Agenta 007 nie trzeba nikomu przedstawiać. Na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat James Bond stał się ikoną elegancji, stylu i dobrych manier. Każda kobieta marzy by spotkać na swojej drodze gentlemana tej klasy, a każdy mężczyzna choć na chwile chciałby wejść w jego skórę. Historia agenta 007 rozpoczęła się w 1953 roku, kiedy to Ian Fleming opublikował książkę pod tytułem „Casino Royale”. Zapoczątkowała ona serię opowieści o agencie MI6, Jamesie Bondzie. Jednak to dopiero filmy kinowe sprawiły, że bohater Fleminga stał się tak popularny. Pierwszą z tych produkcji był „Doktor No.”
Agent do zadań specjalnych
Zbliża się start promu kosmicznego z przylądka Canaveral na Florydzie, a rząd USA i Wielkiej Brytanii otrzymuje niepokojące informacje, że ktoś próbuje sabotować ich program. Wszystkie ślady prowadzą w okolicę Jamajki, gdzie jest już agent brytyjskiego wywiadu. Bada on sytuację na miejscu i próbuje dowiedzieć się, kto zakłóca sygnał kontrolny rakiet. Bieg wydarzeń sprawia, że on i jego sekretarka zostają zamordowani podczas próby nawiązania łączności. Właśnie wtedy wywiad brytyjski postanawia wysłać agenta specjalnego, Jamesa Bonda (Sean Connery), by zbadał sprawę morderstwa oraz dowiedział się, co naprawdę dzieje się na Jamajce. Bardzo szybko okazuje się, że również na agenta 007 został wydany wyrok śmierci.
Do pierwszego zamachu dochodzi już w drodze z lotniska do hotelu, gdy ktoś próbuje go zastrzelić. Bond jednak nie bez przyczyny jest agentem specjalnym i bez trudu radzi sobie z zamachowcem i dociera na miejsce. Zebranie jakichkolwiek informacji jest jednak niemal niemożliwe – wśród ludzi panuje zmowa milczenia oraz strach przed tytułowym doktorem No oraz jego wyspą. Dodatkowo miejscowy geolog za wszelką cenę stara się zatrzeć ślad i przeszkodzić naszemu bohaterowi. James Bond w trakcie śledztwa łączy siły z agentem CIA Felixem Leiterem, a zebrane przez nich poszlaki prowadzą na Crab Key, której właścicielem jest tajemniczy naukowiec. Na plaży, gdzie ląduje agent Jej Królewskiej Mości, pojawia się też piękna Honey Ryder (Ursula Andress), a wkrótce po niej żołnierze Doktora No. Dwójka intruzów na Crab Key zostaje schwytana i uwięziona w nowoczesnym, eleganckim hotelu do czasu spotkania z właścicielem wyspy.
Pierwszy Bond
Spór o to, który z odtwórców roli Agenta 007 jest najlepszy, trwa od dawna i raczej niemożliwym jest, by kiedyś się skończył. Bez narażania się na negatywne opinie trudno mi powiedzieć, że Sean Connery jest najlepszy, ale trzeba przyznać, że jego kreacja Jamesa Bonda jest w ścisłej czołówce. Pierwszy film o agencie specjalnym brytyjskich służb wywiadowczych jest nieco inny niż kolejne części – nie uświadczymy tu charakterystycznych dla serii gadżetów czy super sportowych samochodów. Jednak James Bond od samego początku swojej przygody na wielkim ekranie wyróżnia się nienagannie skrojonym garniturem, inteligencją i ciętą ripostą.
Kontrowersje
W „Doktorze No.” nie zabrakło pięknych kobiet, którymi tak lubi otaczać się przystojny bohater. W pierwszym filmie o agencie 007 główną partnerkę Bonda gra Ursula Andress. Jej uroda i skąpe stroje wywołały w latach sześćdziesiątych olbrzymie kontrowersje, do tego stopnia, że „Doktor No.” został potępiony przez Watykan. Trzeba przyznać, że scena w której Honey wyłania się z morza niczym Afrodyta robi ogromne wrażenie i jak najbardziej, w latach 60 ubiegłego wieku, mogła budzić zgorszenie. Jednak nic nie mogło powstrzymać „marszu” James Bonda na sam szczyt popularności.
Pół wieku później
„Doktor No.” ma już ponad pół wieku, ale ciągle potrafi zainteresować i sprawić wiele radości podczas oglądania. Nie ma co się oszukiwać – efekty specjalne czy pościgi nie wyglądają dzisiaj zbyt imponująco, ale w końcu Jamesowi Bondowi można wybaczyć bardzo dużo. Muzyka w filmie niestety nie zapada w pamięć, za to kolejne części historii o Agencie 007 pod tym względem wypadają dużo lepiej. Nie dotyczy to oczywiście głównego motywu muzycznego, który do dzisiaj towarzyszy każdej kolejnej historii z Jamesem Bondem w roli głównej. Na marginesie warto wspomnieć, że o ten charakterystyczny utwór, który pojawia się na początku filmu, toczyło się wiele procesów sądowych dotyczących praw autorskich.
Każdy miłośnik postaci stworzonej przez Iana Fleminga zapewne nie raz obejrzał wszystkie filmy z Jamesem Bondem i takim osobom „Doktora No.” nie trzeba polecać. Cała reszta czytelników pewnie też widziała ten obraz, ale być może nie jest tego świadoma. Zdecydowanie warto odświeżyć swoją pamięć podczas powtórnego seansu. Jeżeli nie widziałeś jeszcze pierwszego filmu z serii opowiadającej o Jamesie Bondzie, jak najszybciej powinieneś nadrobić zaległości. Z pewnością nie pożałujesz! Agent 007 mimo tych kilku dekad ciągle ma wiele stylu i elegancji, a jego postać fascynuje nas do dzisiaj.
Dodaj komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
Michał
Fajny artykuł, ale jest jeden błąd. W momencie wypadku Dean prowadził Porsche Spyder. Części z auta były wykorzystywane w innych, i według legendy były bardzo pechowe.