Droga burgerów na salony

Lifestyle / 

Już od kilkudziesięciu lat hamburger jest symbolem jedzenia typu fast-food. Jego popularność nie słabnie od początku lat 90., kiedy to w pierwszych sieciowych restauracjach fast-food w Polsce setki ludzi ustawiały się w kolejce, aby poczuć powiew zachodu i spróbować słynnego amerykańskiego jedzenia. Dziś hamburgery są na wyciągnięcie ręki, ale zwyczajna, poprzecznie przekrojona bułka z kotletem, pomidorem, keczupem i majonezem, zawinięta w szeleszczący papier, czasy świetności ma już dawno za sobą. W dzisiejszych czasach ludzie oczekują od jedzenia czegoś więcej, zwracają większą uwagę na to, co jedzą, cenią sobie jakość. Polskie ulice opanowała burgeromania, a święcący triumfy burger w zdecydowanie bardziej ekskluzywnej wersji zawitał do menu wielu poważanych restauracji.

Odrobina historii

Burger, mniam

fot. Gentleman’ s Choice

Nazwa „hamburger”, co zapewne zdziwi wiele osób, nie ma nic wspólnego z angielskim słowem „ham”, czyli szynka. Hamburger wywodzi się od kotleta po hambursku, który przygotowywany był z siekanej wołowiny. Krąży wiele teorii dotyczących powstania hamburgera. Dziś kojarzy się nam on głównie z USA, jednak według jednej z najpopularniejszych teorii hamburger stał się popularny w Ameryce dzięki niemieckim imigrantom, którzy bułki z wołowym kotletem wozili jako prowiant. Inni z kolei przypisują go teksańskiemu garncarzowi Fletcherowi Davisowi, który podobno w 1904 roku w swojej restauracji podawał kotlet z dodatkami na pieczonym chlebie. Jeszcze inna teoria głosi, że przysmak wymyśliło amerykańskie rodzeństwo Menches. Według niej, bracia bułką z kotletem zastąpili zwyczajną pieczeń wołową podczas jarmarku odbywającego się w mieście Hamburg, nieopodal Buffalo.

burger w okularach przeciwsłonecznych

fot. Gentleman’ s Choice

Opinie na temat pochodzenia hamburgerów mogą być różne, ale niezmiennie zadziwiający pozostaje fenomen bułki z grillowanym kawałkiem mięsa i rozmaitymi dodatkami. Mimo upływu ponad stu lat popularność hamburgera nie spada. Wprost przeciwnie!

Burger w USA

Niezależnie od faktycznego pochodzenia hamburgera, bezdyskusyjnie ikoną uczyniła go kultura amerykańska, w której jest on symbolem zadowolenia i przyjemnie spędzonego czasu. Wystarczy spojrzeć na poniższą mapę sieci McDonald’s w USA – komentarz jest zbędny.

Amerykanie lubują się w burgerach i zjadają je z zachwytem, bez podziału na warstwy społeczne. To, że burgery jedzą wszyscy Amerykanie, nie oznacza wcale, że nie zwracają uwagi na jakość. Co zaskakujące, McDonald’s w USA pierwszy raz od dawna odnotowuje spadki w sprzedaży. Wszystko przez trend tzw. „better burgers” czyli hamburgerów podnoszonych do rangi dania restauracyjnego. Trend ten obecny jest już także w Polsce.

Fast food vs. Street food

Dziś wyznacznikiem jakości hamburgera jest miejsce, w którym go kupimy. Jeśli wybierzemy się do popularnej sieciowej restauracji typu fast-food, zapłacimy za niego nie więcej niż 10 złotych.  W zamian otrzymamy nadmuchaną i pozbawioną smaku bułkę i zgniecionego w środku kotleta, który z najlepszymi wyżynami smakowymi wołowiny ma niewiele wspólnego. Do tego keczup i ewentualnie dla smaku plasterek pomidora, ogórka i cebulki. Porcja wystarczy na kilka kęsów, a uczucie sytości po zjedzeniu jest bardzo kwestionowane.

mięsko

fot. Gentleman’ s Choice

Jeżeli jednak chcemy zjeść dobrego burgera z prawdziwego zdarzenia, zdecydowanie lepiej udać się do burgerowni, które w polskich miastach wyrastają jak grzyby po deszczu. W szanującej się burgerowni kupujący może zdecydować nie tylko o stopniu wysmażenia mięsa, ale także o rodzaju pieczywa i dodatków. Do wyboru dostępna powinna być także cała selekcja sosów. Oczywiście, wzrost jakości oznacza także wzrost ceny i za takiego „ulicznego” burgera zapłacimy już około 15-20 złotych.

Burger na salonach

pyszny burger

fot. Gentleman’ s Choice

Jeszcze niedawno burger utożsamiany był z wielką bułką jedzoną w pośpiechu pod barem szybkiej obsługi lub na kolanach w samochodzie. Dziś gości na salonach, pojawia się w menu najbardziej ekskluzywnych restauracji. W prestiżowych restauracjach zamówić można burgery „artezjańskie”, w których wykwintność dodatków i jakość wołowiny zadowoli najbardziej wymagających. Takie burgery zawierają od 150 do 180 gramów mięsa, co czyni je daniem restauracyjnym.

kotlet wołowy z bekonem

fot. Gentleman’ s Choice

Są to najwyższej klasy burgery, do których dodatki dobierane są przez utytułowanych szefów kuchni. Wybór ogranicza w zasadzie wyłącznie wyobraźnia kucharza, nierzadko zdarzają się burgery z dodatkami jagnięciny, mięsa z kaczki, jelenia lub nawet z dodatkiem mięsa z tuńczyka. Oczywiście, za burgera w takiej restauracji trzeba odpowiednio więcej zapłacić, ale wrażenia smakowe są zapewne warte tej ceny, a kwota ta z reguły i tak nie przekracza 30 złotych.

burger z bekonem

fot. Gentleman’ s Choice

burger z ziemniaczkami

fot. Sheraton Polska

burger z serem pleśniowym, pycha

fot. Sheraton Polska

Burger i sztućce? 

Przejście burgerów do restauracji oznacza także nadanie im pewnego nienaturalnego kontekstu. W końcu burger u swych podstaw jest kanapką i nienaturalnie jest jeść go sztućcami. Z drugiej strony, jedzenie rękoma w poważnej restauracji również wydaje się nie na miejscu. Najlepsze rozwiązanie to serwetka, która pomoże „objąć” burgera od dołu i zjeść go w sposób kulturalny i bezpieczny dla naszych ubrań. Jak widać powiedzenie „bułkę przez bibułkę” nie zawsze musi mieć wydźwięk pejoratywny.

burger jedzony w serwetce

fot. Gentleman’ s Choice

Problem jednak może pojawić się kiedy burger jest naprawdę duży, np. taki jak ten na poniższym zdjęciu, w którym sam kotlet ma pół kilograma.

burger z półkilogramowym kotletem!

fot. Gentleman’ s Choice

Oczywiście tego typu burger przewidziany jest dla więcej niż jednej osoby i przed spożyciem należy go pokroić.

kawałek burgera

fot. Gentleman’ s Choice

burger z pomidorkiem

fot. Gentleman’ s Choice

Co Wy myślicie o burgerach? Macie swoje ulubione lokale?

Post powstał we współpracy z marką Sheraton w ramach akcji Jack & Burger- Świat Burgerów

SheratonLogo

O Gentleman’s Choice:

Jesteśmy bardzo młodym portalem, który publikuje treści o wysokiej wartości merytorycznej z wieloma autorskimi zdjęciami. Zależy nam na dalszym rozwoju i profesjonalizacji, które jednak zależą od liczby odbiorców, do której docieramy. Jeśli podobał Ci się ten artykuł, daj nam lajka i/lub udostępnij go na FB lub w innych mediach społecznościowych! Nic nie tracisz, a nasza wiedza może przydać się komuś z Twoich znajomych! 

Zapisz

Komentarze

  1. Dla więcej niż jednej osoby, lub po prostu dla głodnego chłopa. Pół kilo mięsa w burgerze to wszak żaden wyczyn. ;-) Tak, tak, wiem, restauracyjnie masz rację. :-)

  2. W Krakowie jedne z lepszych miejsc to : Bobby Burger, Well Done, Ed Red, a niegdyś też MoaBurger – tutaj niestety ostatnio jakość pikuje w dół, ale nic nie daje tak wielkiej, zwierzęcej satysfakcji jak Mammoth: 400g mięsa wołowego w olbrzymiej bułce (która nie smakuje jak kiedyś), konkretnym zestawem dodatków i kubełkiem bardzo dobrych frytek.
    Na Kazimierzu pomijając Well Done jest parę dobry food-trucków do sprawdzenia. W końcu Kraków nie tylko kebabem stoi ;P

  3. W Warsszawie najbardziej godny polecenia jest chyba Barn Burger na Złotej. Samo centrum, świetne burgery, w zestawie świetne frytki, salsa fresca i coleslaw. Całości dopełniają ciekawe nazwy dań, choćby „ByPass czyli rozjemca tasiemca” ;)

  4. Zdecydowanie godna polecenia w Warszawie jest Burgerownia na ulicy Krasińskiego. Może nie w centrum miasta, ale warto pofatygować się ze względu na doznania smakowe towarzyszące spożywaniu tam burgerów.

  5. Nie sądzi Pan, że strój ślubny zależy od rodzaju ślubu? Co w przypadku intymnego ślubu cywilnego, w piękny, letni dzień oraz przyjęcia weselnego w klimatach „prowansalskich”? Czy delikatne nagięcie standardowych zasad jest niewskazane? Np. założenie brązowych oksfordów, takiego paska oraz klasycznego zegarka z brązowym paskiem jest według Pana faux pas?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Shooting brake – czy kombi może być ładne?

Hobby, Motoryzacja / 

Shooting brake to typ nadwozia, który ma za sobą około 100 lat historii. Wiele osób uważa, że to po prostu bardziej wyszukana nazwa dla nadwozia typu kombi, jednak to nieprawda. Kombi to dzisiaj samochód umożliwiający przewożenie większej ilości rzeczy często utożsamiany z autem rodzinnym lub roboczym. Shooting brake z kolei powstał z myślą o zapewnieniu wygody najbogatszym.

Historia

Nazwa shooting brake po raz pierwszy pojawiła się w użyciu w odniesieniu do pojazdu konnego (ang. brake), który wykorzystywany był do przewożenia myśliwych, ich sprzętu i upolowanej zwierzyny.

Wraz z rozwojem motoryzacji, nazwa ta została adoptowana również do pojazdów napędzanych silnikowo.

W zasadzie już na tym etapie można wprowadzić rozróżnienie pomiędzy shooting brake a popularnym kombi. W języku angielskim nadwozie typu kombi określa się terminem station wagon. Nazwa ta wskazuje na pochodzenie pojazdu, bowiem pochodzi ona nie od pojazdów używanych na polowaniach, a od bryczki, która wykorzystywana była do odbierania podróżnych ze stacji kolejowych (stąd nazwa station wagon). Pojazd miał podobne nadwozie do shooting brake, jednak zamiast stojaków na broń i szafek na amunicję wyposażony był po prostu w przedział na bagaże.

Na polowanie

Samochody w wersji shooting brake zaczęły pojawiać się na drogach w latach 30. XX wieku. Wtedy rynek samochodów wyglądał zupełnie inaczej i czymś zupełnie normalnym było to, że marki takie jak Bentley czy Royce Rolls sprzedawały same ramy swoich samochodów, które były pokrywane karoserią przez firmy zajmujące się budowaniem nadwozi. Shooting brake to nazwa, która zaczęła być wykorzystywana w odniesieniu do robionych na zamówienie wersji luksusowych samochodów z powiększonym tyłem nadwozia.

Przykładem wczesnego nadwozia shooting brake z USA jest Chevrolet Nomad wprowadzony w roku 1955.

Ponadczasowe piękno i elegancja w nowej odsłonie… 

Nie wiesz jak wybrać idealną koszulę? Przeczytaj artykuł na ten temat! Kliknij w poniższy baner, aby dowiedzieć się więcej:

Sportowe kombi?

W latach 60. koncept shooting brake został przeniesiony na nowoczesne auta coupé. Większość z nich robiona była na zamówienie, ale kilka modeli weszło do produkcji seryjnej.  Patrząc na nie, łatwo sobie wyobrazić, że auta shooting brake to „coupé z rozdmuchanym tyłem”, które pewnie nie radzą sobie na drodze, tak dobrze jak ich pierwowzory. Nic bardziej mylnego! Pomysłem niemieckiego eksperta w dziedzinie aerodynamiki Wunibalda Kamma było stworzenie opływowej bryły nadwozia, która gwałtownie kończy się bez obniżania tyłu. Koncept ten wykorzystano np. w Ferrari 250 GT Drogo (na zdjęciu po lewej) .

W 1962 roku,  w dwudziestoczterogodzinnym wyścigu Le Mans samochód ten osiągnął prędkość maksymalną wyższą o siedem kilometrów, niż jego nowsza wersje Ferrari 250 GTO ze zniżającym się tyłem (na zdjęciu po prawej).

Seryjne shooting brake

Jednym z najsławniejszych, najpiękniejszych … i w zasadzie najbardziej przystępnych cenowo samochodów z nadwoziem shooting brake było Volvo! Mowa tutaj o modelu 1800 ES, który powstał na bazie Volvo P1800 znanego doskonale wszystkim fanom serialu „Święty” z Rogerem Moorem w roli głównej.

Model 1800 ES jest samochodem trzydrzwiowym, z przepięknie wydłużoną linią nadwozia, która zapewnia z tyłu więcej przestrzeni dla ładunku lub pasażerów na tylnych siedzeniach.BMW Z3 Coupé

BMW Z3 w podstawowej wersji to piękny roadster. Samochód ten był także produkowany w mniej znanej wersji, z nadwoziem typu shooting brake. Był on sprzedawany w latach 1999-2002.

Ferrari FF

Nazwa FF to skrót od Ferrari Four, co z kolei symbolizuje cztery siedzenia i napęd na cztery koła. Ferrari FF to pierwsze czteroosobowe Ferrari wprowadzone do sprzedaży w roku 2011. Pomimo elementów typowych dla obecnego wzornictwa, Ferrari pojawiła się też absolutna nowość, czyli nadwozie shooting brake, przez które FF jest często porównywany do wspomnianego wyżej 250 GT Drogo.

Półseryjne shooting brake

Pomimo, że istnieje kilka linii samochodów z seryjnym nadwoziem shooting brake, kategoria ta zawsze będzie wiązać się z samochodami spersonalizowanymi pod indywidualne zamówienia. Istnieje jednak segment, który plasuje się gdzieś pomiędzy samochodami seryjnymi a tymi dopasowanymi do życzenia klienta. Mowa tutaj o produkcie firmy Callaway, która zaoferowała światu usługę przeróbki nowych samochodów Corvette do wersji shooting brake (nazywanej AeroWagon). Przeróbka kosztuje bagatela 15.000$ i pozwala doskonale wyróżnić swoją „Vette” na drogach. Mamy chętnych?

Shooting brake na zamówienie

Najbardziej legendarne shooting brake to jednak samochody, które zostały zrobione przez konstruktorów nadwozi na indywidualne zamówienia osób prywatnych lub jako koncepty dla marek.

Aston Martin DB6

Jeden z zaledwie kilku modeli DB6 w wersji shooting brake. Ten ze zdjęcia został przerobiony przez firmę FLM Panelcraft, na zamówienie sławnego w latach 60 kierowcy rajdowego Innessa Ireland.

 Ferrari 330 GT Vignale

Absolutnie niezwykłe Ferrari z nadwoziem shooting brake zostało przerobione przez firmę Alfredo Vignale na zamówienie rodzinny Chinetti, wsławionej przez sławnego kierowcę rajdowego Luigi Chinetti, który wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i został importerem marki Ferrari. 300 GT w wersji shooting brake z oryginału zachowuje praktycznie tylko przód. Niezwykły dla niego jest także szmaragdowo-piaskowy kolor. W końcu nieczęsto widuje się Ferrari w odcieniach zieleni i brązu.

Ferrari 456 GT Venice by Pinninfarina

Samochód zbudowany przez legendarną markę projektującą nadwozia Pinninfarina. Zamówił go sławny (lub niesławny) książę Brunei Jefri Bolkiah. W zasadzie, książę zamówił siedem takich samochodów, z których każdy kosztował 1,5 miliona dolarów. Dla księcia to jednak żaden problem. Kiedy toczył się jego proces, oskarżono go o defraudację 14,8 miliarda dolarów z budżetu państwa. Jak widać Ferrari Venice to kropla w morzu.

lAmerykanie również eksplorowali możliwości produkcji samochodów z nadwoziem shooting brake. Przykładem jest ten Pontiac K-type z otwieranymi ku górze tylnymi drzwiami, zbudowany na bazie Ponitaca Firebird. Wykonano tylko dwa egzemplarze, a limitowana produkcja seryjna nigdy nie doszła do skutku. Szkoda, bo miała się nią zająć Pininfarina.

 Pozostając w temacie praktycznych i pięknych rozwiązań..

Jeśli jeszcze takiego nie używasz, polecam wypróbować cienki i niesamowicie wygodny portfel, który jest jednym z najpopularniejszych projektów na blogu MilerSzyje. Przy zakupie portfela i bilonówki, luksusowy Key Jacket gratis! Po więcej szczegółów zapraszamy tutaj.

Shooting brake dzisiaj

W zasadzie ciężko jest wskazać samochód, który jest obecnie produkowany seryjnie, a jego nadwozie ma klasyczny kształt shooting brake. Najbliżej jest chyba Volvo C30, które przez wielu jest widziane jako kontynuacja modelu 1800 ES.

O shooting brake mówi się ostatnio dużo dzięki marce Mercedes. Czterodrzwiowe coupé nie dziwią już dzisiaj nikogo. Było zatem wyłącznie kwestią czasu, by pojawiły się nadwozia typu shooting brake na samochodach z dwiema parami drzwi. Pierwszym takim autem był Mercedes CLS Shooting Brake.

A zupełnie niedawno pojawił się także CLA Shooting Brake.Tym sposobem definicja nadwozia shooting brake  została poszerzona.

Ponieważ nie chcielibyśmy, aby nasi czytelnicy zapomnieli o tradycjach shooting brake, dlatego na koniec zachowaliśmy nasz ulubiony redakcyjny model z nadwoziem tego typu. Jest to Aston Martin Virage Shooting Brake wykonany w 2014 przez włoską firmę Zagato na indywidualne zamówienie.

Co myślicie o nadwoziu typu shooting brake? Za kółkiem którego z pokazanych samochodów zasiedlibyście najchętniej?

O Gentleman’s Choice:

Jesteśmy portalem, który publikuje treści o wysokiej wartości merytorycznej z wieloma autorskimi zdjęciami. Zależy nam na dalszym rozwoju i profesjonalizacji, które jednak zależą od liczby odbiorców, do której docieramy. Jeśli podobał Ci się ten artykuł, daj nam lajka i/lub udostępnij go na FB lub w innych mediach społecznościowych! Nic nie tracisz, a nasza wiedza może przydać się komuś z Twoich znajomych! ;-)

portfel

Komentarze

  1. W przypadku wspomnianego Mercedesa CLA Shooting Brake, nie czułem zachwytu podczas oglądania. Warto dodać, że Mercedes-Benz jest mistrzem w tworzeniu nisz. CLA to coś na wzór kombi, będącego rozwinięciem sedana, skądinąd określanego jako coupe, który powstał jako wersja nadwoziowa hatchbacka. Bardzo podoba mi się BMW Z3 Coupe. Do tego stopnia, że myślę o zakupie jako drugie auto:)

  2. Wg mnie CLA słabo, czego nie można powiedzieć o CLS ( jak dla mnie pierwszy model Merca kombi, nad którym bym się zastanowił).

  3. Artykuł bardzo ciekawy, ALE.. uderzył mnie ostatni akapit, mówiący o publikacji treści z autorskimi zdjęciami. Patrząc na wszystkie zdjęcia w artykule (brak informacji nt. autorów zdjęć lub właścicieli praw autorskich), w odniesieniu do wyżej wspomnianego artykułu mogę przypuszczać zatem, że prawa autorskie do zdjęć są własnością właściciela bloga gentlemenschoice.pl, co jest oczywiście niemożliwe. Jako fotograf doradzam, aby zwrócić na to uwagę, ponieważ ja nigdy nie wyraziłbym zgody na publikację zdjęcia bez informacji o autorze. A przypominam, że w Polsce za łamanie prawa autorskiego jest zagrożone odpowiedzialnością karną ! Warto byłoby zatem poinformować czytelników, że to nie blog gentlemenschoice lub sam p. Tomasz jest właścicielem zdjęć, które prezentuje. Zwłaszcza, że na samym końcu pisze, że blog zawiera wiele autorskich zdjęć. Pobranie i wykorzystanie zdjęć z Internetu i pisanie, że publikujemy autorkie zdjęcia jest nie w porządku.

    1. Gentleman's Choice

      Oczywiście zgadzam się z komentarzem w 100%. Powód dla którego w ostatnim akapicie pojawia się informacja o autorskich zdjęciach jest taki, że faktycznie znajdują się one w większości artykułów. Np. tutaj wszystkie są autorskie:

      https://gentlemanschoice.pl/dziesiec-rzeczy-ktore-mozesz-zrobic-zeby-byc-lepiej-ubrany-od-razu/

      Jesteśmy z tego dumnie, że mamy wiedzę i możliwości żeby robić zdjęcia tego typu.

      Natomiast powodem braku informacji o autorach zdjęć jest fakt, że po prostu nie potrafimy ich wyśledzić. Wszystkie te zdjęcia były wielokrotnie repostowane w Internecie (podobnie jak zdjęcia ikon elegancji opisanych na blogu) i niestety nie wiemy kogo należałoby podpisać. W żadnym wypadku nie jest to próba przypisania sobie praw autorskich. W przypadku takich zdjęć to oczywiste, że nie my jestesmy ich autorami.
      Pozdrawiam,

      TM

      1. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, iż to, że zdjęcie krąży po Internecie w żadnym wypadku nie daje nam prawa do umieszczenia go w naszej witrynie. Podobnie, nieznajomość autora nie daje takiego prawa. Prawo autorskie jest na prawdę bardzo rygorystyczne i zalecam bardzo wnikliwą jego analizę. Blog jest na prawdę ciekawy, a artykuły czytam z zainteresowaniem, ale patrząc na niego jako fotograf, byłbym bardzo niezadowolony, gdyby moje zdjęcia były w taki sposób wykorzystywane. Jeden może po prostu wysłać nakaz zaprzestania, ale inny podejmie kroki prawne poważne w skutkach.

        Reasumując, gratuluję Panu pomysłu i realizacji bloga (nie tylko, bo na co dzień korzystam również np. z produktów MM), ale doradzam zwrócić uwagę na tego typu szczegóły, które zlekceważone – mogą mieć smutne skutki.

        Pozdrawiam.

  4. Maciek Orzechowski

    A Panamera?

    1. Ostatnio autor bloga edukował pracowników salonu Mercedes-Benz w Poznaniu… Gdyby szkolenie było w salonie Porsche miałbyś Macieju opis Panamery.

      1. Gentleman's Choice

        Co za nonsens! Artykuł jest niezwiązany. Inspiracją do jego napisania było odkrycie modelu Aston Maring DB5 shooting brake przy okazji pisania artykułu o DB5, który opublikuję w przyszłym tygodniu. Jest za to jeden samochód, którego pominięcia w artykule żałuję. Wskazał go na FB jeden z czytelników. Takie Lambo: http://40.media.tumblr.com/tumblr_mdwrn6drX11qilaalo1_1280.jpg

        Pozdrawiam,

        TM

        1. Zapoznaj się z definicją słowa „nonsens” i używaj go zgodnie z przeznaczeniem. Odpowiedzialne pisanie to też powinien być wybór dżentelmena. Nie było nic obrazoburczego w moim komentarzu, a powiązanie pewnych faktów samo z siebie nasuwa wnioski, co do przyczyn tego wpisu. Kwestią otwartą pozostaje czy wpis zainspirowała podświadomość czy zobowiązania i wdzięczność dla zleceniobiorcy. Zarówno pierwsza jak i druga okoliczność nie jest naganna i autor bloga ma do tego pełne prawo, ale musi być gotowy na to, że pisze dla czytelników, a ci mają tendencję do zadawania pytań i wyciągania własnych wniosków. Faktem jest, że został pominięty model Porsche, który wpisuje się w definicję rodzaju opisanego nadwozia. Otrzymane pytanie w tej kwestii pozostało bez odpowiedzi i to daje do myślenia. Na marginesie-drugie zdanie Twojej odpowiedzi to przykład nonsensu absolutnego (poczytaj o nonsensie to dojdziesz dlaczego).

  5. Polecam wrzucić w wyszukiwarkę hasło „Shooting brake” może komentarz Michała będzie inaczej odebrany.

  6. Coś mało tych kombi w zestawieniu – zawsze myślałem, że jest ich więcej. Z ciekawostek – VW tez planuje CC w shooting brake’u – niszowy segment w ludowym opakowaniu?

  7. Volvo C30 to żadna kontunuacja P1800.
    C30 to kontynuacja VOLVO 480!

  8. oho, widzę cenzura dosięgła i tu – czyżby ze względu na mój „ворожий” adres e-mail?

  9. Pingback: Aston Martin DB5 – legendarny samochód Jamesa Bonda : Gentleman's Choice

  10. C30 i z3 bardzo mi się podobają.. A myślę o zmianie samochodu 😊 ale ta z3 trochę… stara 😞

  11. Witam
    Proszę nie traktować tego wpisu jako krytyki. Chciałbym zwrócić uwagę na pewną nieścisłość. Otóż na ostatniej fotografii przedstawiono Aston Martina Rapid Shooting Brake natomiast w artykule został podpisany jako Aston Martin Virage Shooting Brake by Zagato. Ten model wygląda nieco inaczej. Fotografia znajduję się tu:http://www.topgear.com/car-news/concept/zagato-has-built-virage-shooting-brake.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Jak nosić krawat?

Moda / 

Krawat to element garderoby, który natychmiast pokazuje znajomość prawideł rządzących klasyczną męską elegancją lub bezlitośnie obnaża jej brak. W poniższym artykule na GentlemansChoice.pl kilka zasad, które pomogą w uniknięciu krawacianych faux-pas.

Szczypta historii

Pierwsze krawaty nosili Chorwaci już w XVII wieku. Kiedy chorwaccy najemnicy przywieźli je do Europy zachodniej, rozpoczęła się długa ewolucja krawata do jego dzisiejszej formy. Krawaty, które przypominały dzisiejszą postać tego dodatku pojawiły się  na początku XX wieku. Były one wtedy zdecydowanie krótsze niż dzisiaj. Wynikało to z faktu, że spodnie nosiło się kiedyś na wysokości talii, a nie pasa (nieco poniżej ostatnich żeber) i krótki krawat z łatwością dosięgał spodni. Krawaty w tamtych czasach były też zdecydowanie szersze. Ich szerokość wynosiła nawet 13-14 cm, co mogło wywoływać skojarzenia ze śliniakiem…

W latach 50 magazyn Esquire wylansował nowy wizerunek mężczyzny, który nosił zdecydowanie węższy krawat (za którym odchudzone zostały także klapy marynarek oraz ronda kapeluszy). Krawat wydłużył się wtedy, a jego szerokość wynosiła od 3-8 cm.

Od tego czasu obserwujemy naprzemienne tendencje do rozszerzania się i zwężania krawata mniej więcej co dekadę. Kilka lat temu przeżywaliśmy śledzikowy szał, a obecnie krawat męski ma zwykle pomiędzy 7-9 cm. Cała redakcja Gentleman’s Choice zgadza się w przewidywaniu, że zbliża się kolejna fala szerokich krawatów.

Z czego robi się krawaty?

Każdy prawdziwy elegant powie, że krawat musi być z jedwabiu. I to prawda. Lwia część dostępnych na rynku krawatów to krawaty jedwabne lub takie, które je udają. Dostępne są one w niezliczonych kolorach i fakturach, zależnie od których krawaty jedwabne nadają się na większość okazji, gdzie z gołą szyją pojawić się nie wypada.

krawaty Miler Accessories

Nie sposób jednak nie zauważyć, że błyszczący jedwab bardzo rzadko dobrze wypada w zestawach casualowych. Jeśli chcemy nosić krawat w sposób niezobowiązujący, należy pomyśleć o zakupie krawatów wełnianych, które mają zupełnie inną fakturę niż krawaty jedwabne, lub dzierganych krawatów typu knit (wym. 'nit’), które wprawdzie również mogą być z jedwabiu, ale przez swój splot mają najbardziej nieformalny charakter ze wszystkich typów krawatów. Warto o nich pomyśleć, kiedy chcemy zanurzyć się w oceanie sportowej elegancji.

krawat typu knit w paski

Konstrukcja krawata

Pomimo że krawat może wydawać się po prostu kawałkiem materiału, jego konstrukcja jest bardzo ważna i, wbrew pozorom, dość skomplikowana. Doświadczonym amatorom krawatów wystarczy jedno dotknięcie, żeby wiedzieć, jak na danym krawacie ułoży się węzeł. Wewnątrz krawata znajduje się płócienna wkładka (a przynajmniej wewnątrz większości krawatów), której grubość i sprężystość warunkuje kształt węzła. Krawaty bez odpowiedniego wypełnienia tworzą bardzo małe węzły albo takie, które ciężko uformować. Trzeba na to bardzo uważać, ponieważ kształt węzła jest jednym z najważniejszych czynników wpływających na atrakcyjność krawata. To właśnie dlatego kupowanie oszukanych krawatów za kilkadziesiąt złotych nie ma sensu. Oba końce krawata są „zamknięte” tzw. tippingiem, który w tańszych krawatach wykonany jest z wiskozy, a w droższych krawatach z materiału, z którego uszyto krawat.

fioletowy, jedwabny krawat

Dobry krawat powinien także posiadać wszytą pętelkę (nie metkę, którą najlepiej odpruć od razu po zakupie), która wchodzi do wewnątrz krawata i służy przytrzymywaniu jego drugiego końca.

wykończenie krawata

Jak wiązać krawat?

To smutny fakt, że Polsce najczęściej noszonym węzłem jest symetryczny „podwójny windsor”. Wiąże się z tym wiele problemów stylistycznych. Przede wszystkim nie wygląda on ładnie przy wielu typach kołnierzyków. Większym problemem jest jednak fakt, że zawiązanie podwójnego węzła „konsumuje” taką część krawata, że wielu panom nie starcza już na odpowiednie ustalenie jego długości, lub (co jest chyba gorsze) noszą pod szyjami węzły o wielkości piłki tenisowej. Istnieją dziesiątki węzłów, które można stosować zależnie od kształtu twarzy, kołnierzyka, a także typu i grubości krawata. Najlepiej nauczyć się najprostszego z nich o nazwie four in hand.

Tomasz Miler pokazuje, jak wiąże się krawat

Fot. K. Łukowicz

Jest to też najbardziej uniwersalny i jeden z najładniejszych węzłów. Należy pamiętać, że zawiązanie pięknego węzła na krawacie jest sztuką i wymaga wprawy. Pomimo że schematy tej czynności (których celowo nie pokazujemy) wyglądają banalnie, o nauczeniu się nawet tak prostego węzła w jeden wieczór przed monitorem komputera nie ma mowy. Piękny węzeł na powyższym zdjęciu jest zasługą nie tylko umiejętności wiążącego, ale także odpowiedniej mięsistości krawata.

Dobrze zawiązany krawat powinno cechować kilka elementów:

  • zawsze dociągnięty – nigdy nie powinien ukazywać górnego guzika koszuli
  • odpowiednio zaciśnięty – w taki sposób, aby powstała na nim piękna talia nadająca mu dynamikę
  • jeśli jego charakter na to pozwala, może być z dimple – czyli „łezką” pod węzłem, która dodaje krawatowi finezji

kawaty-jedwabne-miler-menswear-dla-gentlemans-choice-2

Jest wielu teoretyków „węzłownictwa”, którzy potrafią rozpływać się nad wyższością ich ulubionego węzła nad tym, który właśnie dzisiaj masz pod szyją. Warto jednak pamiętać, że komplikowanie (czyt. każde kolejne przełożenie krawata w węźle) oddala od elegancji, a nie do niej przybliża. Dobór architektury węzła powinien zależeć od relacji pomiędzy właściwościami krawata a objętością węzła. Skończmy już rozwodzić się nad niuansami. Z całego przydługiego wywodu w tym akapicie należy zapamiętać, że takie „rarytasy” jak na poniższym zdjęciu, choć kuszą początkujących adeptów elegancji, z tą ostatnią zbyt wiele wspólnego nie mają. Krążą nawet opinie, że węzeł z poniższego obrazka to węzeł dla ludzi brzydkich, ponieważ najlepiej odwraca uwagę od twarzy.
A kiedy noszenie krawata w sposób podręcznikowy zaczyna być nudne, można przemyśleć inne zabiegi stylistyczne, jak np.  stosowanie agrafki, spinki, szpilki, wyciąganie tylnego końca krawata spod przedniego lub wiązanie krawata w taki sposób, aby przedni koniec był krótszy niż tylny. Rozwiązań jest mnóstwo, a jeśli przebieramy w nich świadomie, to jedynym ograniczeniem powinna być wyobraźnia. Zasady klasycznej elegancji nie są z żelaza i mają jedynie wytyczać drogę rozwoju. Do historii przechodzą wyłącznie mężczyźni, którzy potrafią je łamać.

Jak długi i jak szeroki?

Każdy wie, że krawat powinien sięgać połowy klamry od paska przy spodniach. Szerokość krawata, wbrew temu co pokazał nam w poprzednim akapicie książę Karol, powinna korespondować z szerokością klap marynarki, które z kolei powinny być dobrane do szerokości ramion.

Kolor

Na kolor i wzór krawata bardzo mocno wpływa formalność okazji, podczas której chcemy go nosić. Niestety wielu mężczyzn nie dostrzega, że krawat, który jest wspaniały na półce, wcale nie musi wyglądać równie spektakularnie na ich szyi. Bardzo wiele zależy od kontrastu twarzy noszącego oraz koloru koszuli i garnituru.

Wskazówka Ciężko jest popełnić rażący błąd jeśli poruszamy się po stonowanej czerwieni, bordo, fioletach, granatach i szarościach.

Wzór

Oczywiście wskazane jest także dobieranie krawatów z wzorem, ale warto pamiętać, że bez doświadczenia lepiej nie stosować wzorów na więcej niż jednym elemencie zestawu.

zielony krawat w białe kropki

Wskazówka Zacznij od krawata ze wzorem i gładkiej koszuli. Powyżej przykład zestawu z gładką białą koszulą i grafitową marynarką. Szerokość krawata pasuje do szerokości rewersu marynarki. Groszki na krawacie są jedynym wzorem w całym zestawieniu, więc nie trzeba obawiać się o to, że z czymś się gryzą. Z drugiej strony, gładki krawat w tym zestawie byłby równie poprawny, ale niezwykle nudny, a tego warto unikać. Całość powyższego zestawu rozświetla wielokolorowa poszetka bez wzoru, ale to temat na inny artykuł.

Łączenie wielu wzorów i kolorów wcale nie musi oznaczać ekstremów. Widać to na poniższym zestawie. Mamy tutaj różową koszulę, granatowy krawat z ornamentem oraz prążkowaną marynarkę.

granatowy krawat, różowa koszula i prążkowany garnitur
Krawat należy także dobrać do kształtu kołnierzyka koszuli. Najlepiej jeśli uda się nam dobrać jej kołnierzyk do kształtu twarzy. Wbrew pozorom połączenie odpowiedniego rozmiaru i kształtu kołnierzyka z kolorem koszuli ze sklepu wcale nie jest proste. Dużo lepszym rozwiązaniem jest zamówienie koszuli na miarę, która jest droższa, ale zapewnia wspaniały wizerunek. Jeśli ktoś ma długą szyję, powinien szukać kołnierzyka z wysoką stójką, jeśli ma pociągłą twarz, lepiej nosić kołnierzyk włoski itd. Należy też wspomnieć o krawatach w skośne pasy. W Wielkiej Brytanii krawaty stowarzyszeniowe mają paski opadające z lewej strony na prawą. Kolor pasków często, ale nie zawsze, wyraża afiliację z różnymi uczelniami, klubami lub organizacjami. Nosząc taki krawat, warto wiedzieć, jaki komunikat niesie ze sobą. Problem ten rozwiązała w pewien sposób firm Brooks Brothers, wprowadzając krawaty tego typu do USA. Wyprodukowano krawaty, których pasy przebiegają z prawej na lewą, czyli w kierunku odwrotnym niż w wypadku brytyjskich regimental ties. Skośne pasy mają pewne zalety i potrafią zwężać nieco optycznie osoby o szerokich ramionach i twarzy.

Stopień formalności 

Choć wielu mężczyzn niechętnie spogląda na krawat z powodu jego formalności, warto pamiętać, że w dzisiejszych czasach krawat wcale nie musi jej oznaczać. Wystarczy odrobina kreatywności, aby pokazać, że krawat może być niewiele bardziej oficjalny niż t-shirt. Zobaczcie jak wygląda udana stylizacja z koszulą vichy i wełnianym knitem.

czerwony krawat typu knit, koszula bd w kratkę i szara marynara

Podzielcie się opinią w komentarzu! Co myślicie o noszeniu krawatu w stylizacji casualowej? Jak dużo krawatów macie w swojej szafie? Jaki jest wasz ulubiony węzeł?

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Inne wpisy z tej kategorii

portfel

Komentarze

  1. Pingback: Jak lepiej wyglądać teraz? 10 porad! : Gentleman's Choice

  2. Ciekawy artykuł, ale troszkę brakuje głębi. Przykładowo wspominacie, że krawat powinien sięgać do połowy klamry. Jako, że każda zasada męskiego ubioru nie bierze się znikąd, warto byłoby nadmienić, dlaczego właśnie taki długi, a nie dłuższy i nie krótszy. Mężczyźni są ludźmi praktycznymi i jeżeli widzą sens w robieniu czegoś, to przemawia do nich to dużo bardziej niż powtarzanie czynności „jak małpa”.

  3. Pingback: Jak nosić krawat? - kilka praktycznych porad | milerszyje.pl

  4. Pingback: Ikona elegancji: Al Capone : Gentleman's Choice

  5. Jakiś czas temu pokochałem krawaty, to ulubiony element mojej biurowej garderoby. Naczytałem się już artykułów o krawatach, o węzłach i materiałach. Ostatnio nawet zakupiłem pierwszy knit. Dzięki takim blogom i rzeczowym artykułom można poznać wiele ciekawych trendów i odważyć się na coś nowego. Dzięki!

  6. W Waszych artykułach znajduję wiele cennych porad i wskazówek, chętnie czytam publikacje na Waszej stronie. Wasz gust jest naprawdę warty uwagi. Z tego powodu bardziej u Was niż na innych stronach rażące są błędy, dość częste ostatnio. Zwykle stawiamy przecinek przed „że”, jednak czasem nie bezpośrednio. Również Pana Zbigniewa Malca odsyłam do: http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-ze

    1. Mateusz Ciechański

      Panie Janie. Wg mnie w pierwszym zdaniu popełnił Pan już pewien błąd składni – wielkim znawcą interpunkcji nie jestem (więc zacytowany artykuł przeczytałem z uwagą), jednak pierwsza i druga część zdania w ogóle ze sobą nie korespondują. W takiej sytuacji wg mnie powinna tam być albo kropka (między „wskazówek” i „chętnie”) albo jakieś słowo oznaczające przycznę i skutek, np. zwykłe „więc”. Jak powiedziałem, nie uważam się za eksperta, z zainteresowaniem więc będę czekał na Pana odpowiedź.

      1. Równo rok, a odpowiedzi nie ma, więc może ja spróbuję rozwiać wątpliwości. Takie łączenie zdań jest jak najbardziej poprawne stylistycznie, mnie osobiście bardzo się podoba.
        Dziękuję za uwagę.

  7. Wybieram się na jubileusz powstania LO.Jestem mężczyzną dojrzałym.Czy wypada mi tam pokazać się w granatowym garniturze,pastelową niebieską koszulą i ciemno bordową w ciemno niebieskie groszki poszetką w kieszonce marynarki? Niezbyt lubię nosić krawatów. Dziękuje za wskazówkę i opinię Państwa. Pozdrawiam

    1. Gentleman's Choice

      Tak strój powinien być jak najbardziej odpowiedni na taką okazję.

  8. Co uważanie na temat spianek do krawata? Ostatnio zastanawiałem się nad kupnem, jednak nigdzie nie mogę znaleźć aktualnych informacji. Będę bardzo wdzięczny za odpowiedź

    1. Co uważacie na temat spinek* – bardzo nieuważnie pisałem :)

  9. Czy krawat jest dobrze widziany przy koszuli z kołnierzykiem na guziki?!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top