Powiadomienie o plikach cookie - Gentleman's Choice korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie, wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie.Zamknij
Każdy zwraca uwagę na wygląd, a niewiele osób przywiązuje wagę do kultury języka, która jest nie mniej ważna i czasami zupełnie bezpodstawnie może zakwestionować nieskazitelny wygląd. Czy zatem należy bać się otworzyć usta?
Faktem jest, że żyjemy w świecie technologii i język silnie ewoluuje. Jednak zapominamy, że sposób wypowiadania się jest jednym z podstawowych aspektów budowania pierwszego wrażenia. Ile razy zdarzyło Wam się zniechęcić do rozmówcy przez błędy językowe, jakie popełniał? Swobodne używanie polszczyzny albo chociaż uniknięcie elementarnych błędów w czasie mówienia to pierwszy krok do udanej komunikacji, która może prowadzić dużo dalej. Przyjrzyjmy się najbardziej popularnym błędom językowym.
1. Dlatego bo, dlatego ponieważ czy dlatego że?
Jedyną poprawną wersją jest dlatego że. Do wyrazów bo i ponieważ nie ma potrzeby dodawania słowa dlatego. Stosuje się je w zdaniu samodzielnie.
2. Wziąć czy wziąść?
Według słownika PWN jedyną poprawną formą jest wziąć. Wywodzi się ona jeszcze z języka prasłowiańskiego. Inne języki słowiańskie, np. czeski czy rosyjski w odpowiednikach wyrazu wziąć również nie mają spółgłoski odpowiadającej ś. Kierując się pochodzeniem słowa, za poprawną formę uznaje się wziąć.
3. Półtorej czy półtora?
Często słyszymy formę półtora łyżeczki cukru lub półtorej roku. Te formy nie są jednak poprawne, a rządząca nimi reguła jest bardzo prosta. Półtora używamy do rzeczowników rodzaju męskiego i nijakiego, np. półtora roku, półtora dnia, a półtorej do rzeczowników rodzaju żeńskiego, np. półtorej łyżeczki cukru, półtorej porcji.
4. Oryginalny czy orginalny?
Poprawna wersja pisana to oryginalny. Przy innym zapisie mamy do czynienia z błędem ortograficznym. Jednak w języku mówionym dopuszczalne są obydwie formy.
5. W cudzysłowie czy w cudzysłowiu?
Jedyna poprawna forma to w cudzysłowie. Aby unikać błędów przy używaniu tego wyrazu, najłatwiej jest zapamiętać zasadę „cudzysłów jak rów”, ponieważ obydwa wyrazy odmieniają się tak samo: cudzysłów – w cudzysłowie, rów – w rowie.
6. Pomarańcza czy pomarańcz?
Obie te formy są prawidłowe, jednak oznaczają dwie różne rzeczy. Jeśli użyjemy słowa pomarańcza, rzeczywiście oznacza to owoc, bądź drzewo owocowe. Jednak rodzaj męski – pomarańcz, określa kolor. Nie możemy stosować go więc do opisania owocu.
7. Liczba czy ilość?
Powyższych wyrazów nie stosuje się zamiennie. Słowa liczba używa się z rzeczownikami policzalnymi, jak np. liczba osób, liczba miejsc (coś co można policzyć). Natomiast wyraz ilość zastosujemydo rzeczowników niepoliczalnych np. ilość cukru, ilość wody (ilości nie można policzyć w sztukach). Sformułowania: duża ilość komputerów, bądź mała ilość drzew będą więc niepoprawne.
8. Tę panią czy tą panią?
Zapytaj tę panią czy Zapytaj tą panią? Wybranie odpowiedniej formy to problem dla wielu osób, ponieważ obydwie brzmią bardzo podobnie. Wybór będzie jednak łatwiejszy po zadaniu odpowiednich pytań pomocniczych:
9. Jest napisane czy pisze?
Forma pisze jest współcześnie stosowana zamiennie z jest napisane. Jest to jednak niepoprawne. Pisze to czasownik, więc należy podać wykonawcę czynności – a więc informację,kto pisze. Jeśli chcemy powiedzieć, co widnieje na tablicy informacyjnej, w gazecie, w ogłoszeniu, itd. – powinniśmy użyć formy jest napisane.
10. Przynajmniej czy bynajmniej?
Coraz częstszym błędem językowym jest stosowanie wyrazów przynajmniej i bynajmniej zamiennie. Obydwa te słowa mają jednak różne znaczenie. Bynajmniej używamy z przeczeniami, np. dla wzmocnienia przeczenia w wypowiedzi. Znaczenie tego słowa to wówczas wcale, zupełnie, ani trochę. Natomiast przynajmniej oznacza nie mniej niż, co najmniej. Te dwa słowa nie są synonimami.
Jakie jeszcze błędy dodalibyście do tej listy? Te najciekawsze dodamy do naszego artykułu! :)
O Gentleman’s Choice:
Jesteśmy bardzo młodym portalem, który publikuje treści o wysokiej wartości merytorycznej z wieloma autorskimi zdjęciami. Zależy nam na dalszym rozwoju i profesjonalizacji, które jednak zależą od liczby odbiorców, do której docieramy. Jeśli podobał Ci się ten artykuł, daj nam lajka i/lub udostępnij go na FB lub w innych mediach społecznościowych! Nic nie tracisz, a nasza wiedza może przydać się komuś z Twoich znajomych!
Oprócz wymienionych, najbardziej rażącym mnie błędem, który jest słyszalny absolutnie wszędzie, jest wymawianie roku 2015 jako „dwutysięczny piętnasty”.
Dodatkowo wszędzie słychać przeróżne postaci pleonazmów:
– cofnąć do tyłu
– spaść w dół
– podskoczyć do góry
– OKRES CZASU
– powtórzyć jeszcze raz
… i wiele innych.
A propos cudzysłowu, etymologia tego slowa wskazuje na „cudze słowo”, zatem skoro „w cudzym słowie” to także „w cudzysłowie”. A samym cudzesłowem nie posłużył się autor tego wpisu, co mnie nieco intryguje.
Odnośnie spotykanych przeze mnie częstych błędów jezykowych, „włanczać” jako sztandarowy przykład niewymagający komentarza oraz „spóźniać” i „spaźniać”, które również mają odmienne znaczenie.
Ponadto, bardzo powszechne są coraz częściej błędy fleksyjne, o składniowych nawet nie wspomnę.
Dodam jeszcze:
poprawnie mówimy odnośnie do czegoś zamiast odnośnie czegoś, ponieważ odnosimy się do konkretnej rzeczy.
poprawnie mówimy w każdym razie lub bądź co bądź, a nie mieszamy obu i mówimy w każdym bądź razie.
Kiedy chcę się umyć, włanczam bolier lub broiler. Potem zasuwam firamki, bo za oknem pies brzecha.
I tu przyszła mi do głowy definicja gwary. Jest to prawnie usankcjonowane niechlujstwo językowe. I o ile jestem w stanie zrozumieć np: gwarę śląską (zlepek wielojęzykowy) o tyle: „spoko, kolo wali ściemę niech turla dropsa” jest wybitnym dowodem intelektualnego lenistwa używających tych zwrotów.
Edward VIII – król podejrzany o spisek z Hitlerem. Typowy „lady-man” wiecznie tracący głowę dla zamężnych kobiet. Jedyny brytyjski monarcha, który abdykował, by poślubić miłość swojego życia.
Młodość
Edward Albert Christian George Andrew Patrick David – najstarszy syn króla Wielkiej Brytanii urodzony w 1894 roku. W rodzinie znany po prostu jako David – inteligentne, wiecznie ciekawe wszystkiego dziecko, które odziedziczyło zdumiewającą pamięć swojego ojca. Jako następca tronu, Edward przez całe swoje dzieciństwo był przygotowywany do tego, by pewnego dnia zastąpić swojego ojca.
Jego rodzice – Jerzy V i królowa Maria jako osoby surowe, poważne i zdyscyplinowane, zapoznawali go z obowiązkami monarchy oraz w ramach szkolenia wysłali jako młodego księcia do Królewskiej Marynarki Wojennej. Tam traktowano go na równi z innymi kadetami, co bardzo mu się podobało. David nigdy bowiem nie był zwolennikiem etykiety panującej na dworze i sztywnych zasad, które nią kierowały. Przez poczucie sztuczności i formalnej atmosfery towarzyszących rodzinie królewskiej, perspektywa przejęcia tronu nigdy nie była dla Edwarda kusząca. Po powrocie z armii w 1911 roku przyznano mu tytuł księcia Walii. Rok później zdecydował się kontynuować naukę w Oksfordzie, gdzie pozostał nieszczególnie pilnym studentem aż do wybuchu I wojny światowej.
Podczas wojny książę służył jako adiutant naczelnego dowódcy korpusu ekspedycyjnego we Francji. Pomimo że cieszył się zaufaniem dowódcy, doznał wielkiego rozczarowania, kiedy nie puszczono go na front z powodu jego statusu społecznego. Wzburzony David miał wówczas powiedzieć: „Co z tego, że zostanę zabity? Król ma jeszcze trzech innych synów”. Książę zyskał jednak popularność wśród żołnierzy poprzez odwiedzanie poszczególnych oddziałów, przebywając na wojnie, dzielenie się z nimi papierosami i traktowanie ich jak równych sobie. Edward, tak samo jak jego dziadek Edward VII, był jedną z tych postaci, która potrafiła porozumiewać się ze zwykłymi ludźmi bez wywyższania się. Było to przyjemną odmianą ze strony członka rodziny królewskiej w czasie panowania surowych rodziców księcia – Jerzego V i jego żony Marii.
Wrażliwy na potrzeby poddanych
Obserwacje poczynione w czasie wojny dotyczące ogromu śmierci i zniszczeń mocno wpłynęły na młodego księcia. Jak wielu innych z jego pokolenia, zaczął on nienawidzić wojny oraz obudziła się w nim potrzeba wprowadzenia konstruktywnych zmian społecznych.
Na początku lat 30. zaczął on odwiedzać rejony dotknięte wysoką stopą bezrobocia. Poprzez te wyprawy, książę zdobył dużą popularność wśród poddanych. Niektóre z jego przedsięwzięć powodowały jednak spięcia z królewską parą. Najgłośniejszym wydarzeniem z tego okresu była donacja dziesięciu funtów na rzecz górników po upadku strajku w 1926 roku, który pozostawił ich na łasce właścicieli kopalni. Był to pierwszy raz w historii, kiedy następca tronu tak bezpośrednio zaangażował się w kwestię powodującą duże kontrowersje publiczne.
Król starał się wykluczyć syna z kwestii związanych z polityką. Do tego sprzeciwiał się jego licznym romansom oraz upodobaniu, którym były związki z zamężnymi kobietami. Nalegał on raczej, aby syn znalazł sobie żonę i założył rodzinę. W 1930 roku Edward otrzymał nawet od króla 18-wieczną posiadłość królewską – Fort Belvedere. Rzeczywiście czuł się tam jak we własnym domu, w przeciwieństwie do rozległych salonów królewskich, i zyskał poczucie stabilizacji. Zaczął też ze szczególną pasją oddawać się ogrodnictwu, stając się w latach 30. autorytetem w tej dziedzinie – szczególnie w hodowaniu róż. Miejsce to było ucieczką przyszłego króla od dworu i sztywnych zasad, w których ten nigdy nie mógł się odnaleźć.
Skandaliczne małżeństwo
Edward nie wydawał się być skorym do małżeństwa. Kiedy jednak, już jako król, odnalazł kobietę, którą zechciał poślubić – wiadomość zatrzęsła Wielką Brytanią i szybko obiegła cały świat. Król zapragnął bowiem ożenić się z dwukrotną amerykańską rozwódką – Wallis Simpson.
Kiedy się poznali, Wallis wciąż miała męża – amerykańskiego biznesmena. Pomimo braku oszałamiającej urody, urzekała ona czarem, wyrafinowaniem i kontrolowaną swobodą zachowania. Szybko stało się jasne, że książę dopnie swego, mimo konsekwencji, jakie takie małżeństwo mogło ze sobą nieść. Dwukrotnie rozwiedziona kobieta nie mogła bowiem zostać królową. Natomiast partia konserwatywna sprzeciwiała się związkowi morganatycznemu (małżeństwo mężczyzny z rodu królewskiego z kobietą z niższych sfer, gdzie można jej przyznać najwyżej tytuł księżnej).
W tym wypadku król zdecydował się na krok, którego nikt się nie spodziewał – jako pierwszy członek brytyjskiej rodziny królewskiej w historii podjął decyzję o abdykacji po niecałym roku panowania. Tak brzmiały jego słowa, kiedy postanowił odstąpić tron swojemu młodszemu bratu, a późniejszemu królowi – Jerzemu VI:
„Okazało się dla mnie niemożliwym udźwignięcie ciążącej na mnie odpowiedzialności i sprawiedliwe wypełnianie obowiązków królewskich bez pomocy i wsparcia kobiety, którą kocham”.
Wraz z decyzją Edwarda VIII o poślubieniu amerykańskiej rozwódki odwróciła się od niego cała rodzina królewska. Tym bardziej, że król, w przeciwieństwie do Jerzego VI, od najmłodszych lat był szkolony na stanowisko, które miał dzierżyć do końca życia. Pierwsza w historii abdykacja przez wielu była traktowana jako ucieczka od poczucia obowiązku. Po zawarciu małżeństwa król i Wallis Simpson wyprowadzili się do Francji, gdzie mieszkali przez większość swojego małżeństwa. Edwardowi przyznano tytuł księcia Windsoru oraz po jakimś czasie przywrócono mu tytuł „królewskiej wysokości”. Nigdy jednak nie uraczono tym tytułem małżonki księcia. Relacje z rodziną królewską na zawsze już pozostały chłodne. Uważano, że książę przyniósł złą sławę monarchii brytyjskiej.
Spisek z Hitlerem
W 1937 roku były król wybrał się wraz z żoną do nazistowskich Niemiec, gdzie spotkał się z Adolfem Hitlerem. Książę chciał zobaczyć warunki pracy w tym kraju – co cieszyło się jego dużym zainteresowaniem jeszcze za czasów, gdy był on księciem Walii.
Mimo że nie był on jedynym Anglikiem hołdującym wydajności Niemiec w latach 30., na arenie międzynarodowej odebrano to jako sprzyjanie nazistom, co ciągnęło się za księciem już do końca życia. Miało to też bezpośredni wpływ na losy Edwarda i jego żony w czasie drugiej wojny światowej. Po upadku Francji przenieśli się oni do faszystowskiego Madrytu, gdzie miejsce zatrzymania zapewnił im Hitler. Niemiecki dowódca snuł bowiem plany przywrócenia księcia na tron Wielkiej Brytanii i wykorzystania go przeciwko rządowi brytyjskiemu. Churchillowi szybko udało się to przewidzieć i zaoferował Edwardowi gubernatorstwo na Bahamach na czas wojny, na które książę się zgodził. Nigdy nie wyszło na jaw, czy zdawał on sobie sprawę z planów Hitlera wobec jego osoby.
Po wojnie książę i Wallis powrócili do Francji, gdzie żyli wśród międzynarodowej śmietanki towarzyskiej. Pomimo że nie mieli dzieci, para była postrzegana jako bardzo sobie oddana. Małżeństwo miało dom w Paryżu i kilka miesięcy każdego roku spędzało w Nowym Jorku.
Książę w wolnym czasie oddawał się swoim pasjom – golfowi i ogrodnictwu. Umarł na raka gardła w 1972 roku i został pochowany w Windsor.
Ikona stylu
Jako że Edward w swoich ubraniach cenił komfort i swobodę ruchu, miał w zwyczaju nazywać swój styl – „Dress Soft”. Kolorowe zestawy na nieoficjalne okazje i garnitury zapewniające swobodę ruchu były cechą rozpoznawczą jego stylu.
Księcia określano mianem „prawdziwego brytyjskiego dandysa”, ponieważ pozwalał sobie na przekraczanie granic dotyczących typowego monarszego ubioru. Poddając w wątpliwość i redefiniując obowiązujące dotychczas zasady, szybko zaczął być postrzegany jako ikona elegancji. Na dworze królewskim zrezygnował z surduta na rzecz żakietu. W ubraniach wieczorowych aksamitne muszki zamienił na rypsowane. Lubował się w koszulach z miękkim nieusztywnianym kołnierzykiem. Chętnie nosił fulary z koszulami polo.
Książę nie był wysokim mężczyzną i dlatego jego marynarki miały wysoko podniesioną talię, co optycznie wydłużało sylwetkę. Jego krawcy po lewej stronie spodni wszywali nieco powiększoną kieszeń, która mieściła paczkę papierosów.
Książę przez całe swoje życie zachował szczupłą sylwetkę i dlatego jego szafa z czasów młodości pozostała aktualna aż do ostatnich lat jego życia. Jego budowana przez 60 lat garderoba liczyła sobie: 15 fraków i smokingów, 55 garniturów dziennych, trzy garnitury wizytowe oraz ponad 100 par butów.
Salsa – jeden z najpopularniejszych tańców świata. Tańczą ją wszyscy: od profesjonalnych tancerzy, przez gwiazdy programów telewizyjnych, po zwykłych amatorów.
Salsa to niezwykły taniec, który zasadza się na aspekcie integracyjnym. Ciężko go opisać lub sfotografować, ponieważ jego magia jest niewidzialna, zaklęta w sposobie prowadzenia partnerki przez partnera, technice ruchu i swobodzie poruszania. Ponieważ salsa święci w Polsce triumfy popularności, pojawia się mnóstwo szkół i warsztatów. Wszyscy chcą tańczyć salsę, więc postanowiliśmy przyjrzeć się jej z bliska. Aby dotknąć sedna sprawy, poprosiliśmy o pomoc Piotra Chajkowskiego, który jest instruktorem salsy oraz wiceprezydentem międzynarodowej fundacji Casino Para Todos.
Szczypta historii
Wbrew powszechnemu mniemaniu, salsy jako tańca nie da się łatwo zdefiniować, ponieważ jej źródłem nie jest jedno miejsce ani jedna osoba. Pomimo że współcześnie pierwszym słowem jakie się z nią kojarzy jest Kuba, salsa ma swoje korzenie w różnych obszarach i kulturach. Jej początki w głównej mierze zaczęły się na Kubie, ale rozwinęła się ona na bazie wielu tańców latynoamerykańskich oraz afrykańsko-karaibskich. Salsa była tańczona w krajach hiszpańskojęzycznych, które miały wpływ na jej ewolucję i wykształcenie różnych odmian. Współcześnie istnieją trzy główne style salsy: New York style, Los Angeles style oraz Casino. Każdy z tych stylów jest autentyczny dla społeczności, w której się rozwinął.
Nazwa „salsa”, pod którą wszyscy dzisiaj znają ten słynny taniec, powstała w Nowym Jorku. Pojęcie zostało stworzone jako pseudonim dla fuzji różnych form tańca takich jak mambo, chachacha, danzon, son, guarija czy merengue pochodzących z krajów hiszpańskojęzycznych.
Casino – prawdziwa Kuba
Prawdziwa salsa kubańska nazywana jest przez Kubańczyków casino. Powstała ona czerpiąc w dużej mierze z kubańskiego sonu oraz innych stylów tańca. Casino na początku tańczono w kole, zwanym ruedą (więcej na ten temat w dalszej części artykułu), a dopiero później w parach. Słowo „casino” nawiązuje do historii powstania tego tańca na Kubie. Nazwa pochodzi prawdopodobnie od miejsc, gdzie pierwsze taneczne kroki stawiali casineros (tancerze casino). Były to kurorty sportowo-rekreacyjne zwane właśnie casinos, jak słynne Casino Deportivo w dzielnicy Miramar w Havanie. W miejscach tych spotykali się ludzie, by miło spędzać czas, uprawiać gry sportowe i wspólnie się bawić. Przygrywała im również kubańska muzyka i tu także występuje nazwa jednego z zespołów z tamtych lat – Conjunto Casino – co, jak twierdzi wielu tancerzy, również miało wpływ na nazwę tańca.
Rueda de casino
Rueda de casino to pierwsza forma stylu casino, dzisiaj postrzegana jako osobna forma salsy. Na początku tańczono ją na ulicach, w klubach, a nawet w niektórych domach. Nazwa oznaczała „koło” (hiszp. rueda).
Piotr Chajkowski: Rueda de casino to zabawowa i integracyjna forma casino, tańczona jednocześnie przez wiele par tworzących duży okrąg. To, czym wyróżnia się ten taniec, to brak z góry założonej choreografii, która powstaje w trakcie tańca układana przez „Cantadora” wołającego nazwy figur do wykonania.
Rueda de casino to sztuka komunikacji zaklętej w taniec. Partnerzy muszą szybko i swobodnie reagować na sygnał zmiany. Polecenia wydaje Cantador za pomocą okrzyku i gestu, który bywa niezbędny w dużych kołach lub głośnych klubach nocnych. Oczy wszystkich tancerzy są zazwyczaj przykute do lidera. Mówi się, że taniec w „la rueda” jest niemal hipnotyzujący.
Salsa a Kubańczycy
Pomimo wykształcenia się różnych stylów salsy, Kubańczycy wciąż uznają casino za jej najczystszą formę i z nią się utożsamiają. Zazwyczaj nie używają komercyjnej nazwy „salsa”, pozostając przy oryginalnej – casino. Kiedyś zapytano Cachao (słynnego kubańskiego basistę), co sądzi o salsie i tancerzach, którzy nazywają siebie „salseros” (osoby tańczące salsę). Muzyk całkowicie odrzucił to pojęcie. Według niego słowo to nie miało żadnego związku z muzyką kubańską i kojarzyło mu się bardziej z kuchnią niż z czymkolwiek innym. Jednak fakt, że prawdziwa kubańska salsa to casino, nie oznacza, że Kubańczycy traktują ją bardzo ortodoksyjnie.
Piotr Chajkowski: Kubańczycy są bardzo otwartym narodem. Wielu z nich uczy też innych stylów tańca, odchodząc nieco od własnej tradycji. Na całym świecie aktywnie działają mecenasowie oryginalnych form tańców narodowych Kuby. Dzięki ich pracy te piękne style nie zanikną w obliczu niekontrolowanej ewolucji.
Pozostałe style salsy, które nie pochodzą z Kuby, cieszą się jednak większą rozpoznawalnością. Wynika ona z zapadających w pamięć figur akrobatycznych oraz spektakularnych strojów, które błyszczą morzem cekinów. Dzięki nim salsa trafiła na parkiety programów telewizyjnych, takich jak „Taniec z Gwiazdami”.
Tradycyjną salsę kubańską tańczono jednak w całkiem innych strojach, zgodnych z zasadami klasycznej elegancji, które w latach 50. były ubraniem codziennym. Podkreśla to niezobowiązujący i towarzyski aspekt tego tańca. Tancerze casino zakładają zwykle jasny, nawiązujący do klimatów tropikalnych garnitur lub dwuczęściowy zestaw koordynowany. Często spotykanym atrybutem jest też kapelusz oraz dwukolorowe buty z charakterystycznym “wing-tipem”, które były szczytem elegancji w latach 50. na Kubie.
Piotr Chajkowski: Oczywiście stroje klasyczne widuje się obecnie częściej na imprezach tematycznych czy pokazach. Jednak z moich obserwacji wynika, że panie zdecydowanie przychylniejszym okiem spoglądają na tancerzy ubranych klasycznie a nie tych, którzy przychodzą na imprezy taneczne w strojach sportowych. Być może powodem ku temu jest fakt, że tancerz w marynarce jest bardziej elegancki nie tylko w ruchu, ale i w obyciu z partnerką. Strój nastraja i zmienia bardzo korzystnie całą aurę między tancerzami.
Czy trzeba być z Kuby, żeby tańczyć salsę?
Wiele osób uważa, że narodowość predysponuje do wykonywania każdej czynności powszechnie łączonej z danym krajem. Jednak Szkoci jako naród wcale nie wiedzą najwięcej o whisky. Podobnie nie ma wielkiego sensu pytanie Polaków o kulturę picia wódek destylowanych z różnych źródeł cukru. Tak samo jest w tańcu. Do osiągnięcia poziomu mistrzowskiego prowadzi wyłącznie prawdziwa pasja, a nie narodowość.
Piotra Chajkowski: Znam wielu Polaków tańczących lepiej i uczących bardziej świadomie niż Kubańczycy, których sama narodowość niekiedy satysfakcjonuje i zapewnia, że wszystko już wiedzą. Reszta świata, chcąc im dorównać, wspina się na prawdziwe mistrzostwo w tym stylu tańca.
Szukając swojej szkoły tańca, należy zatem pamiętać, aby sprawdzać kwalifikacje instruktorów, a także atmosferę panującą na zajęciach. Nauka tańca musi być zabawą i przyjemnie spędzonym czasem. Nie wolno ulegać pozorom.
Czy mężczyźni tańczą salsę?
Kiedy salsa pojawiła się w telewizji, zaskarbiła sobie rzesze miłośników, którzy zapragnęli poznać jej tajniki. Od tamtej pory dziesiątki szkół tańca zaczęły oferować naukę salsy, gdzie kursy niejednokrotnie prowadzone są przez instruktorów z Kuby bądź Ameryki Południowej. Pomimo niespotykanej popularności salsy, nauką tańca głównie zainteresowane są kobiety. Na salach tanecznych, gdzie prowadzone są kursy salsy, zwykle jest kilkakrotnie więcej kobiet niż mężczyzn.
Piotr Chajkowski: Na prowadzone przez nas kursy zwykle zapisuje się zdecydowanie więcej pań, które bardzo często marzą o poznaniu mężczyzny, który naprawdę dobrze tańczy. Na Kubie sytuacja wygląda wprost odwrotnie. Jeśli mężczyzna wspaniale tańczy, na imprezach tanecznych ustawia się do niego cała kolejka kobiet. Często nie przeszkadza im to, że ma on 80 lat.
Taka sytuacja to ewenement, biorąc pod uwagę fakt, że salsa to taniec stworzony przez kobiety i mężczyzn tańczących razem. Niestety, w wielu krajach europejskich taniec towarzyski jest kojarzony z czymś, co ujmuje mężczyźnie.
Dlaczego mężczyźni powinni tańczyć?
Mężczyźni, którzy nie poznali zalet tańca, w obawie przed nim zasłaniają się konwenansami. Jednak taniec daje wolność i swobodę, które są niewyczerpanym źródłem endorfin. Pozwala wyzwolić energię, która buduje niezwykłe porozumienie między kobietą a mężczyzną.
Piotr Chajkowski: Casino wyróżnia się przede wszystkim aspektem socjalnym. Ku uciesze publiki, jest tańczony do wnętrza pary, a nie na zewnątrz. Jest w 100% prowadzony przez partnera, którego zadaniem jest reżyseria tańca. Bardzo ważnym aspektem technicznym, który jest niezwykle charakterystyczny dla casino, jest tańczenie figur w geometrii koła opisanego na kwadracie. Para niemal cały czas przemieszcza się i wiruje. Dlatego też nie ma tu miejsca na długie i romantyczne spojrzenia w oczy.
Pomimo przejęcia inicjatywy w tańcu, mężczyzna powinien też dbać o to, by partnerka czuła się komfortowo i miała szansę na wyeksponowanie swojej kobiecości. Jej urok nie powinien być przesłonięty.
Jeżeli mężczyzna zachowuje się swobodnie w tańcu, inni odbierają go jako pewnego siebie. Kobiety to uwielbiają. Poprzez improwizację mężczyzna uczy się szybkiego podejmowania decyzji w życiu.
Umiejętność tańczenia to dodatkowy walor w arsenale umiejętności komunikacyjnych mężczyzny. Zatem jeśli czujesz, że taniec to coś dla Ciebie – powinieneś jak najszybciej ruszyć na parkiet!
W artykule wykorzystano zdjęcia Piotra i Agaty Chajkowskich, prowadzących szkołę Bailar Casino.
Casino, salsa, wszystko co wprowadza CPT jest tańcem, który z tańca w parze tworzy dwa tańce solowe. Jaki to ma być taniec z partnerką kiedy nie wywiązuje się z nią tzw. chemii…. bo jak czytam ” nie ma czasu na spojżenia…” … śmiech.
Muszę przyznać że zgadzam się z kolegą powyżej. Mi też w czasie nauki wpajano kontakt wzrokowy (wręcz ciągły). Dodatkowo zalecano pewien rodzaj kokieterii prowadzony przez spojrzenie. Tym z resztą różniła się w szkoleniu 'nasza’ szkoła salsy od pozostałych w Katowicach.
Jeśli chodzi o odbiór ze strony partnerek, to bardzo zawsze sobie ten element chwaliły. Niejedna na początku pierwszego tańca na salsotece spiekła raka będąc do tego nieprzyzwyczajona. Każda jednak kilka kroków później promieniała najszczerszym uśmiechem zamiast widocznego u par 'niewpatrzonych w siebie’ zacięcia i skupienia.
Jak to raz powiedział nasz trener:
„Tańcząc salsę prezentujesz najważniejszą w tańcu partnerkę, a po wszystkim ma się czuć jak po gorącym, niezobowiązującym romansie”
Ten cytat zawsze pasował mi do mojego (trochę stereotypowego) wyobrażenia i Kubańczykach i Latynosach w ogóle.
W Polsce niestety nadal popularny jest mit „latindensera” rodem z Dirty Danceing ,który cały utwór tańczy jeden krok i 2 obroty patrząc w oczy partnerki niczym zwierz.
Prawdziwe Tańce socjalne to często bliska pozycja zamknięta która nie sprzyja kontaktowi wzrokowemu jak mówi Piotr w artykule i tu pełna zgoda. Jest wiele tańców społecznych, takich jak tango czy kizomba gdzie to nie ilość minut nieodrywania wzroku od partnerki jest miernikiem napięcia emocjonalnego i erotyzmu. To magia prowadzenia czyni w nich to czego nie zrobi żadne najbardziej nawet powłuczyste i soczyste spojżenie. Panowie, zmieńcie trenerów :)
Krzysztofie, niestety nie trafiłeś… Jak tu prztoczyć przykład kizomby?
To jest chyba trochę inny rodzaj tańca, gdzie z góry jest narzucony sposób prowadzenia w taki sposób, że wspólnie skupiony wzrok na siebie byłby trudny do osiągnięcia. Tak samo mógłbym powiedzieć, że podczas masażu relaksacyjnego osoba masowana nie ma kontaktu wzrokowego z osobą, która go masuje a i tak jest przyjemnie. . .
Tutaj chodzi o salsę, która ani kizombą ani tangiem nie jest… i niestety Casino według CPT to właśnie powtarzanie jednego kroku i obrotu… podczas którego jak wspomniałem nie ma podobno czasu na kontakt wzrokowy czyli z tańca w parze robi się taniec solo dwóch osób, gdzie tzw eksponowanie partnerki to tylko wymachiwanie Nią po kole.
Jeżeli to jest według Was „taniec socjalny w parze” to nie zrobi żadnej róznicy prowadzenie prawdziwej partnerki a np mopa z doczepionymi kółkami. Efekt ten sam… porusza się? porusza się :)
Marcinie, bardzo zaciekawiła mnie twoja opinia o CPT w kontekście kontaktu wzrokowego. Przedewszystkim chętnie bym Cię poznał i porozmawiał z Tobą osobiście, a potem zaproponowałbym bym Ci żebyś zatańczył ze mną jak z partnerką. Jestem bardzo ciekawy jak prowadzisz, bo z twoich wypowiedzi mozna wywnioskować ze masz nadzwyczajny dar prowadzenia wzrokiem, wiesz tak jak na filmach potrafią wzrokiem poprzez siłę skupienia i koncentracji przykładowo podnieść prZedmiot i pózniej rzucić nim o podłogę. No ciekawa sprawa! z jakiego miasta jestes? Przyjmujesz wyzwanie? Chętnie tez nagrałbym nasze spotkanie dla potomnych, zeby mogli ocenić nasze zgodne lub odmienne wnioski na temat Wogole tanca w parze i na temat CPT ;) Nie ukrywam, że Twój opis działalności CPT mocno mnie poruszył, skąd takie wnioski? A co do samego kontaktu wzrokowego w tancu, według mnie sprawa bardzo złożona i albo masz o tym takie blade pojęcie, albo tak się tylko wypowiadasz, spłaszczając temat na maxa! Pozdrawiam z Zakopanego.
Pawle,
nadal nikt nie zrozumiał tego co napisałem. Kontakt wzrokowy, flitr, chemia… nadaje temu tańcu smaczek. Nie chodzi mi o 100 procentowe skupienie na oczach partnerki… a raczej o wyłapywanie odpowiednich momentów podczas tańca. Nawet prowadząc partnerkę, można wzrokiem ją podziwiać i w tedy eksponowanie Jej wygląda całkiem inaczej niż „nie ma czasu na kontakt wzrokowy”. Nie neguję zasad CPT bo jest strikte stylizowany na salony niczym son. Natomiast na imprezie tanecznej chętnie dołożyłbym do tego elementy rumby i kilka sekund więcej tańca nie w ramie a solo.
Na wspólny taniec dwóch panów w sztywnej ramie nie mam ochoty, ale zapraszam do Poznania i może po kilku głębszych, bez filmowania bo tego typu filmów na odpowiednich portalach jest zapewne mnóstwo.
Jak czytam te dyrdymały o kontakcie wzrokowym to mam jedno skojarzenie. Wszyscy znani mi mierni tancerze, spoceni… sfrustrowani brakiem baby właśnie gapią się na kobiety w tańcu zamiast przejąć inicjatywę. W seksie jest podobnie. Wzrokiem nie wywołasz u niej uniesienia. Tu musi być zdecydowany i pewny ruch, właśnie prowadzenie i dotyk. Można zatańczyć z niewidomym tak, że zabierze to dech z piersi. Ja znam osobiście kilka osób niewidomych które tańczą tak doskonale Tango że kobiety niemal mdleją po tańcu. Czy im też brakuje kontaktu wzrokowego? Czy te same rady masz dla niewidzących tancerzy Marcinie?
Hmm… no powiem, że komentarz nawet nawet. sugeruje, że z babą w tańcu należy konkretnie, mocno… Czy ja pisałem, że kontakt wzrokowy ma zastępować prowadzenie ? :D Ciekawe. Znów bawimy się w skrajności.
… idąc również tym tokiem myślenia, gdyby temat tyczył się rytmu i umiejętności rozliczenia utworu, to możnaby stwierdzić, że nie musimy wiedzieć kiedy jest 1 a kiedy 5, bo przecież są ludzie z wadą słuchu, którzy tańczą tak, że kobietom zabiera dech w piersiach :)
I jeszcze jedno. Moje komentarze to nie żaden „hejt” czy też „trolling”. Mam szacunek do korzeni od których salsa kubańska, ewoluowała. CPT wprowadziło ramę, zakres i granicę kiedy taniec jest jeszcze poważny i pod krawatem, a kiedy jest bardziej luźny aby wykorzystać go do tworzenia własnego stylu. To jest moje zdanie i nie wypowiadam się za nikogo.
Jaśniej tłumacząc moje odczucia, casino w/w jest jakby zbyt oficjalne jak dla mnie ponieważ od koszuli w spodniach wolę luźno ubraną i rozpiętą koszulę na t-shirt’ie.
Zabrakło absolutnych apokalips językowych. Niestety coraz powszechniejszych:
1) Nieodmienianie nazwisk. Absolutny mój faworyt do miana najpowszechniejszego i najbardziej ekspansywnego błędu XXI wieku. Doprowadza do tego, że odbieram np. akt notarialny i dopóki nie sprawdzę numeru PESEL, to naprawdę czasami nie wiem, czy to o mnie czy nie o mnie.
Błąd występujący na niemal każdym wyróżnieniu, dyplomie, a także często w pismach urzędowych itp. Zapamiętajcie raz na zawsze. KAŻDE nazwisko jest w języku polskim odmienne. Także obcojęzyczne.
2) Używanie „proszę Panią” zamiast „proszę Pani”. Błędorób chce być elokwentnie uprzejmy, a wychodzi opad szczęki.
3) Pleonazmy.
Z moim ulubionym niezwykle ekspansywnym zakończeniem maili: „proszę o odpowiedź zwrotną”. Jakbym był w stanie wysłać odpowiedź nie-zwrotną…
Jakub Pawlik
Oprócz wymienionych, najbardziej rażącym mnie błędem, który jest słyszalny absolutnie wszędzie, jest wymawianie roku 2015 jako „dwutysięczny piętnasty”.
Dodatkowo wszędzie słychać przeróżne postaci pleonazmów:
– cofnąć do tyłu
– spaść w dół
– podskoczyć do góry
– OKRES CZASU
– powtórzyć jeszcze raz
… i wiele innych.
Sebastian pencarski
Racja rok dwutysięczny był tylko raz, w roku 2000, boli mnie jak gro polityków źle wymawia zwykłą datę :/
Jakub Jarczak
A propos cudzysłowu, etymologia tego slowa wskazuje na „cudze słowo”, zatem skoro „w cudzym słowie” to także „w cudzysłowie”. A samym cudzesłowem nie posłużył się autor tego wpisu, co mnie nieco intryguje.
Odnośnie spotykanych przeze mnie częstych błędów jezykowych, „włanczać” jako sztandarowy przykład niewymagający komentarza oraz „spóźniać” i „spaźniać”, które również mają odmienne znaczenie.
Ponadto, bardzo powszechne są coraz częściej błędy fleksyjne, o składniowych nawet nie wspomnę.
Sebastian pencarski
Przyszłem-przyszedłem nagminnie używane. Przyszłam to forma żeńska, więc nie wypada gentelmenowi mówić jak kobieta ;)
Sebastian pencarski
A i przypomniała mi się reklama „Goralków”, „dalej kontynuujemy”, można coś kontynuować dalej? Żenujące.
Mateusz
Do tego jeszcze: włanczać światło i wchodzić po schódkach zamiast schodkach
Sebastian
Dodam jeszcze:
poprawnie mówimy odnośnie do czegoś zamiast odnośnie czegoś, ponieważ odnosimy się do konkretnej rzeczy.
poprawnie mówimy w każdym razie lub bądź co bądź, a nie mieszamy obu i mówimy w każdym bądź razie.
Jerzy Suchaniak
Kiedy chcę się umyć, włanczam bolier lub broiler. Potem zasuwam firamki, bo za oknem pies brzecha.
I tu przyszła mi do głowy definicja gwary. Jest to prawnie usankcjonowane niechlujstwo językowe. I o ile jestem w stanie zrozumieć np: gwarę śląską (zlepek wielojęzykowy) o tyle: „spoko, kolo wali ściemę niech turla dropsa” jest wybitnym dowodem intelektualnego lenistwa używających tych zwrotów.
Jakub
Kiedy zwracamy się do kobiety to proszę pani a nie proszę panią, prosić panią to można do tańca.