Ikona elegancji: książę Windsoru

Ikony Stylu, Moda / 

Edward VIII – król podejrzany o spisek z Hitlerem. Typowy „lady-man” wiecznie tracący głowę dla zamężnych kobiet. Jedyny brytyjski monarcha, który abdykował, by poślubić miłość swojego życia.

Młodość

Edward Albert Christian George Andrew Patrick David – najstarszy syn króla Wielkiej Brytanii urodzony w 1894 roku. W rodzinie znany po prostu jako David – inteligentne, wiecznie ciekawe wszystkiego dziecko, które odziedziczyło zdumiewającą pamięć swojego ojca. Jako następca tronu, Edward przez całe swoje dzieciństwo był przygotowywany do tego, by pewnego dnia zastąpić swojego ojca.

Jego rodzice – Jerzy V i królowa Maria jako osoby surowe, poważne i zdyscyplinowane, zapoznawali go z obowiązkami monarchy oraz w ramach szkolenia wysłali jako młodego księcia do Królewskiej Marynarki Wojennej. Tam traktowano go na równi z innymi kadetami, co bardzo mu się podobało. David nigdy bowiem nie był zwolennikiem etykiety panującej na dworze i sztywnych zasad, które nią kierowały. Przez poczucie sztuczności i formalnej atmosfery towarzyszących rodzinie królewskiej, perspektywa przejęcia tronu nigdy nie była dla Edwarda kusząca. Po powrocie z armii w 1911 roku przyznano mu tytuł księcia Walii. Rok później zdecydował się kontynuować naukę w Oksfordzie, gdzie pozostał nieszczególnie pilnym studentem aż do wybuchu I wojny światowej.

Podczas wojny książę służył jako adiutant naczelnego dowódcy korpusu ekspedycyjnego we Francji. Pomimo że cieszył się zaufaniem dowódcy, doznał wielkiego rozczarowania, kiedy nie puszczono go na front z powodu jego statusu społecznego. Wzburzony David miał wówczas powiedzieć: „Co z tego, że zostanę zabity? Król ma jeszcze trzech innych synów”. Książę zyskał jednak popularność wśród żołnierzy poprzez odwiedzanie poszczególnych oddziałów, przebywając na wojnie, dzielenie się z nimi papierosami i traktowanie ich jak równych sobie. Edward, tak samo jak jego dziadek Edward VII, był jedną z tych postaci, która potrafiła porozumiewać się ze zwykłymi ludźmi bez wywyższania się. Było to przyjemną odmianą ze strony członka rodziny królewskiej w czasie panowania surowych rodziców księcia – Jerzego V i jego żony Marii.

Wrażliwy na potrzeby poddanych

Obserwacje poczynione w czasie wojny dotyczące ogromu śmierci i zniszczeń mocno wpłynęły na młodego księcia. Jak wielu innych z jego pokolenia, zaczął on nienawidzić wojny oraz obudziła się w nim potrzeba wprowadzenia konstruktywnych zmian społecznych.

Na początku lat 30. zaczął on odwiedzać rejony dotknięte wysoką stopą bezrobocia. Poprzez te wyprawy, książę zdobył dużą popularność wśród poddanych. Niektóre z jego przedsięwzięć powodowały jednak spięcia z królewską parą. Najgłośniejszym wydarzeniem z tego okresu była donacja dziesięciu funtów na rzecz górników po upadku strajku w 1926 roku, który pozostawił ich na łasce właścicieli kopalni. Był to pierwszy raz w historii, kiedy następca tronu tak bezpośrednio zaangażował się w kwestię powodującą duże kontrowersje publiczne.

Król starał się wykluczyć syna z kwestii związanych z polityką. Do tego sprzeciwiał się jego licznym romansom oraz upodobaniu, którym były związki z zamężnymi kobietami. Nalegał on raczej, aby syn znalazł sobie żonę i założył rodzinę. W 1930 roku Edward otrzymał nawet od króla 18-wieczną posiadłość królewską – Fort Belvedere. Rzeczywiście czuł się tam jak we własnym domu, w przeciwieństwie do rozległych salonów królewskich, i zyskał poczucie stabilizacji. Zaczął też ze szczególną pasją oddawać się ogrodnictwu, stając się w latach 30. autorytetem w tej dziedzinie – szczególnie w hodowaniu róż. Miejsce to było ucieczką przyszłego króla od dworu i sztywnych zasad, w których ten nigdy nie mógł się odnaleźć.

Skandaliczne małżeństwo

Edward nie wydawał się być skorym do małżeństwa. Kiedy jednak, już jako król, odnalazł kobietę, którą zechciał poślubić – wiadomość zatrzęsła Wielką Brytanią i szybko obiegła cały świat. Król zapragnął bowiem ożenić się z dwukrotną amerykańską rozwódką – Wallis Simpson.

Kiedy się poznali, Wallis wciąż miała męża – amerykańskiego biznesmena. Pomimo braku oszałamiającej urody, urzekała ona czarem, wyrafinowaniem i kontrolowaną swobodą zachowania. Szybko stało się jasne, że książę dopnie swego, mimo konsekwencji, jakie takie małżeństwo mogło ze sobą nieść. Dwukrotnie rozwiedziona kobieta nie mogła bowiem zostać królową. Natomiast partia konserwatywna sprzeciwiała się związkowi morganatycznemu (małżeństwo mężczyzny z rodu królewskiego z kobietą z niższych sfer, gdzie można jej przyznać najwyżej tytuł księżnej).

W tym wypadku król zdecydował się na krok, którego nikt się nie spodziewał – jako pierwszy członek brytyjskiej rodziny królewskiej w historii podjął decyzję o abdykacji po niecałym roku panowania. Tak brzmiały jego słowa, kiedy postanowił odstąpić tron swojemu młodszemu bratu, a późniejszemu królowi – Jerzemu VI:

„Okazało się dla mnie niemożliwym udźwignięcie ciążącej na mnie odpowiedzialności i sprawiedliwe wypełnianie obowiązków królewskich bez pomocy i wsparcia kobiety, którą kocham”.

Wraz z decyzją Edwarda VIII o poślubieniu amerykańskiej rozwódki odwróciła się od niego cała rodzina królewska. Tym bardziej, że król, w przeciwieństwie do Jerzego VI, od najmłodszych lat był szkolony na stanowisko, które miał dzierżyć do końca życia. Pierwsza w historii abdykacja przez wielu była traktowana jako ucieczka od poczucia obowiązku. Po zawarciu małżeństwa król i Wallis Simpson wyprowadzili się do Francji, gdzie mieszkali przez większość swojego małżeństwa. Edwardowi przyznano tytuł księcia Windsoru oraz po jakimś czasie przywrócono mu tytuł „królewskiej wysokości”. Nigdy jednak nie uraczono tym tytułem małżonki księcia. Relacje z rodziną królewską na zawsze już pozostały chłodne. Uważano, że książę przyniósł złą sławę monarchii brytyjskiej.

Spisek z Hitlerem

W 1937 roku były król wybrał się wraz z żoną do nazistowskich Niemiec, gdzie spotkał się z Adolfem Hitlerem. Książę chciał zobaczyć warunki pracy w tym kraju – co cieszyło się jego dużym zainteresowaniem jeszcze za czasów, gdy był on księciem Walii.

Mimo że nie był on jedynym Anglikiem hołdującym wydajności Niemiec w latach 30., na arenie międzynarodowej odebrano to jako sprzyjanie nazistom, co ciągnęło się za księciem już do końca życia. Miało to też bezpośredni wpływ na losy Edwarda i jego żony w czasie drugiej wojny światowej. Po upadku Francji przenieśli się oni do faszystowskiego Madrytu, gdzie miejsce zatrzymania zapewnił im Hitler. Niemiecki dowódca snuł bowiem plany przywrócenia księcia na tron Wielkiej Brytanii i wykorzystania go przeciwko rządowi brytyjskiemu. Churchillowi szybko udało się to przewidzieć i zaoferował Edwardowi gubernatorstwo na Bahamach na czas wojny, na które książę się zgodził. Nigdy nie wyszło na jaw, czy zdawał on sobie sprawę z planów Hitlera wobec jego osoby.

Po wojnie książę i Wallis powrócili do Francji, gdzie żyli wśród międzynarodowej śmietanki towarzyskiej. Pomimo że nie mieli dzieci, para była postrzegana jako bardzo sobie oddana. Małżeństwo miało dom w Paryżu i kilka miesięcy każdego roku spędzało w Nowym Jorku.

Książę w wolnym czasie oddawał się swoim pasjom – golfowi i ogrodnictwu. Umarł na raka gardła w 1972 roku i został pochowany w Windsor.

Ikona stylu

Jako że Edward w swoich ubraniach cenił komfort i swobodę ruchu, miał w zwyczaju nazywać swój styl – „Dress Soft”. Kolorowe zestawy na nieoficjalne okazje i garnitury zapewniające swobodę ruchu były cechą rozpoznawczą jego stylu.

Księcia określano mianem „prawdziwego brytyjskiego dandysa”, ponieważ pozwalał sobie na przekraczanie granic dotyczących typowego monarszego ubioru. Poddając w wątpliwość i redefiniując obowiązujące dotychczas zasady, szybko zaczął być postrzegany jako ikona elegancji. Na dworze królewskim zrezygnował z surduta na rzecz żakietu. W ubraniach wieczorowych aksamitne muszki zamienił na rypsowane. Lubował się w koszulach z miękkim nieusztywnianym kołnierzykiem. Chętnie nosił fulary z koszulami polo.

Książę nie był wysokim mężczyzną i dlatego jego marynarki miały wysoko podniesioną talię, co optycznie wydłużało sylwetkę. Jego krawcy po lewej stronie spodni wszywali nieco powiększoną kieszeń, która mieściła paczkę papierosów.

Książę przez całe swoje życie zachował szczupłą sylwetkę i dlatego jego szafa z czasów młodości pozostała aktualna aż do ostatnich lat jego życia. Jego budowana przez 60 lat garderoba liczyła sobie: 15 fraków i smokingów, 55 garniturów dziennych, trzy garnitury wizytowe oraz ponad 100 par butów.

Zapisz

Inne wpisy z tej kategorii

Komentarze

  1. Pingback: Marynarka klubowa | milerszyje.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Wszyscy tańczą salsę!

Lifestyle / 

Salsa – jeden z najpopularniejszych tańców świata. Tańczą ją wszyscy: od profesjonalnych tancerzy, przez gwiazdy programów telewizyjnych, po zwykłych amatorów.

Salsa to niezwykły taniec, który zasadza się na aspekcie integracyjnym. Ciężko go opisać lub sfotografować, ponieważ jego magia jest niewidzialna, zaklęta w sposobie prowadzenia partnerki przez partnera, technice ruchu i swobodzie poruszania. Ponieważ salsa święci w Polsce triumfy popularności, pojawia się mnóstwo szkół i warsztatów. Wszyscy chcą tańczyć salsę, więc postanowiliśmy przyjrzeć się jej z bliska. Aby dotknąć sedna sprawy, poprosiliśmy o pomoc Piotra Chajkowskiego, który jest instruktorem salsy oraz wiceprezydentem międzynarodowej fundacji Casino Para Todos.

blondynka w białej sukience i łysy mężczyzna w garniturze

Szczypta historii

Wbrew powszechnemu mniemaniu, salsy jako tańca nie da się łatwo zdefiniować, ponieważ jej źródłem nie jest jedno miejsce ani jedna osoba. Pomimo że współcześnie pierwszym słowem jakie się z nią kojarzy jest Kuba, salsa ma swoje korzenie w różnych obszarach i kulturach. Jej początki w głównej mierze zaczęły się na Kubie, ale rozwinęła się ona na bazie wielu tańców latynoamerykańskich oraz afrykańsko-karaibskich. Salsa była tańczona w krajach hiszpańskojęzycznych, które miały wpływ na jej ewolucję i wykształcenie różnych odmian. Współcześnie istnieją trzy główne style salsy: New York style, Los Angeles style oraz Casino. Każdy z tych stylów jest autentyczny dla społeczności, w której się rozwinął.

tańcząca para

Nazwa „salsa”, pod którą wszyscy dzisiaj znają ten słynny taniec, powstała w Nowym Jorku. Pojęcie zostało stworzone jako pseudonim dla fuzji różnych form tańca takich jak mambo, chachacha, danzon, son, guarija czy merengue pochodzących z krajów hiszpańskojęzycznych.

Casino – prawdziwa Kuba

tańcząca para

Prawdziwa salsa kubańska nazywana jest przez Kubańczyków casino. Powstała ona czerpiąc w dużej mierze z kubańskiego sonu oraz innych stylów tańca. Casino na początku tańczono w kole, zwanym ruedą (więcej na ten temat w dalszej części artykułu), a dopiero później w parach. Słowo „casino” nawiązuje do historii powstania tego tańca na Kubie. Nazwa pochodzi prawdopodobnie od miejsc, gdzie pierwsze taneczne kroki stawiali casineros (tancerze casino). Były to kurorty sportowo-rekreacyjne zwane właśnie casinos, jak słynne Casino Deportivo w dzielnicy Miramar w Havanie. W miejscach tych spotykali się ludzie, by miło spędzać czas, uprawiać gry sportowe i wspólnie się bawić. Przygrywała im również kubańska muzyka i tu także występuje nazwa jednego z zespołów z tamtych lat – Conjunto Casino –  co, jak twierdzi wielu tancerzy, również miało wpływ na nazwę tańca.
salsa: tańcząca para

Rueda de casino

Rueda de casino to pierwsza forma stylu casino, dzisiaj postrzegana jako osobna forma salsy. Na początku tańczono ją na ulicach, w klubach, a nawet w niektórych domach. Nazwa oznaczała „koło” (hiszp. rueda).

Piotr Chajkowski: Rueda de casino to zabawowa i integracyjna forma casino, tańczona jednocześnie przez wiele par tworzących duży okrąg. To, czym wyróżnia się ten taniec, to brak z góry założonej choreografii, która powstaje w trakcie tańca układana przez  „Cantadora” wołającego nazwy figur do wykonania.

Rueda de casino to sztuka komunikacji zaklętej w taniec. Partnerzy muszą szybko i swobodnie reagować na sygnał zmiany. Polecenia wydaje Cantador za pomocą okrzyku i gestu, który bywa niezbędny w dużych kołach lub głośnych klubach nocnych. Oczy wszystkich tancerzy są zazwyczaj przykute do lidera. Mówi się, że taniec w „la rueda” jest niemal hipnotyzujący.

Salsa a Kubańczycy

Pomimo wykształcenia się różnych stylów salsy, Kubańczycy wciąż uznają casino za jej najczystszą formę i z nią się utożsamiają. Zazwyczaj nie używają komercyjnej nazwy „salsa”, pozostając przy oryginalnej – casino. Kiedyś zapytano Cachao (słynnego kubańskiego basistę), co sądzi o salsie i tancerzach, którzy nazywają siebie „salseros” (osoby tańczące salsę). Muzyk całkowicie odrzucił to pojęcie. Według niego słowo to nie miało żadnego związku z muzyką kubańską i kojarzyło mu się bardziej z kuchnią niż z czymkolwiek innym. Jednak fakt, że prawdziwa kubańska salsa to casino, nie oznacza, że Kubańczycy traktują ją bardzo ortodoksyjnie.

Piotr Chajkowski: Kubańczycy są bardzo otwartym narodem. Wielu z nich uczy też innych stylów tańca, odchodząc nieco od własnej tradycji. Na całym świecie aktywnie działają mecenasowie oryginalnych form tańców narodowych Kuby. Dzięki ich pracy te piękne style nie zanikną w obliczu niekontrolowanej ewolucji.

salsa: tańcząca para

Pozostałe style salsy, które nie pochodzą z Kuby, cieszą się jednak większą rozpoznawalnością. Wynika ona z zapadających w pamięć figur akrobatycznych oraz spektakularnych strojów, które błyszczą morzem cekinów. Dzięki nim salsa trafiła na parkiety programów telewizyjnych, takich jak „Taniec z Gwiazdami”.

Tradycyjną salsę kubańską tańczono jednak w całkiem innych strojach, zgodnych z zasadami klasycznej elegancji, które w latach 50. były ubraniem codziennym. Podkreśla to niezobowiązujący i towarzyski aspekt tego tańca. Tancerze casino zakładają zwykle jasny, nawiązujący do klimatów tropikalnych garnitur lub dwuczęściowy zestaw koordynowany. Często spotykanym atrybutem jest też kapelusz oraz dwukolorowe buty z charakterystycznym “wing-tipem”, które były szczytem elegancji w latach 50. na Kubie.

Piotr Chajkowski: Oczywiście stroje klasyczne widuje się obecnie częściej na imprezach tematycznych czy pokazach. Jednak z moich obserwacji wynika, że panie zdecydowanie przychylniejszym okiem spoglądają na tancerzy ubranych klasycznie a nie tych, którzy przychodzą na imprezy taneczne w strojach sportowych. Być może powodem ku temu jest fakt, że tancerz w marynarce jest bardziej elegancki nie tylko w ruchu, ale i w obyciu z partnerką. Strój nastraja i zmienia bardzo korzystnie całą aurę między tancerzami.

para tańcząca salsę

Czy trzeba być z Kuby, żeby tańczyć salsę?

Wiele osób uważa, że narodowość predysponuje do wykonywania każdej czynności powszechnie łączonej z danym krajem. Jednak Szkoci jako naród wcale nie wiedzą najwięcej o whisky. Podobnie nie ma wielkiego sensu pytanie Polaków o kulturę picia wódek destylowanych z różnych źródeł cukru. Tak samo jest w tańcu. Do osiągnięcia poziomu mistrzowskiego prowadzi wyłącznie prawdziwa pasja, a nie narodowość.

Piotra ChajkowskiZnam wielu Polaków tańczących lepiej i uczących bardziej świadomie niż Kubańczycy, których sama narodowość niekiedy satysfakcjonuje i zapewnia, że wszystko już wiedzą. Reszta świata, chcąc im dorównać, wspina się na prawdziwe mistrzostwo w tym stylu tańca.

Szukając swojej szkoły tańca, należy zatem pamiętać, aby sprawdzać kwalifikacje instruktorów, a także atmosferę panującą na zajęciach. Nauka tańca musi być zabawą i przyjemnie spędzonym czasem. Nie wolno ulegać pozorom.

Czy mężczyźni tańczą salsę?

Kiedy salsa pojawiła się w telewizji, zaskarbiła sobie rzesze miłośników, którzy zapragnęli poznać jej tajniki. Od tamtej pory dziesiątki szkół tańca zaczęły oferować naukę salsy, gdzie kursy niejednokrotnie prowadzone są przez instruktorów z Kuby bądź Ameryki Południowej. Pomimo niespotykanej popularności salsy, nauką tańca głównie zainteresowane są kobiety. Na salach tanecznych, gdzie prowadzone są kursy salsy, zwykle jest kilkakrotnie więcej kobiet niż mężczyzn.

Piotr Chajkowski: Na prowadzone przez nas kursy zwykle zapisuje się zdecydowanie więcej pań, które bardzo często marzą o poznaniu mężczyzny, który naprawdę dobrze tańczy. Na Kubie sytuacja wygląda wprost odwrotnie. Jeśli mężczyzna wspaniale tańczy, na imprezach tanecznych ustawia się do niego cała kolejka kobiet. Często nie przeszkadza im to, że ma on 80 lat.

Taka sytuacja to ewenement, biorąc pod uwagę fakt, że salsa to taniec stworzony przez kobiety i mężczyzn tańczących razem. Niestety, w wielu krajach europejskich taniec towarzyski jest kojarzony z czymś, co ujmuje mężczyźnie.

zbliżenie na obuwie tańczących salsę

Dlaczego mężczyźni powinni tańczyć?

Mężczyźni, którzy nie poznali zalet tańca, w obawie przed nim zasłaniają się konwenansami. Jednak taniec daje wolność i swobodę, które są niewyczerpanym źródłem endorfin. Pozwala wyzwolić energię, która buduje niezwykłe porozumienie między  kobietą a mężczyzną.

para tańcząca salsę

Piotr Chajkowski: Casino wyróżnia się przede wszystkim aspektem socjalnym. Ku uciesze publiki, jest tańczony do wnętrza pary, a nie na zewnątrz. Jest w 100% prowadzony przez partnera, którego zadaniem jest reżyseria tańca. Bardzo ważnym aspektem technicznym, który jest niezwykle charakterystyczny dla casino, jest tańczenie figur w geometrii koła opisanego na kwadracie. Para niemal cały czas przemieszcza się i wiruje. Dlatego też nie ma tu miejsca na długie i romantyczne spojrzenia w oczy.

Pomimo przejęcia inicjatywy w tańcu, mężczyzna powinien też dbać o to, by partnerka czuła się komfortowo i miała szansę na wyeksponowanie swojej kobiecości. Jej urok nie powinien być przesłonięty.

para tańcząca salsę

Jeżeli mężczyzna zachowuje się swobodnie w tańcu, inni odbierają go jako pewnego siebie. Kobiety to uwielbiają. Poprzez improwizację mężczyzna uczy się szybkiego podejmowania decyzji w życiu.

salsa19_18.05

Umiejętność tańczenia to dodatkowy walor w arsenale umiejętności komunikacyjnych mężczyzny. Zatem jeśli czujesz, że taniec to coś dla Ciebie – powinieneś jak najszybciej ruszyć na parkiet!

W artykule wykorzystano zdjęcia Piotra i Agaty Chajkowskich, prowadzących szkołę Bailar Casino.

Na zdjęciach Piotr nosi koszulę RTW marki Miler Luxury Shirts, spodnie bespoke z pracowni Miler Bespoke Tailoring oraz dodatki z linii Miler Accessories.

Zapisz

portfel

Komentarze

  1. Marcin Dereszowski

    Casino, salsa, wszystko co wprowadza CPT jest tańcem, który z tańca w parze tworzy dwa tańce solowe. Jaki to ma być taniec z partnerką kiedy nie wywiązuje się z nią tzw. chemii…. bo jak czytam ” nie ma czasu na spojżenia…” … śmiech.

    1. Muszę przyznać że zgadzam się z kolegą powyżej. Mi też w czasie nauki wpajano kontakt wzrokowy (wręcz ciągły). Dodatkowo zalecano pewien rodzaj kokieterii prowadzony przez spojrzenie. Tym z resztą różniła się w szkoleniu 'nasza’ szkoła salsy od pozostałych w Katowicach.

      Jeśli chodzi o odbiór ze strony partnerek, to bardzo zawsze sobie ten element chwaliły. Niejedna na początku pierwszego tańca na salsotece spiekła raka będąc do tego nieprzyzwyczajona. Każda jednak kilka kroków później promieniała najszczerszym uśmiechem zamiast widocznego u par 'niewpatrzonych w siebie’ zacięcia i skupienia.

      Jak to raz powiedział nasz trener:

      „Tańcząc salsę prezentujesz najważniejszą w tańcu partnerkę, a po wszystkim ma się czuć jak po gorącym, niezobowiązującym romansie”

      Ten cytat zawsze pasował mi do mojego (trochę stereotypowego) wyobrażenia i Kubańczykach i Latynosach w ogóle.

  2. Krzysztof Więcławek

    W Polsce niestety nadal popularny jest mit „latindensera” rodem z Dirty Danceing ,który cały utwór tańczy jeden krok i 2 obroty patrząc w oczy partnerki niczym zwierz.
    Prawdziwe Tańce socjalne to często bliska pozycja zamknięta która nie sprzyja kontaktowi wzrokowemu jak mówi Piotr w artykule i tu pełna zgoda. Jest wiele tańców społecznych, takich jak tango czy kizomba gdzie to nie ilość minut nieodrywania wzroku od partnerki jest miernikiem napięcia emocjonalnego i erotyzmu. To magia prowadzenia czyni w nich to czego nie zrobi żadne najbardziej nawet powłuczyste i soczyste spojżenie. Panowie, zmieńcie trenerów :)

    1. Marcin Dereszowski

      Krzysztofie, niestety nie trafiłeś… Jak tu prztoczyć przykład kizomby?
      To jest chyba trochę inny rodzaj tańca, gdzie z góry jest narzucony sposób prowadzenia w taki sposób, że wspólnie skupiony wzrok na siebie byłby trudny do osiągnięcia. Tak samo mógłbym powiedzieć, że podczas masażu relaksacyjnego osoba masowana nie ma kontaktu wzrokowego z osobą, która go masuje a i tak jest przyjemnie. . .

      Tutaj chodzi o salsę, która ani kizombą ani tangiem nie jest… i niestety Casino według CPT to właśnie powtarzanie jednego kroku i obrotu… podczas którego jak wspomniałem nie ma podobno czasu na kontakt wzrokowy czyli z tańca w parze robi się taniec solo dwóch osób, gdzie tzw eksponowanie partnerki to tylko wymachiwanie Nią po kole.

      Jeżeli to jest według Was „taniec socjalny w parze” to nie zrobi żadnej róznicy prowadzenie prawdziwej partnerki a np mopa z doczepionymi kółkami. Efekt ten sam… porusza się? porusza się :)

      Zmień trenera :)

  3. Marcinie, bardzo zaciekawiła mnie twoja opinia o CPT w kontekście kontaktu wzrokowego. Przedewszystkim chętnie bym Cię poznał i porozmawiał z Tobą osobiście, a potem zaproponowałbym bym Ci żebyś zatańczył ze mną jak z partnerką. Jestem bardzo ciekawy jak prowadzisz, bo z twoich wypowiedzi mozna wywnioskować ze masz nadzwyczajny dar prowadzenia wzrokiem, wiesz tak jak na filmach potrafią wzrokiem poprzez siłę skupienia i koncentracji przykładowo podnieść prZedmiot i pózniej rzucić nim o podłogę. No ciekawa sprawa! z jakiego miasta jestes? Przyjmujesz wyzwanie? Chętnie tez nagrałbym nasze spotkanie dla potomnych, zeby mogli ocenić nasze zgodne lub odmienne wnioski na temat Wogole tanca w parze i na temat CPT ;) Nie ukrywam, że Twój opis działalności CPT mocno mnie poruszył, skąd takie wnioski? A co do samego kontaktu wzrokowego w tancu, według mnie sprawa bardzo złożona i albo masz o tym takie blade pojęcie, albo tak się tylko wypowiadasz, spłaszczając temat na maxa! Pozdrawiam z Zakopanego.

    1. Marcin Dereszowski

      Pawle,
      nadal nikt nie zrozumiał tego co napisałem. Kontakt wzrokowy, flitr, chemia… nadaje temu tańcu smaczek. Nie chodzi mi o 100 procentowe skupienie na oczach partnerki… a raczej o wyłapywanie odpowiednich momentów podczas tańca. Nawet prowadząc partnerkę, można wzrokiem ją podziwiać i w tedy eksponowanie Jej wygląda całkiem inaczej niż „nie ma czasu na kontakt wzrokowy”. Nie neguję zasad CPT bo jest strikte stylizowany na salony niczym son. Natomiast na imprezie tanecznej chętnie dołożyłbym do tego elementy rumby i kilka sekund więcej tańca nie w ramie a solo.

      Na wspólny taniec dwóch panów w sztywnej ramie nie mam ochoty, ale zapraszam do Poznania i może po kilku głębszych, bez filmowania bo tego typu filmów na odpowiednich portalach jest zapewne mnóstwo.

      Pozdrawiam

  4. Jak czytam te dyrdymały o kontakcie wzrokowym to mam jedno skojarzenie. Wszyscy znani mi mierni tancerze, spoceni… sfrustrowani brakiem baby właśnie gapią się na kobiety w tańcu zamiast przejąć inicjatywę. W seksie jest podobnie. Wzrokiem nie wywołasz u niej uniesienia. Tu musi być zdecydowany i pewny ruch, właśnie prowadzenie i dotyk. Można zatańczyć z niewidomym tak, że zabierze to dech z piersi. Ja znam osobiście kilka osób niewidomych które tańczą tak doskonale Tango że kobiety niemal mdleją po tańcu. Czy im też brakuje kontaktu wzrokowego? Czy te same rady masz dla niewidzących tancerzy Marcinie?

    1. Marcin Dereszowski

      Hmm… no powiem, że komentarz nawet nawet. sugeruje, że z babą w tańcu należy konkretnie, mocno… Czy ja pisałem, że kontakt wzrokowy ma zastępować prowadzenie ? :D Ciekawe. Znów bawimy się w skrajności.

      1. Marcin Dereszowski

        … idąc również tym tokiem myślenia, gdyby temat tyczył się rytmu i umiejętności rozliczenia utworu, to możnaby stwierdzić, że nie musimy wiedzieć kiedy jest 1 a kiedy 5, bo przecież są ludzie z wadą słuchu, którzy tańczą tak, że kobietom zabiera dech w piersiach :)

  5. Będę w Poznaniu w tym tygodniu z soboty na niedzielę, gdzie te głębsze proponujesz?
    Pozdrawiam

  6. Marcin Dereszowski

    I jeszcze jedno. Moje komentarze to nie żaden „hejt” czy też „trolling”. Mam szacunek do korzeni od których salsa kubańska, ewoluowała. CPT wprowadziło ramę, zakres i granicę kiedy taniec jest jeszcze poważny i pod krawatem, a kiedy jest bardziej luźny aby wykorzystać go do tworzenia własnego stylu. To jest moje zdanie i nie wypowiadam się za nikogo.

    Jaśniej tłumacząc moje odczucia, casino w/w jest jakby zbyt oficjalne jak dla mnie ponieważ od koszuli w spodniach wolę luźno ubraną i rozpiętą koszulę na t-shirt’ie.

  7. Przemek Jedziniak

    Zabrakło absolutnych apokalips językowych. Niestety coraz powszechniejszych:

    1) Nieodmienianie nazwisk. Absolutny mój faworyt do miana najpowszechniejszego i najbardziej ekspansywnego błędu XXI wieku. Doprowadza do tego, że odbieram np. akt notarialny i dopóki nie sprawdzę numeru PESEL, to naprawdę czasami nie wiem, czy to o mnie czy nie o mnie.
    Błąd występujący na niemal każdym wyróżnieniu, dyplomie, a także często w pismach urzędowych itp. Zapamiętajcie raz na zawsze. KAŻDE nazwisko jest w języku polskim odmienne. Także obcojęzyczne.

    2) Używanie „proszę Panią” zamiast „proszę Pani”. Błędorób chce być elokwentnie uprzejmy, a wychodzi opad szczęki.

    3) Pleonazmy.
    Z moim ulubionym niezwykle ekspansywnym zakończeniem maili: „proszę o odpowiedź zwrotną”. Jakbym był w stanie wysłać odpowiedź nie-zwrotną…

  8. Marcin Dereszowski

    Pawle, gdzie się podziewałeś w Poznaniu przez ten weekend?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Ikona elegancji: Frank Sinatra

Ikony Stylu, Moda / 

Muzyk obdarzony magicznym głosem, który porywał tłumy. Słynny uwodziciel kobiet, którego wielokrotnie oskarżano o mafijne powiązania. Frank Sinatra to nie tylko legendarna gwiazda muzyki i dużego ekranu, ale także ikona elegancji, która do dziś inspiruje rzesze mężczyzn.

Życie osobiste Sinatary

Francis Albert Sinatra urodził się w 1915 roku w Hoboken w rodzinie włoskich imigrantów. Moment narodzin był dramatyczny dla artysty i jego rodziców, ponieważ noworodek był tak duży, że poród odbywał się przy pomocy kleszczy. Spowodowało to trwałe uszkodzenie jego ucha oraz utworzyło bliznę na twarzy artysty biegnącą od lewego kącika ust do linii szczęki. Z tego powodu, kiedy Frank był nastolatkiem, przezywano go „Scarface” (ang. twarz z blizną). Mankament ten na zawsze pozostał wielkim kompleksem artysty i dlatego też przez całe życie unikał on zdjęć z lewego profilu.

Sinatra miał wielką słabość do kobiet. Jako 23-latek  został aresztowany za uwiedzenie, co uważano wówczas za nielegalne. Ostatecznie zarzut umorzono. Wkrótce jednak Frank wrócił do aresztu pod zarzutem cudzołóstwa, kiedy okazało się, że jedna z jego kochanek ma męża. Ostatecznie jednak wypuszczono go po 16 godzinach.

Skandale dotyczące kolejnych romansów i małżeństw towarzyszyły Sinatrze przez całe życie. Muzyk miał cztery żony: Nancy Barbato, Avę Gardner, Mię Farrow i Barbarę Marx.

Frank nie dotrzymywał jednak wierności swoim żonom. Jego inne znane partnerki i kochanki to: Marilyn Maxwell, Judy Garland, Lauren Bacall, Juliet Prowse czy Angie Dickinson, z którą był też zaręczony.

Mimo wielu związków z kobietami, Sinatra był opiekuńczym ojcem dla swoich dzieci, a ich dobro zawsze było dla niego priorytetem.

Kiedy w 1963 roku porwano jego syna – 19-letniego Franka Juniora, artysta nawet nie zawahał się przed zapłaceniem  240 000 dolarów okupu żądanego przez porywaczy. Natychmiast potem syn artysty bezpiecznie wrócił do domu. Oprawcy kontaktowali się z Frankiem tylko za pomocą automatów telefonicznych. Mężczyzna już do końca życia nosił przy sobie dziesięciocentówki, które były wówczas potrzebne do używania automatów.

Pomimo że Sinatra przy porwaniu syna współpracował z FBI, otrzymał też propozycję pomocy ze strony znanego gangstera – Sama Giancany. Plotki o Sinatrze i jego powiązaniach z mafią krążyły od początku jego kariery. Zaczęły się one już w latach 40., kiedy muzyk pojechał na Hawanę z rodziną mafiozów Fischetti. Z kolei Sam Giancana zawsze nosił szafirowy pierścień przyjaźni, wręczony mu przez Sinatrę w dowód ich przyjaźni. Twierdzono, że to dzięki mafii artyście udało się tak szybko odnieść sukces w branży muzycznej.

FBI założyło nawet specjalne akta, w których śledzono rzekome powiązania muzyka z mafią. Nigdy jednak nie znaleziono dowodów, które w jakikolwiek sposób obciążyłyby artystę. On sam zawsze odpierał zarzuty i zaprzeczał wszelkim oskarżeniom. Był też oburzony za każdym razem, kiedy powtarzano, że słynna książka i  film „Ojciec chrzestny” były oparte na mafijnym wątku z życia muzyka.

Frank Sinatra i muzyka

Frank od zawsze był zafascynowany muzyką. Dla napiwków zaczął śpiewać już w wieku ośmiu lat, stojąc na barze w lokalnym pubie w Hoboken. Decyzję o zostaniu piosenkarzem podjął jako nastolatek po obejrzeniu występu Binga Crosby’ego (amerykański piosenkarz i aktor XX wieku). Sinatra nigdy nie przykładał dużej wagi do nauki, a do liceum uczęszczał tylko przez 47 dni, po czym został wydalony za niepoprawne zachowanie. Jednak nawet w ciągu tego krótkiego okresu zdążył zostać członkiem szkolnego klubu śpiewaczego. Po przerwaniu edukacji Sinatra od razu zaczął śpiewać w nocnych klubach, gdzie pracował również jako kelner.

Tam też zobaczył jeden z jego występów słynny trębacz zespołu the Music Makers – Harry James. Zafascynowany Frankiem artysta zaprosił go do współpracy na pozycję głównego wokalisty zespołu. To w tym okresie muzyk nagrał swoje pierwsze utwory, włącznie z słynnym „All Or Nothing At All”. Sinatra opuścił jednak Jamesa już po kilku miesiącach, by na krótko dołączyć do Tommiego Dorseya.

Po dwóch latach ciągłych sukcesów muzycznych, w 1942 roku, 27-letni wówczas muzyk postanowił rozpocząć karierę solową. Sinatra natychmiast został idolem nastolatek, nazywanych bobby-soxers, które rozpływały się nad jego głębokim, aksamitnym głosem. Nazwa wzięła się od elementu stroju fanek, które w przeważającej większości nosiły skarpetki wywijane do kostek (ang. socks – skarpety).

Głos Franka Sinatry był tak charakterystyczny, że jeszcze na początku jego kariery zaproponowano mu zmianę pseudonimu artystycznego na „Frankie Satin”, który był oczywistą grą słów nawiązujących do jego wokalu (ang. satin – atłasowy). Sinatra pozostał jednak przy swoim dotychczasowym pseudonimie. Mimo to podczas całej kariery, muzyk dorobił się wielu innych, takich jak np. „Ol’ Blue Eyes” (ang. stare niebieskie oczy), „Frankie”, „The Voice” (ang. głos) czy „Sultan of Swoon” (ang. sułtan omdleń).

Pomimo naturalnego talentu i głosu, którym przyciągał rzesze fanów, Sinatra dbał też o odpowiednią atmosferę podczas jego koncertów. Jeden z jego pierwszych agentów przesłuchiwał młode dziewczyny pod kątem tego, jak głośno krzyczą. Te, które robiły to najgłośniej, podczas koncertów Sinatry znajdowały się wśród publiczności w określonych miejscach. Po sygnale danym przez agenta, zaczynały krzyczeć z zachwytu, tym samym zachęcając do tego innych fanów.

Moment rozkwitu kariery Sinatry przypadał na lata drugiej wojny światowej. Frank nie został zaciągnięty do wojska, rzekomo z powodu uszkodzonego przy porodzie ucha i rozchwiania emocjonalnego. Szybko jednak zaczęła krążyć plotka o przekupieniu lekarza sumą 40 000 dolarów za stwierdzenie, że artysta nie nadaje się do służby. Historia ta ciągnęła się za nim już do końca życia i Sinatra wielokrotnie musiał bronić się przed zarzutami uchylenia od wojska w czasie wojny. Nastawienie żołnierzy z frontu oraz opinię publiczną doskonale opisuje cytat Williama Manchestera – dziennikarza i żołnierza z czasów drugiej wojny światowej:

Myślę, że Frank Sinatra był najbardziej znienawidzonym mężczyzną drugiej wojny światowej, bardziej nawet niż Hitler.

Podczas gdy żołnierze walczyli na froncie, Sinatra był w domu (w USA), zarabiał mnóstwo pieniędzy i pokazywał się na zdjęciach otoczony pięknymi kobietami.

Kariera Sinatry trwała do połowy lat 90. Wydał 40 płyt i nagrał około 1400 piosenek. Dziś uznawany jest za legendarnego muzyka, mimo że nigdy nie nauczył się czytać nut. Jego największe przeboje New York, New York; Love and Marriage czy Fly Me to the Moon zna cały świat. Sinatra koncertował do 1995, później zakończył karierę ze względu na problemy zdrowotne.

Kariera aktorska Sinatry

Sinatra na dużym ekranie zaczął się pojawiać w połowie lat 40. Mimo że nie miał doświadczenia ani nie znał technik gry aktorskiej, jego osobowość pozwalała mu wcielać się w postacie podobne do niego. Dzięki swojej naturalnej grze zyskał wielką sympatię widzów. W 1954 roku otrzymał Oscara i Złoty Glob za najlepszą rolę drugoplanową w filmie Stąd do wieczności. Kolejny Złoty Glob przypadł mu w 1958 roku za rolę w komedii Wielki Joey.

Kandydat w którym Sinatra zagrał jedną z głównych ról został uznany za jeden z największych thrillerów politycznych w historii. Sławę przyniósł mu też film Wyższe sfery, gdzie zagrał u boku gwiazdy kina – Grace Kelly.

Mimo że zagrał w 15 filmach, a gra aktorska sprawiała mu wielką przyjemność i satysfakcję, za swoją największą miłość zawsze uważał muzykę.

Zmarł w 1998 roku na atak serca. Jeśli wierzyć legendzie, muzyk został pochowany z garścią dziesięciocentówek i piersiówką Jacka Danielsa.

Frank Sinatra jako ikona elegancji

Frank Sinatra miał wyczucie stylu od najmłodszych lat. Jego matka zaszczepiła w nim zamiłowanie do klasycznej elegancji, której był wierny do końca życia. Dziś Frank Sinatra uznawany jest za jednego z najlepiej ubranych mężczyzn wszech czasów i kojarzy się głównie z doskonale skrojonym garniturem oraz kapeluszem fedora, który stał się jego znakiem rozpoznawczym.

Podstawowym elementem garderoby Sinatry był doskonale skrojony garnitur. Hołdował zasadzie zmroku odzieżowego, w myśl której wieczorem nosił wyłącznie ciemne ubrania.

Sinatra był perfekcjonistą w każdym względzie. Mankiet koszuli musiał wystawać o pół cala spod rękawa marynarki. Spodnie musiały się łamać tylko jeden raz nad butem, bo jedynie wtedy ich długość była idealna. Gdy muzyk miał na sobie garnitur, za wszelką cenę starał się nie siadać, by nie wygnieść spodni.

Muzyk dbał o detale, które były doskonałym uzupełnieniem jego stylizacji. Uwielbiał dobrze dobrane krawaty i proste spinki do mankietów, które uważał za najlepszą biżuterię. Olbrzymią wagę przywiązywał do obuwia, które zawsze musiało być perfekcyjnie wypolerowane.

Poszetkę muzyk nosił opcjonalnie. Sinatra słynął z lekkości w doborze ubioru i jego stylizacje dzienne wielokrotnie ukazywały niezwykłą swobodę, z jaką poruszał się po casualowej elegancji. Widać to doskonale na poniższym zdjęciu, gdzie poluzowanie krawata i kołnierz wystające nad marynarkę są tylko pozornie przypadkiem.

Na co dzień Frank stawiał na elegancję w casualowym wydaniu. Wybierał świetnej jakości kaszmirowe swetry, blezery lub kardigany w jasnych pastelowych kolorach, pod które wkładał koszulę.

Artysta znany był z dbałości o swój wygląd. Jako że młodzieńczy trądzik pozostawił liczne blizny na jego twarzy, Sinatra często zasłaniał je makijażem. Nie należąc też do wysokich mężczyzn, czasami nosił buty na obcasie lub koturnie, aby wydawać się kilka centymetrów wyższym.

Frank Sinatra zostawił po sobie nie tylko spuściznę muzyczną i filmową, ale także nieprzemijające wskazówki modowe. Stał się niepowtarzalną i niekwestionowaną ikoną stylu, która mimo upływu lat wciąż inspiruje. Udowodnił, że klasyczna elegancja nigdy nie przemija i sprawdza się zawsze i wszędzie.

Kto oprócz Franka Sinatry zasługuje na miano ikony elegancji?

Inne wpisy z tej kategorii

portfel

Komentarze

  1. Panie Tomaszu, uwielbiam wszystkie artykuły na Gentleman’s Choice, dobór tematów jest świetny i wykonanie także,
    jednakże „wrócił z powrotem” w zdaniu „Wkrótce jednak Frank wrócił z powrotem do aresztu pod zarzutem cudzołóstwa” to błąd równy ubraniu krawata do smokingu ;)
    Pozdrawiam

    1. Ubrać można tylko siebie, kogoś, ale nie krawat. A jak ubrać krawat to pytanie „w co ubrać krawat?”. Krawat można co najwyżej założyć, a formuła którą Pan zastosował jest błędem równym założeniem czarnej muszki do fraka.

  2. LONG STORY SHORT - krótko i na temat

    Przy analizie stylu Sinatry warto pochylić się bardziej nad tematem kapeluszy. W szczycie swojej kariery na przełomie lat 50′ i 60′, kiedy Frank koncertował w The Sands i nagrywał w Capitol Records, najczęściej pokazywał się w słomkowych tribly firmy Canavagh z koroną typu telescope i szerokimi jedwabnymi upięciami. To najbardziej charakterystyczny dodatek w stylu Sinatry – ostatni krzyk mody tego okresu i zarazem łabędzi śpiew epoki kapelusza.
    Pozdrawiam :)

  3. Co lekkości w ubieraniu zwanej fachowo sprezzaturą, chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Gdy taka osoba jak Frank Sinatra ale też inne światowe ikony stylu popełniają zamierzone błędy, niedociągnięcie krawatu, odpięte klamry w monkach, brak poszetki i wiele innych jest to traktowane z wielkim uznaniem i wyczuciem smaku. Gdyby jednak ktoś z nas zwykłych szarych ludzi nieznanych nigdzie zastosował takie zagrania w swoim stroju, w kilka minut wytknięto by mu, że jest to niechlujne i nie ma nic wspólnego z eleganckim ubiorem lub równa się braku wiedzy.
    A co inni na ten temat myślą?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top