Demony prędkości w dubajskiej policji

Hobby, Motoryzacja / 

Radiowóz, przez większość kierowców nielubiany, dla policji jest jednym z wielu narzędzi pracy. Jednak, kto powiedział że pojazdy służbowe stróżów prawa muszą być nudne?

W Polsce przyzwyczajeni jesteśmy do widoku Kii Cee’d, Alf Romeo 156 czy aut pokroju Opla Insigni, Astry lub Forda Mondeo jako radiowozów. Można o nich powiedzieć niewiele i raczej nic dobrego: są nudne, zwyczajne i plastikowe. Jedynym wyrazistym autem policji jakie można czasami spotkać na ulicy, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, jest… Polonez. Kultowy twór PRL-u na niektórych posterunkach do dziś dzierży szlachetne miano pojazdu uprzywilejowanego. Pora jednak aby przeszły na emeryturę, trafiły zasłużenie w ręce kolekcjonerów i restauratorów pojazdów, którzy dadzą im „drugie życie”.

Polskie radiowozy nie oszałamiają osiągami. Najpopularniejsze samochody Kia robią „setkę” powyżej 10 sekund, a prędkość maksymalna wynosi skromne ok. 200 km/h. Taki sprzęt polskim policjantom nie ułatwia pościgów, jednak otrzymane niedawno przez Policję wspomniane Alfy Romeo, lepiej radzą sobie z tym zadaniem. 7,7 sekundy do 100 km/h i „vmax” na poziomie 235 km/h to o wiele lepszy wynik niż Cee’dzie. W kwestii prowadzenia włoska marka wygrywa z Koreańczykami. Najszybszymi autami w szeregach rodzimej drogówki, są natomiast Ople Insignia w najmocniejszej wersji OPC. Turbodoładowany silnik o pojemności 2,8 litra generuje 325 KM i 435 Nm i pozwala rozpędzić się w 6 sekund do „setki” a licznik zatrzymuje się na 265 km/h. Białostocka drogówka posiada nie lada gratkę dla fanów aut AWD – Mitsubishi Lancer Evo X. Nie próbujcie przed nim uciekać, to auto w rękach wprawnego policjanta, potrafi naprawdę dużo zdziałać.

To co w Polsce jest szczytem możliwości aut należących stróżów prawa, w Dubaju jest dopiero początkiem. Aston Martin, Bentley, Porsche, McLaren, Ferrari i Lamborghini – takie zestawienie aut można spotkać najczęściej w garażach zamożnych kolekcjonerów aut, a w Dubaju pod budynkiem drogówki. W Polsce oczywiście takie radiowozy były by zarówno nieekonomiczne w zakupie i utrzymaniu, jak i niewykorzystywane w pełni swoich możliwości. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich mają jednak co robić i ich obecność jest tam w 100% uzasadniona. Dubaj bowiem, przepełniony jest luksusowymi supersamochodami, które są stworzone do szybkiej jazdy. Oczywiście tamtejsza policja posiada również „normalne” radiowozy, ale tutaj skupmy się na tych o wiele ciekawszych.

Ostatnio do niezwykle szybkiego oddziału dubajskiej policji dołączył kolejny unikat. Jeden z 918 wyprodukowanych egzemplarzy Porsche 918 Spyder. Ten hybrydowy supersamochód pod klapą skrywa, umieszczony centralnie, silnik spalinowy V8 o pojemności 4,6 litra. Jak na ekologiczny pojazd przystało wspomagają go silniki elektryczne, dwa umieszczone przy przednich kołach oraz jeden napędzający tylną oś. Takie rozwiązanie gwarantuje dostępność 887  KM pod prawą stopą. Po wciśnięciu pedału gazu „do podłogi” Porsche osiąga 100 km/h w zaledwie 2,6 sekundy. Gdyby komuś mocno się spieszyło, może rozpędzić się aż do 340km/h. Hipersamochód może pracować w pięciu różnych trybach. Pierwszy to w pełni elektryczny tryb E-Power o maksymalnej prędkości 150km/h i zasięgu 30 km. Kolejny to hybrydowy, osiągający maksymalną prędkość przy współpracy całego zespołu napędowego. Ciekawiej robi się przy trybie Sport Hybrid, w którym silnik spalinowy pracuje bez przerwy a dodatkowej mocy dostarczają mu silniki elektryczne. Identycznym trybem jest Race Hybrid, ale różni się agresywniejszymi nastawami skrzyni biegów PDK i umożliwia maksymalnie wydajną pracę zespołu napędowego. Ostatni, najciekawszy, Hot Lap, który jest dodatkową opcją, możliwą do uruchomienia tylko w trybie Race Hybrid. Pozwala na maksymalne wykorzystanie silnika spalinowego oraz energii zgromadzonej w bateriach. Bez wątpienia dostarcza najwięcej wrażeń i jeśli, jakimś cudem, jesteście właścicielami drogowej wersji 918, ustawcie go jako domyślny tryb pracy auta a nie pożałujecie.

Dubajczycy nie muszą przejmować się cenami paliw ani brakiem środków na motoryzacyjne inwestycje. Nie tak dawno za kwotę ponad 8,5 miliona złotych nabyli Astona Martina One-77. Najszybszy i najdroższy Aston został wyprodukowany jedynie w 77 egzemplarzach. Charakterystycznie dla brytyjskiej marki, pod maskę zagościł 12 cylindrowy, widlasty silnik o pojemności 7,3 litra i mocy 760 KM i 750 Nm. Osiągi? Prędkość maksymalna 355 km/h, a pierwsze 100 km/h pojawia się na liczniku już po 3,5 sekundy.

W tamtejszych garażach swojego reprezentanta mają także Niemcy pod postacią Audi R8, Mercedesa SLS czy BMW M6 Grand Coupe. W tak zacnym gronie nie mogło zabraknąć Mercedesa-Benz SL63 AMG. Kabriolet o mocy 540 KM i 800 Nm z 5,5-litrowe V8 bi-turbo pod maską? Nie lada gratka dla policjantów. Dwa lata temu dubajczycy nabyli również wariację, ostatnio opisywanego na Gentleman’s Choice, Mercedesa klasy G (klik). Nie byliby jednak sobą nabywając „zwykłą” wersję AMG terenówki, dlatego skorzystali z usług firmy Brabus. Wybór padł na model B63S-700 Widestar. Jak się domyślacie liczba 700 została umieszczona w nazwie nie bez powodu. Tak, to auto posiada dokładnie tyle koni mechanicznych, które wspomaga 960Nm, i pozwala rozpędzać się do 100 km/h w 4,4 sekundy! Wynik niebagatelny jak na segment terenowy, ale w końcu to G-klasa.

W garażu dubajskich stróżów prawa nie mogło oczywiście zabraknąć najszybszego auta świata – Bugatti Veyron. Służy w szeregach tamtejszej drogówki od 2013 roku i dzielnie wykorzystuje swoje 1001 KM pod maską i „vmax” ponad 400 km/h.

McLaren MP4-12C, choć już nie najmłodszy, to i tak dołączył do policyjnej floty. W porównaniu do swoich sąsiadów posiada stosunkowo mały silnik, ale dzięki podwójnemu doładowaniu osiąga 625 koni mechanicznych, co pozwala mu w 3,3 sekundy rozpędzić się do 100km/h. Jeśli jesteśmy już przy brytyjskiej motoryzacji, w zestawieniu nie mogło zabraknąć luksusowego i klasycznego Bentleya Continental GT.

Włosi też mają swoją reprezentację w dubajskiej policji. Lamborghini Aventador to marzenie prawie każdego, kto kocha szybką jazdę samochodem – 100km/h w 2,9 sekundy pobudza wyobraźnię niejednego kierowcy. Swoje miejsce w policji znalazło również Ferrari FF. Wyjątkowy supersamochód o nadwoziu typu hatchback „produkuje” 660 KM.

Dubajczycy nie stronią również od przedstawicieli amerykańskich muscle carów. Aplikując do elitarnej jednostki w lokalnej drogówce każdy ma szanse siąść za sterami takich legend jak Ford Mustang czy Chevrolet Camaro.

Pora zejść na ziemie. Nietrudno się domyślić, opisane auta rzadko można spotkać na ulicy podczas służby. Częściej wykorzystywane są jako aspekty wizerunkowe Dubaju na wystawach czy targach. Biorą również aktywny udział w kręceniu klipów promocyjnych. Gdzie więc te supersamochody spędzają większość swojego czasu? Niestety w garażu. Oczywiście zdarza im się przebywać w czynnej służbie gdzieś pośród dubajskich ulic, jednak nie można ich nazwać pełnoprawnymi radiowozami na cały etat. Głównie ze względu na to, że w większości są dwumiejscowe. Policjanci na co dzień potrzebują natomiast aut czteromiejscowych i wyposażonych w dwie pary drzwi. Wymagania te idealnie spełniają „zwykłe” samochody segmentu SUV, oraz sedany klasy średniej i to one stanowią lwią część floty dubajskiej policji.

Jak ciekawostkę na koniec warto dodać, że polska policja przez moment była „prawie” jak ta dubajska. Niestety dwa poznańskie Porsche oklejone w barwy rodzimej drogówki, okazały się tylko żartem ze strony miejscowej komendy. Jak widać nasi stróżowie prawa mają do siebie spory dystans i poczucie humoru, co całkiem dobrze o nich świadczy.

Autor: Adrian Walkiewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Najbardziej niezwykłe zwyczaje miłośników literatury

Kultura / 

Dyskusyjne kluby książki czy stowarzyszenia miłośników literatury są na całym świecie bardzo popularne. Czytelnicy książek spotykają się wymieniając opiniami, poglądami czy recenzjami. Są to tradycje praktykowane od wielu lat. Jednak oprócz dawnych zwyczajów jest sporo tych niecodziennych i niezwykłych. Poniżej przedstawiamy kilka najciekawszych.

Toast i róże dla Edgara Allana Poe

Edgar Allan Poe odszedł z tego świata w zagadkowych okolicznościach. Kilka dni przed śmiercią majaczący Poe został znaleziony na ulicy Baltimore i zabrany do szpitala, gdzie zmarł 7 października. Do dzisiaj nie można stwierdzić, co było przyczyną śmierci Edgara, bo karta leczenia i akt zgonu zaginęły. Poeta został pochowany w Baltimore, gdzie przez 60 lat jego grób odwiedzał tajemniczy człowiek. Nieznany mężczyzna, wznosił na grobie pisarza toast koniakiem a po każdej jego wizycie na pomniku autora zostawały trzy czerwone róże i butelka z alkoholem. Dotąd nie udało się ustalić kim był tajemniczy, ubrany na czarno człowiek, w białym szaliku i czarnym kapeluszu z szerokim rondem, gdyż od kilku lat nie odwiedza już  grobu pisarza. Poe jest ojcem noweli kryminalnej, zapoczątkował również w literaturze postać detektywa C. Auguste’a Dupina, który do rozwiązywania zagadek  stosował metody dedukcyjne. Pisarz interesował się ludzką psychiką, fascynowały go wszystkie dziwne i niezwyczajne zjawiska oraz zachowania. Swoje upodobania Edgar przeniósł do utworów. Stąd, bardzo często w jego dziełach występuje bohater-szaleniec a tajemniczy świat, w którym on funkcjonuje jest pełen zagadek i szyfrów.

Bloomsday

Ulisses, Dublińczycy to tylko dwa z wielu dzieł jednego z najsłynniejszych pisarzy XX wieku. James Joyce chociaż był Irlandczykiem to wszystkie swoje utwory pisał po angielsku. Za życia był niedocenianym i nierozumianym pisarzem, jego koledzy po fachu krytykowali go za eksperymentowanie, specyficzny styl i impertynencje. Uznanie zdobył dopiero po śmierci. Swoimi innowacjami zainspirował nie tylko późniejszych pisarzy, ale także malarzy czy muzyków, a miłośnicy jego twórczości co roku świętują Bloomsday. Polega ono na chodzeniu od baru do baru i czytaniu fragmentów powieści oraz na przebieraniu się za postaci z utworów Joyce’a i odgrywaniu scenek. Zgodnie z tradycją obchody Bloomsday odbywają się 16 czerwca, ponieważ to właśnie tego dnia rozgrywa się akcja Ulissesa i choć święto pisarza znane, i obchodzone jest na całym świecie to najbardziej spektakularnie odbywa w Dublinie.

Sobowtór Hemingway’a

Wybitny i ekscentryczny – taki właśnie był Ernest Hemingway, amerykański pisarz i dziennikarz. Autor powieści, nowel i reportaży, został wyróżniony Nagrodą Nobla za opowiadanie Stary człowiek i morze, był również laureatem Nagrody Pulitzera. Należy do pisarzy, których albo się uwielbia albo nienawidzi. Ulubionym miejscem Hemingway’a była sypialnia i właśnie tam napisał większość swoich utworów, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że tworząc nie siedział na krześle przy biurku, lecz na półce na książki, zazwyczaj tej najwyższej. Hemingway bardzo często odwiedzał Sloppy Bar Joe i to właśnie tam odbywa się konkurs na najbardziej podobną do pisarza osobę. Z tego powodu na Florydę co roku przypływają łodzie wypełnione sobowtórami Hemingwaya. Ernest miał ciekawą osobowość i (co zwykle idzie z tym w parze) burzliwe życie osobiste. Pisarz był niespokojnym duchem, dlatego nie zabawił długo w żadnym miejscu, wiele podróżował i uczestniczył również w konfliktach zbrojnych na całym świecie. Dwa razy przeżył wypadek lotniczy w Afryce. Miał cztery żony i wiele kochanek. Jego śmierć była przyczyną wielu dyskusji i domysłów, ponieważ popełnił samobójstwo w swoim domu.

Stylowe nakrycie głowy.

Kaszkiet świetnie łączy się zarówno z dżinsami jak i garniturem dzięki czemu można nosić go praktycznie wszędzie! Detronizuje kompromitujące połączenie wełnianej czapki i garnituru oraz świetnie zastępuje kapelusz, który dzisiaj nie każdy chce nosić. Kaszkiety, które dla Was przygotowało Miler Spirits&Style, są całkowicie wyjątkowe i jesteśmy przekonani, że szybko stracicie dla nich głowę. Ale najpierw warto się dowiedzieć o co tu w ogóle chodzi – klik

121

Pocałunki dla Wilde’a

Takiego uwielbienia, jakim cieszył się Oscar Wilde mogą pozazdrościć mu chyba wszyscy artyści, również współcześni. Od kilkunastu lat miłośnicy twórczości Oscara, będąc w Paryżu odwiedzali grób pisarza, żeby złożyć na nim pocałunek. Koniecznie uszminkowanymi ustami, żeby pozostał ślad. Pierwszy pocałunek został złożony w 1999 roku i odtąd stało się tradycją pozostawianie na grobie Wilde’a „pamiątki”. Niestety po odnowieniu grobu miejsce zostało zabezpieczone szklaną barierą ochronną, co uniemożliwia fanom pisarza składanie pocałunków. Oscar napisał wiele utworów jednak największą sławę przyniósł mu Portret Doriana Greya. Znany jest również z kilku satyrycznych komedii. Życie prywatne Irlandczyka również było burzliwe, bo chociaż miał żonę i dzieci, to publicznie przyznawał się do biseksualizmu. Był oskarżony o kontakty homoseksualne i za nie skazany na dwa lata ciężkich robót w więzieniu, co odbiło się na jego zdrowiu.

Mugolski quidditch

Pierwszym twórcą quiddtitcha jest J.K.Rowling, autorka kilku części Harrego Pottera, która wymyśliła całą grę ze wszystkimi jej zasadami na potrzeby książki. Gra, którą zapoczątkowali studenci Middlebury College w 2005 roku od kilku lat funkcjonuje jako dyscyplina sportowa, która ma nawet swoje mistrzostwa. Mugolski quidditch różni kilka podstawowych zasad od tego stworzonego przez Rowling. Najważniejszą różnicą jest sposób poruszania się. W realnym quidditchu gracze nie latają z miotłą, tylko biegają z nią między nogami. Jest to dla nich dużym utrudnieniem, bo zawodnik ma tylko jedną wolną rękę. Uczestnik gry nie może upuścić kija. Jeśli to zrobi, to zgodnie z zasadą spada z niego i wtedy musi wrócić do swoich obręczy, dotknąć ich, i dopiero wtedy może powrócić do rozgrywki. Mecz trwa 18 minut a pełna drużyna składa się z 21 zawodników. Drugą ważną zmianą jest znicz, którym nie jest przedmiot tylko człowiek ubrany na żółto. Wchodzi on na boisko w ostatniej minucie meczu i zadaniem szukających jest złapanie piłeczki, którą ma przyczepioną z tyłu do spodni. To jednak tylko dwie z kilku zasad mugolskiego quidditcha, który choć narodził się w Ameryce, to w Europie jest równie popularny.

To tylko kilka najciekawszych i najbardziej szalonych zwyczajów literackich. Znacie inne tradycje związane z literaturą? A może sami jakieś kultywujecie?

Autor: Agata Szymczak

portfel

Komentarze

  1. Bardzo fajny artykuł, dobrze się czyta. Dziękuję za cenne sugestie.
    zdjęcia artystyczne na wesele to również ciekawy temat nad którym warto się zastanowić.
    Jak coś mogę pomóc :) Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Łatwe sposoby na lepszą kawę

Dla Ciała, Kawa / 

Każda dziedzina naszego życia ma swoje sekrety i profesjonalizacje. Kuchnia nie kończy się na kotlecie schabowym, a w wersji „wykwintnej” na spaghetti po bolońsku, wino nie kończy się na różowej Sophii, design na meblach z Ikei, a kawa na włoskich mieszankach. Wszędzie można zejść głębiej, poznać coś bliżej i zobaczyć, że to, co z pozoru wydawało się szczytem możliwości jest raptem początkiem dobrego smaku i gustu.

Nie trzeba jednak rzucać się od razu na kuchnię molekularną i wina z wyższej półki. Tak samo nie trzeba kupować najdroższych i najbardziej subtelnych kaw segmentu specialty, żeby dostrzec różnice. Nawet lepiej zacząć od niższego pułapu i zmiany podstawowych przyzwyczajeń, żeby móc lepiej poznać pewne mechanizmy i zależności oraz wiedzieć, czego można się spodziewać po najlepszych produktach. Potrzebny jest punkt odniesienia.

poprawiamy-kawe-rzonca-3

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Nim, w cyklu moich tekstów na łamach Gentleman’s Choice, przejdę do opisywania konkretnych metod parzenia, chciałbym zapoznać Was z podstawowymi prawidłowościami rządzącymi światem dobrej kawy. Niestety, jest w nich wiele wyjątków, zaprzeczeń i zaskoczeń, ale znając podstawy można śmiało kusić się o dalsze eksperymenty.

Kawa rozpuszczalna do kosza

Zacznijmy od pierwszej kwestii – odrzucamy kawę rozpuszczalną. To nie kawa. Zawiera w sobie dużo substancji chemicznych, jest robiona z kiepskiej jakości ziaren, a dodatkowo jest droga i bardzo, bardzo źle smakuje. Tyle w temacie, nie ma co nawet więcej się nad tym rozwodzić. Przecież nie oczekujemy testów i sposobów na najlepsze zupki chińskie, prawda?

czeksa

pinterest.com

Mielenie

Skoro to już zostało wyjaśnione, pora na właściwą kawę, czyli tę kupowaną w ziarnach, a następnie mieloną tuż przed przyrządzeniem. Niezależnie od tego jaką kawę obecnie kupujecie, ważne by była ona ziarnista i możliwie najświeższa (do trzech miesięcy od daty palenia). Po zmieleniu jej, w ciągu kilkunastu minut ulatnia się większość związków odpowiedzialnych za poprawny smak i aromat, domyślcie się zatem, co zostaje w kupowanej „mielonce”. Samo mielenie to dość złożona kwestia. Każda metoda parzenia wymaga innych ustawień młynka. Młynka żarnowego, rzecz jasna. Ekspres ciśnieniowy wymaga najdrobniejszego mielenia. Taka jest specyfika poprawnego espresso. Zmielona kawa musi stawiać opór wodzie podczas parzenia, a nie zrobi tego, gdy jej drobinki są duże i nie przylegają do siebie. Nieco grubiej zmielone ziarna, przypominające bardzo drobny piasek, idealnie sprawdzą się w popularnej kawiarce zwanej też moką – to ten metalowy, dwuczęściowy imbryczek. Do jego dolnej komory wlewamy wodę, nakładamy sitko z kawą i zakręcamy górną część. Tu opór wody powinien być mniejszy. Nada to kawie odpowiedniej faktury, gęstości i głębi. Natomiast korzystając z ekspresów przelewowych, najlepsza będzie kawa zmielona na piasek. Powinno się znaleźć takie ustawienie młynka, by cały proces parzenia zmieścił się w okolicach czterech minut. Podobnego mielenia warto użyć przy ręcznych dripperach, czyli popularnych w wielu miejscach „lejkach”, w których umieszcza się papierowy filtr i stawia na dzbanku lub kubku. Z kolei najgrubsze mielenie sprawdzi się we french pressie (prasa francuska). Przy takim ustawieniu do gotowej kawy dostaje się najmniej drobnej, pyłowej frakcji, która wpływa na gorycz kawy i brak czystości w smaku. Taki przemiał warto też stosować w momencie, gdy ktoś z Was robi sobie zwykłą „zalewajkę”.

poprawiamy-kawe-rzonca-2

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Skoro mowa o „zalewajce”, zwanej także plujką, kawą po turecku, kawą po polsku, czyli po prostu kawą sypaną bezpośrednio do kubka i zalewaną. Nie jest to zła metodą parzenia kawy zwłaszcza, gdy użyje się dobrej jakości świeżych ziaren. Jednak ma to swoje wady. Przy takim sposobie przygotowania nigdy nie dochodzi do momentu przerwania procesu parzenia. Zmielona kawa ma ciągły kontakt z gorącą wodą, przez długie minuty czy czasami wręcz godziny, bo i w taki sposób ludzie pijają jeden kubek. W efekcie wypłukuje się z kawy wszystko, także te cząstki, które psują smak oraz działają drażniąco na nasz układ trawienny. W konsekwencji kawa staje się cierpka, ciężka w smaku i ciężka dla żołądka. Warto więc zainwestować nawet w najtańsze urządzenie do kawy przelewowej, filtrowanej, jak prosty dripper czy french press.

Temperatura

Wrogiem kawy jest wrzątek. Wiele osób dziwi się, gdy to mówię, ale taka jest prawda. Zalewanie kawy białym wrzątkiem (temperatura wody powyżej 95°) negatywnie wpływa na jej smak niezależnie od stosowanej metody. Wrzątek zwiększa poziom odczuwalnej goryczy, niszczy sporo struktur smakowych, nie pozwala kawie na rozwinięcie się i otwarcie. W związku z tym, w filiżance będzie coś o płaskim, gorzkim smaku a tak być nie powinno. Optymalne temperatury parzenia to okolice 90-95 stopni Celsjusza, czyli po zagotowaniu wystarczy odczekać kilka minut. Zaparzona już kawa otwiera się w niższych temperaturach. Proszę zauważyć, że w dobrych kawiarniach, gdzie kawę parzy się ręcznymi metodami przelewowymi najpierw trafia ona do dzbanka, w którym kawę miesza się, by ją nieco ostudzić aby otworzyła się, pokazując swój prawdziwy profil smakowy. Uprzedzając pytanie: nie uzyska się takiego samego efektu używając od razu dużo chłodniejszej wody, jak przez użycie bardzo ciepłej i późniejsze schłodzenie. Ciepła woda wydobywa odpowiednie aromaty z kawy, a studzenie pozwala nam je wyczuć.

imbryk

pinterest.com

Proporcje

Kolejną kwestią są proporcje. Zachowując odpowiednie, mamy możliwość porównywania kaw w różnych metodach, czy nawet w ramach tej samej, ale używając innych temperatur czy innych ziaren. Przy metodach przelewowych za standard uznawana jest proporcja 60g kawy na jeden litr wody. Czyli na dwustu pięćdziesięciu mililitrowy kubek wystarczy 15g ziaren. Aby uzyskać odpowiednie proporcje nie obejdzie się bez wagi. Najpierw należy odmierzyć ziarna, a potem już podczas parzenia, odpowiednią ilość wody. Niech ta czynność nie odstrasza Was od dążenia do dobrej kawy. To naprawdę niewielki wysiłek. Ważny jest także odpowiedni czas parzenia. Przy manualnych metodach przelewowych zaleca się czas w okolicach 2,5-4 minut. Wspomniany ekspres przelewowy to w okolicach 4-5 minut. Poprawne espresso mieści się w granicach 25-35 sekund.

poprawiamy-kawe-rzonca-1

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Dodatek który pasuje zarówno do kawiarni jak i na… własny ślub.

Biała poszetka to najbardziej stylowy i jednocześnie bezpieczny dodatek męski. Tak brzmiała by nasza odpowiedź, gdyby ktoś zapytał, który z dodatków męskich jest bardzo stylowy, ale jednocześnie nie przykuwa zbędnej uwagi otoczenia, bez wahania wskazalibyśmy na białą, lnianą poszetkę. Po całe kompendium poszetkowej wiedzy, od tego jak powinna być wykonana do wizualizacji poprawnego jej składania i ułożenia, zapraszamy TUTAJ. W artykule czeka również na was bardzo ciekawa poszetkowa oferta od Miler Spirits&Style, jak zwykle w najwyższej jakości i stylu.

poszetka8_13.11-1024x683

Woda

Na koniec zostawiłem rzecz niezwykle ważną a mianowicie wodę. W końcu stanowi ona 99 procent kawy! Im woda jest twardsza, zakamieniała, mocno zmineralizowana, tym gorszy smak gotowej kawy. Przede wszystkim wpływają na niego minerały i cząstki, które znajdują się w wodzie. Jeśli widzicie czajnik oblepiony grubą warstwą kamienia, pomyślcie, ile go trafia do Waszego organizmu… Więc to już jest szerszy problem i mocno zwracam uwagę na ten aspekt. Wracając do kawy, twarda, zanieczyszczona woda wpływa bardzo mocno na smak gotowego naparu. Nie ma rozwiniętego zapachu, smak jest spłaszczony, zduszony, bardziej szorstki. Obrazowo rzecz ujmując – w wodzie pływa tyle cząsteczek zanieczyszczeń, że nie ma w niej miejsca na cząstki kawy. Nie dochodzi do poprawnego parzenia i wypłukiwania z niej dobrych smaków. Gorąco zachęcam do stosowania filtrowanej wody. Inwestycja w czajnik do filtracji i miesięczny koszt filtrów na poziomie kilkunastu złotych to nie są wysokie kwoty, a realnie przekładają się na smak kawy, herbaty, zup i innych potraw. A przede wszystkim na nasze zdrowie. Nie opłaca się kupować wody w baniakach. Przeliczałem kiedyś koszty na własny użytek i wychodzi drożej od zakupu filtra na miesiąc użytkowania. A do tego trzeba doliczyć wysiłek włożony w dźwiganie tych kilkunastu baniaków i potrzebę miejsca do ich przechowywania.

caffe12

pinterest.com

Tak więc przedstawiłem podstawowe aspekty, które mają wpływ na smak i jakość kawy, niezależnie od użytych ziaren – woda, jej temperatura, świeżość kawy, sposób mielenia oraz parzenia. Niewiele elementów, ale ich wpływ na efekt końcowy jest wielki. Polecam sprawdzić i przekonać się samemu!

Autor: Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog.

popularcoffee-logo-png

Rocznik ’89. Z wykształcenia dziennikarz i operator. Z zawodu operator i fotograf. Z zamiłowania wszystko naraz, do tego oblane skrupulatnie kawą. Tą dobrą i tą jeszcze lepszą. Bloger. Fan mediów tradycyjnych i nowych, a także gadżetów i nowinek technologicznych. Niepoprawny liberalny konserwatysta i konserwatywny liberał. I najlepiej, gdy to wszystko można wykorzystać do działania, do życia i cieszenia się nim.

portfel

Komentarze

  1. Wszystko ładnie pięknie oprócz fragmentu o twardej wodzie. Twarda woda jest akurat zdrowa dla organizmu, gdyż dostarcza minerałów. Spróbujcie gotować w czajniku porządne wody mineralne, zobaczycie ile w nich jest kamienia, ten kamień to właśnie magnez, wapń i inne minerały. Taka woda jest niezdrowa dla pralki, zmywarki czy też czajnika, ale dla ciała jak najbardziej.
    Pozdrawiam

    1. Dzień dobry! Panie Michale, nie zgodzę się z Pana tezą. Wody mineralne, owszem, są zdrowe dla organizmu, ale, po pierwsze, w odpowiednich ilościach. Mówię o dobrych wodach mineralnych, o których Pan wspomina. Jest to wtedy rodzaj 'herbatki ziołowej’ pitej dla zdrowotności. Tego typu wody mają odpowiedni balans mineralny. Nie nadają się one w żaden sposób do innych zastosowań takich jak gastronomia. Właśnie przez zbyt duże nasycenie mineralne.
      Po drugie, pomiędzy wodą mineralną wysokiej jakości a wodą z kranu jest jednak diametralna różnica. Przecież z kranu nie leci woda typu Perrier czy Evian. W wodzie kranowej ten balans już nie jest tak optymalny. W zależności od regionu może być mocno zażelaziona czy zawierająca za dużo wapnia. Do tego należy dołączyć często przestarzały system wodociągowy i w efekcie mamy wodę, która w surowym stanie nie wpływa pozytywnie na nasz organizm. A także na nasze czajniki, garnki, pralki, zupy, kawy, herbaty.

      Nie bez powodu w kawiarniach stosuje się systemy filtrujące i nie bez powodu zawodnicy startujący w zawodach typu Mistrzostwa Świata Brewers Cup, gdzie należy zrobić jak najlepszą kawę czarną metodą przelewową, stosują wody o odpowiednim składzie chemicznym, filtrowane, wzbogacone o magnez (który w ODPOWIEDNIEJ ILOŚCI pozwoli lepiej rozwinąć smak kawy), a obniżone o inne minerały.

      Pozdrawiam!

      1. Do kawy może faktycznie nie jest taka twarda woda najlepsza, ale na pewno jest dobra dla organizmu. W Skandynawii (Finlandia bodajże) utwardzają wodę, gdyż mają miękką wodę polodowcową i w ten sposób ograniczyli znacznie zapadalność na choroby układu krążenia.
        Można zresztą zauważyć trend, że w barach czy restauracjach pojawia się woda z kranu podawana za darmo, zamiast wody mineralnej w butelkach.

  2. Mam pytanie do autora- jakie substancje chemiczne zawiera kawa rozpuszczalna? Przecież jest to liofilizat?

    1. Odpowiedź autora:

      Tak. Kawa rozpuszczalna powstaje w drodze liofilizacji. Są ku temu dwie drogi – poprzez suszenie mielonej kawy, a następnie mrożenie i sublimację, czyli odparowywaniu drobinek lodu z kawy. Drugą opcją jest suszenie zmielonej kawy w specjalnych komorach, ujmując to najprościej, gdzie kawa ta jest rozpylana w gorącym powietrzu.
      Tak to wygląda w teorii. Jednak to, co dzieję się podczas tego procesu i czy na tym etapie nie są dodawane żadne wspomagacze, wzmacniacze smaków bądź konserwanty zapobiegające rozwojowi pleśni (bo w kawach najniższego sortu nie jest niczym dziwnym, że występują defekty w postaci grzybów), jest nie do sprawdzenia. Zwłaszcza w potężnych koncernach, do których z założenia warto stosować zasadę ograniczonego zaufania. W końcu liczy się zysk, a nie smak. Wiem, brzmi to spiskowo, ale tak to po prostu działa. Niestety, nie potrafię w tej chwili dotrzeć do artykułu, który czytałem już dłuższy czas temu, gdzie sprawdzano dokładny skład kaw rozpuszczalnych. Kawa tam była, ale nie tylko. Nie wspomnę już o rozpuszczalnych kawach smakowych, ze sztucznymi składnikami. Kwestia jest jeszcze taka – skoro mamy możliwość kupienia normalnych, całych ziaren, gdzie wiadomo, że nie jest nic dodane (nie mówię o kawach smakowych), czyli można korzystać z najprostszego produktu, bez kolejnych etapów przetwórstwa, to dlaczego tego nie robić? Z korzyścią dla smaku i własnego zdrowia. Bo nawet, jeśli potraktować moje zdanie, że kawa rozpuszczalna zawiera substancje chemiczne jako przesadę, to nie można zaprzeczyć iż smak tej kawy nijak ma się do prawdziwej kawy, jest użyty najsłabszy surowiec do tego procesu, zawierający najwięcej substancji drażniących, z licznymi defektami. Kawa rozpuszczalna zawiera też sporą ilość, ze względu na proces produkcji i koncentrację, akrylamidu – substancji uznanej za rakotwórczą. Więc nadal zostaję przy zdaniu, że kawę rozpuszczalną należy zostawić w kącie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top