Ivy Look – czyli co studenci wnieśli do elegancji?

Moda / 

Prawie każdy przynajmniej raz w swoim życiu natknął się na pojęcie Ivy League. Większość osób obojętnie przenosi swoją uwagę dalej, bo przecież ta nazwa nic w Polsce nie znaczy. Przetłumaczenie na język polski również nie pomaga – Liga Bluszczowa. Liga kojarzy się ze sportem, a bluszcz ze starymi budynkami z czerwonej cegły, po których bluszcz lubi się piąć…

I tu właśnie leży sedno sprawy. Ponieważ Liga Bluszczowa, bardziej znana pod pojęciem Ivy League, opiera się na porozumieniu między elitarnymi uczelniami amerykańskimi (wspomniane „stare budynki z czerwonej cegły”) w zakresie rywalizacji sportowej. Niespodziewanym efektem tej umowy było wykształcenie się nowego i niepowtarzalnego stylu w modzie – Ivy Look, który w późniejszym czasie zyskał również nową odmianę – preppy. Cała historia zaczyna się w 1954 roku.

O co właściwie chodzi?

Stany Zjednoczone znane są z zamiłowania do amerykańskiego futbolu. Szczególnie w latach 50. na uczelniach sport ten urósł do niewiarygodnej rangi. W dniu meczu studenci dostawali futbolowej gorączki i cały ich świat kręcił się wokół tego, co miało się rozegrać na boisku. Zawodnicy z kolei traktowani byli jak celebryci, których ceni się za kompetencje sportowe, a nie intelektualne. Nie podobało się to rektorom uniwersyteckim. Doprowadzili oni więc do nawiązania porozumienia pomiędzy uczelniami, które miało położyć kres takiemu podejściu do sportu, nadając mu ponownie status „gry rekreacyjnej”.

Liga bluszczowa, założona została w 1954 roku przez przełożonych ośmiu renomowanych uczelni w północno-wschodniej części USA. Porozumienie miało na celu rozwijanie i pielęgnowanie międzyuczelnianych rekreacyjnych zawodów sportowych w harmonii z rozwojem intelektualnym, a więc pierwotnym celem każdego uniwersytetu. Wycofano stypendia sportowe i zaczęto znów traktować członków drużyn jak przeciętnych studentów.

Pomimo najlepszych intencji rektorów uniwersytetów, piękne plany rozminęły się z rzeczywistością. Wbrew założeniom porozumienia, przywrócenie rozgrywkom statusu „amatorskiego”, przyciągnęło bardzo dużą uwagę widzów spoza uczelnianego grona. Ivy League zaczęto postrzegać jako ostatnią ostoję amatorskiego futbolu. Gdy tylko na zachodzie Stanów Zjednoczonych zawodowi futboliści mieli złą passę, uwaga widzów przenosiła się na ligę amatorską. W swoim czasie zaczęto nawet nazywać uczelniane rozgrywki ostatnią „ostoją prawdziwej amatorskiej gry” (ang. vestige of true amateurism).

Nawet po zdjęciu zawodników sportowych z piedestału i przywróceniu ich do grona przeciętnych studentów, można było usłyszeć niezliczone historie, mówiące o dyskretnych prawach rządzących się światem uczelnianym. Szczególnie jeśli chodziło o rekrutację studentów. W większości przypadków, popularni gracze futbolu ze szkół średnich mieli pierwszeństwo w przyznawanych stypendiach, mimo że te sportowe już nie istniały. Dodatkowo uczelnie Ivy League zaczęły rozprzestrzeniać materiały promocyjne reprezentujące ich drużyny i graczy. Regularnie w prasie pojawiały się informacje na ich temat. Każda drużyna miała też własną broszurę, przedstawiającą krótkie biografie zawodników, mających istotny wpływ na przebieg gry.

Ostatecznie więc narodził się paradoks, nie przez wszystkich postrzegany jako zjawisko pozytywne. Liga Bluszczowa zawiązana została jako obostrzenie, którego zadaniem było utrzymanie amatorskiego statusu futbolu amerykańskiego na uczelniach. Jednak na tej idei zaczęła ona promować swoje drużyny i zapełniać stadiony widzami z zewnątrz, jednocześnie na nich zarabiając. Przez to Ivy League do złudzenia przypominała profesjonalny świat futbolu.

Mimo że pierwotne cele założycieli nie zostały osiągnięte, ogólny efekt był bardzo pozytywny, ponieważ przyniósł niespotykaną wręcz renomę Starożytnej Ósemce (ang. Ancient Eight – nazwa, pod którą również znano Ivy League). Marzeniem wielu młodych ludzi było dostanie się na przynajmniej jeden z elitarnych uniwersytetów i to nie z powodu słynnych drużyn futbolu. Studiowanie na Harvardzie czy Yale wiązało się z bardzo dobrym wykształceniem, owocną karierą i prestiżem. Taki status uczelni utrzymał się do dzisiaj. Trudno więc się dziwić, że uczelnie Ivy League mają na swojej liście absolwentów wiele znanych osobistości ze świata polityki, aktorstwa i show-businessu, jak chociażby: Meryl Streep, Bill Clinton, Barack Obama, Bill Gates czy Mark Zuckerberg.

Niepowtarzalny styl lat 50.

Z czasem w Lidze Bluszczowej zaczęła wytwarzać się swoista plemienność zachowania, wyglądu oraz ubioru zarówno studentów jak i wykładowców. Intelekt zaczął iść w parze ze stylem, a największy udział w wykreowaniu tzw. Ivy Look mieli studenci z Princeton, Harvardu oraz Yale.

Sportowe marynarki i krawaty zamiast T-shirtów, picie kawy zamiast napojów gazowanych, czytanie gazet i palenie papierosów dla zabicia czasu – oto podstawowe cechy charakteryzujące pierwsze pokolenia studentów Ivy League.Typowy wychowanek Ligii Bluszczowej w latach 50. był wielbicielem jazzu i dobrego stylu. Wspomniane wcześniej marynarki idealnie komponowały się z koszulą, pulowerem i krawatem lub muszką.

Żaden gentleman z Ivy League nie pogardziłby też takimi dodatkami jak kanotier (słomkowy kapelusz) bądź kaszkiet.

Ivy Look niósł ze sobą powiew pewności siebie. Z łatwością można to stwierdzić, patrząc na zdjęcia studentów, gdzie młodzieńcy dumnie prezentują się w koszulach OCBD, do których noszono wąskie knity (dziergane krawaty). Do koszuli zazwyczaj zakładano wełniany sweter, pulower albo kamizelkę, którą z kolei okrywano swobodnie zarzucaną tweedową marynarką w jodełkę z wąskimi klapami. Całość często uzupełniały kolorowe skarpety i loafersy lub buty żeglarskie (boat shoes/deck shoes).

Ivy Look na wielkim ekranie

W latach 1955-65 niektóre z gwiazd Hollywood zaczęły interesować się stylem Ivy League, jako że kojarzył się on z czymś elitarnym, a do tego ubrania były wyjątkowo wygodne i luźne. Przywłaszczając sobie styl ubioru studentów, aktorzy nadali mu nowy wydźwięk i zdefiniowali jako kwintesencję zasad ubioru amerykańskiego mężczyzny.

Nowy styl natychmiast przyjęła publiczność, podążająca śladem swoich idoli z filmów. Ivy Look stał się więc popularny nie tylko w całych Stanach, ale później również w Wielkiej Brytanii i Japonii. Obecnie, postaci filmowe czy osobistości publiczne nawiązujące w jakikolwiek sposób do Ivy League, znane są na całym świecie.Swego czasu nawet Hugh Hefner, którego dzisiaj ciężko zobaczyć w innym ubraniu niż wytworny szlafrok, podążał za modą Ivy Look. W 1957r., kiedy styl ten był w rozkwicie, miał on powiedzieć:

“Lubię jazz, zagraniczne filmy, ubrania Ivy League, dżin, tonik i ładne dziewczyny – te same rzeczy, które lubią czytelnicy Playboya”. (1957)

Brooks Brothers i Liga Bluszczowa

Ivy Look rozprzestrzeniał się tak szybko, że zaczęły powstawać marki odzieżowe, które skupiały się wyłącznie na tym stylu. Przykładem może być Brooks Brothers. Marka ta dzięki niezwykłemu wzrostowi popularności w stylu Ivy dotarła ze swoimi produktami do niespotykanej wcześniej liczby odbiorców.

Garnitur w stylu Ivy Look

Najbardziej typowy krój garnituru Ivy League określa się jako sack suit.  Jest to garnitur na 2.5 guzika (marynarka na trzy guziki, z klapami zaprasowanymi na dwa guziki). Garnitur taki charakteryzują także miękko wypełnione ramiona, brak przednich zaszewek i jedno rozcięcie z tyłu, które nadaje mu sportowego charakteru. Spodnie do takiego garnituru mają zaszewki, a nie zakładki i bardzo często występują z mankietem. Całego stroju dopełniają buty w stylu “penny loafers”.

Jednym ze znaków rozpoznawczych stylu Ivy Look są naturalne materiały, takie jak: bawełna, wełna, flanela czy madras, które wykorzystuje się do produkcji ubrań. Naturalne są również stosowane kolory, a we wzorach dominują głównie prążki, krata i romby.

Rektorzy uczelni, próbując zachować styl gry amatorskiej na uniwersytetach, nieumyślnie sprowokowali utworzenie się nowego stylu w modzie, za którym podążyło miliony mężczyzn. Ivy Look obecny w świecie uczelni, filmów, show-biznesu, ale też w życiu codziennym – stał się uosobieniem elegancji, klasy i dobrego smaku i tak jest do dziś.

Myślicie, że Ivy Look przyjąłby się na polskich uniwersytetach?

Zapisz

Inne wpisy z tej kategorii

Komentarze

  1. Świetny artykuł, ale co do słów końcowych, trzeba powiedzieć, że Ivy Look w ostatnich latach zaczął być popularny w Polsce, chociażby wśród krakowskiej czy warszawskiej młodzieży (nie wiem jak jest w innych miastach, w tych dwu zauważyłam to z własnej obserwacji), uczęszczającej do najlepszych liceów i uniwersytetów.
    Przyczyniła się do tego na pewno wysoka oglądalność amerykańskich seriali, czy dostępność i popyt na marek takich jak Tommy Hilfiger, Polo RL, a nawet McNeal, pod szyldem której produkuje Peek&Cloppenburg.
    Także sieciówki zaczynają oferować ubrania w stylu preppy, zwłaszcza dział męski w H&M, a nawet KappAhl, w którym swego czasu dostępna była kolekcja o nazwie „Hamptons Republic”.
    Przyznam także, iż bardzo dużo z moich znajomych można zobaczyć na co dzień w swetrach, pulloverach, łączonych z koszulami button down, chinosach w beżowym lub granatowym kolorze, a nawet wełnianych marynarkach, klubowych krawatach, czy boat shoes, które sama uwielbiam.
    Generalnie Preppy przenika do naszej mody i bardzo dobrze ;)

  2. MariuszWiśniewski

    Ja ten styl (nieświadomie z początku) praktykuje już od pół roku. Jednak chodząc po mojej uczelni UAM można spotkać mnóstwo osób w których ubiorze można doszukać się nutki stylu preepy.
    pozdrawiam

  3. Ciekawy artykuł, jednak, odnosząc się do zdjęć, pozwolę sobie zauważyć, że mężczyzna trzymający dłonie w kieszeniach nie zasługuje na miano dzentelmena.

    1. Bez przesady, kieszenie są między innymi od tego, żeby do nich wkładać ręce. Dżentelmen stara się nie trzymać rąk w kieszeniach w obecności kobiet, ot taki mały gest. Amerykanie zawsze do trzymania rąk w kieszeniach podchodzili w mniej restrykcyjny sposób niż w Europie. :)

  4. Pingback: Ikona elegancji: Rene Lacoste : Gentleman's Choice

  5. Od kiedy to tweed zalicza się do eleganckich strojów? Mi osobiście tweedowe marynarki kojarzą się z grzebiącymi w śmietnikach menelami. W najlepszym wypadku staruszkiem-biedakiem noszącym ciuchy jeszcze sprzed wojny.

    1. Duży błąd, bo tweed jak najbardziej można zaliczyć do eleganckich ubrań (oczywiście o niższym stopniu formalności). Typowy w stylu country.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Pisanie e-maili – 10 najczęstszych błędów

Lifestyle, Savoir Vivre / 

Dziennie wysyła się około 40 miliardów e-maili, które są obecnie główną formą komunikacji pisanej. Jako że grzeczność, kultura osobista i dobre wychowanie nadal są cechami pożądanymi nie tylko w kontaktach bezpośrednich, ale także w korespondencji, która w dzisiejszych czasach zdominowana jest przez pocztę elektroniczną – warto znać zasady, które nią rządzą.

osoba pisząca na klawiaturze

fot. gentlemanschoice.pl

Poprawne napisanie e-maila mimo tego, że wydaje się błahostką, kryje w sobie wiele pułapek. Oto kilka wskazówek, które pomogą nam zaprezentować się z najlepszej strony i sprawią, że adresat (szczególnie jeśli nie znamy go osobiście) odbierze nas jako ludzi poważnych.

Błąd 1: Kompromitujący lub nieadekwatny adres e-mail

Po pierwsze, jeżeli chcemy być postrzegani jako osoby poważne i profesjonalne, powinniśmy zadbać o to, by nasz adres e-mail również taki był. Najbezpieczniej nazwać go swoim imieniem i nazwiskiem. Pamiętajmy, że adresy typu „kasiabuziaczek” czy „kicia25” są niedopuszczalne w kontaktach biznesowych.

nieprofesjonalny adres e-mail

Nieprofesjonalny adres e-mail.

Nasza redakcyjna praktyka pokazuje, że problem ten często dotyczy osób ubiegających się o pracę. Niestety CV zawierające e-maile z pseudonimami i zdrobnieniami nie skłaniają do umówienia się z taką osobą na rozmowę kwalifikacyjną. W adresie e-mail istotna jest także nazwa domeny, która stoi za znakiem małpy. Osoba prywatna powinna legitymować się adresem e-mail założonym na poważnym serwerze. W Polsce przykładami serwisów świadczących takie usługi są: gmail, wp, interia czy onet.

Kompromitujący adres e-mail to nie jedyna sytuacja, w którym adres nadawcy może być problemem. Czasem zdarza się, że firma posiada wiele marek i konieczne jest wysyłanie maili z różnymi nazwami domeny po „małpie” (@). Warto ustawić najważniejszy e-mail domyślny i pamiętać o konieczności jego zmiany, jeśli sytuacja tego wymaga.


Pozostając przy temacie rozmowy kwalifikacyjnej…
Profesjonalny wizerunek w jej trakcie jest równie ważny jak obietnica, którą złożyliśmy wysyłając świetnie przygotowane CV. Właśnie dlatego warto zainwestować w garnitur wysokiej jakości. Warto wiedzieć jak rozpoznać dobry garnitur i jakich błędów nie popełniać kupując swój pierwszy egzemplarz. Nierzadko mogą to być bardzo kosztowne pomyłki, których stosunkowo łatwo można ominąć. Zapoznaj się z filmem video, który rozwieje wszystkie Twoje wątpliwości klikając w baner poniżej.


Błąd 2: Nieprawidłowy adres odbiorcy

osoba zażenowana po wysłaniu e-maila

Wysłanie treści do nieodpowiedniego adresata może spowodować negatywne konsekwencje. fot. gentlemanschoice.pl

Interfejsy większości serwisów e-mailowych pomagają dzisiaj swoim użytkownikom tzw. autouzupełnianiem wpisywanych adresów e-mail w pole „Do:”. Nieuwaga podczas wypełniania tego pola może skończyć się wysłaniem e-maila do niewłaściwego adresata. Taka sytuacja może doprowadzić do nieprzekazania informacji lub, co gorsza, przekazania jej w niepowołane ręce.

Błąd 3: Brak tematu wiadomości

Istotnym elementem wiadomości elektronicznej jest także jej temat, który wciąż jest lekceważony przez wielu nadawców. Często w pośpiechu pomijamy to pole lub wpisujemy w nie kilka przypadkowych liter z klawiatury. Temat wiadomości jest niezwykle istotny z dwóch powodów. Po pierwsze, kiedy wysyłamy maila do osoby, której nie znamy, istnieje możliwość, że brak tematu zadecyduje o jej zignorowaniu lub usunięciu. Jednak większy problem powstaje, kiedy nie wpisujemy tematów wiadomości, gdy korespondujemy z kimś często. Przy okazji wyszukiwania ważnego maila z przeszłości, w wynikach wyszukiwania pojawia się wtedy kilkadziesiąt wiadomości o treści „Brak tematu”. W której z nich jest treść, której szuka adresat? Podobna sytuacja ma miejsce, kiedy nadawca rozpoczyna nowy wątek korespondencji, ale robi to odpowiadając na starego maila bez zmiany tematu.

Błąd 4: Błędne przywitanie

Tradycja pisania maili jest stosunkowo krótka i przez to w polszczyźnie nie posiada ona jeszcze wykształconych wzorców stylistycznych i formalnych. Wiadomość elektroniczna nawiązuje do dwóch rodzajów komunikacji: do tradycyjnego listu oraz do rozmowy bezpośredniej. W związku z tym, wiele osób ma problem z tym jak ją zacząć. Jeśli piszemy wiadomość prywatną, śmiało możemy rozpocząć od: Cześć, Hej, Droga Kasiu lub po prostu Kasiu (używając wołacza, nigdy mianownika – Kasia). Jeżeli jednak piszemy wiadomość służbową, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Mimo tego, że Internet niweluje dystans między jego użytkownikami, nie można pozwolić sobie na wysłanie do przełożonego maila rozpoczynającego się nagłówkiem Cześć.

Najczęściej popełnianym błędem jest rozpoczynanie wiadomości służbowej od słowa Witam. Wyraża ono wyższość nadawcy nad odbiorcą, ponieważ sugeruje powitanie odbiorcy maila w przybytku nadawcy (mieszkaniu, domu, rezydencji, na przyjęciu itp.). Słowo Witam jest poprawne w sytuacji, kiedy podczas faktycznych odwiedzin dowolnej natury gospodarz wita gości w swoim domu.

No dobrze, tylko w takim razie jak rozpocząć e-mail by uniknąć kompromitacji?

  • Najbezpieczniejszym i najbardziej eleganckim rozwiązaniem jest użycie sformułowania Szanowny Panie/Szanowna Pani (po nagłówku stawiamy przecinek). Używamy go także w sytuacjach, kiedy piszemy do kogoś po raz pierwszy. Sformułowanie to jest najbardziej formalne i na pewno nikogo nie urazi.
  • Jeśli wiadomość e-mail kierujemy do osoby, której nie znamy, stosowanie zwrotów typu Panie Krzysztofie, Pani Joanno jest absolutnie niedopuszczalne. Zwrotu tego używamy tylko wtedy, kiedy jesteśmy w stanie zwrócić się tak wobec danej osoby również w rzeczywistości.
  • Jeżeli korespondujemy z kimś kilkukrotnie w ciągu jednego dnia, nie rozpoczynamy każdego e-maila od nagłówka, tylko od razu odpowiadamy na otrzymaną wiadomość.

Błąd 5: Niepoprawne zaadresowanie wiadomości e-mail

Standardowy interfejs poczty e-mail zapewnia trzy pola, w które można wpisać adres odbiorcy „Do”, „Dw” i „Udw”. Poniżej zamieszczony jest opis zastosowania każdego z nich.

  1. 1. „Do” (ang. To) – główny adresat wiadomości, kiedy tylko dwie osoby zaangażowane są w proces komunikacji. Jedyny wypadek, w którym w polu „Do” nie pojawia się adres e-mail adresata opisano w podpunkcie nr 3.
  2. 2.  „Dw” (ang. CC) – oznacza „do wiadomości” (ang. carbon copy) – w polu tym powinien pojawić się adres e-mail osoby (osób), która nie jest adresatem wiadomości, ale powinna również ją odczytać. Wykorzystanie pola „Dw” jest stosowne, kiedy o danej sprawie powinien wiedzieć przełożony lub współpracownicy zaangażowani w sprawę, której dotyczy e-mail. Jeśli nadawca używa pola DW, podczas odpisywania na maila konieczne jest użycie przycisku „Odpowiedz wszystkim” (ang. reply to all), który zapewni, że nasza odpowiedź dotrze do wszystkich zainteresowanych i oszczędzi nam konieczności kopiowania i wklejania ich adresów e-mail.
  3. 3. „Udw” (ang. BCC) – oznacza „ukryte do wiadomości” (ang. blind carbon copy) – w polu tym powinien pojawić się adres e-mail osoby (osób), która ma odczytać wiadomość, ale adresat nie powinien wiedzieć o ich udziale w korespondencji. Znajomość prawideł zastosowania tego pola jest niezwykle ważna, ale niestety niepowszechna. Choć ciężko w to uwierzyć, cały czas zdarzają się sytuacje, w których pracownik firmy wysyłając np. zapytanie ofertowe umieszcza adresy e-mail wszystkich adresatów (różnych firm) w polu „Do”, zamiast w polu „Udw”, w którym adresy te byłyby niewidoczne dla adresatów. Jest to pomyłka niewybaczalna, ponieważ ujawnia rozpatrywanych kontrahentów, a często także listę podwykonawców.

Należy pamiętać, że jeśli użyjemy tej opcji kilkakrotnie w ciągu jednego dnia, wpisując dużą liczbę adresatów (np. 50), może włączyć się filtr antyspamowy i zablokować możliwość wysyłania wiadomości na okres nawet do 2 miesięcy.

Błąd 6: Nieodpowiednio sformatowany tekst

Podczas pisania maili obowiązuje najbardziej elegancka zasada świata „mniej to więcej” (ang. less is more).  Należy zadbać o to, aby w tworzonym mailu nie pojawił się nadmiar formatowania. Trzeba pamiętać o odpowiednim rozmiarze czcionki. W korespondencji biznesowej niedopuszczalne jest stosowanie kolorowego tła i grafik. Kolejnym błędem jest pisanie wielkimi literami (z włączonym klawiszem „Caps Lock”), np. CO U CIEBIE SŁYCHAĆ? W Internecie wielkie litery rozumiane są jako przejaw krzyku i agresji. Wiele osób w ten sposób nieumiejętnie zaznacza najistotniejsze elementy wiadomości. Choć w większości przypadków to nieeleganckie, jeśli naprawdę zależy nam na podkreśleniu istotności jakiegoś fragmentu wysyłanego tekstu, lepiej go podkreślić lub pogrubić. Tego typu zabieg powinien jednak pojawić się wyłącznie w korespondencji pomiędzy przełożonym i podwładnym lub przy okazji przesyłania ważnego harmonogramu lub instrukcji do większej grupy osób.

wiadomość e-mail z zastosowaniem dużej różowej czcionki

W profesjonalnych mailach używa się tylko przeciętnego rozmiaru czcionki w kolorze czarnym.

wiadomość e-mail z włączonym caps lock

Włączony CapsLock odbierany jest jako krzyk.

Błąd 7: Co z emotikonami?

Co z popularnymi buźkami? Jedni je uwielbiają, innych irytują. Co ciekawe, emotikony bywają pożyteczne. Często zapobiegają błędnej interpretacji tego, co chcemy przekazać w naszej wiadomości (np. gdy chcemy zażartować). Coraz częściej pojawiają się w wiadomościach i nie ma w tym nic złego, o ile są to wiadomości prywatne. Używanie emotikonów w korespondencji służbowej jest mało profesjonalne i niepoważne, dlatego lepiej zachować je na korespondencję ze znajomymi. Jednak nawet wtedy warto pamiętać, aby posługiwać się pojedynczymi emotikonami, a nie całymi ich kombinacjami.

użycie emotikonów w wiadomości profesjonalnej

Używanie zbyt dużej ilości emotikonów może być postrzegane jako nieprofesjonalne.

Błąd 8: Zbyt długi czas odpowiedzi

Wiele osób często zastanawia się, po jakim czasie należy odpisywać na otrzymane maile. W korespondencji biznesowej, najbardziej pożądane są odpowiedzi udzielone w przeciągu jednego dnia roboczego. Jeśli to jednak niemożliwe, np. z uwagi na urlop lub delegację, należy pamiętać o odpowiednim ustawieniu autorespondera (wiadomości generowanej jako automatyczna odpowiedź za każdym razem, kiedy otrzymamy maila). Poinformuje on adresatów podczas naszej nieobecności, że odpowiedzi nie należy się spodziewać w bezpośredniej przyszłości.

Na prywatne wiadomości można odpisać po kilku dniach – ich nadawcy zwykle mają numer telefonu adresata i w pilnych sprawach mogą  po prostu zadzwonić.

Błąd 9: Wysyłanie załączników

Firmy używają skrzynek e-mail zlokalizowanych na serwerach komercyjnych. Mają one zwykle ograniczoną pojemność. Wysyłanie wiadomości z bardzo dużymi załącznikami może łatwo doprowadzić do ich zapełnienia, co jest wyjątkowo niepraktyczne. Skany dokumentów, wielkie cenniki w PDF albo rozbudowane elementy graficzne, które niepotrzebnie zamieniają prostego maila w giganta o objętości kilkudziesięciu megabajtów, bardzo często są źródłem frustracji odbiorców.

Oprócz tego, gdy wysyłamy wiadomość z załącznikiem, warto wspomnieć o tym w treści e-maila, aby adresat nie przegapił załączonego pliku. Pusta wiadomość z załącznikiem jest nie tylko bardzo trudna do odszukania po jakimś czasie od wysłania, ale także świadczy o braku organizacji i profesjonalizmu nadawcy.

Błąd 10: Nieeleganckie zakończenie wiadomości

Kończenie wiadomości, podobnie jak ich rozpoczynanie, dla wielu osób jest dość problematyczne. Jak zatem kulturalnie i grzecznie zakończyć e-mail? Korespondencja służbowa ponownie wymaga od nas powagi i elegancji. Najbardziej kulturalnym zakończeniem wiadomości będzie zwrot Z poważaniem lub Z wyrazami szacunku, który świadczy o szacunku jakim darzymy adresata. Jeżeli korespondencja jest nieco mniej oficjalna, można zakończyć list uprzejmym sformułowaniem Pozdrawiam/Z pozdrowieniami. W korespondencji prywatnej możemy pozwolić sobie na większą pobłażliwość i wylewność pożegnań. W obu przypadkach ważne jest podpisanie wiadomości – w korespondencji służbowej imieniem i nazwiskiem (lub inicjałami, jeżeli często korespondujemy z daną osobą), w prywatnej tylko imieniem.

W korespondencji służbowej konieczny jest także podpis firmowy, który powinien uwzględniać nazwę firmy i dokładny adres fizyczny, a także www. Można także zdecydować się na umieszczenie niewielkiej grafiki z logo firmy. W przypadku osób piastujących niektóre stanowiska (np. księgowej) dopuszczalne jest także umieszczenie w podpisie maila dokładnych danych firmy (NIP, REGON, KRS) oraz numeru konta.

Korespondencja e-mail w języku angielskim

Niezwykle często zdarza się, że język polski nie jest już jedynym językiem, w którym korespondujemy. Oczywiście najczęściej używaną alternatywą jest język angielski, który w świecie korporacyjnym jest lingua franca. Relacje formalne w języku angielskim są różne od tych w naszym języku i przekłada się to bezpośrednio na korespondencję.

Poniżej prezentujemy rozpoczęcia i zakończenia maila w języku angielskim do anonimowego Johna Clarksona:

Dear Sir                               Yours faithfully

Dear Mr. Clarkson           Kind/Best regards

Dear John                          Regards

John                                    Cheers

Pod zakończeniem maila piszemy oczywiście imię i nazwisko nadawcy. Nazwisko możemy pominąć, jeśli wysyłana wiadomość jest nieformalna. Warto dodać pewne rozróżnienie dotyczące zakończenia formalnego. Wyrażenia Yours sincerely używamy, kiedy znamy adresata, do którego piszemy. Sformułowanie Yours faithfully zastosujemy, kiedy osoba, do której wysyłamy wiadomość jest dla nas nieznajoma. Obydwa zwroty oznaczają Z poważaniem.

Obecne trendy w korespondencji korporacyjnej w języku angielskim są takie, że wszyscy zwracają się do siebie po imieniu, więc czasem korespondencja w języku angielskim toczy się w sposób, w który po polsku byłby nie do zaakceptowania. Warto także zapamiętać, że forma „Panie Michale/Pani Agato” w języku angielskim nie występuje. Innymi słowy, poprawne tłumaczenie zwrotu „Panie Michale,…” (PL) to „Michał,…” (EN).

A oto krótkie podsumowanie wszystkich zwrotów powitalnych i pożegnalnych w języku polskim i angielskim:

zwroty grzecznościowe w języku polskim i angielskim

Korespondencja elektroniczna ma to do siebie, że często zmuszeni jesteśmy „rozmawiać” z osobami, których nie znamy. Musimy zatem w minimalnej liczbie słów i zabiegów edytorskich wywrzeć dobre „pierwsze wrażenie”. Unikając dziesięciu opisanych powyżej błędów, jako autorzy maili bez wątpienia będziemy postrzegani jako osoby poważne i profesjonalne.

Jakie są Wasze doświadczenia z wysyłaniem maili? Czy opisane powyżej zasady były Wam już znane?

Zapisz

Zapisz

portfel

Komentarze

  1. O ile mi wiadomo, to po przywitaniu i postawieniu przecinka kolejny wers zaczynamy małą literą. Jeśli nie stawiamy przecinka (a tak można), kolejny wers rozpoczynamy wielką literą. Można też rozpocząć: „Cześć!”- wtedy kolejny wers także rozpoczynamy wielką literą. Co do „Witam”, to toczą się spory między językoznawcami.

    1. Nie, nie toczą się żadne spory. Sprawa jest oczywista i została przedstawiona w tym artykule.

      1. Nie, nie została. Zostało jedynie opisane błędne użycie słowa witam a nie został zaproponowany żaden zamiennik. Takie rozwiązanie to jak amputacja nogi bo kulejesz.

        1. Dziękuję za zwrócenie uwagi na to koszmarne „witam”, które w moim odczuciu świadczy o kompletnym braku manier i szacunku dla korespondenta. Od tego jest np. „szanowny panie”

          1. ,,Witam” jeszcze jestem w stanie przeżyć (z trudem), ale to co mnie doprowadza do szału to wszechobecne „Panie Robercie” w mailach od obcych osób. Z początku jeszcze odpisywałem na takie wiadomości z zapytaniem czy aby na pewno ktoś pisze na dobry adres, bo przecież nie do mnie bo się nie znamy. Teraz po prostu taki farmazon ląduje w koszu i tyle.

            Co do ,,witam” jeszcze słów kilka. Myślę, że ludzie boją się takiego formalnego ,,Szanowna/Szanowny” bo mają wrażenie, że jak piszą e-mail to nie wypada pisać formalnie i stąd poszukiwanie jakiejś neutralnej formy. Niestety padło na ,,witam”. Jak już ktoś naprawdę boi się ,,Szanownego Pana”, to niech chociaż napisze zwykłe ,,Dzień dobry”, wygląda to dużo lepiej.

        2. A może po prostu „Szczęść Boże” ?

          1. Tylko kiedy piszesz do osoby duchownej/głęboko religijnej (o czym wiesz).

  2. Bardzo fajny artykuł, jak najbardziej trafiony i praktyczny.

    Jedyne co jest mocno irytujące to wrzucanie reklam produktów typu: buty czy wyroby skórzane z linkami do sklepu. Rozumiem zasady marketingu w internecie, jednak w tym wypadku czytający może poczuć się aż zbyt mocno (na siłę) zachęcany do odwiedzenia sklepu.
    Bo niby jakie połączenie ma pisanie ładnych, praktycznych maili do ładnych i praktycznych butów czy bilonówek?

    1. Tomasz Kaczmarczyk

      Pomimo tego, że artykuł jest bardzo ciekawy, to również uważam, że implementowanie reklamy butów czy torebki na bilon, nijak ma się do głównej treści tekstu i powoduje drobną irytację. Pozdrawiam

    2. Myślę, że nie macie racji co do tych reklam pomiędzy artykułem. Pierwszy raz jestem świadkiem tak subtelnej reklamy, która naprawdę ładnie wpleciona jest w tekst. W dodatku dotyczy akcesoriów biznesowych, czyli tego, co mogłoby się przydać grupie docelowej czytającej ten artykuł. Oby wszystkie reklamy w internecie tak wyglądały. Jeszcze nigdy celowo nie zajrzałam w jakąkolwiek reklamę na stronie. Pozdrawiam

      1. Do prawdy? ;) Subtelna reklama to to nie jest, nawet nie jest to zaznaczone, a autor pisze o tym co wypada, a co nie. Czytam i czytam, ale to już przesada. Czytam o pisaniu mejla, a nagle pojwia mi się zdjęcie koszuli z linkiem nie do artykułu, tylko do załącznika, to dopiero 'fo pa’ :).

    3. A czy ten artykuł to wyrocznia? Gdzie jest źródło? Czy uważasz, że wszystko co napisane to prawda?

    4. Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała, która w sumie jest jeszcze gorsza niż ,,Panie Robercie” czy ,,Witam”, a mianowicie całkowity misz-masz różnych form. Dostałem kiedyś maila, w którym w temacie było: ,,Witam!”, sama wiadomość zaczynała się od ,,Cześć”, a na końcu było najlepsze: ,,serdecznie pozdrawiam i proszę o rozpatrzenie mojej prośby, z poważaniem Igrek Iksiński”…

    5. Jak pisać „Dzień dobry”, gdy piszący i odbierający piszą do siebie w nocy lub nie wiedzą kiedy poczta zostanie odebrana? Jak piszę w nocy to mamy pisać „Dobry wieczór” a jak piszę w dzień, to „dzień dobry”? Może przyjąć zasadę, że używamy czasu w którym list jest pisany przez nadawcę a nie jest ważne kiedy zostanie odebrany (o strefach czasowych nie wspomnę). Ponadto „ktoś” stwierdził, że „Witam” jest niewłaściwe i teraz „wszyscy” mają do tego stosować. Dlaczego musimy z „pokorą” przyjmować wypowiedzi „autorytetów”, bo oni tak uważają. Chyba można się nie zgadzać. To „Szanowny Panie” czy „Szanowna Pani” też brzmi z „jaśniepaństwa”. Przytoczone argumenty mnie nie przekonują i pozwolę sobie zostać przy „Witam” i wcale nie traktowałem i nie traktuję tego jako wywyższanie się. Proponuję zostać przy „dzień dobry” lub „Witam”.

      1. Jerzy Wieczorkiewicz

        Dobra, niech już będzie tak:
        Witam, panie Zygmunciku :)

      2. Nie, nie, nie. „Dzień dobry” i inne tego pokroju po prostu ranią serce. Moim polonistycznym zdaniem są to formy zarezerwowane dla języka mówionego. „Szanowny Panie” jak najbardziej – przede wszystkim jest to wyrażenie szacunku. Przez Allegro sporo osób korzysta z „Witam” w korespondencji. Razi bardzo, ale w drodze wyjątku można to przeboleć. Zgadzam się jednak w pełni z kimś powyżej, że bardzo duża cześć maili rozpoczyna sie słowami „Pani Ewo / Panie Jacku” i doprowadza mnie to do szału. Za przykład niech posłuży chociażby skarga napisana przeze mnie do pewnego właściciela sklepu usługowego – na moją bardzo oficjalną wiadomość dostałam w prezencie początek „Pani Euniko”. No cóż…
        Moim zdaniem największy problem jest z rozplanowaniem graficznym wiadomości. Nagminnie otrzymuję maile, które bardzo trudno jest odczytać z powodu przejrzystości właśnie graficznej. Braki interpunkcyjne, enter po prostu nie istnieje i nadawcy tworzą tekst ciągły (dosłownie wszystko w jednej linii), a czasami po prostu wypadałoby nie pisać wielką literą po przecinku.
        Jest lepiej niż było kilka lat temu, zapewne rownież dzięki takim artykułom, ale Polacy mają jeszcze nad czym pracować:)

      3. Faktycznie, ja również nie odbieram „witam” jako formy wywyższania się. Niemniej nie należy stosować tego zwrotu na początku korespondencji przede wszystkim dlatego, że jest to słowo o konkretnym znaczeniu / zastosowaniu, co zostało przytoczone w artykule.
        Natomiast odnosząc się do kwestii „dzień dobry czy dobry wieczór” – „dzień dobry” jest neutralne i może być stosowane niezależnie od pory dnia, natomiast „dobry wieczór” powinno stosować się tylko i wyłącznie wtedy, gdy wysyłamy wiadomość wieczorem i wiemy, że odbiorca odczyta ją również wieczorem (czyli prawie nigdy).

  3. Bardzo dobrze, że ten tekst powstał. Może wreszcie w firmach ludzie oduczą się zaczynania maila od „Witam”. Na szczęście, poza tym przypadkiem, moje doświadczenia są raczej pozytywne, kultura w Internecie nie umarła do końca. ;)

  4. Jako student spotykam się często z brzydkim zachowaniem wykładowców. Najczęstszą odpowiedzią na maila spełniającego wszystkie normy jest:

    Ok.
    JK

    Oczywiście student jest niżej w hierarchii, ale nie sądzą by to znaczyło, że korespondencja może tak wyglądać

    1. To prawda. Też mi to zawsze przeszkadzało. Brak szacunku do studenta – szkoda im czasu na wysilenia się, aby podpisać sie imieniem i nazwiskiem…

    2. Moim zdaniem jest to poprawna forma i nie jest to żadna forma ignorancji, również mając na uwadze niniejszy artykuł – patrz Błąd 4. Jest to po prostu odpowiedź na e-mail, w którym to przypadku nie jest już konieczne używanie jakichkolwiek powitań. Co prawda w artykule jest napisane, że pomija się powitania, podczas kilkukrotnej korespondencji w ciągu dnia. Jednak z punktu widzenia wykładowcy przeglądającego pocztę i odpowiadającego na e-maile studentów, trudno wymagać, by za każdym razem zastanawiał się czy z danym studentem już dziś korespondował, czy nie.

  5. Krzysztof Łotocki

    Reklamy produktów pomiędzy akapitami w tekście artykułu nie są tym co jak jako internauta lubię najbardziej – ale jestem w stanie zrozumieć w jakim celu są umieszczane i akceptuję je bez większych problemów. Aby jednak reklamy te nie sprawiały wrażenia lekko nachalnych – moim zdaniem cały tekst reklamowy wraz ze zdjęciami powinien być ograniczony ramką. W obecnej formie tekst reklamy czytany jest z rozpędu wraz z tekstem artykułu – co w moim odczuciu jako odbiorcy, jest już małym krokiem za daleko. Działa to już lekko in minus jeżeli chodzi o przyjemność czytania artykułu – oraz lekko in minus jeżeli chodzi o pozytywne nastawienie do reklamowanego produktu. Czuję po prostu, że takim zabiegiem ktoś mnie lekko nabrał i sprawił, że po raz kolejny czytam tekst reklamowy, którego po raz wtóry czytać już nie mam potrzeby i ochoty. Reklamy w ramce były by równie widoczne – a nie zakłócałyby ciągłości w czytaniu ciekawych artykułów.

  6. Bardzo fajny tekst, tylko dobrze by było gdyby została jeszcze umieszczona fraza początkowa maila w sytuacji kiedy nie wiemy do kogo piszemy. Często się zdarza że firmy mają maile kontaktowe typu „kontakt@blah.pl” , „marketing@cośtam.pl” .. W tej sytuacji nie znamy często nawet płci a co dopiero imię czy nazwisko osoby do której mamy napisać. W tym wypadku najbardziej sensowne (w moim mniemaniu) jest użycie właśnie zwrotu „Witam”….

    1. Nie czytałeś uważnie.
      Pisząc na adres np. Praca@×.pl
      idealnie pasuje „Szanowni Panstwo”

      1. Masz racje, jakoś przeoczyłem tą część, dziękuje za naprowadzenie :)

  7. W j. angielskim powinno sie pisac „Your faithfully”, bez s w your.

    1. „Szanowni Państwo” w zupełności wystarczy :-)

    2. Nie masz racji. 'Yours faithfully’ jest jak najbardziej poprawnym, powszechnie przyjętym zwrotem dla korespondencji rozpoczynającej się Dear Sir/Madam

      1. Zgadza się, your to zaimek dzierżawczy przymiotny i po nim powinien być rzeczownik, yours to zaimek dzierżawczy rzeczowny i jego poprawna forma to „yours”

  8. Odnosząc się do sławetnego 'Witam’, to oczywiście autor ma słuszność, a w przypadkach gdy piszemy pod bliżej nieokreślony adres typu info@costam.com to bardzo dobrze w moim przekonaniu jest użyć sformułowania typu dzień dobry lub dobry wieczór, w zależności od pory dnia. I bez znaczenia jest tutaj fakt, że odbiorca może przeczytać tę wiadomość następnego dnia o poranku. Ważna jest pora dnia u nadawcy, nie zaś u adresata. Zresztą niby skąd mamy wiedzieć czy adresat nie przebywa obecnie w innej strefie czasowej ;-)
    W języku angielskim też się tak praktykuje (good morning, etc).
    Swoją drogą, aby gospodarz powitał, chyba powinno używać się sformułowania: 'Witaj’.

    Mnie równie bardzo drażnią niektóre z powyższych problemów w konwersacjach telefonicznych. A szczególnie gdy osoba do której się telefonuje pierwsza się przedstawia.
    Dotyczy to szczególnie telefonów osobistych w tym biurkowych. Zwyczajowo wiem do kogo dzwonię i to ja się przedstawiam. Gdy jest odwrotnie to odbierający wystawia swoje personalia nie mając pojęcia kto jest po drugiej stronie. Chyba, że zgłasza się jakiś urząd, centrala telefoniczna lub rezydencja Iksińskich.

    1. A skąd ktoś do kogo pan dzwoni ma wiedzieć, kto do niego dzwoni (np. jeśli jego telefon biurkowy nie ma wyświetlacza)? A jeśli to dzwoni klient? Przedstawienie się odbierając telefon służbowy jest jak najbardziej poprawnym zachowaniem.

  9. Zbigniew Domagalski

    Autor nie uniknął błędu pisząc: „Choć ciężko w to uwierzyć…”, po polsku winno być: „Choć trudno w to uwierzyć…”. Powszechny, widoczny wszędzie błąd językowy.

  10. Cały spór wokół 'Witam!’ w mejlach jest niepotrzebnie rozdmuchany (z resztą przez pana Rusinka) i tylko pokazuje jak szybko nasz język się zmienia. Szybciej niż niektóre głowy…

  11. Pouczająca lektura. Dodam jedynie, że w przeciągu możemy się znaleźć, jeśli w wietrzny dzień otworzymy jednocześnie okno i drzwi ;-)

  12. Pytanie taktyczne – piszemy maila do osoby, której płećjest dla nas nieznana – np wysyłamy go na adres biuro@…. lub coś w tym stylu. Jakim zwrotem wówczas należy rozpocząć?

    1. Szanowna osobo…

    2. Danielu,
      w przypadku braku znajomości płci radzę sformułować zwrot brzmiący „Szanowni Państwo” lub „Szanowny Panie/Szanowna Pani”. Myślę, że pierwszy z nich będzie jednak trafniejszy.

      1. Ja często jak nie znam płci odbiorcy używam zwrotu „szanowny odbiorco”.

        1. Brzmi tragicznie. I do tego 'odbiorco’ mala litera? Ja bym sie obrazila…;-) Ja bym proponowala 'Szanowna Pani/Panie’…

  13. Dyskusja o „Witam” trwa już długo, myślę że dotychczasowa zasada nie może być stosowana w e-mailach. Zasada ta powstała w czasach kiedy nie było jeszcze korespondencji elektronicznej. „Witam” używane w e-mailu nie wskazuje na wyższość nadawcy a jest uniwersalnym przywitaniem. Dyskusja na ten temat jest opublikowana w ciekawej książce „Wszystko zależy od przyimka” gdzie nawet specjaliści rozumieją czemu służy język i jak istnym elementem jest epoka w której dane słowo jest używane.

  14. O, jakże miło jest się przekonać, że jest jeszcze parę osób, którym zależy na poprawności naszego języka, pomimo wkraczającej także w tę dziedzinę życia „nowoczesności”.
    Mnie też denerwuje „witam” na początku wiadomości, ale jeszcze bardziej skróty stosowane w wiadomościach przesyłanych do osób polskojęzycznych,- na przykład: „FYI” – kretynizm!!- że posłużę się kolokwializmem.
    Powszechne jest też po: „Witam,” pisanie od nowej linijki z dużej litery, WHY?, -że posłużę się równie nieznośnie często używanym wtrąceniem anglojęzycznym.
    I nie uważam wcale, że nasz język nie powinien być żywy, ale twórzmy nowe wyrazy z naszych, pięknych, polskich. Jest takie śliczne słówko „czekadełko”, które określa przekąski podawane podczas oczekiwania na danie główne, i to jest fajne, ale jakieś „masakry” używane w idiotyczny sposób czy „mitingi „zamiast spotkania lub zebrania….okropność, świadcząca
    o ubóstwie językowym.
    Pielęgnujmy język polski zamiast na siłę wtrącać wszędzie angielski.
    Pozdrawiam z nadzieją, że „Polacy nie gęsi…”.
    Z góry przepraszam za błędy interpunkcyjne.

  15. Witam,

    :D

    szczerze mowiac, juz bardziej jak „witam, (…)” irytuje mnie wspomniany w artykule

    (brak tematu)

    oraz to, ze ludzie (klienci) nie potrafia rozpoczac nowego watku z nowym tematem… i tak idac dalej, potrafie miec dzisiaj pytanie w zupelnie nowej sprawie, z tematem i cala korespondencja z przed pol roku na zupelnie inny temat…

    kolejnym brakiem profesjonalizmu wg mnie jest sytuacja w ktorej jest sobie firma (MSP lub jak kto woli SMB), a kazdy z pracownikow jedzie na innej domenie, jeden ma maila na wp inny na interii… przeciez wykupienie sobie domeny, to nie sa duze pieniadze.

    w ogole podziwiam ludzi ktorzy maja konta pocztowe na takich komercyjnych portalach jak wp onet interia i wszystkich innych, gdzie codziennie rano wita ich po 30 maili z reklamami…

    aaa no i wplecenie w artykul reklamy uwazam za przegiecie – faux pas… albo ze tak spolszcze: żenua…

    pozdrawiam.pl

    1. A mnie najbardziej irytuje brak wielkich liter na początku zdania oraz brak polskich znaków. To jest dopiero „mało profesjonalne”. :(

  16. Sebastian Jakubiec

    Ciekawe podsumowanie, i w sumie z większością się zgadzam, nie przekonuje mnie kwestia wyrażenia „Witaj” – ale to z powodu tego, iż chyba w jednym z wywiadów/materiałów z prof. Bralczykiem słyszałem jego (jeśli pamięć mnie nie myli) wypowiedź, iż staje się to już coraz powszechniejsze.

    Natomiast nieco razi mnie, szczególnie w tekście piszącym o poprawności taka semantyczna niespójność, mianowicie:
    „Błąd 10: Eleganckie zakończenie wiadomości” – to zestawienie sugeruje, iż eleganckie zakończenie wiadomości jest błędne, a przecież nie o to chodzi? Błąd to Nieodpowiednie/nieeleganckie zakończenie przecież ;)

  17. Kiedy dowiedziałam się parę lat temu, że „witam” może być odbierane jako przejaw wyższości, byłam bardzo zaskoczona – mniemam, że większość osób w moim wieku (przed 30stką) nie ma o tym pojęcia, „witam” wydaje się formą najzupełniej neutralną. Myślę, że warto zdawać sobie sprawę z tego, że język ewoluuje i jeśli dla młodszego pokolenia słowo traci pewne konotacje, to niedługo zgina one zupełnie. I nikt się już nie będzie oburzał stosowaniem „witam” w mailu. Niemniej osobiście przestałam używać tego powitania – po co mam kogoś urażać? Jednak zaproponowane przez autora zamienniki są absurdalne. Istnieje wiele sytuacji w których jednocześnie:
    – sytuacja nie jest na tyle formalna, żeby zwracać się do kogoś „Szanowny Panie” – zwrot tak oficjalny jest dla mnie zarezerwowany dla profesora, szefa firmy, może klienta (w zależności od rodzaju firmy);
    – nie znamy ani płci, ani imienia osoby z którą rozmawiamy, odpada więc zwrot typu „Pani Kasiu”.
    Przykładem sytuacji może być np korespondencja z kontrahentem z Allegro czy innego serwisu.

    W takich sytuacjach moim zdaniem pozostaje jedynie użycie wyrażenia „Dzień dobry” – które nie jest najszczęśliwsze, ze względu na to, że adresat mogę odebrać naszą korespondencję wieczorem bądź w nocy. Lepszego wyjścia jednak nie widzę – dlatego wróżę nieszczęsnemu „Witam” wielką przyszłość:)

    1. Masz racje najlepszym zamiennikiem bedzie „Dzień dobry”.
      Nie chodzi tu o to ze zwrot „Witam” wykazuje wyższość jednej osoby nad druga. Chodzi o to ze jest to po prostu zwrot niepoprawny. Nie sadze aby ewolucja języka lub wiek osób piszących miał tu znaczenie. „Witam” mozna użyć jedynie gdy sie kogoś wita w miejscu w którym sie jest gospodarzem, rezydentem, lub osobą która jest w jakimś miejscu wcześniej ( choć nie każde miejsce bedzie tu pasować). W mailach, listach i rozmowach telefonicznych jest to zwrot błędny.

      1. Idąc tym tropem, to „Witam” jest jak najbardziej poprawną formą. Pisząc wiadomość robisz, to w większości przypadków korzystając z komputera osobistego, a więc jesteś jego właścicielem, użytkownikiem i gospodarzem przestrzeni jaką on zajmuje.

        1. Nie ma Pan racji. Odbiorca odczytuje maila na własnym komputerze, przy czym korzysta z własnego konta pocztowego, więc nie jest Pan w takim przypadku gospodarzem.

    2. Witam Państwa!
      Pani Kasiu, w zupełnoście się z Panią zgadzam! „Witam,” ma przyszłość. To odpowiednik angielskiego „Hello!”.
      „Witam!” jest uniwersalne i pasuje do każdej pory dnia, płci adresata oraz ich (jej, jego) liczby.
      Pozdrawiam! (Półoficjalnie, ale z serca – to nie audiencja u króla lub papieża!)

  18. Bardzo fajny tekst, brakuje tylko informacji o tym, że część z tych rzeczy (szczególnie w przypadku przedstawicieli państwowych) wynika z protokołu dyplomatycznego, anie jedynie z zasad savoir-vivru. Ktoś kiedyś musiał ustalić te zasady…

  19. A co powiecie na rozpoczynanie korespondencji e-mail owej od słowa „Drodzy”? np. „Drodzy, zapraszam na szkolenie…”

  20. nie do końca Szanowny Panie/Szanowna Pani jest uniwersalne, w takim znaczeniu jak Witam.. Często wysyłam korespondencję do Instytucji, działu, wydziału, sekretariatu – nie do konkretnej osoby, a na skrzynkę obsługiwaną przez różne osoby.. pisanie Szanowny/na nie wydaje mi się odpowiednie.. Witam/ względnie Dzień dobry / jest w tym momencie bardziej na miejscu (choć nie twierdzę, że nie ma w sobie nośnika opisanego wyżej w artykule – wyższość nad odbiorcą etc).

  21. Mnie też zawsze się wydawało, że „Witam” jest raczej neutralne. No bo jak inaczej zwrócić się do odbiorcy, którego nie znamy, np. do firmy kurierskiej, czy jakiegoś urzędu lub sklepu? Zwrot „szanowna Pani/Panie” jest bardziej osobisty, zwraca się do konkretnej osoby. A co jeśli piszemy do tzw. ogółu, jakiejś instytucji? Tak jak było to w komentarzu niżej, nie zawsze zwrot bezpośredni „Szanowny Panie” jest na miejscu.

  22. Wydaję mi się, że naprawdę już lepiej napisać „Witam” niż „Szanowny Panie/Pani”. To jest zbyt formalne, na siłę tworzycie niepotrzebny dystans z drugą osobą. Wydaję mi się to z błędnego przenoszenia nawyków korespondencji listownej na Internet. To samo z angielskimi „Dir Sir…”, „Yours faithfully”… kto tak teraz pisze? Do Klienta zwyczajne „Dear…” oraz „Kind/Best Regards” w zupełności wystarczy, chyba że piszemy do Królowej Wielkiej Brytanii. To chyba czasem nasza przypadłość narodowa, że brakuje nam trochę luzu. Nie mylić z szacunkiem. Szacunek naprawdę nie przejawia sie przez pisanie „Witam” czy „Z poważaniem”.

    1. Zgadzam się w stu procentach. Na co dzień prowadzę korespondencję z osobami/instytucjami z różnych stron świata. Wszędzie przyjęta jest taka praktyka (co początkowo było dla mnie bardzo zaskakujące), że nawet jeśli kogoś się nie zna, już w drugiej wiadomości (po pierwszej oficjalnej) zwraca się do tej osoby po imieniu. I nie jest w żadnym wypadku przyjmowane jako brak szacunku etc. Chodzi po prostu o nie tworzenie niepotrzebnego dystansu i zwyczajną serdeczność we wzajemnych relacjach, które tą drogą także się tworzą. Chyba rzeczywiści to nam brakuje wspomnianego „luzu” i na każdym kroku boimy się, żeby przypadkiem ktoś nie poczuł się urażony albo sami się obrażamy, bo niby zostaliśmy potraktowani bez szacunku.

  23. Przemek Jedziniak

    Dzień dobry,

    Zapomniał Pan o najważniejszym – błędy! Ortograficzne, fleksyjne. Interpunkcyjne jeszcze ostatecznie można wybaczyć.
    Rzeczą doprowadzającą mnie do absolutnego zwątpienia w przyszłość rasy ludzkiej jest stwierdzenie „Proszę o odpowiedź zwrotną”. Jakby odpowiedź mogła być jakaś inna…
    Język polska, trudna język, ale używajmy go stosownie do własnych możliwości. Próba bycia bardziej „korpo” niż jest się w rzeczywistości, produkuje masowe „odpowiedzi zwrotne” i temu podobne kwiatki językowe.
    Z uszanowaniem

  24. Dzięki za ten artykuł!
    Obsługuję korespondencję firmową i to, co ludzie piszą w mailach, woła o pomstę do nieba! Dzięki za zwrócenie uwagi, że nie powinno się do obcych osób pisać „Pani Joanno”, tylko „Szanowna Pani”. Mam nadzieję, że jak najwięcej osób przeczyta ten artykuł i weźmie sobie te uwagi do serca, bo jak jeszcze raz jakiś klient (obcy człowiek) napisze do mnie „pani Barbaro”, to nie ręczę za siebie.
    Tylko śmieszą mnie niektóre komentarze, gdzie wypowiadający się próbuję usprawiedliwić błędy wskazywane w tym artykule. Otóż nie ma na nie usprawiedliwienia. Nie pisze się w mailu służbowym „dzień dobry” i „pani Joanno”, tylko „Szanowna Pani” i nie ma co na siłę skracać dystansu – jesteśmy dorosłymi ludźmi, których łączą relacje zawodowe i po co udawać, że od pierwszego maila jesteśmy kumplami. Nie jesteśmy i bardzo takie spoufalanie się jest sztuczne.

  25. Jestem gorącą zwolenniczką formalizmu i używania zwrotów Szanowny Panie/Szanowna Pani na wstępie, ale zawsze dręczyła mnie wątpliwość: jeśli piszę powiedzmy do jakiejś firmy i nie mam zielonego pojęcia, czy mail zostanie odczytany przez kobietę czy mężczyznę, to co powinno się wtedy zrobić?

    1. Gentleman's Choice

      Wówczas najbezpieczniej jest napisać: „Szanowni Państwo”.

  26. Intuicyjnie stosowałam się do zamieszczonych w artykule zasad. Proszę mi wierzyć, że forma maila jest znacząca. Należy też zwrócić uwagę by zachować pewną elastyczność z osobą, którą mamy kontakt. Jeśli osoba, z którą korespondujemy narzuca mniej formalny, serdeczny styl. Powinniśmy się do tego dostosować jeśli może to wpłynąć na polepszenie relacji. Kwestia wyczucia. Zastosowanie stylu formalnego świetnie się sprawdza gdy upominamy się o kontakt/ odpowiedź na maile. Przejście ze stylu nieformalnego na formalny w kulturalny ale znaczący sposób sygnalizuje powagę sytuacji.

  27. Gdybym do mojej szefowej napisała maila rozpoczynając od „Szanowna Pani” to albo doszłaby do wniosku, że się na nią obraziłam, albo pomyślała, że to żart. Podobnie u mnie w firmie zwrot FYI jest powszechnie stosowanym skrótem mającym na celu oszczędzenie sztuki dla sztuki w postaci pisania treści w mailu, w którym jest to kompletnie niepotrzebne. Tyle, że moja firma jest dwujęzyczna i angielskiego używa się właściwie nawet częściej niż polskiego (ale to na marginesie). Maile nagminnie podpisywane są skrótem „pzdr.” i inicjałem. Atmosfera jest generalnie bardzo serdeczna, luźna i nacechowana poczuciem równości (o czym świadczy chociażby całkowita dowolność ubioru nawet na ważnych spotkaniach), dlatego zwrot „witam” jest traktowany jak najnormalniejsze w świecie rozpoczęcie listu – jeżeli w ogóle zostanie użyty, gdyż najczęściej używa się zwyczajnego „cześć”, „hej”, że już nie wspomnę o bardziej serdecznych zwrotach, które są nagminne i traktowane zupełnie normalnie. Pisząc to wszystko chciałabym zauważyć, że w korespondencji mailowej, jak wszędzie, warto po prostu umieć się zachować taktownie, a przede wszystkim właściwie ocenić do kogo piszemy i po co – osobie posiadającej kulturę osobistą i takt to najczęściej wystarczy. Co do korespondencji w firmie warto zwrócić uwagę również na kulturę organizacyjną. Cała reszta stanowiąca niemal 100% tego artykułu, jest w mojej opinii rozdmuchiwaniem tematu, potrzebnym chyba głównie do tego, by powstał artykuł.

    PS. Jeżeli ktoś czytając zwrot „witam” czuje się potraktowany z wyższością, to najwyraźniej ma coś nie w porządku z poczuciem własnej wartości. Osoby o właściwym poczuciu własnej wartości nie czują potrzeby udowadniania sobie i innym ile znaczą. Tym bardziej nie poprzez przywitanie w treści maila. No ale to znów tylko moje zdanie. :)

    Pozdrawiam :) życząc więcej dystansu do samego siebie :)

  28. Nie do końca się zgadzam. Od kilku lat obracam się w świecie biznesu i często rozpoczynam maila zwrotem „Witam” nawet gdy nie znam odbiorcy osobiście ale firma współpracuje z nim od jakiegoś czasu. O ile Nasz odbiorca jest poważnym człowiekiem i łączą nas relacje biznesowe, bardziej będzie liczyć się dla niego merytoryczność wypowiedzi niz to czy zakończymy ja „pozdrawiam” czy samym podpisem.

  29. Po ” szanowna Pani” nie pisze się przecinka, tylko wykrzyknik. Jest to błędne zapożyczenie z języka angielskiego. Wypada poprawić :)

  30. A czy mozna zaczac wiadomosc zwrotem ’ Dzień Dobry,’?

  31. Bawi mnie, gdy ludzie używający zwrotu ,,witam” oburzają się, że autor artykułu wytknął ten błąd i twierdzą, że tylko osobniki wyjątkowo nadęte i zakompleksione zwracają na niego uwagę. Ludzie, problem nie polega na tym, że adresat poczuje się urażony użyciem przez nadawcę zwrotu sugerującego, że stawia się on w wyższej pozycji, bo cierpi na tym jego (odbiorcy) rozbuchane ego. Nie. Problem, Moi Drodzy, macie WY. Czemu? Otóż używanie ,,witam” sprawia, źe bardziej obyty adresat automatycznie zaklasyfikuje Was jako ćwoka, bo używacie formy nieadekwatnej do sytuacji, co wskazuje na ewidentne braki w wykształceniu/wychowaniu. Wierzcie mi, to działa na Waszą szkodę. Sprawia, że od razu wydajecie się mniej profesjonalni.
    + po co na siłę skracać dystans? Osobiście bardzo tego nie lubię. Korespondencja formalna –> ,,Szanowny Panie” i tyle. A jak stosunki są nieformalne, to mamy do dyspozycji cały wachlarz koleżeńskich przywitań.

  32. Proponowane zamiennk z artykułu:
    Szanowny Panie, Szanowna Pani

  33. Krzysztof Rychter z Lasu

    Doprawdy?

    1. Co do którego punktu naszego artykułu ma Pan wątpliwości?

  34. dziękuję za artykuł, podoba mi się :)

    Mam pytania:

    piszemy: mam do Ciebie prośbę / Twój poprzedni mail
    czy: mam do ciebie prośbę / twój poprzedni mail
    ?

    stawiamy na końcu przecinek po pożegnaniu?

    pozdrawiam,
    Bożo

    czy

    pozdrawiam
    Bożo

    1. Zawsze, bez względu na sytuację Twój i Ciebie piszemy wielką literą. Po pożegnaniu, możemy, ale nie musimy stawiać przecinka. Jeśli go nie stawiamy, należy pamiętać, że imię i nazwisko, powinno znajdować się nie obok, a pod pożegnaniem. W przypadku, gdy przecinek znajduje się po pożegnaniu, imię i nazwisko może być zarówno obok jak i pod.

      1. Należy nadmienić, że „Twój” i „Ciebie” piszemy zawsze wielką literą, ale w przypadku korespondencji. Jeśli zaś zwracamy się w ten sposób do szerszego grona odbiorców i nie adresujemy wypowiedzi do konkretnej osoby – wtedy korzystamy tylko z małych liter.

  35. Miało być tak elegancko… i nawet było, zwłaszcza te reklamy dodawały szyku… a tu nagle”w przeciągu jednego dnia roboczego”. Człowiek od razu porzuca dalszą lekturę – tak, jak porzuca chęć odpowiedzi na maila z poWITANIEM.

  36. Wjęzyku angielskim do wykładowcy raczej należy zwrócić się, w zależności od tytuły, Dear Dr [nazwisko] lub Dear Professor [nazwisko]. Dear Sir/Madam sugeruje, że nie wiemy do kogo piszemy…

  37. Jak dostaje maila który zaczyna się od słów „Szanowny Panie”, uważam nadawcę takiego maila, że nie traktuje mnie poważnie, lub traktuje z wyższością/urzędowo. Jest to zwrot „wznoszący” jakąś dziwną barierę, a przecież mamy między sobą coś do załatwienia. To jest mail, a nie korespondencja przez posłańca z lakowaną pieczęcią. Dzień dobry – jest forma powitania wskazującą porę dnia. Witam, też jest formą powitania – bez pory dnia. Bzdurą jest też stwierdzenie, że witam jest zarezerwowane tylko dla gospodarzy witających gości – język się zmienia. Dla wielbicieli form eleganckich przypomnę o polskim odpowiedniku krawata – zwis męski. Zauważyłem też, że używając zwrotu Szanowny Panie/Pani, dużo trudniej nawiązuje się kontakt i relacje biznesowe z tymi osobami.

    1. Zgadzam się całkowicie. Równie dobrze mogę słowem „Witam” przywitać znajomego spotkanego na ulicy, której gospodarzem przecież nie jestem. Język nie jest statyczny i cały czas ewoluuje. Obecnie słowo „witam” ma inne znaczenie niż kilkadziesiąt lat temu.

    2. Jak ktoś w kontekście zwrotu użytego w liście elektronicznym postaci: „Szanowny/Szanowna” ma problemy emocjonalne w biznesie, to lepiej że trudno nawiązać kontakt biznesowy? Korespondencja biznesowa ważna jest ze względu na treść zawartą po powitaniu, a nie na odbiór zwrotu powitania. Tak ja uważam. Ale spostrzeżenie jest ciekawe. Warto użyć takiego chwytu w relacjach biznesowych, aby w przyszłości nie mieć problemów z tytułu choćby „równego traktowania” w działalności gospodarczej. Idealna metoda na selekcjonowanie kontrahentów. A tak na marginesie, to „nie sądź po pozorach”.

  38. Moim zdaniem jest to poprawna forma i nie jest to żadna forma ignorancji, również mając na uwadze niniejszy artykuł – patrz Błąd 4. Jest to po prostu odpowiedź na e-mail, w którym to przypadku nie jest już konieczne używanie jakichkolwiek powitań. Co prawda w artykule jest napisane, że pomija się powitania, podczas kilkukrotnej korespondencji w ciągu dnia. Jednak z punktu widzenia wykładowcy przeglądającego pocztę i odpowiadającego na e-maile studentów, trudno wymagać, by za każdym razem zastanawiał się czy z danym studentem już dziś korespondował, czy nie.

  39. Dzień dobry

    Chciałbym wyrazić moje zdanie. Poruszę ten temat trochę z innej strony. Sam popełniam wiele błędów w pisaniu różnych form, czasem ortograficznych błędów nawet.

    Większość tutaj sprzecza się, dyskutuje o jednym zwrocie, słowie. ( np. czy lepsze jest Witam czy Dzień dobry a może Szanowny Panie )

    Nie oczekujmy, że statystyczny Jan Kowalski, przesiadujący pod osiedlowego sklepem z piwem, zacznie mówić, pisać językiem osób bardzo wykształconych.

    Mnie bardziej dziwi to osoby wykształcone potrafią często zachowywać, mówić, pisać, jak przykładowy Jan Kowalski- smakosz złotego trunku.

    Ja na wiadomość mailową patrze jako całość oraz czy otrzymuje odpowiedź na moje pytania.

    Dla mnie bardziej niż to jedno wyrażenie, którym się zaczyna mail jest:

    1) Bezwzględny i zawsze odpis, odpowiedź na maila, tym bardziej jeśli oto ktoś prosi ( i odpowiedź na pytania w mailu zawarte )

    2) Odczucie równości (każdy z nas jest tylko człowiekiem ) ( ani wywyższania się ani poniżania drugiej strony ) w całej wiadomości.

    3) Ograniczenie do minimum błędów ortograficznych (każdemu może się zdarzyć ale bez przesady )

    4) Trochę dystansu do samego siebie oraz odrobinę tolerancji.

    5) Dotrzymania tego, co się pisało w mailu. Wywiązania się z własnych słów, zapewnień ( np. „obecnie nie mam czasu odpisać, ale w weekend znajdę czas i odpiszę na 100%” ) ( i czekam 2 miesiące na odpowiedź ).

  40. dokładnie tak – mail ma usprawnić korespondencję. Jeśli oczekujemy piękna stylu i formy – powróćmy do tradycyjnych listów.
    Pewne zasady w wiadomościach mailowych powinniśmy zachować, ale zdrowy rozsądek również:)

  41. Zwrot pani Basiu jest wyjątkowo niegrzeczny, drobnomieszczanski, to forma niedopuszczalna!!!!

  42. „Witam” nie przeszkadza mi mailach absolutnie. Jest mniej formalne niż sztywne „Szanowna Pani”, a mimo wszystko grzeczne. Język stale ewoluuje. W formalnej korespondencji listowej nadal tego zwrotu się nie używa. Forma e-mail nie jest typowo urzędowa, a w przypadku gdy korespondencja ma być formalna można z niego zrezygnować. Uważam, że w codziennej komunikacji mailowej nie ma absolutnie sensu czepiać się tego zwrotu. Kiedyś słowo „dziwka” nie było obrazą, a w Polsce XVII i XVIII wieku „kutas” był ozdobą każdego szlachcica i określenie to odnosiło się do ozdoby stroju. Język jest żywy, zmienia się i po prostu odpowiada na potrzeby danych czasów. Nie widzę lepszego zamiennika na ten moment.

  43. Wielu z Was pisze tutaj, odnosząc się do powitania „witam”, że się nie zgadza z tym, że wyraża czyjąś wyższość; że się nie zgadza z tym, że jest aroganckie; że dla nich jest to powitanie neutralne.
    Problem polega na tym, że w ten sposób można zmienić znaczenie wszystkiego na zasadzie – „dla mnie czerń to biel. Nie obchodzi mnie, że ktoś może myśleć inaczej. Będę pisał o białym, że to czarny i o czarnym, że to biały, ponieważ mi się to wydaje odpowiednie”. Tak się nie robi. Są jednak pewne konwencje, którym podlegamy wszyscy. Nie można zmienić znaczenia słowa dlatego, że nam się tak wydaje. Co prawda w toku ewolucji językowej na podobnej zasadzie zmieniło się kilka słów, np. słowo „kobieta” miało kiedyś wydźwięk wyłącznie pejoratywny, jednakże obecnie zmiany językowe przychodzą nam ciężej i w większości przypadków odbywają się na niekorzyść języka, uproszczając go i prymitywizując. Jedno słowo zaczyna otrzymywać coraz to więcej znaczeń, przez co język staje się prostszy, ale komunikacja trudniejsza. Zwracam się z prośbą do wszystkich: nie wprowadzajmy zmian tam, gdzie nie są potrzebne. Jeżeli posiadamy tak wiele różnych powitań – dlaczego co tworzyć z „witam” kolejny synonim „dzień dobry”, rozszerzając jego znaczenie i czyniąc to słowo mniej konkretnym? Tylko z powodu kaprysu?

  44. Prowadzę własną firmę i od lat, w biznesowych mailach do współpracujących firm używam słowa „Witam”. „Szanowny Panie” lub „Szanowana Pani” jest dla mnie zbyt sztywne, zwłaszcza że większość osób do których piszę jest w moim wieku, a te zwroty wydają mi się adekwatne w stosunku do osób starszych, wiekowych. Wyjątkiem są maile do klientów, których nie znam, wtedy używam zwrotów „Szanowna Pani lub Szanowny Panie”. W tym artykule jednak, jak i w komentarzach nikt nie poruszył, ważnej moim zdaniem kwestii. Jak rozpoczynać maile firmowe jeżeli nie wiemy do kogo piszemy tj. pani czy pana, i często gęsto nie znamy tej osoby ? Np. moja korespondencja to głównie wysyłanie zamówień, zapytań, czasami reklamacji. Piszę zwykle do osób których na żywo nie poznałem i zwykle wysyłam maile do działu w którym pracuje kilka osób. W takim przypadku jak najbardziej na miejscu wydaje mi się słowo „Witam”. Myślę, że najwyższa pora uznać je za właściwe powitanie, zwłaszcza w mailu.

    1. Zdecydowanie lepszą formą rozpoczęcia maila było by po prostu „Dzień dobry”. :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Ikona elegancji: Grace Kelly

Ikony Stylu, Moda / 

Dyrektor kreatywny Chanel i guru współczesnej mody, Karl Lagerfeld, powiedział o niej, że była najpiękniejszą blondynką XX wieku.

Stwierdził także, że żadna gwiazda kina ani arystokratka nie może równać się z jej wyczuciem stylu i elegancją. Grace Kelly, bo o niej mowa, w latach 50. była na ustach wszystkich – w USA jej wizerunek można było spotkać na każdym kroku. Świat, nieco znudzony wizerunkiem kuszącej uwodzicielki, który wykreowała Marilyn Monroe, oszalał na punkcie niebieskookiej blondynki, która prócz urody miała także maniery wielkiej damy i ogromną klasę.

Odrobina historii

Grace Kelly urodziła się 12 listopada 1929 roku w Filadelfii w zamożnej rodzinie. Dorastała w dobrobycie i dostatku, jej rodzice byli jednak bardzo surowi i rygorystyczni. Cenili sobie konserwatywne i katolickie wartości, w takim też duchu wychowywali czwórkę swoich dzieci. Już jako mała dziewczynka marzyła o karierze aktorskiej, wiedziała jednak, że zaborczy rodzice nigdy nie zgodzą się na to, by ich córka została aktorką. Przewrotny los sprawił, że Grace nie zdała egzaminu z matematyki, co uniemożliwiło jej podjęcie studiów. Ku niechęci rodziców młoda panna Kelly bez wahania zdecydowała się podjąć naukę w Amerykańskiej Akademii Teatralnej w Nowym Jorku. Początkowo, by osiągnąć finansową niezależność, dorabiała jako fotomodelka. Nieśmiała i wstydliwa dziewczyna szybko rozwinęła skrzydła.

Kariera aktorska

Jej pierwszymi krokami aktorskimi były niewielkie role w serialach i broadwayowskich przedstawieniach, dzięki którym szybko została zauważona. Debiutowała w 1951 roku epizodyczną rolą w filmie Czternaście godzin. Rok później zagrała pierwszą poważną rolę w westernie W samo południe i wówczas okrzyknięto ją najbardziej obiecującą aktorką Hollywood. W 1954 za rolę, którą zagrała u boku Clarka Gable’a w filmie Mogambo, otrzymała Złoty Glob, a w 1955 zdobyła Oscara za film Dziewczyna z prowincji. Rok 1954 należał do najbardziej pracowitych w karierze Grace Kelly. Młoda aktorka stała się muzą sławnego reżysera Alfreda Hitchcock’a i to dzięki niemu już na zawsze wpisała się w historię kina. Uważał ją za najlepszą aktorkę od czasów Ingrid Bergman. Zagrała w trzech filmach reżysera: M jak morderstwo, Okno na podwórze, Złodziej w hotelu. Później wystąpiła jeszcze w dwóch produkcjach: w filmie Łabędź i musicalu Wyższe sfery u boku Franka Sinatry. Lato 1955 roku okazało się przełomem w życiu Grace Kelly. Właśnie wtedy w Cannes poznała księcia Monako Rainiera III Grimaldi. Przewrotny los spłatał Grace kolejnego figla. Oto książę, którego początkowo uważała za „nudy w grafiku”, okazał się miłością jej życia. Osiem miesięcy później monarcha oświadczył się aktorce. „Filmowy sen” Grace Kelly trwał zaledwie pięć lat. W 1956 roku po ślubie z księciem Monako zakończyła błyskotliwą karierę, ponieważ koronowanej głowie nie wypadało grać w filmach. Alfred Hitchcock do końca życia nie mógł pogodzić się z jej decyzją. W 1962 próbował namówić, wówczas już księżną Monako, do zagrania roli w thrillerze Marnie. Grace początkowo uzyskała zgodę męża, jednak później książę zmienił zdanie i nie pozwolił żonie wrócić na duży ekran.  Do gry w filmach nigdy nie wróciła. Tęsknota za aktorstwem towarzyszyła jej do końca życia.

Grace Kelly i jej romanse

W młodości aktorka miała wielką słabość do starszych i żonatych mężczyzn. Podczas kariery w Hollywood w życiu Grace Kelly było ich kilkunastu. Mimo oficjalnie wykreowanego wizerunku kobiety niedostępnej i dystyngowanej, brukowa prasa ciągle odkrywała i śledziła nowe romanse i skandale z piękną aktorką w roli głównej. Wśród jej kochanków wymienia się między innymi czterech największych gwiazdorów Hollywood lat 50.: Gary’ego Coopera, Cary’ego Granta, Clarka Gable’a oraz Olega Cassiniego, projektanta mody. MGM, wytwórnia filmowa reprezentująca interesy Grace Kelly, płaciła paparazzim za wyciszanie i ukrywanie skandali wybuchających wokół młodej aktorki.

Amerykańska gwiazda poślubiła księcia

„Ślub stulecia”, bo tak określano zaślubiny księcia Raineira z Grace Kelly, odbył się 19 kwietnia 1956 roku w monakijskiej Katedrze Św. Mikołaja. Zaproszono na niego 600 gości, a relację telewizyjną obejrzało około 30 milionów widzów. Największą sensację wzbudzała oczywiście suknia ślubna Grace Kelly. Odkąd ogłoszono książęce zaręczyny wszyscy zastanawiali się, na jaką suknię zdecyduje się amerykańska gwiazda. Postawi na klasykę czy zdecyduje się na coś bardziej ekstrawaganckiego? W dniu ślubu oczy całego świata zwróciły się na Monako.  Gdy Grace Kelly pewnym i spokojnym krokiem weszła do Katedry, olśniła wszystkich. Suknia była klasycznym przykładem stylu New Look, wylansowanego przez Christiana Diora. Została zaprojektowana przez projektantkę kostiumów wytwórni filmowej MGM – Helen Rose.  Ozdobiona perłami gorsetowa góra sukni została wykonana z koronki i jedwabiu. Do wykonania rozkloszowanego dołu wykorzystano 25 metrów jedwabistej tafty i 100 metrów jedwabnej siatki. Kelly zdecydowała, że na głowę włoży czepek udekorowany kwiatami pomarańczy inspirowany szekspirowską Julią i przepiękny długi koronkowy welon. Jej suknia ślubna została okrzyknięta najpiękniejszą suknią wszech czasów. Miała ogromny wpływ na modę ślubną i do dziś inspiruje twórców.Ikona elegancji

Grace Kelly za ikonę stylu uchodziła jeszcze przed poślubieniem księcia Monako. U szczytu swojej sławy, w latach 50. była jedyną aktorką w Hollywood, która na plan zdjęciowy przychodziła w futrze z norek, białych rękawiczkach i nienagannie ułożonych włosach. Aktorka uwielbiała jedwab i drogą, wyszukaną biżuterię. W czasach swojej kariery aktorskiej nie korzystała z pomocy stylistek. Mało tego, często sama doradzała lub podpowiadała filmowym kostiumografom, jak powinna być ubrana grana przez nią postać. Po ślubie z monakijskim księciem jej stylizacje podziwiał cały świat. Księżna zachwycała i inspirowała w każdej sytuacji; czy to krocząc po czerwonym dywanie, czy towarzysząc mężowi na oficjalnym spotkaniu, czy też zwyczajnie spacerując po ogrodzie.

Na wielkie bale, przyjęcia czy gale, które były nieodłącznym elementem dworskiego życia, monakijska księżna wybierała wieczorowe kreacje od czołowych domów mody takich jak Dior, Givenchy, Balenciaga, Lanvin, Chanel czy Yves Saint Laurent. Uwielbiała kroje, które podkreślały jej sylwetkę. Najlepiej czuła się w sukniach w stylu lat 50., które charakteryzowała gorsetowa góra podkreślająca talię i mocno rozkloszowana spódnica. Wybierała te uszyte z tiulu, szyfonu lub jedwabiu. Grace Kelly w wieczorowych kreacjach uwielbiała eksponować szyję, ramiona i dekolt. Często swoje stylizacje dopełniała luksusową biżuterią – najczęściej zakładała perły lub kolie z brylantów, ramiona okrywała futrzaną etolą. Nieodłącznym elementem jej stroju stały się także długie białe rękawiczki. Stawiała na neutralne kolory takie jak biel i czerń, czasami decydowała się na suknie w kolorze srebra lub złota.

W ciągu dnia neutralne i stonowane barwy zamieniała na nieco bardziej żywe, najczęściej pastelowe kolory. Lubiła proste garsonki, jedwabne szmizjerki i krótkie tweedowe marynarki, które łączyła z rozkloszowaną lub ołówkową spódnicą. Często pokazywała się w sukienkach – najczęściej decydowała się na wzorzystą i rozkloszowaną, zawsze przewiązaną paskiem w tali, a dopełnieniem stroju był cienki płaszcz nonszalancko zarzucony na ramiona. Proste stylizacje uzupełniała idealnie dobranymi dodatkami, które były „wisienką na torcie” w każdym zestawie. Grace Kelly uwielbiała duże klasyczne torebki. Jej ulubionym modelem była ta marki Hermes, później „ochrzczona” jej nazwiskiem. Kultową dziś Kelly Bag rozsławiła w 1956 roku, kiedy to zasłaniała nią ciążowy brzuszek, chcąc ukryć go przed wścibskimi paparazzi. Po tym wydarzeniu sprzedaż torebki spektakularnie wzrosła. Stąd Hermes nazwał ją nazwiskiem księżnej Monako.  Ta prosta trapezowa torba z delikatnej cielęcej skóry, zapinana poziomo z niewielką klapą z paskiem i kłódką wykonaną z białego lub żółtego złota do dziś  jest synonimem luksusu. Kelly Bag do dziś bije rekordy popularności, a kobiety czekają na nią nawet kilka lat.

Nieodłącznym elementem jej dziennych stylizacji był kapelusz lub turban, który ożywiał oficjalną całość. Księżna Monako uwielbiała nakrycia głowy! Mimo tego, że pracownicy dworu uważali jej kapelusze za nieco ekstrawaganckie i zbyt wymyślne, Grace Kelly nigdy z nich nie zrezygnowała. Księżna Monako znana była także z zamiłowania do okularów przeciwsłonecznych, które nosiła niezależnie od pory dnia. Najczęściej można było ją zobaczyć w klasycznych „kocich oczach” lub w modelu Wayfarer. Do jej ulubionych należały te marki Ray-Ban oraz Oliver Goldsmith.

Kwintesencją elegancji w jej codziennych stylizacjach były białe lub czarne skórzane rękawiczki, które dobierała do prostych sukienek i żakietów. Grace Kelly zawsze wyglądała perfekcyjnie. Jej prywatne, na pozór proste i niewyszukane stylizacje były eleganckie i niewymuszone. Gdy księżna miała czas dla siebie, najczęściej spacerowała lub poświęcała go dzieciom. Wówczas decydowała się na styl casualowy, stawiała na elegancję w stylu safari. Uwielbiała luźne spódnice i lniane lub płócienne spodnie (w kolorze beżowym lub khaki) do połowy łydki, zwężające się ku dołowi z wysoką talią, popularnie znane jako spodnie capri. Dobierała do nich jedwabną koszulę lub kaszmirowy golf – najczęściej w kolorze białym. Do tego cienki skórzany pasek, dyskretna biżuteria i buty na płaskiej podeszwie: baleriny, mokasyny lub espadryle. Do codziennych stylizacji często dodawała wzorzystą apaszkę marki Hermes. Najczęściej nosiła ją przewiązaną na szyi lub przyczepioną do paska, czasem także wiązała ją na głowie. Takie połączenie było niezwykle funkcjonalne: nie tylko wyglądało perfekcyjnie, ale także zapewniało komfort i swobodę.

Grace Kelly była niezwykle świadoma swojego stylu. Wiedziała co powinna nosić, a czego unikać, miała doskonałe poczucie estetyki. Stawiała na prostą klasyczną i ponadczasową elegancję, której była wierna do końca życia. Jej styl był idealną oprawą do wyglądu posągowej piękności. Księżna Monako wpisała się złotymi literami nie tylko w historię kina, ale także w historię mody.  Jest nieśmiertelnym symbolem klasy i szyku. Do dziś inspiruje nie tylko wielkich projektantów, ale także zwykłe kobiety, które dzięki niej doceniły i pokochały stonowaną elegancję i prostotę ubioru.

O Gentleman’s Choice:

Jesteśmy bardzo młodym portalem, który publikuje treści o wysokiej wartości merytorycznej z wieloma autorskimi zdjęciami. Zależy nam na dalszym rozwoju i profesjonalizacji, które jednak zależą od liczby odbiorców, do której docieramy. Jeśli podobał Ci się ten artykuł, daj nam lajka i/lub udostępnij go na FB lub w innych mediach społecznościowych! Nic nie tracisz, a nasza wiedza może przydać się komuś z Twoich znajomych! 

Zapisz

Inne wpisy z tej kategorii

portfel

Komentarze

  1. Pingback: Jaguar E-Type – najpiękniejszy samochód wszechczasów : Gentleman's Choice

  2. Twardogłowym dziękujemy. Język ewoluuje, a tu autor staje Rejtanem za „witam”. W mojej pracy szybkie skrócenie dystansu jest ważne i takie sformułowanie jest dla mnie naturalne.

    Słusznie ktoś już zauważył, że ważniejsza jest praca u podstaw, czyli ortografia i interpunkcja, na co wybitny autor-językoznawca w ogóle nie zwrócił uwagi. Dostaje Pan w ogóle jakieś e-maile czy obraca sie Pan wyłącznie w świecie teorii?

    Przy okazji, skoro już o Brytyjczykach mowa, to wszyscy nagminnie zacz

  3. Hej :-)

    Błędy o jakich napisałeś mogą być bardzo skuteczne w email marketingu. Mail bez tematu miał większy open rate niż z tematem. Tak samo jak mail z tematem „Ugh…”.

    Wiele tych reguł można spokojnie złamać. Poprawność …poprawnością, a skuteczność to zupełnie inny dział.

    Adrian
    http://www.adriankolodziej.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top