5 trendów z Florencji – relacja z targów Pitti Uomo #90

Moda, Pitti Uomo / 

Natężenie świetnie ubranych mężczyzn we Florencji dwa razy w roku ulega kilkukrotnemu zwiększeniu – raz w styczniu, a drugi raz w czerwcu, kiedy to odbywają się targi Pitti Uomo. Pojawiają się tam tak zwani „trendsetterzy” (ludzie, którzy kształtują trendy w modzie), aby spotkać się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi oraz, oczywiście, aby dać sobie zrobić parę zdjęć. Plac przed Fortezza da Basso to świetne miejsce, aby uchwycić nadchodzące zmiany w modzie męskiej – lecz są to raczej ewolucje, niż rewolucje. Tak jak pół roku temu, po Pitti Uomo #89, tak i teraz, przygotowaliśmy przegląd trendów, które pojawiły się na 90. edycji targów, a które już niedługo zobaczymy na ulicach w całej Europie.

Pitti Uomo murek

#1 – Bogactwo tkanin

Targi Pitti Uomo #90 odbywały się w lecie, gdy we Florencji temperatura dochodzi nawet do 30 stopni. Oznacza to, że główną tkaniną wykorzystywaną w ubraniach był oczywiście len – niezwykle przewiewny, o dużej higroskopijności, ale również i mocno gniotący się. Zaraz za nim, w skali popularności tkanin letnich, można postawić wełnę o bardzo charakterystycznym, mieniącym się splocie – tak zwanym solaro – która zazwyczaj występuje w kolorze zgaszonego beżu. Kiedy jednak patrzy się na nią z bliska i pod różnymi kątami, zaczyna się dostrzegać zielone i czerwone prążki. Są one widoczne tylko w pełnym słońcu, dlatego solaro zawsze triumfuje w trakcie letniej edycji targów Pitti Uomo.

Pitti Uomo

Obok solaro pojawiła się również bawełna seersucker, w Polsce nazywaną po prostu korą. Kora jest niezwykle cienką tkaniną, zazwyczaj w prążek, o specyficznej fakturze – wygląda, jakby była cały czas pognieciona. Dzięki temu bawełna seersucker nie wymaga prasowania, gdyż cały jej urok tkwi właśnie w charakterystycznym pomarszczeniu. Co ciekawe, kora w zasadzie nie występuje w Polsce, mimo ogromnej popularności na zachodzie.

W przypadku akcesoriów w okresie letnim królują oczywiście drukowane jedwabie. Wśród uczestników Pitti Uomo #90 można jednak dostrzec również i znacznie bardziej interesujące tkaniny takie jak szantung (bardzo specyficzny jedwab, szorstki w dotyku i wyglądający, jakby był pozaciągany), grenadynę (jedwab przypominający dzianinę) czy len. Nie ma co jednak ukrywać, że niekwestionowanym liderem są tkaniny drukowane – są one łatwo dostępne, a paleta wzorów jest tak duża, że daje w zasadzie nieograniczone możliwości w budowaniu stylizacji.

#2 – Stonowane zestawy

Na targach mody zawsze można spotkać ludzi w pstrokatych ubraniach, wywołujących raczej uśmiech politowania, aniżeli zachwytu. W przypadku Pitti Uomo zazwyczaj jest podobnie – tutaj jednak, przynajmniej na poprzednich edycjach, obok uczestników starających się wzbudzić sensację, byli również ludzie łączący różne faktury i wzory z dużą gracją. Targi o numerze #90 odstawały pod tym względem od poprzednich – pojawiło się naprawdę dużo zestawów stonowanych i imponujących nie dzięki wymieszaniu ze sobą pozornie niepasujących elementów, ale dzięki świetnie dobranej kolorystyce oraz proporcjom.

Wzory, jeżeli się pojawiały, to zazwyczaj tylko na jednym elemencie ubioru – marynarce, kamizelce, spodniach czy krawacie – za to były bardzo intensywne. Nie można było mówić o przepychu. Kraty, kwiatowe druki, prążki… Owszem, to wszystko było widoczne, jednak w trakcie tej edycji trudniej byłoby nazwać kogoś „pawiem”, wystrojonym specjalnie na targi. Znaczna większość mężczyzn wyglądała niezwykle naturalnie w przygotowanych zestawach.

Pitti Uomo wzory

#3 – Koniec ze sneakersami

Tak jak w poprzednich edycjach sneakersy oraz ogólnie obuwie sportowe było dość często łączone z garniturami i zestawami koordynowanymi, tak w przypadku edycji #90. ten trend w zasadzie zniknął. Podczas wizyty na targach #89 buty sportowe jeszcze czasem się przewijały w niektórych stylizacjach, jednak już można było zauważyć spadek ich popularności. Na ostatnich targach buty sportowe w postaci sneakersów w zasadzie się nie pojawiły – a jeżeli, to raczej były to pojedyncze przypadki.

Pitti Uomo buty

Na ich miejsce weszły białe, klasyczne trampki. Co ciekawe, ten trend był najchętniej wykorzystywany przez Azjatów. Łączyli oni garnitury i zestawy koordynowane właśnie z białymi trampkami i wyglądało to naprawdę atrakcyjnie. Były to jedyne przypadki łamania zasad odnośnie obuwia, które wyglądały na w pełni świadome i wykorzystujące ich pełny potencjał.

#4 – Dżins szyty na miarę

I nie można mówić tylko o spodniach. Ten trend co prawda był bardziej widoczny w pawilonach niż na placu przed Fortezza da Basso, jednak mimo to warto o nim wspomnieć. Koszule i marynarki wykonane z denimu, lecz zgodnie z tradycją krawiecką i klasyczną modą męską, zaczynają torować sobie drogę do szaf najpopularniejszych kreatorów stylu. Ten fakt nie powinien nikogo dziwić, biorąc pod uwagę ciągłe dążenie do maksymalnej casualizacji stroju, pozostając dalej w ramach ponadczasowej elegancji.

Pitti Uomo jeans

Denim, ze względu na swój kolor, wpisuje się w jeszcze jeden trend – granat bowiem od zawsze był najpopularniejszym kolorem w męskiej szafie przez swoją uniwersalność. W przypadku koszul jeansowych ta zasada oczywiście zostaje zachowana, pozwalając jednak na skuteczne odformalizowanie stroju. Taka koszula pasuje w zasadzie do wszystkiego – jedyne, na co trzeba uważać, to eleganckie marynarki, kamizelki lub spodnie z tkanin o dużym połysku.

#5 – Kolor niebieski

Niebieski był na targach, ciągle jest, i pewnie zawsze będzie. Od błękitu po granat – wszystkie odcienie niebieskiego są chętnie wykorzystywane przez pasjonatów mody męskiej. Każdy mężczyzna wygląda dobrze w niebieskim, i na dodatek jest to kolor niezwykle uniwersalny, pozwalający na ciekawe i nietuzinkowe połączenia. Na Pitti Uomo był wykorzystywany również do zaakcentowania innych, mocniejszych kolorów – pojawiały się garnitury pomarańczowe czy zielone – jednak to właśnie niebieski dzielił i rządził na placu.

Pitti Uomo niebieska marynarka

Mówiąc o kolorach, nie można zapomnieć o bieli i beżu. Te dwa kolory są zazwyczaj zarezerwowane na lato, podobnie jak tkaniny solaro, ze względu na zdolność odbijania światła. Obydwa pojawiły się na Pitti Uomo 90 w zadziwiająco dużych ilościach, i obydwa świetnie wpasowywały się w letni klimat Włoch. Mężczyźni zainteresowani ubiorem nie bali się założyć białych spodni, które są przecież bardzo odpowiednie jako spodnie na lato.

Pitti Uomo selfie

90. edycja targów Pitti Uomo była spokojniejsza od poprzednich. Mniej wzorów, mniej intensywnych kolorów, mniej krzykliwości, za to dużo gry detalami oraz dopasowaniem poszczególnych ubrań. Jedną rzecz jednak trzeba z pewnością przyznać: nawet kiedy wszystko było bardziej stonowane, to i tak nie można narzekać na nudę. Pitti Uomo #90 to dalej świetnie ubrani ludzie, od których każdy pasjonat może się wiele nauczyć.

Autor: Kamil Brycki

Pasjonat muzyki, literatury i mody. Klasyczną męską elegancją interesuje się od 18 roku życia i od tego czasu jego ciekawość tylko przybiera na sile. Redaktor serwisu muzycznego Music To The People.

Inne wpisy z tej kategorii

Komentarze

  1. Faktycznie niebieski silnie się wybija na tle innych kolorów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów – coś więcej niż efekty specjalne

Film, Kultura / 

Przez najbliższe miesiące nie ma co spodziewać się wielkich hitów w kinach. W branży filmowej zaczął się tzw. „martwy sezon” i na ekranach będą pojawiać się wyłącznie produkcje drugiej kategorii, a największe przeboje zobaczymy dopiero jesienią. Czy mimo tego w kinach jest coś wartego uwagi? Spośród produkcji ze średniej półki zdecydowanie wybija się Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów.

Od kilku lat nieustannie jesteśmy bombardowani filmami o superbohaterach. Wydaje się, że szczyt ich popularności jest już za nami, jednak producenci będą eksploatować ten gatunek dopóki będzie przynosił dochody. Zresztą, pomimo że wielu widzów znudziło się już filmami o bohaterach z nadprzyrodzonymi mocami, nadal istnieje rzesza fanów, dla której każda taka produkcja będzie wydarzeniem i świetną okazją, by pójść do kina. Zanim wybierzesz się na nowego Kapitana Amerykę, musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, do której z tych grup należysz.

Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów rozpoczyna się od sekwencji w Nigerii. Tam właśnie grupa Avengers ma za zadanie udaremnić kradzież niebezpiecznej toksyny. Do przestępstwa co prawda nie dochodzi, ale w efekcie działań bohaterów ginie wielu cywilów. Przez akcję w Nigerii Avengersi stają się obiektem debaty publicznej, której efektem jest ustawa ONZ, mająca oddać superbohaterów pod jurysdykcję tej organizacji.

Jednak nie wszyscy Avengersi chcą przystać na międzynarodowe zwierzchnictwo. Najgłośniej sprzeciwia się temu Kapitan Ameryka, który za wszelką cenę chce zachować swobodę działań i niezależność. Po drugiej stronie barykady jest Tony Stark, przerażony skutkami działań grupy superbohaterów. Spór zaostrza dodatkowo zamach podczas szczytu ONZ w Brukseli, na którym miała zostać podpisana ustawa.

Głównym podejrzanym o ataki terrorystyczne staje się Bucky Barnes, dawny przyjaciel Rogersa i tytułowa postać poprzedniej części – Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz. Rogers od początku ma wątpliwości co do winy Barnesa i postanawia sprzeciwić się rządowi oraz przyjaciołom, by udowodnić, że za zamachami stoi ktoś inny. Okoliczności sprawiają, że w pewnym momencie Avangersi będą musieli walczyć przeciwko sobie.

Jeżeli nie jesteś fanem Spider-Mana, Iron Mana i reszty zespołu, to Wojna bohaterów raczej cię nie zachwyci. Jest to kolejna produkcja, gdzie największymi atutami są efekty specjalne, zabawne dialogi i superbohaterowie właśnie. Nowy Kapitan Ameryka dostarcza co prawda rozrywki, ale jednak dosyć wtórnej. Sprawa wygląda nieco inaczej, jeżeli lubisz tego rodzaju filmy.

Fani Avengersów z pewnością byli zachwyceni, gdy tylko usłyszeli, że będą mogli zobaczyć kolejny film ze swoimi ulubieńcami. Nie ma co się im dziwić, bo takie nagromadzenie supermocy w jednej produkcji gwarantuje dobrą zabawę. Jeżeli dodać do tego, że bohaterowie, którzy zawsze wspólnie zwalczali zło, tym razem stają przeciwko sobie, to zainteresowanie wzrasta jeszcze bardziej, po to by zmienić się w ekscytację w scenie walki na lotnisku. Majstersztyk.

Oprócz ulubionych postaci Kapitan Ameryka ma do zaoferowania także wysokiej jakości efekty specjalne oraz świetnie napisane dialogi. Warto też zwrócić uwagę na dramaturgię i pewną głębię, którą reżyserzy – bracia Russo – wprowadzili do filmu. Wojna bohaterów eksponuje emocje i trudne wybory moralne superbohaterów – jest to dobry kontrapunkt dla „efekciarstwa” typowego dla filmów tego gatunku. Nie są to oczywiście głębokie, psychologiczne analizy, ale jednak dosyć mocny akcent, bez którego film wiele by stracił.

Na nowego Kapitana Amerykę zdecydowanie warto pójść do kina, nie tylko ze względu na brak innych ciekawych pozycji w repertuarze. Jest to solidny film, który wyróżnia się na plus wśród innych tego typu produkcji, a sceny walki należą chyba do najlepszych w tym gatunku. Jednak od dłuższego czasu można czuć przesyt superbohaterami, którzy co kilka miesięcy pojawiają się na ekranie w nowym filmie. Znudzonych widzów Kapitan Ameryka raczej nie porwie.

Nasza ocena:

x

Autor: Mateusz Stachura

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Krowy Kobe – królewskie życie, szlachetne mięso

Dla Ciała, Jedzenie / 

Picie piwa, oddawanie się masażom i słuchanie odprężającej muzyki to dla wielu z nas sposób na udany odpoczynek i relaks. Dla Japończyków to natomiast typowa metoda hodowli krów Wagyu. Tak przygotowana wołowina jest bardzo smaczna, zdrowa i… droga.

Kegare – nieczyste lepiej smakuje?

Ryż, warzywa i owoce morza to typowe dania kuchni japońskiej. Zaskakujący więc wydaje się fakt, że to właśnie z Japonii, gdzie przez niemalże tysiąc lat obowiązywała prohibicja mięsna, pochodzi najlepsza wołowina świata.

Zdumiewające okazują się być również statystyki dotyczące ilości spożycia mięsa wołowego na świecie, które świadczą o tym, że w Japonii, gdzie nie ma tradycji związanych z jedzeniem mięsa, a zakaz jego spożywania obowiązywał do 1868 roku, ludzie zjadają 5 razy więcej wołowiny niż w Polsce. W Kraju Kwitnącej Wiśni przeciętny mieszkaniec konsumuje rocznie około 10 kilogramów wołowiny, zaś w Polsce mniej więcej 2 kg.

Mimo tych znaczących różnic oba kraje należą do państw, gdzie wskaźnik spożycia tego mięsa jest najniższy na świecie. W japońskiej diecie wołowina nie zajmuje najważniejszego miejsca w menu, niemniej jednak jest kilka potraw z mięsa krowiego, które na stałe wpisały się w jadłospis Japończyków. Jedną z podstawowych jest uznana za danie narodowe kare raisu, czyli curry z ryżem, warzywami oraz paskami wołowiny.

Oficjalną zgodę na spożywanie mięsa w Japonii wydał cesarz Meiji, który w 1872 roku, świętując obchody Nowego Roku, spożył posiłek mięsny. Szybko pojawiły się lokale, gdzie serwowano potrawy z mięs, a ludność wiejska zaczęła hodować bydło w celach konsumpcyjnych. Wcześniej, za sprawą wpływów buddyzmu, mięso było traktowane jako ”kegare”, czyli czynnik kalający człowieka. Z tego powodu Japończycy nie jedli mięsa, a bydła używali wyłącznie jako zwierząt pociągowych oraz w celach rozrywkowych.

Dlaczego więc, mimo niesprzyjających warunków i stosunkowo niewielkiego doświadczenia w hodowli bydła przez Japończyków, wołowina z japońskich krów stała się najbardziej pożądaną, a przez to najdroższą na świecie? Wszystko za sprawą jakości, właściwości odżywczych i wspaniałych walorów smakowych wołowiny z Wagyu, a w szczególności z jej najdelikatniejszej odmiany pochodzącej od krów hodowanych w mieście Kobe.

Bądźmy delikatni!

Mięso z krów Wagyu jest delikatne i aromatyczne. Swój smak zawdzięcza specyficznej metodzie hodowli. Krowy karmione są ekologiczną, certyfikowaną paszą oraz pojone piwem, które równomiernie rozprowadza tłuszcz w tkance mięśniowej. Dodatkowo bydło jest poddawane masażom.

Krowy Wagyu spędzają całe dnie stojąc w jednym miejscu, co sprawia, że często są ospałe, dlatego hodowcy pobudzają zwierzęta poprzez codzienne masowanie. Hodowca bierze do ust sake, po czym wypluwa płyn na krowę rozpylając go na całej powierzchni skóry zwierzęcia. Następnie wmasowuje sake w ciało krowy za pomocą specjalnych rękawic wykonanych z trawy. Na tym jednak nie koniec. Zwierzętom dla większego relaksu puszczana jest muzyka klasyczna.

Japończycy bardzo dbają również o to, by krowy pozostały spokojne aż do końca, dlatego ubój odbywa się w humanitarnych warunkach. Tak przygotowana wołowina jest wzbogacona w tłuszcz o marmurkowym wyglądzie, który pozwala na pieczenie steku bez dodatkowych tłuszczów.

Jak twierdzą dietetycy, mięso krów Kobe jest odpowiednie dla diety niskocholesterolowej. Ten typ wołowiny, ze względu na obecność kwasów omega 3, porównuje się z rybami i małżami. Za taki rarytas trzeba jednak słono zapłacić, bo aż 500 dolarów za kilogram.

Wspaniałe walory smakowe wołowiny Kobe oraz jej rzeczywisty potencjał ekonomiczny na rynku kulinarnym dostrzegła restauracja Fleur w Las Vegas, która wykorzystuje ten typ mięsa wołowego do przygotowania najdroższego na świecie burgera. Oprócz wołowiny Kobe w jego składzie odnajdziemy czarne trufle oraz sos truflowy. Burgera podaje się z frytkami oraz w towarzystwie butelki wina Petrus z 1995 roku. Za takie danie trzeba zapłacić 5 tysięcy dolarów. Natomiast cena steku, który zazwyczaj waży 350 g, to 350 dolarów. Mimo to chętnych nie brakuje, ponieważ, aby móc cieszyć się smakiem burgera, zamówienie trzeba złożyć z kilkutygodniowym wyprzedzeniem.

Znak handlowy Kobe Beef

Zamawiając w japońskiej restauracji stek z wołowiny Kobe możemy mieć pewność, że mięso jest najwyżej jakości, ponieważ japoński rząd ustanowił standardy, które wołowina ze znakiem Kobe Beef musi spełniać.

Wbrew nazwie Kobe Beef, zwierzę nie musi pochodzić z miasta Kobe; wystarczy, że urodzi się na terenie Japonii i pochodzi z rasy Wagyu. Czystość rasowa nie jest wymagana jedynie, gdy krowa pochodzi ze skrzyżowania Wagyu z rasami: szwycle, Shortorm i Simental. Ponadto wołowina opatrzona znakiem Kobe Beef pochodzi od specjalnie wyselekcjonowanych jałowców w wieku od 22 do 30 miesięcy, które do 4 roku życia są karmione wyliczonymi dawkami ekologicznej, certyfikowanej paszy.

Walory smakowe tak przygotowanego mięsa zwróciły dużą uwagę innych krajów. Rząd japoński zakazał jednak eksportu rodzimych krów za granicę. Mimo tego w 1976 roku sprzedano do USA pierwsze sztuki tego bydła w celach naukowych. Obecnie zwierzęta znajdują się również w Australii oraz w Europie: w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Belgii czy Francji.

W tym ostatnim kraju przedstawiciel przemysłu winiarskiego, Jean Charles Tastavay, zaproponował, by poić krowy winem, a nie piwem, przez co zwierzęta mają być szczęśliwsze. Koszt dziennego utrzymania francuskiej krowy wzrósł co prawda z 6 do 18 euro, ale Francuzi mają nadzieję, że dzięki temu luksusowe mięso pochodzące od ich krów będzie jeszcze lepszym źródłem dochodów niż japońskie. Jeśli chodzi o hodowlę w Polsce, wg Polskiego Związku Hodowców Bydła Mięsnego na razie możemy się pochwalić tylko jednym gospodarstwem posiadającym osobniki tej rasy.

Ze względu na niekontrolowany przyrost krów Kobe na świecie, rząd japoński zastrzegł w 2006 roku nazwę Kobe Beef jedynie dla osobników urodzonych i hodowanych na terytorium Japonii.

Autor: Katarzyna Augustyniak

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top