Według Vogue’a jest najlepiej ubraną kobietą wszechczasów. Ikona stylu i uosobienie elegancji, czyli Audrey Hepburn. Kobieta, która odniosła niebywały sukces zawodowy. Choć największą popularność zdobyła dzięki roli w Śniadaniu u Tiffany’ego, to grała jeszcze w wielu filmach. Równie ważna jak kariera, była dla niej pomoc dzieciom i ubogim, której poświęciła dużą część swojego życia. Przeczytajcie krótką historię o dziewczynie, „która spacerowała w chmurach”.
Audrey Hepburn Ruston urodziła się 4 maja 1929 roku w Elsene w Belgii. Jej matka, holenderka – Ella van Heemstra – była powściągliwą baronessą, która rzadko okazywała córce jakieś ciepłe uczucia. Z kolei ojciec, Anglik – Joseph Ruston (człon Hepburn dołączył do nazwiska gdy Audrey była mała) był ciągle nieobecny, bardziej zajmował go Brytyjski Związek Faszystów niż własne dziecko. W 1935 roku rodzice Audrey rozwiedli się, co jak wspomina sama aktorka było „najbardziej traumatycznym wydarzeniem w jej życiu”.
Dzieciństwo Audrey zostało także naznaczone wybuchem II wojny światowej. Dziewczynka razem z matką wyjechała do Holandii, do rodzinnego majątku pod Arnhem. Natomiast ojca osadzono w areszcie domowym dla angielskich faszystów na wyspie Man. Matka zapisał Audrey do szkoły, pod swoim rodowym nazwiskiem, zmieniła dziewczynce również imię, żeby było bardziej holenderskie. Odtąd do końca wojny Audrey nazywała się Edda van Heemstra.
W czasie wojny nastoletnia Hepburn pracowała jako wolontariuszka w holenderskim szpitalu. W trakcie bitwy pod Arnhem do szpitala trafiło wielu angielskich spadochroniarzy, którym Audrey pomagała wyzdrowieć. Wśród rannych znalazł się Terence Young, który 20 lat później wyreżyseruje film z Hepburn w roli głównej.
Ucieczką od wojennej rzeczywistości były dla dziewczyny lekcje tańca. W listopadzie 1941 roku wystąpiła ona w teatrze w Arnhem z okazji 50. rocznicy śmierci Mozarta. Podczas swoich występów dziewczyna nie tylko spełniała się artystycznie, ale również zbierała datki dla holenderskiego ruchu oporu i pomagała w przekazywaniu wiadomości dla podziemia.
Po wojnie Audrey chciała kontynuować karierę sceniczną i zostać baletnicą. Dzięki odpowiednim rekomendacjom dostała się pod opiekę jednej z najlepszych nauczycielek baletu – Marie Rambert, jednak musiała porzucić marzenia o zostaniu tancerką. Choroby i niedożywienie spowodowane wojną tak wycieńczyły jej organizm, że nie mogła zająć się profesjonalnie baletem.
Niedługo potem po wojnie Audrey wraz z matka przeniosła się do Londynu. Ella van Heemstra pracowała tam jako sprzątaczka, a młoda Hepburn również starała się zarobić na własne utrzymanie. Przyjmowała różne prace od sekretarki, urzędniczki po modelkę i w końcu aktorkę. Pierwsze propozycje ról filmowych, które kobieta otrzymywała nie były zbyt ambitne. Momentem przełomowym dla Hepburn był film pod tytułem Jedziemy do Monte Carlo. W trakcie kręcenia scen, na Riwierze Francuskiej, aktorka poznała pisarkę Sidonie–Gabrielle Colette. Literatka od dłuższego czasu zastanawiała się, kogo obsadzić w głównej roli broadwayowskiej adaptacji swojej książki pt. Gigi. Gdy Colette poznała Audrey uznała ją za idealną kandydatkę, i chociaż na początku Hepburn miała wiele wątpliwości, bo czuła się raczej tancerką niż aktorką, to jednak uległa namowom pisarki i przyjęła jej propozycję.
Pod koniec pierwszego spotkania, aktorka otrzymała od Sidonie jej zdjęcie ze specjalna dedykacją – „skarbowi, który znalazłam na plaży”. Audrey powiedziała wtedy:
„(…)rozpoczęłam spacer w chmurach. Bardzo ciemnych chmurach, starałam się im wytłumaczyć, że nie nadaję się jeszcze do głównej roli, ale oni wiedzieli swoje – a ja nie zamierzałam zmieniać ich decyzji”.
Za nim jeszcze Gigi zadebiutowała na Broadwayu, Hepburn dostała propozycję zagrania w Rzymskich wakacjach – to miała być jej pierwsza poważna rola. Aktorka podbiła serca całej ekipy już w czasie zdjęć próbnych. „Miała wszystko, czego szukałem – wdzięk, niewinność i talent” – powiedział później o niej reżyser filmu William Wyler. Praca nad tym Rzymskimi wakacjami sprawiała aktorce dużą przyjemność, gdyż bardzo dobrze rozumiała się z się z całym zespołem i świetnie współpracowało jej się z Gregorym Peckiem. Aktor stwierdził potem, że Audrey
„(…) miała dobry charakter, co jak sądzę, ludzie wykorzystywali. Obca jej była obmowa, chciwość, plotki tak często spotykane w branży. Bardzo ją polubiłem, a prawdę mówiąc kochałem Audrey. Łatwo ją kochać”.
Chociaż nazwisko Pecka pojawiło się jako pierwsze w czołówce film, to wszyscy zgodnie twierdzili, że w tej produkcji, prym wiodła Hepburn. Gregory Peck był pierwszym z wielu sławnych aktorów, z którymi Audrey współpracowała przy różnych filmach. Na planie zdjęciowym gwiazda spotkała też Humphreya Bogarta (Sabrina), Gary’ego Coopera (Miłość po południu), Freda Astaira (Zabawana buzia), Cary’ego Granta (Szarada), czy Rexa Harrisona (My Fair Lady). Wielka popularność Audrey sprawiła, że wytwórnia Paramount postanowią podpisać z nią kontrakt na siedem kolejnych filmów.
Najsłynniejsze filmowe stylizacje Audrey Hepburn
To właśnie za rolę w Rzymskich wakacjach Hepburn otrzymała Oscara, jednak o wiele bardziej kojarzona jest z Holly Golightly z ekranizacji opowiadania Trumana Capote’ego pt. Śniadanie u Tiffanny’ego. Aktorka przez dłuższy czas miały wątpliwości, co do wcielenia się w postać dziewczyny do towarzystwa. Jednak teraz, z perspektywy kilkudziesięciu lat, trudno wyobrazić sobie kogoś innego w tej roli. Sceny przedstawiające Audrey jako Holly Golightly zapisały się w pamięci widzów i w historii kina na stałe. Hepburn w „małej czarnej”, zaprojektowanej przez Huberta de Givenchy, jest jednym z jej najsłynniejszych kinowych wizerunków. Drugą niezapomnianą sceną, ze Śniadania u Tiffaniego jest moment, w którym aktorka śpiewa Moon River. Piosenka ta, została skomponowana przez Manciniego specjalnie dla Hepburn. Sam kompozytor stwierdził później, że:
„(…) rzadko się zdarza, aby kompozytor czerpał inspiracje z konkretnej osoby, z twarzy, czy zachowania. Ale Audrey Hepburn jest dla mnie taka inspiracją. Dzięki niej napisałem nie tylko Moon River, ale jeszcze Szaradę, czy Dwoje na drodze. We wszystkich trzech piosenkach można znaleźć coś z Audrey. Jej zadumę, jej tęsknotę.”
Dzięki postaci Holly, Audrey została kolejny raz nominowana do Oscara i chociaż nagrody nie otrzymała, to dla wielu ludzi była to kolejna wspaniała i niezapomniana rola aktorki.
W życiu prywatnym Hepburn nie miała tyle szczęścia, co w zawodowym. Audrey była dwukrotnie mężatką, jednak obydwa związki nie były udane. Jej pierwszym mężem był aktor i reżyser Mel Ferrer, a drugim – włoski psychiatra Andrea Dotti. Gwiazda miała dwóch synów z obydwu związków. Jedynym mężczyzną obecnym na stałe w życiu aktorki był Hubert de Givenchy, z którym Audrey zaprzyjaźniła się gdy zaczynała karierę.
Aktorka lubiła swoją pracę, ale nie zależało jej na sławie. Audrey chciała pomagać ubogim. Odkąd zaczęła współpracować z UNICEF-em, jeździła do najbiedniejszych krajów, a swoją popularność wykorzystywała, żeby opowiadać dziennikarzom i politykom o tym, co widziała i dzięki temu mogła pomagać potrzebującym.
Audrey zmarła 20 stycznia 1993 roku z powodu raka jelita, ale jej legenda żyje do teraz. Jeszcze dzisiaj ze wskazówek ikony stylu korzystają miliony kobiet, a „Mała czarna” nadal cieszy się niesłabnącą popularnością. Jednak to nie jedyny trend, który Hepburn wprowadziła do świata mody. W latach 50. aktorka zapoczątkowała noszenie nie tak bardzo formalnego jak sukienka, ale nie mniej eleganckiego stroju, który składał się z czarnego, obcisłego golfu, czarnych, zakończonych nad kostką spodni i balerin w tym samy kolorze na płaskim obcasie.
Cygaretki, balerinki i bluzki z rękawem 3/4, do dzisiaj są uwielbiane przez kobiety na całym świecie. Gwiazda zazwyczaj wybierała proste fasony i stonowane kolory, bardzo dobrze wyglądała w czerni. Audrey jako jedna z niewielu uważała, że kobiety mogą nosić mokasyny, tak jak mężczyźni. Proste sukienki lub rozkloszowane spódnice, baleriny, rękawiczki, perły i duże, ciemne okulary to były jej ulubione elementy stroju. Jak sama twierdziła w noszeniu ubrań trzeba być sobą. Jej styl można określić dwoma słowami – klasyczna elegancja.
Autor: Agata Szymczak
Inne wpisy z tej kategorii
Dodaj komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
Ewa Moczulska
Zdecydowanie brakuje tu tytułu „Masters of sex”. Serial opowiada o prawdziwej historii dwójki seksuologów, którzy zrewolucjonizowali sposób postrzegania ludzkiej seksualności zarówno w aspekcie fizycznym, jak i psychicznym. Przyczynili się również do przyznania kobietom prawa do odczuwania przyjemności. Kostiumy i scenografia są na najwyższym poziomie, nie wspominając już o grze aktorskiej i świetnej obsadzie.
Żona modna
W tym zestawieniu seriali z modą w tle stanowczo brakuje mi Suits, gdzie wszyscy ubrani są zawsze nienagannie (szczególnie moja ulubienica Donna), a z bardziej kobiecych seriali – Downton Abbey, co prawda to moda sprzed lat, ale niezwykle kobieca i elegancka.