Obcując z filmem akcji, zazwyczaj nie mamy zbyt wygórowanych wymagań. Ważne, żeby nie było nudno, na ekranie pojawiło kilka wybuchów, a fabuła była ciekawa. Nikt od tego typu produkcji nie wymaga, by przekazywały sobą jakieś szczytne wartości albo opowiadały o ważnych społecznie sprawach. Proszę sobie jednak wyobrazić, że gdzieś pomiędzy wybuchem, a strzelaniną, reżyser opowiada o cierpieniu i wyzysku Afryki. Niemożliwe? A jednak, Krwawy diament to przykład sprawnego połączenia dwóch, zdawałoby się całkowicie odmiennych gatunków.
Lata 90. XX wieku, Sierra Leone pogrążone jest w wewnętrznym konflikcie, a o dominację nad krajem walczą partyzanckie bojówki oraz władze rządowe. Dla przeciętnego mieszkańca nie ma znaczenia, kto wygra tę wojnę, bo nie chodzi w niej o dobro obywateli, ale o wielkie pieniądze, jakie niesie ze sobą handel diamentami. Bo to właśnie o dostęp do złóż diamentów walczą obie strony. Podczas jednej z łapanek w ręce rebeliantów wpada Solomon Vandy (Djimon Hounsou), zostaje zesłany do kopalni kruszcu i rozdzielony ze swoją rodziną. Zmuszony do pracy mężczyzna marzy tylko o tym, by odzyskać rodzinę i powrócić do spokojnego życia rybaka. Okazja, by wyzwolić się z tego piekła nadarza się, gdy Salomon znajduje niespotykanej wielkości różowy diament, który pozwoliłby mu nie tylko uciec wraz z rodziną, ale również wieść w Europie dostatnie życie. Rybak postanawia ukryć diament przed swoimi prześladowcami i zaczekać na dogodny moment, by go odzyskać.
Kierownik obozu pracy szybko orientuje się w planie Salomona i chce przywłaszczyć sobie drogocenny kamień, ale niespodziewany najazd sił rządowych krzyżuje jego plany. Armia Sierra Leone osadza wszystkich schwytanych w obozie, w więzieniu. W tym samym zakładzie karnym co Salomon odsiaduje wyrok za przemyt Danny Archer (Leonardo DiCaprio), który przypadkowo dowiaduję się, że Vandy znalazł olbrzymi diament. Archer postanawia za wszelką cenę zdobyć cenny kamień, a jedynym sposobem jest zdobycie zaufania współwięźnia. Przemytnik wyciąga z więzienia Salomona i obiecuje mu pomóc w odzyskaniu rodziny w zamian za diament, co jest ofertą „nie do odrzucenia”. Na drodze obu mężczyzn pojawia się amerykańska reporterka Maddy Bowen (Jennifer Connelly), która zbiera materiały do reportażu. Losy całej trójki splatają się i mimo, ze każde z nich ma zupełnie inne cele – czasami sprzeczne – to w dalszą podróż ruszają razem.
Dzisiaj nikt już nie ma wątpliwości, że Leonardo DiCaprio jest świetnym aktorem, jednak w 2006 roku, gdy Krwawy diament wszedł na ekrany kin, nie było to takie oczywiste. Wówczas „Boski Leo” ciągle jeszcze walczył z wizerunkiem urodziwego młodzieńca, jaki wykreowała jego rola w Titanicu. Co prawda takie filmy jak Aviator czy Złap mnie, jeśli potrafisz pokazały, że DiCaprio świetnie odnajduje się w rożnych stylistykach, ale dopiero zagrana przez niego postać Danny’ego Archera pozwoliła mu udowodnić publiczności, że świetnie radzi sobie nawet w bardzo męskiej roli. Leonardo w roli sprytnego, ale i bezwzględnego przemytnika jest bardzo dobry. Przemiana, jaką przechodzi bohater, z żądnego pieniędzy awanturnika w człowieka, który stawia przyjaźń ponad własne życie, jest bardzo naturalna i nienachalna. Warto również zauważyć, że DiCaprio na potrzeby roli w Krwawym Diamencie zaczął mówić po angielsku z afrykańskim akcentem, co czyni Archera jeszcze bardziej wiarygodnym.
Kolejnym aktorem, który zasługuje na słowa uznania jest Djimon Hounsou. Salomon Vandi to spokojny człowiek, który w obliczu zagrożenia musi walczyć o własne życie i swoją rodzinę. Hounsou świetnie ukazał oba oblicza swojej postaci – pozornie wyciszonego i małomównego rybaka, a gdy zajdzie taka potrzeba silnego, nieomal zwierzęcego człowieka. Całkiem nieźle wypadła też Jennifer Connelly. Wątek miłosny, jaki pojawia się miedzy jej postacią a Archerem to tylko kilka spojrzeń i gestów, ale iskrzenie między dziennikarką a przemytnikiem można dostrzec z daleka.
Jeżeli film potrafi zapewnić rozrywkę na odpowiednim poziomie, a dodatkowo, po seansie, widz chociaż na chwilę zastanowi się nad „głębszą” problematyką poruszoną w obrazie, to jest to z pewnością wielkie osiągnięcie. I to właśnie jest największą zaletą Krwawego diamentu. Idealnie sprawdza się, gdy chcemy obejrzeć lekki film akcji, ale gdzieś między wersami pokazuje również tragedię czarnego lądu i jego mieszkańców. Reżysera Krwawego diamentu trzeba również pochwalić za to, że oparł się stereotypowi dobrzy tubylcy i chciwi biali: po obu stronach można zobaczyć i dobrych i złych ludzi. Oczywiście, jak to zwykle w przypadku amerykańskich produkcji bywa, film nie mógł obyć się bez odrobiny patosu. Scena, w której Archer dzwoni do Maddy jest odrobinę za długa i widać, że Edward Zwick chciał wycisnąć z widzów trochę łez, ale jest to mały mankament, który można wybaczyć reżyserowi.
Krwawy diament to film, który z powodzeniem można obejrzeć zarówno ze swoją partnerką, jak i kolegami. Obraz jest pełen akcji i raczej nie ma mowy, żeby przez te dwie i pół godziny seansu się nudzić, a historia osadzona jest w takich realiach, że czasami, może nawet nieświadomie, zastanawiamy się nad losem mieszkańców Afryki.
Dodaj komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
Krzysiek
Mam uwagę. Na trzecim zdjęciu od dołu poszetka i krawat wyglądają na wykonane z tego samego materiału – jedwabiu, więc jest to sprzeczne z tym co zostało napisane. Pozdrawiam!
Damian Kozieł
Witam.
Prosze o jakies info o marynarce z punktu IV
Z gory dziekuje. Pozdrawiam.