Zazwyczaj superbohater to postać obdarzona jakąś nadzwyczajną mocą lub człowiek, który dzięki gadżetom niedostępnym dla zwykłego śmiertelnika, potrafi rozprawić się ze złem trawiącym miasto. Możemy tylko marzyć by tak jak On strzelać laserem z oczu, czy bez większego wysiłku pokonać tuzin zbirów, ale tego typu postacie są dalekie od rzeczywistość. Troy Duffy w Świętych z Bostonu prezentuje nam trochę inną wizję uwielbianego przez społeczeństwo wybawiciela. Bohaterem, a właściwie bohaterami mają być dwaj bracia, którzy biorą sprawiedliwość w swoje ręce i z modlitwą na ustach eliminują przestępców.
Corner i Murphy MacManus to głęboko wierzący bracia, dla których nauki kościoła są życiowym drogowskazem. Rodzeństwo na co dzień spełnia się w pracy w rzeźni, a wieczory spędza z grupą znajomych w barze. Podczas jednego ze spotkań dowiadują się od barmana, że ich ulubiony lokal, ze względu na naciski wpływowego rosyjskiego „biznesmana”, zostanie zamknięty. Nie mają nawet czasu by oswoić się z tą myślą, bo na miejsce przychodzą gangsterzy i żądają natychmiastowego zamknięcia baru. Corner i Murphy wraz z kolegami próbują negocjować, ale szybko przechodzą od słów do czynów i intruzi będący w mniejszości, zostają pokonani. Jak okazuje się podczas późniejszego śledztwa, następnego dnia gangsterzy planowali zemścić się na braciach, ale po raz kolejny ponieśli klęskę, którą tym razem musieli przypłacić życiem. MacManus’owie oddają się w ręce sprawiedliwości, jednakże ze względu na działania w obronie własnej, zostają uniewinnieni i natychmiast staja się ulubieńcami gazet. Jeszcze w celi bracia słyszą głosy, które podpowiadają im kolejnego złoczyńce, którego należy zlikwidować. Corner I Murphy kierując się swoimi zasadami, opartymi na dekalogu, zaczynają zabijać ludzi, którzy je łamią.
Święci z Bostunu są pierwszym filmem w karierze reżyserskiej Troya Duffego i trzeba przyznać, że jest to debiut jak najbardziej udany. Co prawda w filmie widać silne inspiracje takimi twórcami jak Quentin Tarantino czy Luc Besson, ale inspirowanie się najlepszymi nie jest niczym złym, przynajmniej na początku kariery. Świętych z Bostonu trudno jednoznacznie zakwalifikować do konkretnego gatunku filmowego, jest w nim zarówno wiele akcji jak i humoru, ciągle jednak na pierwszym planie wysuwa się styl reżysera. Chociaż nazwanie, pierwszego filmu w dorobku, kinem autorskim mogłoby być nadużyciem, to charakterystyczny montaż i niecodzienne prowadzenie narracji są mocnymi wyróżnikami Duffego i to właśnie te elementy zadecydowały o sukcesie filmu, wszak fabuła nie należy do najbardziej innowacyjnych, a aktorstwo też nie jest mocną stroną tej produkcji.
Jakie są jeszcze zalety Świętych z Bostonu? Z pewnością kreacja aktorska Willema Dafoe – ekscentrycznego agent FBI, który bada sprawę morderstw, jest po prostu znakomita. Żarty jakie stroi sobie z podwładnego śmieszą do łez, a scena rekonstrukcji zdarzenia z jednego z morderstw, jest majstersztykiem. Niestety, poza kreacją Dafoe, aktorstwo stoi na dosyć niskim poziomie – żaden z bohaterów nie przyciąga uwagi. Największe rozczarowanie to dwie główne role braci MacManus’ów, w wykonaniu Seana Patricka Flanery’ego i Normana Reedusa. Corner i Murphy są całkowicie bezbarwni i do bólu grzeczni, co w przypadku morderców jest dosyć osobliwe.
Z przyjemnością zapraszamy Państwa do obejrzenia filmu o koszulach Miler Luxury Shirts, który powstał z wykorzystaniem najnowszych technologi pozwalających na rejestrowanie 500 klatek na sekundę. Film został nakręcony przez operatora jednej z największych stacji telewizyjnych w Polsce, a głos podłożył jeden z najlepszych polskich lektorów. Zamiast pustych słów ukazaliśmy proces produkcji naszych koszul od kuchni. Każdy może teraz zajrzeć do profesjonalnej szwalni i zobaczyć jak powstają najwyższej klasy koszule.
Autor: Mateusz Stachura
Dodaj komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.