Prawie każdy przynajmniej raz w swoim życiu natknął się na pojęcie Ivy League. Większość osób obojętnie przenosi swoją uwagę dalej, bo przecież ta nazwa nic w Polsce nie znaczy. Przetłumaczenie na język polski również nie pomaga – Liga Bluszczowa. Liga kojarzy się ze sportem, a bluszcz ze starymi budynkami z czerwonej cegły, po których bluszcz lubi się piąć…
I tu właśnie leży sedno sprawy. Ponieważ Liga Bluszczowa, bardziej znana pod pojęciem Ivy League, opiera się na porozumieniu między elitarnymi uczelniami amerykańskimi (wspomniane „stare budynki z czerwonej cegły”) w zakresie rywalizacji sportowej. Niespodziewanym efektem tej umowy było wykształcenie się nowego i niepowtarzalnego stylu w modzie – Ivy Look, który w późniejszym czasie zyskał również nową odmianę – preppy. Cała historia zaczyna się w 1954 roku.
O co właściwie chodzi?
Stany Zjednoczone znane są z zamiłowania do amerykańskiego futbolu. Szczególnie w latach 50. na uczelniach sport ten urósł do niewiarygodnej rangi. W dniu meczu studenci dostawali futbolowej gorączki i cały ich świat kręcił się wokół tego, co miało się rozegrać na boisku. Zawodnicy z kolei traktowani byli jak celebryci, których ceni się za kompetencje sportowe, a nie intelektualne. Nie podobało się to rektorom uniwersyteckim. Doprowadzili oni więc do nawiązania porozumienia pomiędzy uczelniami, które miało położyć kres takiemu podejściu do sportu, nadając mu ponownie status „gry rekreacyjnej”.
Liga bluszczowa, założona została w 1954 roku przez przełożonych ośmiu renomowanych uczelni w północno-wschodniej części USA. Porozumienie miało na celu rozwijanie i pielęgnowanie międzyuczelnianych rekreacyjnych zawodów sportowych w harmonii z rozwojem intelektualnym, a więc pierwotnym celem każdego uniwersytetu. Wycofano stypendia sportowe i zaczęto znów traktować członków drużyn jak przeciętnych studentów.
Pomimo najlepszych intencji rektorów uniwersytetów, piękne plany rozminęły się z rzeczywistością. Wbrew założeniom porozumienia, przywrócenie rozgrywkom statusu „amatorskiego”, przyciągnęło bardzo dużą uwagę widzów spoza uczelnianego grona. Ivy League zaczęto postrzegać jako ostatnią ostoję amatorskiego futbolu. Gdy tylko na zachodzie Stanów Zjednoczonych zawodowi futboliści mieli złą passę, uwaga widzów przenosiła się na ligę amatorską. W swoim czasie zaczęto nawet nazywać uczelniane rozgrywki ostatnią „ostoją prawdziwej amatorskiej gry” (ang. vestige of true amateurism).
Nawet po zdjęciu zawodników sportowych z piedestału i przywróceniu ich do grona przeciętnych studentów, można było usłyszeć niezliczone historie, mówiące o dyskretnych prawach rządzących się światem uczelnianym. Szczególnie jeśli chodziło o rekrutację studentów. W większości przypadków, popularni gracze futbolu ze szkół średnich mieli pierwszeństwo w przyznawanych stypendiach, mimo że te sportowe już nie istniały. Dodatkowo uczelnie Ivy League zaczęły rozprzestrzeniać materiały promocyjne reprezentujące ich drużyny i graczy. Regularnie w prasie pojawiały się informacje na ich temat. Każda drużyna miała też własną broszurę, przedstawiającą krótkie biografie zawodników, mających istotny wpływ na przebieg gry.
Ostatecznie więc narodził się paradoks, nie przez wszystkich postrzegany jako zjawisko pozytywne. Liga Bluszczowa zawiązana została jako obostrzenie, którego zadaniem było utrzymanie amatorskiego statusu futbolu amerykańskiego na uczelniach. Jednak na tej idei zaczęła ona promować swoje drużyny i zapełniać stadiony widzami z zewnątrz, jednocześnie na nich zarabiając. Przez to Ivy League do złudzenia przypominała profesjonalny świat futbolu.
Mimo że pierwotne cele założycieli nie zostały osiągnięte, ogólny efekt był bardzo pozytywny, ponieważ przyniósł niespotykaną wręcz renomę Starożytnej Ósemce (ang. Ancient Eight – nazwa, pod którą również znano Ivy League). Marzeniem wielu młodych ludzi było dostanie się na przynajmniej jeden z elitarnych uniwersytetów i to nie z powodu słynnych drużyn futbolu. Studiowanie na Harvardzie czy Yale wiązało się z bardzo dobrym wykształceniem, owocną karierą i prestiżem. Taki status uczelni utrzymał się do dzisiaj. Trudno więc się dziwić, że uczelnie Ivy League mają na swojej liście absolwentów wiele znanych osobistości ze świata polityki, aktorstwa i show-businessu, jak chociażby: Meryl Streep, Bill Clinton, Barack Obama, Bill Gates czy Mark Zuckerberg.
Niepowtarzalny styl lat 50.
Z czasem w Lidze Bluszczowej zaczęła wytwarzać się swoista plemienność zachowania, wyglądu oraz ubioru zarówno studentów jak i wykładowców. Intelekt zaczął iść w parze ze stylem, a największy udział w wykreowaniu tzw. Ivy Look mieli studenci z Princeton, Harvardu oraz Yale.
Sportowe marynarki i krawaty zamiast T-shirtów, picie kawy zamiast napojów gazowanych, czytanie gazet i palenie papierosów dla zabicia czasu – oto podstawowe cechy charakteryzujące pierwsze pokolenia studentów Ivy League.Typowy wychowanek Ligii Bluszczowej w latach 50. był wielbicielem jazzu i dobrego stylu. Wspomniane wcześniej marynarki idealnie komponowały się z koszulą, pulowerem i krawatem lub muszką.
Żaden gentleman z Ivy League nie pogardziłby też takimi dodatkami jak kanotier (słomkowy kapelusz) bądź kaszkiet.
Ivy Look niósł ze sobą powiew pewności siebie. Z łatwością można to stwierdzić, patrząc na zdjęcia studentów, gdzie młodzieńcy dumnie prezentują się w koszulach OCBD, do których noszono wąskie knity (dziergane krawaty). Do koszuli zazwyczaj zakładano wełniany sweter, pulower albo kamizelkę, którą z kolei okrywano swobodnie zarzucaną tweedową marynarką w jodełkę z wąskimi klapami. Całość często uzupełniały kolorowe skarpety i loafersy lub buty żeglarskie (boat shoes/deck shoes).
Ivy Look na wielkim ekranie
W latach 1955-65 niektóre z gwiazd Hollywood zaczęły interesować się stylem Ivy League, jako że kojarzył się on z czymś elitarnym, a do tego ubrania były wyjątkowo wygodne i luźne. Przywłaszczając sobie styl ubioru studentów, aktorzy nadali mu nowy wydźwięk i zdefiniowali jako kwintesencję zasad ubioru amerykańskiego mężczyzny.
Nowy styl natychmiast przyjęła publiczność, podążająca śladem swoich idoli z filmów. Ivy Look stał się więc popularny nie tylko w całych Stanach, ale później również w Wielkiej Brytanii i Japonii. Obecnie, postaci filmowe czy osobistości publiczne nawiązujące w jakikolwiek sposób do Ivy League, znane są na całym świecie.Swego czasu nawet Hugh Hefner, którego dzisiaj ciężko zobaczyć w innym ubraniu niż wytworny szlafrok, podążał za modą Ivy Look. W 1957r., kiedy styl ten był w rozkwicie, miał on powiedzieć:
“Lubię jazz, zagraniczne filmy, ubrania Ivy League, dżin, tonik i ładne dziewczyny – te same rzeczy, które lubią czytelnicy Playboya”. (1957)
Brooks Brothers i Liga Bluszczowa
Ivy Look rozprzestrzeniał się tak szybko, że zaczęły powstawać marki odzieżowe, które skupiały się wyłącznie na tym stylu. Przykładem może być Brooks Brothers. Marka ta dzięki niezwykłemu wzrostowi popularności w stylu Ivy dotarła ze swoimi produktami do niespotykanej wcześniej liczby odbiorców.
Garnitur w stylu Ivy Look
Najbardziej typowy krój garnituru Ivy League określa się jako sack suit. Jest to garnitur na 2.5 guzika (marynarka na trzy guziki, z klapami zaprasowanymi na dwa guziki). Garnitur taki charakteryzują także miękko wypełnione ramiona, brak przednich zaszewek i jedno rozcięcie z tyłu, które nadaje mu sportowego charakteru. Spodnie do takiego garnituru mają zaszewki, a nie zakładki i bardzo często występują z mankietem. Całego stroju dopełniają buty w stylu “penny loafers”.
Jednym ze znaków rozpoznawczych stylu Ivy Look są naturalne materiały, takie jak: bawełna, wełna, flanela czy madras, które wykorzystuje się do produkcji ubrań. Naturalne są również stosowane kolory, a we wzorach dominują głównie prążki, krata i romby.
Rektorzy uczelni, próbując zachować styl gry amatorskiej na uniwersytetach, nieumyślnie sprowokowali utworzenie się nowego stylu w modzie, za którym podążyło miliony mężczyzn. Ivy Look obecny w świecie uczelni, filmów, show-biznesu, ale też w życiu codziennym – stał się uosobieniem elegancji, klasy i dobrego smaku i tak jest do dziś.
Myślicie, że Ivy Look przyjąłby się na polskich uniwersytetach?
Inne wpisy z tej kategorii
Komentarze
Dodaj komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
KK
Świetny artykuł, ale co do słów końcowych, trzeba powiedzieć, że Ivy Look w ostatnich latach zaczął być popularny w Polsce, chociażby wśród krakowskiej czy warszawskiej młodzieży (nie wiem jak jest w innych miastach, w tych dwu zauważyłam to z własnej obserwacji), uczęszczającej do najlepszych liceów i uniwersytetów.
Przyczyniła się do tego na pewno wysoka oglądalność amerykańskich seriali, czy dostępność i popyt na marek takich jak Tommy Hilfiger, Polo RL, a nawet McNeal, pod szyldem której produkuje Peek&Cloppenburg.
Także sieciówki zaczynają oferować ubrania w stylu preppy, zwłaszcza dział męski w H&M, a nawet KappAhl, w którym swego czasu dostępna była kolekcja o nazwie „Hamptons Republic”.
Przyznam także, iż bardzo dużo z moich znajomych można zobaczyć na co dzień w swetrach, pulloverach, łączonych z koszulami button down, chinosach w beżowym lub granatowym kolorze, a nawet wełnianych marynarkach, klubowych krawatach, czy boat shoes, które sama uwielbiam.
Generalnie Preppy przenika do naszej mody i bardzo dobrze ;)
MariuszWiśniewski
Ja ten styl (nieświadomie z początku) praktykuje już od pół roku. Jednak chodząc po mojej uczelni UAM można spotkać mnóstwo osób w których ubiorze można doszukać się nutki stylu preepy.
pozdrawiam
Nina
Ciekawy artykuł, jednak, odnosząc się do zdjęć, pozwolę sobie zauważyć, że mężczyzna trzymający dłonie w kieszeniach nie zasługuje na miano dzentelmena.
z_mazur
Bez przesady, kieszenie są między innymi od tego, żeby do nich wkładać ręce. Dżentelmen stara się nie trzymać rąk w kieszeniach w obecności kobiet, ot taki mały gest. Amerykanie zawsze do trzymania rąk w kieszeniach podchodzili w mniej restrykcyjny sposób niż w Europie. :)
Pingback: Ikona elegancji: Rene Lacoste : Gentleman's Choice
Mamon
Od kiedy to tweed zalicza się do eleganckich strojów? Mi osobiście tweedowe marynarki kojarzą się z grzebiącymi w śmietnikach menelami. W najlepszym wypadku staruszkiem-biedakiem noszącym ciuchy jeszcze sprzed wojny.
GermanGentelmen
Duży błąd, bo tweed jak najbardziej można zaliczyć do eleganckich ubrań (oczywiście o niższym stopniu formalności). Typowy w stylu country.