Christie’s i Sotheby’s – legendarne domy aukcyjne

Kultura, Sztuka / 

Zacięte licytacje, ogromne sumy pieniędzy i dziesiątki kolekcjonerów, którzy chcą wejść w posiadanie dzieł sztuki. Tak według reżyserów filmowych wygląda zwykły dzień w domu aukcyjnym. Jak jest naprawdę i czy kino rozmija się z prawdą? Sprawdzimy to na przykładzie dwóch największych firm pośredniczących w obrocie działami sztuki – Christie’s i Sotheby’s. Mamy dla Was również kilka skandali, w które zamieszane były oba z tych, legendarnych już dzisiaj, domów aukcyjnych.

Sotheby’s

Sotheby’s to najstarszy dom aukcyjny na świecie. Swoją działalność rozpoczął 11 marca 1744 roku, kiedy to jego założyciel, londyński księgarz Samuel Baker zorganizował aukcję książek z biblioteki Sir Johna Stanley’a. Założona przez Samuela firma otrzymała nazwę Sotheby’s Holdings Inc, która wzięła się od nazwiska jego siostrzeńca – Johna Sotheby’ego.

Przedsiębiorstwo specjalizowało się w aukcjach książek i manuskryptów, jednak już po pierwszej wojnie światowej firma rozszerzyła swoją działalność na inne gałęzie sztuki. Prawdziwy rozkwit Sotheby’s zaczął się po drugiej wojnie światowej i od tego czasu firma niezmiennie uchodzi za jedną z najlepszych w swojej branży. Przedsiębiorstwo przez 239 lat było brytyjskie, jednak zmieniło się to w 1983 roku, kiedy zostało zakupione przez amerykański holding kolekcjonera Alfreda Taubmana.

Sotheby’s ma swoich przedstawicieli w blisko 70 miastach na całym świecie, można tam skorzystać z pomocy renomowanych ekspertów, którzy np. wycenią planowany do licytacji przedmiot. Aukcje odbywają się w 9 miastach, m.in. w Londynie, Nowym Jorku, Honk Kongu i Paryżu.

Firma zarabia na opłacie aukcyjnej, która waha się od 8 do 10 procent ceny sprzedaży dzieła (to mniej niż w polskich domach aukcyjnych). Wymagane jest też ubezpieczenie w wysokości 1,5 procent wartości dzieła. Dodatkowo trzeba zapłacić około 150/200 funtów za wykonanie zdjęcia i przygotowanie opisu przedmiotu do katalogu.

Sotheby’s podąża za najnowszymi trendami i jako pierwszy dom aukcyjny na świecie zaprezentował możliwość aukcji online. Od 2000 roku w tym domu aukcyjnym można licytować nie tylko osobiście, ale również za pomocą telefonu i internetu.

Na aukcjach w Sotheby’s wystawiane są zarówno pojedyncze przedmioty, jak i całe kolekcje dzieł sztuki. Przez cały okres działalności firmy sprzedano wiele wyjątkowych eksponatów, a ich ceny często biły kolejne rekordy.

Sotheby’s to pierwszy dom aukcyjny, który przekroczył granice miliona dolarów za sprzedaż biżuterii. Stało się to w 1968 roku, kiedy to na aukcji w Nowym Jorku sprzedano 69,42 karatowy pierścionek za 1,1 miliona dolarów.

Rok 1997 był wyjątkowy dla tego przedsiębiorstwa. Na aukcji w Nowym Jorku sprzedano najdłużej zachowany egzemplarz Teorii Względności Alberta Einsteina za sumę 1,2 milionów dolarów. W tym samym roku w Genewie ustanowiono rekord świata dla sprzedaży kolekcji biżuterii, uzyskując za zbiór klejnotów księżnej Windsoru 75,4 milinów franków szwajcarskich. Kolejny rekord, który został pobity w 1997 roku, dotyczył pojedynczego obrazu – Irysy Vincentego van Gogha osiągnęły rekordową sumę 53,9 milionów dolarów.

Ogromnym szczęściem może się pochwalić właściciel, pozornie niewiele wartego obrazu, który nabył na pchlim targu za 4 dolary. Okazało się, że z tyłu dzieła ukrywał o wiele cenniejszy przedmiot – pierwszy druk Deklaracji Niepodległości, który wylicytowano później na aukcji w Sotheby’s za 2,4 miliona dolarów.

W 1997 roku w nowojorskim oddziale Sotheby’s kilka organizacji połączyło swoje siły, aby wylicytować największy i najlepiej zachowany szkielet Tyranozaura, jaki kiedykolwiek odkryto. Szczątki trafiły do Muzeum Historii Naturalnej, gdzie do dziś są jedną z głównych atrakcji.

W 2004 roku padł kolejny rekord. Obraz Pabla Picassa Chłopiec z fajką sprzedano za sumę 104, 1 milionów dolarów. Jednak nie jest to najwyższa kwota jaką udało się osiągnąć za dzieło sztuki w tym domu aukcyjnym, w maju 2012 roku Krzyk Edwarda Muncha osiągnął niewiarygodną sumę 120 milionów dolarów.

Okazuje się, że nie tylko obrazy osiągają milionowe sumy. W czerwcu 2013 roku sprzedano XVIII wieczny dywan Clark Sickle – Leaf za 33,8 miliona dolarów. Dwa lata wcześniej na aukcji w Hong Kongu niebiesko – biała waza z dynastii Ming osiągnęła wartość 168,7 milionów dolarów hongkońskich ustanawiając tym samym rekord świata dla porcelany z dynastii Ming.

Christie’s

James Christie w 1766 roku założył w Londynie dom aukcyjny Christie, Manson & Woods Lt obecnie znany po prostu jako Christe’s. W przeciwieństwie do swojego głównego rywala – Sotheby’s, James od początku swojego istnienia specjalizował się w handlu dziełami sztuki. Obecnie jest to największy pod względem przychodów dom aukcyjny na świecie.

Christie’s ma swoje filie aż w 54 miastach, w 32 krajach, ale tylko w 12 miejscach prowadzone są aukcje. Licytować można między innymi w Londynie, Nowym Jorku, Genewie, Dubaju, Hong Kongu, Amsterdamie, czy Paryżu.

Co roku przeprowadzanych jest około 350 aukcji, podzielonych na 80 kategorii. Osobny dział mają między innymi: sztuka japońska, biżuteria, ceramika, fotografia, a nawet dywany.

Christie’s to dom aukcyjny, który może pochwalić się najdrożej sprzedanym dziełem sztuki na aukcji (największą sumę w ogóle, osiągnął obraz w sprzedaży prywatnej – za dzieło Paula Gauguina Nafea Faa Ipoipo zapłacono 300 milinów dolarów!). W 2015 roku na aukcji Christie’s za dzieło Pabla Picassa Kobiety z Algierii zapłacono sumę 179,4 milinów dolarów! Kwota ta znacznie przewyższyła oczekiwania pracowników domu aukcyjnego – szacowano, że dzieło Picassa sprzeda się za maksymalnie 140 milionów dolarów.

W 2006 roku na licytacji w tym przedsiębiorstwie padł inny rekord sprzedaży na aukcji. Tym razem dotyczył on instrumentu muzycznego – za skrzypce Stradivariusa zapłacono ponad 3,5 miliona dolarów!

Na aukcjach w Christie’s można wylicytować nie tylko dzieła sztuki, ale nawet alkohol – wina stanowią jedną z 80 kategorii. Również one osiągają bardzo wysokie ceny. W 2010 roku anonimowy kolekcjoner wylicytował sześciolitrową butelkę Cheval Blanc 1947 za 304 tysiące dolarów.

Pod młotek trafił również znaleziony w Botswanie 100 karatowy, bezbarwny diament. Na aukcji w Genewie uzyskano za niego sumę 26,7 milinów dolarów. To niewiarygodna kwota, jednak pracownicy domu aukcyjnego spodziewali się uzyskać za niego nawet 30 milinów dolarów.

Skandale

Największe domy aukcyjne to nie tylko rekordy, ale również liczne skandale. W 2000 roku oba domy aukcyjne oskarżono o ustalanie wspólnej polityki cenowej – w USA uznawane jest to za przestępstwo. Dzięki temu, że szefostwo Christie’s współpracowało z FBI nikt z przedstawicieli nie został skazany. Nie odbyło się jednak bez kary, firma musiała zapłacić ponad 250 milinów odszkodowania. Na Sotheby’s nałożono grzywnę o podobnej wartości, dodatkowo dwóch właścicieli skazano na karę pozbawienia wolności.

Bardzo często domy aukcyjne muszą wycofywać dzieła opublikowane w katalogu z licytacji, ponieważ istnieje podobieństwo, że osoby wystawiające nie są ich prawowitymi właścicielami. Zdarza się również, że nabywcy oskarżają dom aukcyjny o sprzedaż falsyfikatu.

Niezbyt dobrą opinią cieszy się australijski oddział Christie’s. W 2014 roku postawiono go przed sądem za sprzedaż falsyfikatów. Podejrzewano, że nawet 30% obrazów oferowanych na aukcjach może być podrobionych. Problemy tego oddziału zaczęły się już w 2000 roku, kiedy to pewna kolekcjonerka na jednej z aukcji wylicytowała obraz Faun i Papuga autorstwa Alberta Tuckera za 86 tysięcy dolarów australijskich. Wydało się, że to falsyfikat, kiedy chciała sprzedać dzieło konkurencji. Eksperci Sotheby’s nie mieli wątpliwości, że nie jest to praca Tuckera.

Bzy w wazonie Paula Gaugunia to obraz, który zasłynął dlatego, że pojawił się w katalogu Christhie’s i Sotheby’s niemal jednocześnie! Oczywiste było, że jedno z dzieł musi być falsyfikatem, ponieważ mistrz namalował tylko jedno takie płótno. Przedstawiciele obu domów aukcyjnych byli przekonani, że chcą sprzedać oryginalną pracę Gauguina. O autentyczności płótna z Sotheby’s świadczyć miała jego proweniencja (udokumentowana historia obrazu z nazwiskami kolejnych właścicieli), natomiast dzieło z Christhie’s posiadało certyfikat autentyczności. Sprawę rozstrzygnęła niezależna ekspertka – Syliwia Crussard, znawczyni twórczości Gauguina, która bez trudu rozpoznała, że dzieło oferowane przez Christhie’s jest tylko bardzo dobrą kopią. Ostatecznie obraz został wycofany z licytacji.

Inwestorzy i miłośnicy sztuki zostawili w największych domach aukcyjnych astronomiczne kwoty, które dla przeciętnych miłośników sztuki są niewyobrażalne. Dowodzi to tylko temu, jak potężny jest dziś rynek sztuki.

Autor: Patrycja Kasterska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Deadpool – super na pewno, ale czy bohater?

Film, Kultura / 

Co byście zrobili będąc w posiadaniu jakiejś super mocy? Gdybyście mogli latać, albo czytać w myślach? Czy poświęcilibyście całe życie na pomaganie ludzkości? Bohater komiksów Marvela, Deadpool, nie ma najmniejszego zamiaru wykorzystywać swoich nadprzyrodzonych zdolności dla dobra publicznego. Dla niego liczy się jedynie zemsta oraz… wygodne kapcie.

Główny bohater, Wade Willson (Ryan Reynolds), jest byłym agentem służb specjalnych o nieco specyficznym poczuciu humoru. Po zakończeniu kariery został człowiekiem do wynajęcia. Nie chodzi tu o zabójstwa, czy jakieś spektakularne akcje, ale o przestraszenie dzieciaków, czy odebranie długu. Mimo wszystko to zajęcie pozwala mu zarobić na życie. Życie pełne alkoholu, narkotyków i prostytutek.

Pewnego dnia w barze poznaje Vanesse, która pracuje w najstarszym zawodzie świata, jednak bohater postanawia poznać dziewczynę bliżej. Po kilku randkach okazuje się, że dwójka bohaterów pasuje do siebie idealnie –  mają podobne poczucie humoru, bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie. Gdy życie Willsona zaczyna się układać, jak grom z jasnego nieba spada na niego wiadomość o śmiertelnej chorobie, która wyniszcza jego organizm.

Jedyną szansą dla Wade’a jest eksperymentalny zabieg, który ma go całkowicie wyleczyć. Bohater postanawia oszczędzić cierpienia swojej ukochanej i opuszcza ją na krótko przed operacją. Terapia, której postanowił się poddać, okazuje się czymś zupełnie innym niż się spodziewał. Dodatkowo przeprowadza ją Ajax – człowiek o sadystycznych skłonnościach, którego niezbyt śmieszą żarty Wade’a. Leczenie kończy się katastrofą – budynek staje w płomieniach, a główny bohater zostaje oszpecony.

Willson odkrywa, że choroba ustąpiła, a jego ciało potrafi zregenerować się po każdej ranie. Pomimo, że właściwie jest nieśmiertelny nawet nie myśli, by użyć swoich umiejętności dla dobra społeczeństwa. Jego celem staje się odnalezienie Ajaxa, który jako jedyny potrafi odwrócić zmiany w wyglądzie. Wilson przyjmuję pseudonim Deadpool i zaczyna krwawe poszukiwania wspólników sadystycznego doktora.

Siła Deadpolla tkwi nie w fabule, a w bardzo specyficznej postaci głównego bohatera. Poczucie humoru i metody „pracy” Willsona balansują na granicy dobrego smaku i gdyby nie komiksowy styl filmu, to mógłyby zostać dużo gorzej przyjęty. Jednak widzowie decydujący się na seans zwykle doskonale zdają sobie sprawę z czym będą mieć do czynienia, więc czarny humor i przemoc bynajmniej ich nie zniechęcą.

Dla fanów czarnego i kontrowersyjnego humoru seans „Deadpoola” będzie ucztą. Błyskotliwe dialogi, absurdalne gagi i cięte komentarze głównego bohatera atakują nas w filmie z szybkością karabinu maszynowego. Czasem można mieć wątpliwości, czy mamy do czynienia z filmem akcji czy komedią, ale reżyser, Tim Miller, sprawnie zbalansował oba te gatunki zapewniając widzom masę rozrywki.

Drugim mocnym akcentem filmu jest właśnie akcja. Jak przystało na filmy spod znaku Marvela, na ekranie zobaczymy wiele strzelanin i bijatyk. Z pościgami może być nieco gorzej, bo nasz bohater na miejsce akcji zwykle udaje się… taksówką. Zdecydowanie należy docenić sceny walki, są naprawdę dopracowane i ciekawe – ogląda się je z wielką przyjemnością. Nawet jeżeli wiemy, że Deadpool jest nieśmiertelny.

Główny bohater jest też ciekawy z innego względu. Mianowicie jest on świadomy tego, że jest postacią komiksową i występuje w filmie. Nie raz Deadpool mówi wprost do kamery zwracając się do widzów, komentuje nie tylko aktualne wydarzenia, ale też odwołuje się do innych komiksów czy filmów. Jak można się spodziewać wypowiedzi Willsona również powodują salwy śmiechu.

Miłośników komiksów Marvela raczej nie trzeba przekonywać do pójścia na „Deadpoola” – zapewne wyczekiwali tego filmu od wielu miesięcy. Jednak widzowie, którzy niezbyt lubią historie rysunkowe mogą być nieco zawiedzeni. Film Millera często odwołuje się do amerykańskiej popkultury (której ważna częścią są postacie ze świata komiksów) i bez ich znajomości wiele żartów może być niezrozumiałych. Warto też powtórzyć, że jest to film, ze specyficznym humorem, który nie każdemu może przypaść do gustu (warto obejrzeć chociaż trailer).

Nasza ocena:

5

Autor: Mateusz Stachura

portfel

Komentarze

  1. Taaaa…. Nie wiem kto pisał tą recenzje, ale chyba nie do końca pamięta wszystkie szczegóły. Szkoda, szkoda. No i ten tytuł… Shame on you…. Deadpool nigdy w założeniu nie miał być bohaterem. Jest tym wszystkim czym bohaterowie Marvela nie są.

    1. O jakich szczegółach według Pani zapomniałem? Tekst był skierowany również do ludzi, którzy nie najlepiej znają uniwersum Marvela i nie zdają sobie sprawy z tego jak Deadpool umiejscowiony jest wśród innych postaci komiksowych. Tytuł miał właśnie zwrócić uwagę na nieco inny charakter postaci. Przykro mi, że recenzja się Pani nie podoba.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Czym jeżdżą prezydenci. 10 samochodów!

Hobby, Motoryzacja / 

Głowa państwa musi się godnie prezentować. Jednym z elementów budowania swojego wizerunku na międzynarodowych arenach jest samochód. Wiedzą o tym współcześni prezydenci, ale jak pokazuje historia, ten fakt był już znany przed wojną. Prezentujemy 10 samochodów – od najstarszych do najnowszych konstrukcji. Zobaczcie czym jeździł Piłsudski, Hitler, Putin czy Obama!

Rolls-Royce Silver Ghost

Silver Ghost był luksusowy nawet jak na współczesne standardy, lecz na największą uwagę zasługuje wersja tego pojazdu, która trafiła do Włodzimierza Lenina. Podstawowy model okazał się niewystarczający na trudne rosyjskie warunki, więc władca zlecił jego przebudowę. Zadania podjął się inżynier Gustav Kegress i stworzył pojazd na wzór gąsienicowych samochodów cara Mikołaja II. Zadowolony Lenin nagrodził i odznaczył inżyniera, który już następnego dnia uciekł do Francji, aby sprzedać prawa patentowe projektu. Rolls-Royce przywódcy Rosji Radzieckiej został wyposażony w płozy i gumowe gąsienice umożliwiające poruszanie się w skrajnych warunkach rosyjskiej zimy, do których przystosowano również silnik. Ponadto wnętrze obito niedźwiedzimi skórami poprawiając komfort Ulianowicza. Pojazd napędzany był siedmiocylindrowym silnikiem o mocy 50 koni mechanicznych. Po śmierci Lenina samochód trafił do jednego z kołchozów gdzie wykorzystywano przy pracach rolniczych.

Cadillac Fleetwood 355D

Był ostatnim samochodem należącym do marszałka Józefa Piłsudskiego. Cadillac trafił do marszałka w 1935 roku i był najbardziej luksusowym samochodem w Polsce. Auto zostało stworzone na zamówienie, w trakcie budowy z Polski do Detroit docierały kolejne instrukcje i rozwiązania mające poprawić komfort i bezpieczeństwo Piłsudskiego. Specjalny Fleetwood miał opancerzenie grube na ponad 10mm i pancerne szyby w tylnej części (łącznie z szybą oddzielającą pasażerów od kierowcy). W samochodzie zamontowano dodatkowe zbiorniki paliwa i akumulator – pojazd miał być niezawodny i zawsze sprawny. Cadillac Józefa Piłsudskiego miał ponad 5 metrów długości i był o 12 centymetrów wyższy od seryjnych modeli. Ośmiocylindrowy silnik o pojemności 5,6 litra osiągał moc rzędu 130 koni mechanicznych. Był bajecznie drogi, jego cena wynosiła ok. 70 tysięcy złotych, dla porównania popularny wtedy w Polsce Chevrolet Master Sedan kosztował ok. 7 tysięcy złotych. Po śmierci marszałka pojazd służył do przewozu ważnych osobistości. Po drugiej wojnie światowej został przyjęty przez Urząd Bezpieczeństwa, gdzie nie obchodzono się z nim dobrze. Agenci UB sprawdzali wytrzymałość kuloodpornych szyb i pancerza, a także zdewastowali luksusowe wnętrze po czym samochód został zapomniany. W 2013 roku rozpoczęła się renowacja Fleetwooda. Dziś odrestaurowany samochód można oglądać pod Belwederem w Warszawie.

Mercedes Benz W31 typ G4

Jeden z ulubionych samochodów Hitlera, ale też i jedna z bardziej udanych konstrukcji w historii przedwojennej motoryzacji. Mercedres W31 G4 produkowany był w latach 1934 – 39, powstało jedynie 57 egzemplarzy tego modelu. Napędzany był 5 litrowym, ośmiocylindrowym silnikiem o mocy 100 km, w późniejszych wersjach udało się zwiększyć liczbę koni do 115, lecz mimo to jego duża waga – 4 tony i terenowe opony skutecznie ograniczały prędkość do niecałych 70 km/h. Samochód miał napęd na wszystkie koła, dzięki czemu dobrze sprawdzał się w terenie. Pojazdy używane przez Hitlera wzmocnione były pancerną blachą. Jego luksusowe wnętrze mogło pomieścić siedem osób. Produkowano pojazdy ze stałym dachem i w wersji kabrio W konwoju Hitlera zwykle jechały trzy takie samochody. W trakcie wojny Fuhrer podarował kilka egzemplarzy swoim sprzymierzeńcom. W posiadanie Mercedesa W31 wszedł min. Benito Mussolini.

Rolls-Royce Silver Dawn

Wyprodukowano jedynie 760 sztuk tego luksusowego samochodu. Jednym ze szczęśliwych posiadaczy Rolls-Royce Silver Dawn jest Robert Mugabe – wieloletni prezydent Zimbabwe, określany mianem najstarszego dyktatora świata. Samochód jest niewiele młodszy od urodzonego w 1924 roku Mugabe, bo pierwsze egzemplarze Silver Dawn powstały w 1949 roku, a produkowano je do 1955. Choć Mugabe ma w swoim garażu jeszcze niżej wspomnianego Mercedesa, to właśnie, posiadający skórzaną tapicerkę i wykończenia ze szlachetnych gatunków drzew, Rolls-Royce, wydaje się być ulubionym pojazdem prezydenta. Samochód waży 1880 kg, a jego prędkość maksymalna to niecałe 140km/h, które uzyskuje dzięki silnikowi o pojemności 4,6 litra.

BMW 760Li High Security

Samochód wykorzystywany przez Biuro Ochrony Rządu do przewozu Prezydenta RP. BMW prezydenta wyposażone jest w systemy gaśnicze i sprzęt medyczny. Samochód mierzy ponad 5 metrów długości, a jego waga przekracza 3 tony. Pojazd napędzany jest sześciolitrowym silnikiem o mocy 544 koni mechanicznych, co pozwala mu osiągnąć prędkość ponad 200 kilometrów na godzinę. Ochronę pasażerom ma zapewniać opancerzenie i kuloodporne szyby, dzięki którym samochód odporny jest na ostrzał z broni palnej i eksplozję ładunku wybuchowego. Prezydenckie BMW wyposażony jest też w system odcinający dopływ powietrza z zewnątrz na wypadek ataku chemicznego. Samochód posiada opony typu run – flat, które mając wzmocnione ścianki, umożliwiają jazdę nawet po przebiciu. Za sprawą pęknięcia takiej opony samochód przewożący prezydenta Andrzeja Dudę wpadł w poślizg i uległ wypadkowi na autostradzie A4. W wypadku nikt nie ucierpiał, nie doszło też do kolizji z innymi pojazdami.

Samochody Władimira Putina

Mercedes – Benz S 600 Guard Pullman

Jeden z kilku samochodów używanych przez Władimira Putina. Pullman to seria luksusowych samochodów zaprojektowanych specjalnie do przewozu VIP-ów, jednak każdy z nich jest inny, ponieważ głowy państw zamawiają je zgodnie ze swoimi wymaganiami. Samochód napędzany jest dwunastocylindrowym silnikiem o pojemności 5,5 litra i mocy 517 koni mechanicznych. Ta jednostka potrafi rozpędzić 5 tonowego Mercedesa do 160 km/h. Limuzyna prezydenta Rosji jest silnie opancerzona i posiada grube na sześć i pół centymetra kuloodporne szyby. Podobnie jak w przypadku samochodu Baracka Obamy, znajduje się w nim sprzęt medyczny, a na wypadek pożaru – układ gaśniczy. Mercedes wyposażony jest w podobne opony jak BMW 760Li High Security.

ZIŁ 4112R

ZIŁ to kolejny samochód zaprojektowany i zbudowany specjalnie dla Putina. Pojazd ważący prawie cztery tony napędzany jest silnikiem V8 o pojemności 7,7 litra i mocy 400 KM. Auto miało być rosyjskim powrotem do korzeni, ponieważ przed Borysem Jelcynem, który jako pierwszy z radzieckich przywódców zaczął poruszać się Mercedesami, cała wierchuszka ZSRR jeździła limuzynami ZIŁ. Pojazd wyposażony jest w barek, telewizję, stałe łącze internetowe. W tylnej części zainstalowano cztery luksusowe fotele dla prezydenta i jego gości. Samochód jednak trafił na aukcję z przebiegiem 147 kilometrów. Nie wiadomo co było przyczyną niezadowolenia Putina.

Cadillac One

Samochód prezydenta USA Barracka Obamy. Choć pojazd wyglądem przypomina skrzyżowanie Cadillaca DTS i Escalade to nie ma nic wspólnego z seryjnie produkowanymi samochodami tej marki. Jest to auto stworzone na zamówienie Secret Service – służb odpowiedzialnych za ochronę prezydenta USA. Bestia, bo taki przydomek nosi limuzyna, waży 8 ton. Pojazd napędzany jest wysokoprężnym, ośmiocylindrowym silnikiem o pojemności 6,5 litra, który od 0 do 100 km/h rozpędza tego kolosa w 15 sekund. Bezpieczeństwo prezydenta USA zapewnia 12,5 centymetrowy pancerz zrobiony ze stopu stali i tytanu oraz kuloodporne szyby. Grubość drzwi dochodzi do 20 centymetrów, a ich waga zbliżona jest do drzwi montowanych w samolotach Boeing 737. Warto wspomnieć, że tylko jedna szyba w samochodzie jest uchylna, ta od kierowcy i to jedynie na 3 cale (7,5 centymetra) tak aby kierowca mógł porozumiewać się z konwojującymi pojazd agentami Secret Service.

Kierujący pojazdem agent ma do dyspozycji systemy GPS i stałą łączność radiową. W razie gdyby samochód musiał poruszać się w zupełnych ciemnościach w zderzakach zamontowane są kamery noktowizyjne. W obawie przed atakami chemicznymi i biologicznymi wnętrze pojazdu jest hermetyczne, a dodatkowo auto ma zapas tlenu. Zbiornik paliwa Cadillaca One jest dodatkowo opancerzony i wypełniony pianką mającą uniemożliwić wybuch oparów w razie ataku. W samochodzie znajduje się w pełni wyposażona apteczka, a nawet bank krwi w razie gdyby prezydentowi była potrzebna transfuzja.

W tylnej części auta znajduje się miejsce dla 5 osób. Prezydent ma do dyspozycji barek i odtwarzacz CD a także stałe połączenie z internetem. Choć samochód uznawany jest niemalże za luksusowy czołg, to nie brakuje mu wad. W 2011 roku podczas opuszczania ambasady USA w Dublinie auto zawisło na progu zwalniającym. Choć Baracka Obamy nie było w samochodzie (podczas zagranicznych wizyt zwykle poruszają się dwa prezydenckie konwoje w celu zmniejszenia ryzyka zamachu) agenci błyskawicznie otoczyli samochód i oddzielili go autobusem przed zgromadzonym pod ambasadą tłumem . Dwa lata później miała miejsce sytuacja, która ośmieszyła kierowców prezydenta. Podczas wizyty w Tel Avivie jedna z Bestii musiała wrócić na lotnisko na lawecie ponieważ kierowca zamiast ropy zatankował benzynę.

Samochody  Mu’ammara al-Kaddafi’ego

Fiat 500

Ten samochód nijak ma się do wyżej prezentowanych. Choć były przywódca Libii zazwyczaj poruszał się w orszaku przypominającym raczej wesele rosyjskiego oligarchy, niż przejazd głowy państwa i na próżno jest szukać w jego konwoju Fiatów, to właśnie specjalnie zmodyfikowana, pozbawiona drzwi i wykończona drewnianymi elementami pięćsetka została znaleziona w willi Mu’ammara Kadafiego. Samochód posiada elektryczny silnik i wnętrze obszyte białą skórą.

Libijska rakieta

To prototypowy pojazd wyprodukowany w Libii. Mu’ammar Kadafi znany był ze swojego zamiłowania do super samochodów. Zaprezentowany w 2009 roku pojazd wyposażony jest w silnik V6 o mocy 230 koni mechanicznych. Jego wnętrze zamiast klasycznej skóry lub tworzyw sztucznych, wyścielono libijskimi dywanami. W samochodzie, po odsunięciu tylnych drzwi mogą zmieścić się cztery osoby. Nieznane są jednak osiągi i zachowanie na drodze, super pojazd z Libii nie zdołał przejść testów.

Autor: Maciej Drewniak

Od dzieciństwa związany z Częstochową. Opuścił ją tylko na czas studiów w Jeleniej Górze i Wrocławiu. Z wykształcenia dziennikarz, z zamiłowania historyk. Jego pasją jest II Wojna Światowa i góry, o obu potrafi opowiadać godzinami.

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top