Krwawy diament: Afryka skąpana we krwi

Film, Kultura / 

Obcując z filmem akcji, zazwyczaj nie mamy zbyt wygórowanych wymagań. Ważne, żeby nie było nudno, na ekranie pojawiło kilka wybuchów, a fabuła była ciekawa. Nikt od tego typu produkcji nie wymaga, by przekazywały sobą jakieś szczytne wartości albo opowiadały o ważnych społecznie sprawach. Proszę sobie jednak wyobrazić, że gdzieś pomiędzy wybuchem, a strzelaniną, reżyser opowiada o cierpieniu i wyzysku Afryki. Niemożliwe? A jednak, Krwawy diament to przykład sprawnego połączenia dwóch, zdawałoby się całkowicie odmiennych gatunków.

Lata 90. XX wieku, Sierra Leone pogrążone jest w wewnętrznym konflikcie, a o dominację nad krajem walczą partyzanckie bojówki oraz władze rządowe. Dla przeciętnego mieszkańca nie ma znaczenia, kto wygra tę wojnę, bo nie chodzi w niej o dobro obywateli, ale o wielkie pieniądze, jakie niesie ze sobą handel diamentami. Bo to właśnie o dostęp do złóż diamentów walczą obie strony. Podczas jednej z łapanek w ręce rebeliantów wpada Solomon Vandy (Djimon Hounsou), zostaje zesłany do kopalni kruszcu i rozdzielony ze swoją rodziną. Zmuszony do pracy mężczyzna marzy tylko o tym, by odzyskać rodzinę i powrócić do spokojnego życia rybaka. Okazja, by wyzwolić się z tego piekła nadarza się, gdy Salomon znajduje niespotykanej wielkości różowy diament, który pozwoliłby mu nie tylko uciec wraz z rodziną, ale również wieść w Europie dostatnie życie. Rybak postanawia ukryć diament przed swoimi prześladowcami i zaczekać na dogodny moment, by go odzyskać.

Kierownik obozu pracy szybko orientuje się w planie Salomona i chce przywłaszczyć sobie drogocenny kamień, ale niespodziewany najazd sił rządowych krzyżuje jego plany. Armia Sierra Leone osadza wszystkich schwytanych w obozie, w więzieniu. W tym samym zakładzie karnym co Salomon odsiaduje wyrok za przemyt Danny Archer (Leonardo DiCaprio), który przypadkowo dowiaduję się, że Vandy znalazł olbrzymi diament. Archer postanawia za wszelką cenę zdobyć cenny kamień, a jedynym sposobem jest zdobycie zaufania współwięźnia. Przemytnik wyciąga z więzienia Salomona i obiecuje mu pomóc w odzyskaniu rodziny w zamian za diament, co jest ofertą „nie do odrzucenia”. Na drodze obu mężczyzn pojawia się amerykańska reporterka Maddy Bowen (Jennifer Connelly), która zbiera materiały do reportażu. Losy całej trójki splatają się i mimo, ze każde z nich ma zupełnie inne cele – czasami sprzeczne – to w dalszą podróż ruszają razem.

Dzisiaj nikt już nie ma wątpliwości, że Leonardo DiCaprio jest świetnym aktorem, jednak w 2006 roku, gdy Krwawy diament wszedł na ekrany kin, nie było to takie oczywiste. Wówczas „Boski Leo” ciągle jeszcze walczył z wizerunkiem urodziwego młodzieńca, jaki wykreowała jego rola w Titanicu. Co prawda takie filmy jak Aviator czy Złap mnie, jeśli potrafisz pokazały, że DiCaprio świetnie odnajduje się w rożnych stylistykach, ale dopiero zagrana przez niego postać Danny’ego Archera pozwoliła mu udowodnić publiczności, że świetnie radzi sobie nawet w bardzo męskiej roli. Leonardo w roli sprytnego, ale i bezwzględnego przemytnika jest bardzo dobry. Przemiana, jaką przechodzi bohater, z żądnego pieniędzy awanturnika w człowieka, który stawia przyjaźń ponad własne życie, jest bardzo naturalna i nienachalna. Warto również zauważyć, że DiCaprio na potrzeby roli w Krwawym Diamencie zaczął mówić po angielsku z afrykańskim akcentem, co czyni Archera jeszcze bardziej wiarygodnym.

Kolejnym aktorem, który zasługuje na słowa uznania jest Djimon Hounsou. Salomon Vandi to spokojny człowiek, który w obliczu zagrożenia musi walczyć o własne życie i swoją rodzinę. Hounsou świetnie ukazał oba oblicza swojej postaci – pozornie wyciszonego i małomównego rybaka, a gdy zajdzie taka potrzeba silnego, nieomal zwierzęcego człowieka. Całkiem nieźle wypadła też Jennifer Connelly. Wątek miłosny, jaki pojawia się miedzy jej postacią a Archerem to tylko kilka spojrzeń i gestów, ale iskrzenie między dziennikarką a przemytnikiem można dostrzec z daleka. 

Jeżeli film potrafi zapewnić rozrywkę na odpowiednim poziomie, a dodatkowo, po seansie, widz chociaż na chwilę zastanowi się nad „głębszą” problematyką poruszoną w obrazie, to jest to z pewnością wielkie osiągnięcie. I to właśnie jest największą zaletą Krwawego diamentu. Idealnie sprawdza się, gdy chcemy obejrzeć lekki film akcji, ale gdzieś między wersami pokazuje również tragedię czarnego lądu i jego mieszkańców. Reżysera Krwawego diamentu trzeba również pochwalić za to, że oparł się stereotypowi dobrzy tubylcy i chciwi biali: po obu stronach można zobaczyć i dobrych i złych ludzi. Oczywiście, jak to zwykle w przypadku amerykańskich produkcji bywa, film nie mógł obyć się bez odrobiny patosu. Scena, w której Archer dzwoni do Maddy jest odrobinę za długa i widać, że Edward Zwick chciał wycisnąć z widzów trochę łez, ale jest to mały mankament, który można wybaczyć reżyserowi.

Krwawy diament to film, który z powodzeniem można obejrzeć  zarówno ze swoją partnerką, jak i kolegami. Obraz jest pełen akcji i raczej nie ma mowy, żeby przez te dwie i pół godziny seansu się nudzić, a historia osadzona jest w takich realiach, że czasami, może nawet nieświadomie, zastanawiamy się nad losem mieszkańców Afryki.

Zapisz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

5 powodów, dla których w marynarce wyglądasz lepiej

Moda / 

Wielu mężczyzn nie lubi nosić marynarki. Panuje powszechne przekonanie, że jest to ubranie zbyt formalne, które nie tylko krępuje ruchy, ale także sprawia, że wygląda się jak sztywniak. Dzisiaj natomiast każdy chce wyglądać maksymalnie „casualowo”, żeby emanować swoim nieskrępowaniem i umiejętnością celebracji życia. Jednak już w latach 60. legendarny brytyjski krawiec Hardy Amies, który zasłynął z projektowania strojów królowej Elżbiety II, powiedział, że naturalne dążenie do rozluźnienia się jest często przyczyną odrzucenia wszystkich standardów dobrego smaku. Co myśleć o marynarkach w obliczu takich sprzeczności?

MARYNARKA MILER FRONT
Uważam, że marynarka jest nie tylko jednym z najbardziej niedocenianych przez mężczyzn ubrań, ale także jednym z najbardziej niezrozumianych. Dzisiaj przedstawiam pięć powodów, dla których marynarka to najwspanialsze ubranie, jakie mężczyźni mogli sobie wymarzyć.

I. Marynarka wyszczupla

Największą wadą ubrań nieformalnych (t-shirty, long-sleevy, bluzy itp.) jest brak jakiegokolwiek wpływu na sylwetkę. Mężczyźni szczupli i smukli potrafią wyglądać w nich wspaniale, ponieważ doceniamy kształt ich ciała, a nie ubranie, jednak panowie o mniej imponującej budowie w obcisłym ubraniu pokazują nam wszystko, co najgorsze. Zupełnie inaczej jest w przypadku marynarki, która posiada konstrukcję pozwalającą na objęcie całego korpusu, doskonale ukrywając brzuch. Zapięta marynarka obejmuje korpus, spajając barki, klatkę piersiową i punkt newralgiczny większości sylwetek, jakim jest brzuch, w jedną całość, nadając jej wizualną spójność i harmonię linii, dzięki czemu noszący marynarkę wydaje się szczuplejszy niż jest w rzeczywistości.

marynarka
Marynarka w fenomenalny sposób ukrywa niedoskonałości sylwetki, ponieważ jej otwarte poły zasłaniają cały korpus (Fig. 1B i 1 C) w dokładnie identyczny sposób na osobie szczupłej i korpulentnej. Jednak samo przesłonięcie korpusu to dopiero początek wizualnych zalet marynarki, która ma do zaoferowania o wiele więcej.

II. Marynarka zmienia proporcje

Trzy najważniejsze cechy marynarki, mające kolosalny wpływ na postrzeganie całej sylwetki, to ramiona, talia i jej długość.
Pożądana sylwetka to taka, w której widać szerokie ramiona, wąską talię i długie nogi. Oczywiście niepożądanym elementem jest mocno wypukły brzuch, z którym jednak marynarka radzi sobie wyjątkowo łatwo, ponieważ kiedy jest rozpięta, jej poły sprawiają, że od przodu widać wyłącznie wąski fragment ukazujący klamrę paska i plisę koszuli (lub jeszcze lepiej krawat), co odbiera brzuchowi trójwymiarowość i czyni go płaskim tłem. Efekt ten doskonale ukazano na poniższym zdjęciu.

marynarka

Nie sposób nie zauważyć, że marynarka bardzo mocno zmienia proporcje całej sylwetki noszącej ją osoby. Na powyższym zdjęciu brzuch znika, a konstrukcja marynarki nadaje noszącej ją osobie szerokie ramiona i podkreśloną talię, które wpływają na kształt całego korpusu.

Ramiona

ramiona w marynarce
Mężczyźni mają bardo różne kształty ramion. Oczywiście najbardziej pożądane są proste i rozłożyste ramiona, ale fakty są takie, że wielu panów nie może się nimi pochwalić, ponieważ ma ramiona wąskie lub opadające. Ogromną zaletą marynarek są poduszki stanowiące element konstrukcji ramion. Ramiona marynarki bardzo mocno warunkują jej charakter. Ponieważ marynarki występują w bardzo wielu różnych konfiguracjach (nie wspominając już o marynarkach uszytych na miarę, gdzie konstrukcja dopasowywana jest indywidualnie), od całkowitego braku wypełnienia w ramionach do solidnego wypełnienia, każdy mężczyzna może dobrać marynarkę pozwalającą na odpowiednie ukształtowanie, celem osiągnięcia pożądanego efektu dopełnienia lub umniejszenia ramion. Panowie z opadającymi lub wąskimi ramionami powinni rozglądać się za marynarkami z solidnym wypełnieniem, podczas gdy panowie z ramionami prostymi mogą przebierać w marynarkach z delikatnym wypełnieniem, ukazującym naturalną linię ramion.

Talia

Najwęższe miejsce korpusu marynarki to jej talia, która znajduje się poniżej ostatnich żeber, nieznacznie nad pępkiem. Ponieważ najszersze miejsce korpusu znajduje się zwykle poniżej talii, marynarka w cudowny sposób omija je optycznie, pozwalając zaprezentować piękne przewężenie korpusu nawet panom, którzy poniżej talii mają oponkę z tłuszczu. To różnica pomiędzy ramionami a talią jest najbardziej pożądanym kształtem, którego w sylwetce męskiej poszukuje oko kobiety (męskie oko woli natomiast kontrast pomiędzy wąską talią i szerokimi biodrami). Marynarka pozwala uwypuklić ten kształt, bardzo często zupełnie niezależnie od faktycznej sylwetki mężczyzny.

Lubujący się w marynarkach mężczyźni mogą także rozpocząć eksperymenty z marynarkami dwurzędowymi. Wbrew powszechnie panującej opinii, że to ubrania wyłącznie dla osób wysokich i szczupłych, prawidłowo dobrany rozkład guzików w marynarce dwurzędowej potrafi zdziałać cuda dla optycznego poprawienia sylwetki.

Długie nogi

Pozornie marynarka nie ma nic wspólnego z nogami, jednak fakt, że okrywa ona górną część ciała, oznacza także, że wyznacza oś całej sylwetki.

dlugosc nog w marynarce

Według reguł klasycznej elegancji na idealnej sylwetce marynarka powinna dzielić ciało noszącego na dwie równe części. Jednak panowie o długim korpusie i krótkich nogach mogą w przemyślany sposób użyć marynarki do korekty proporcji swojej sylwetki, wybierając nieco krótszą marynarkę niż nakazywałyby klasyczne reguły elegancji (lub przerabiając ją w punkcie przeróbek krawieckich). Efekt wydłużenia nóg przez krótką marynarkę zostanie spotęgowany, jeśli spodnie będą w kolorze wyraźnie kontrastującym.

III. Marynarka = kieszenie

wewnętrzna kieszeń w marynarce

Każda marynarka ma przynajmniej dwie kieszenie zewnętrzne na biodrach oraz dwie kieszenie wewnętrzne na piersiach. Choć na pierwszy rzut oka nie jest to fakt oczywisty, kieszenie mają znaczenie krytyczne dla naszego wyglądu. Dlaczego? To proste, każdy facet ma zwykle przy sobie przynajmniej portfel, telefon komórkowy i pęk kluczy. Jeśli prowadzisz samochód, masz także kluczyk i dowód rejestracyjny, a być może jeszcze inne rzeczy, takie jak power bank do telefonu, zapalniczkę, papierosy itp. Jeśli umieścisz to wszystko w kieszeniach spodni, które znajdują się na wysokości bioder, dodasz do nich sporo centymetrów. Skończysz z monstrualnie wypchanymi kieszeniami, które zniekształcają całą sylwetkę, kładąc nacisk nie na szerokie barki, tylko na szerokie biodra, dodatkowo poszerzone wszystkimi Twoimi gadżetami.

Marynarka rozwiązuje ten problem w sposób fenomenalny! Wystarczy nosić portfel i dokumenty w jednej kieszeni piersiowej, komórkę w drugiej, a wszystkie klucze poupinane w możliwie małe pęki, bez wielkich i zbędnych breloków, w kieszeniach na biodrach.

kieszeń przednia w marynarce
W ten sposób żadna z kieszeni nie będzie wypchana, a cały bagaż będzie zawsze z Tobą. Kieszenie spodni mogą pozostać puste. Dodatkową zaletą noszenia wszystkiego w marynarce jest fakt, że nie musisz bez przerwy siadać na swoich dokumentach lub gnieść ich w przednich kieszeniach, jednocześnie doprowadzając do ich zniszczeń (porysowania telefonu, pozaginane rogi dokumentów itp.).

kieszeń przednia marynarki
Aby pozbyć się wypchanych kieszeni powinieneś pomyśleć także o odpowiednim portfelu, który mieści w sobie wszystko i nie jest całkowicie rozepchany. To możliwe, zobacz sam!

W tym artykule portfel to offtopic, więc więcej na jego temat tutaj.

IV. Marynarka umożliwia budowanie stylu akcesoriami

marynarka z poszetką i muchą
Oprócz stworzenia w zasadzie nieskończonych możliwości doboru tkanin i kroju, marynarka „uprawnia” także do noszenia trzech najważniejszych akcesoriów w świecie mężczyzn – krawata lub muszki i poszetki. Możliwość swobodnego żonglowania tymi dodatkami w połączeniu z koszulą, która także jest nierozłącznym elementem takiej kombinacji, pozwala mężczyźnie wyrażać się na różnych poziomach formalności, na dziesiątki sposobów.

MARYNARKA TO SWIETNE TLO DLA DODATKOW

Odpowiednio dobrany krawat wytycza trasę prowadzącą ludzkie oko do twarzy. Poszetka, która powinna z krawatem korespondować kolorystycznie, ale nigdy nie być z tej samej tkaniny, rozświetla twarz i sprawia, że noszący ją mężczyzna wygląda na pełnego energii. Nie wszyscy mężczyźni znają zalety tych dodatków, jednak ci, którzy potrafią je wykorzystać, z pewnością wiedzą, jak wiele ich wizerunek zawdzięcza marynarce.

V. Marynarka jest uniwersalna

W dzisiejszych czasach każdy chce wyglądać na luzie. Mężczyźni martwią się, że nosząc marynarkę, nie wyglądają dość nieformalnie, dlatego stronią od niej. Faktycznie, większość marynarek garniturowych noszona w sposób nieformalny nie wygląda dobrze. Tajemnicą nieformalnego wyglądu w marynarce jest krój, dobór tkaniny i dodatków.

marynarka casual (po lewej) i formalna (po prawej)

Tkanina garniturowa, zwykle bardzo ciasno tkana, często mocno odbijająca światło, zawsze wygląda formalnie. Jeśli dodać do tego mocno wypełnione ramiona nadające „mundurowy” kontur sylwetce, osiągnięcie wyglądu nieformalnego staje się trudne. Zupełnie inaczej sprawa ma się w przypadku tkanin chropowatych, które słabiej odbijają światło, wyglądają nieformalnie i pozwalają na łatwe osiągnięcie sportowego wyglądu.

Marynarka2

To właśnie dlatego mężczyźni poszukujący „casualowego looku” powinni kupować marynarki z tkanin możliwie matowych o miękkim wypełnieniu ramion, które wyglądają niezobowiązująco. Dodatkowymi elementami nadającymi marynarce nieformalny wygląd są kontrastujące guziki i nakładane kieszenie, które również można wziąć pod uwagę podczas zakupów w drodze po nowy wizerunek.

Jeśli dobrze wykorzystasz opisane powyżej elementy marynarki, Twój wygląd musi się poprawić – to gwarantowane.

O autorze

Tomasz_Miler

Tomasz Miler – twórca firmy MILER skupiającej takie marki jak: Miler Spirits & Style, Miler Bespoke Tailoring, Manumi, a także media takie jak Gentleman’s Choice, MilerPije i MilerSzyje. Z wykształcenia biotechnolog i tłumacz konferencyjny. Mąż, pasjonat whisky, dobrego krawiectwa, komunikacji wizualnej i werbalnej oraz marketingu. Miłośnik książek, kina, podróży, cygar, motoryzacji i gotowania.

Zapisz

Zapisz

Inne wpisy z tej kategorii

portfel

Komentarze

  1. Mam uwagę. Na trzecim zdjęciu od dołu poszetka i krawat wyglądają na wykonane z tego samego materiału – jedwabiu, więc jest to sprzeczne z tym co zostało napisane. Pozdrawiam!

  2. Witam.
    Prosze o jakies info o marynarce z punktu IV
    Z gory dziekuje. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Zapomniany brat Veyrona – Bugatti EB110

Hobby, Motoryzacja / 

Bugatti ? Veyron ! Takie jest pierwsze skojarzenie większości osób słyszących nazwę tej francuskiej firmy motoryzacyjnej. Pora dowiedzieć się czegoś więcej o tej legendarnej marce.  

Wszystko zaczęło się we wrześniu 1881 roku, kiedy urodził się Ettore Bugatti, który 28 lat później otworzył zakład produkujący jedne z najlepszych supersamochodów na świcie. Wszystko układało się dobrze do pamiętnego, w historii świata, roku 1939. Wtedy to rodzina Bugatti przeżyła, oprócz rozpoczęcia II Wojny Światowej, również swój prywatny dramat. Podczas testowania jednego z modeli z fabryki w Molsheim, zginął syn Ettore – Jean. Ojciec marki nigdy już nie otrząsnął się z tej tragedii i w 1947 roku, po jego śmierci, Bugatti zniknęło z rynku motoryzacyjnego. Aż do roku 1987, kiedy to włoski miliarder Romano Artioli, odkupił prawa do jej nazwy.

Celem działań Artioli było wskrzeszenie marki, poprzez budowanie najbardziej zaawansowanych i najszybszych samochodów świata, które jednocześnie miały się nadawać do jazdy “na co dzień”. Ogromny budżet pozwolił miliarderowi sięgnąć po najlepszych w swoim fachu inżynierów. Pozyskał ich, nomen omen, od swoich konkurentów: Ferrari i Lamborghini. Za wygląd nowego Bugatti miał odpowiadać nie kto inny jak Marcelo Gandini, twórca nadwozia Miury, Countacha i opisywanego ostatnio na łamach naszego portalu – Diablo.    

Zespół inżynierów stworzył model EB110. Nie trudno się domyślić, że litery EB w nazwie modelu, pochodzą od inicjałów założyciela marki, natomiast liczba 110 oznacza, że model ten został zaprezentowany w 110 rocznicę jego narodzin.

Artioli urzeczywistnił swoją wizję. W momencie prezentacji w 1991 roku, 110 była najbardziej “zaawansowanym” autem na świecie. Bugatti napędzany jest przez dwunastocylindrowy, widlasty, turbodoładowany silnik, o małej, jak na tę ilość cylindrów, pojemności zaledwie 3,5 litra. Kluczem do jego wielkiej mocy okazało się jednak zaawansowanie technologiczne – sucha miska olejowa, pięć zaworów na cylinder oraz turbosprężarki, których liczba wynosiła aż cztery ! Takie rozwiązanie zapewniło aż 560 KM i 611 Nm, przekazywanych na asfalt napędem na cztery koła, oczywiście za pośrednictwem jedynej słusznej tutaj, bo manualnej, 6- biegowej skrzyni biegów. Zamontowany centralnie silnik, pozwalał rozpędzić EB do “setki” w 3,5 sekundy, a licznik w tym supersamochodzie zatrzymywał się przy wartości aż 341 km/h.

Jeżeli te wartości nie wszystkich jeszcze przekonały o niezwykłości tego auta, to warto wspomnieć, że jego rama wykonana jest w całości z włókna węglowego, które w tamtych latach było materiałem niezwykle rzadko spotykanym i drogim. Z tego samego materiału zostało wykonane nadwozie Bugatti, a jego produkcją zajęła się firma… lotnicza. Mimo zastosowania lekkich materiałów EB110 auto ważyło aż 1600 kg. Doświadczeni inżynierowie zadbali również o odpowiednie hamowanie tego modelu, który ze 100 km/h zatrzymywał się zaledwie po 33 metrach, co w tamtych czasach było świetnym wynikiem.

Często zarzucano Bugatti, że “podkradła” drzwi od Lamborghini, bowiem w EB110 unosiły się one również do góry, tak samo jak w Countachu czy Diablo. Nic dziwnego, ponieważ wszystkie trzy auta projektowała osoba, która ten system otwierania wymyśliła, dlatego też Marcelo Gandini miał pełne prawo do tego, by go używać. Bugatti miało tę przewagę nad swoją konkurencją, że prowadziło się niezwykle zwinnie i pewnie. Napęd AWD dbał o przyczepność w każdych warunkach i choć napęd tylko na tylną oś daje więcej przyjemności z jazdy, w tym aucie trzeba uznać wyższość 4×4.

W trakcie produkcji Bugatti wprowadziło do oferty wzmocnioną wersję SS. Wyprodukowana w 31 egzemplarzach odmiana była mocniejsza o 50 KM i 40 Nm, wyposażono ją również w wydajniejsze hamulce.  

Standardem w Bugatti była również wysoka jakość wykonania. Auto tworzono z dbałością o najmniejsze szczegóły, co gwarantowało zadowolenie klienta siedzącego w niezwykle luksusowym, świetnie wyposażonym i względnie przestronnym wnętrzu.   

Dlaczego więc, jeśli EB110 to takie świetne auto, dziś niewielu o nim pamięta? Sprzedano zaledwie 139 egzemplarzy, bowiem auto było po prostu zbyt zaawansowane i za drogie. Kosztowało 350 tys dolarów, co w czasach panującego kryzysu i zaciskania pasa, było kwotą astronomiczną. Można rzec, że ten model technologicznie i cenowo wyprzedził swoje czasy. W 1995 roku, firma Bugatti, właśnie z tego powodu niestety zbankrutowała. 10 lat później “wskrzesił” ją Volkswagen rozpoczynając produkcję Veyrona, którą w lutym tego roku zakończono. Ostatni, 450 egzemplarz modelu, został oznaczony “La Finale” i trafił do klienta z Bliskiego Wschodu. Cały świat motoryzacyjny czeka z niecierpliwością na następce auta, które bez problemu pokonywało barierę 400 km/h, bowiem prezentacja nowego modelu Bugatti zawsze jest godna odnotowania w historii motoryzacji.

Na co zwrócić uwagę kupując koszulę?

Z przyjemnością zapraszamy Państwa do obejrzenia filmu o koszulach Miler Luxury Shirts, który powstał z wykorzystaniem najnowszych technologi pozwalających na rejestrowanie 500 klatek na sekundę. Film został nakręcony przez operatora jednej z największych stacji telewizyjnych w Polsce, a głos podłożył jeden z najlepszych polskich lektorów. Zamiast pustych słów ukazaliśmy proces produkcji naszych koszul od kuchni. Każdy może teraz zajrzeć do profesjonalnej szwalni i zobaczyć jak powstają najwyższej klasy koszule

Jako ciekawostkę warto dodać, że po upadku Bugatti, niemiecka firma Dauer wykupiła magazyn z częściami wraz z licencją EB110 i rozpoczęła produkcję swojej wersji tego auta. Było ono lżejsze o 120kg i mocniejsze. Na życzenie klienta silnik po modyfikacjach mógł osiągać aż 865 KM ! Przy takich parametrach prędkość maksymalna wynosiła aż 370 km/h. Dauer EB110 SS został wyprodukowany jedynie w 5 egzemplarzach, każdy w innym kolorze.

Bugatti wyprodukowało również wersje EB110, przeznaczoną do wyścigów na torze. Nie zapisała się ona jednak w historii sportu świetnymi wynikami. Historia EB110 jak widać nie jest niestety szczęśliwa, ale warto pamiętać o takich autach, bowiem więcej ich już nie będzie.

Autor: Adrian Walkiewicz

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top