Czy jeansy można zakładać na wieczorowe okazje? W końcu każdy z nas ma je w szafie i ta kolekcja nie ogranicza się do spodni. Na topie są ogrodniczki, koszule, krawaty, kaszkiety… wszystko z jeansu i do tego jest niezwykle wygodne. Jak wybrnąć z tej mody, żeby dobrze wyglądać i nie naruszyć obowiązujących konwenansów?
Od poszukiwaczy złota po nity przy kieszeni
Historia jeansów kojarzona jest głównie z francuskimi robotnikami i amerykańskimi poszukiwaczami złota, właśnie oni potrzebowali ubrań, które będą bardzo wytrzymałe w trudnych warunkach pracy i to dzięki swojej odporności zyskały tak dużą popularność. Niebieskie, bawełniane spodnie były rewolucją na rynku ubrań robotniczych, którą rozpoczął Levi Stauss. Pierwotnie prowadził pasmanterię razem z braćmi, ale kiedy doszły do niego wiadomości o gorączce złota szalejącej w Kalifornii postanowił spróbować szczęścia. Jednak nie jako poszukiwacz szlachetnych metali, Levi ujawnił swój talent do interesu dzięki przekonaniu, że tam gdzie są robotnicy będą potrzebne ubrania, które ułatwią ich pracę. W ciągu dwudziestu lat rozwinął swoją firmę, która cieszyła się dobrą reputacją, jednak jego sukces nie zostałby osiągnięty gdyby nie pewien francuz.
Jacob Davis był stałym klientem Straussa, regularnie zamawiał od niego bele skośnie tkanej bawełny z której szył kombinezony robotnicze. Jego klienci mieli problemy z kieszeniami, które notorycznie rozrywały się przy częstym używaniu. Na szczęście dla jego klientów Davis znalazł rozwiązanie: w miejscach gdzie zaczynały pękać zamontował małe nity, co okazało się olbrzymim sukcesem. Widząc rosnącą popularność tego rozwiązania Strauss przestraszył się, że konkurenci będą je kopiować. Ta obawa zaowocowała współpracą Davisa i Straussa, którzy wspólnie opatentowali wynalazek 20 maja 1873 roku. To właśnie ten dzień jest uznawany za oficjalne narodziny jeansu, chociaż wtedy jeszcze inaczej je nazywano…
Wyrzuceni ze szkoły za miłość do jeansu
Przez kolejne lata jeansy nazywały się spodniami waist oweralls, czyli kombinezonem do pasa. Samo słowo jeans stało się popularne dopiero w latach 60. kiedy generacja powojennego wyżu demograficznego uznała je za swoją ulubioną część garderoby. Wywodzi się ono od francuskiego Blue de Gênes, czyli błękitu genewskiego, a nazwa materiału, denim, od miasta Nimes gdzie znajdowała się jego fabryka.
Kultowe Levi’s 501 rozpoczęły modę, która trwa do dziś, choć w latach ’90 nieco ucichła to dzisiaj wraca z podwójną siłą. Razem z westernami jeansowe spodnie trafiły pod strzechy a mimo to za noszenie ich do szkoły można było zostać z niej odesłanym do domu, a nawet usuniętym. Jednak jeansy zaczeły nosić hoolywodzkie gwiazdy m.in. Marlon Brando, James Dean, oraz Marilyn Monroe, a później? Dopiero hipisi, dodając rozszerzone nogawki, błyszczące aplikacje i hafty udowodnili, że można nosić je wszędzie. Prawdziwy boom na denim rozszalał się w latach 80. kiedy to pojawiły się pierwsze jeansowe koszule, spódnice, kamizelki, kurtki… Nastolatkowie zza muru berlińskiego mogli je kupować bez większych problemów, podczas gdy w Polsce były towarem luksusowym. Zaczęli je także nosić członkowie Nirvany z Kurtem Cobainem na czele, oraz fani grunge zakochali się w kultowych 501. Dzisiaj te spodnie są równie popularne w Warszawie co w stolicy mody jaką jest Nowy Jork czy Mediolan.
Więcej niż jeden wzór
Dzisiaj jeansowe spodnie to nie tylko proste lub rozszerzane nogawki. Istnieje wiele różnych rodzajów i krojów niezależnie od tego czy zaglądamy do działu męskiego czy damskiego. Oto mała ściąga jak się w nim odnaleźć:
- Krój
- loose lub comfort fit to najwygodniejsza opcja, są szerokie zarówno w obwodzie jak i nogawkach,
- regular fit, najbardziej rozpowszechniony krój, rozpoznasz go po dopasowaniu w biodrach i prostej nogawce,
- slim fit nie są obcisłe, ale podkreślają naturalne kształty,
- skinny fit, czyli ekstremalnie obcisłe jeansy, powinny zachowywać się jak druga skóra, potocznie zwane rurkami.
- Stan
- high waist, czyli te, które mają wysoki stan, sięgają powyżej pępka,
- normal waist sięgają nieco poniżej pępka i najprościej jest je określić jako „normalne”,
- low waist to niski stan, potocznie zwane biodrówkami.
- Nogawki
- wappered/narrow, carrot oznaczają nogawkę zwężającą się ku dołowi, zwane rurkami lub marchewami,
- straight to prosta, klasyczna nogawka, szerokość taka sama u dołu jak i na wysokości kolana,
- bootcut rozszerzająca się od kolana w dół,
- flare również są rozszerzane, tak zwane dzwony.
Dlaczego jeansy nadal są popularne?
Według amerykańskich agencji marketingowych każdego roku produkuje się około 2,5 miliarda par jeansów. Przeciętny Amerykanin ma ich aż 7 par, skąd na nie takie zapotrzebowanie? Pomijając wygodę ich noszenia, możemy je łączyć w różne konfiguracje pamiętając, że nie każdy dresscoode je akceptuje. Największe domy mody nie boją się wykorzystywać denimu w swoich kolekcjach. Najdroższa wersja tych kultowych spodni została sprzedana za 250 000$. Dlaczego aż tyle? Kanadyjska marka Dussault Apparel stworzyła model wysadzany rubinami i ozdobiony łańcuszkami z białego złota, poza tym miały… dziury na kolanach i można było je kupić jedynie w Los Angeles i Nowym Jorku. Drugą parą wyjątkowo cennych jeansów były te wylicytowane za 48 523$ najstarsze spodnie z 1880 roku, dzisiaj można je obejrzeć w San Francisco gdzie są eksponatem należącym do Levi’s Strauss.
Czy jeansy należy prać?
Pytanie, choć wydaje się banalne, pojawia się w głowie wielu osób. Pomimo tego, że oczywista odpowiedź jest twierdząca, wielu próbuje z nią walczyć. W eksperymencie przeprowadzonym przez amerykańskich naukowców udowodniono, że spodnie noszone przez jeden dzień mają tyle samo bakterii co te noszone przez rok. Ponadto istnieją wady zbyt częstego czyszczenia jeansowej garderoby co zauważa firma Silesia Jeans dołączając szczegółową instrukcję obsługi prania spodni. Po każdym praniu jeans kurczy się o około 30%, oczywiście po założeniu wracają do pierwotnego kształtu, lecz ich kolor blaknie z każdym kolejnym kontaktem z pralką. Częste pranie niszczy też ich strukturę i trwałość dlatego eksperci zalecają pierwsze pranie po 6 miesiącach ich noszenia, a kolejne co 3. Kiedy decydujemy się na ich czyszczenie powinniśmy stosować się do kilku prostych zasad: róbmy to w zimnej wodzie, wywinięte na lewą stronę i uważajmy żeby nie zabarwiły innych tkanin. Suszmy je w cieniu, aby nie wypłowiały. Denimu nie należy prasować, wysoka temperatura niszczy bawełniane włókna.
Wracając do odpowiedzi na pytanie postawione na początku artykułu odpowiedź jest prosta: nie nosimy jeansów jako ubrania formalnego. Korzenie denimu, choć wiekowe nie odbiegają tak daleko od dzisiejszych zwyczajów. Jeansy są dobre na codzienne wyjście do kina czy ze znajomymi, są świetne gdy lubimy styl casualowy, ale na oficjalne okazje sięgnijmy po coś co nie wzbudza wątpliwości co do swojej elegancji. Choć w USA jeansy nosi się nawet idąc do ołtarza to w Europie nadal nie jest to mile widziane. Jeans zostawmy na codzień, w zależności od tego jaki dresscode nas obowiązuje.
Autor: Julia Adamska
Inne wpisy z tej kategorii
Dodaj komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
Łukasz
„To prawda, że najnowszy film jest inny niż Casino Royal, ale jednocześnie jest też powrotem do wzorców, które przyniosły agentowi 007 ogromną popularność.”
Do jakich konkretnych wzorców mieliśmy tutaj powrót ? Na pewno nie było ich tutaj więcej niż w Skyfall.
Ostatnio produkowane filmy z 007 przyzwyczaiły nas do tego, że każdy kolejny jest lepszy od poprzednika. Casino Royale było dalekie od „typowego” bondowskiego filmu, ale każdy kolejny przybliżał agenta 007 do wzorów sprzed lat.
W Skyfall twórcy zawiesili sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Oglądając Skyfall czuło się, że film jest dopracowany a scenariusz precyzyjnie skrojony jak smoking samego James’a Bonda. Spectre ustępuje znacznie poprzednikowi. Ratuje go nieco świetna scena w Meksyku i pościg, ale rażą niektóre fragmenty, które moim zdaniem świadczą o tym, że scenariusz w pewnych miejscach został napisany „na siłę”, np. panna Swann mówiąca James’owi „Kocham Cię” ;)
Gentleman's Choice
„Skyfall” był dosyć nietypowym filmem jak na „Bondy”. Agent 007 na koniec zawsze szturmował bazę wroga, w poprzednim Bondzie sprawa ma się odwrotnie, a dodatkowo kobiet z którymi romansuje szpieg jest jak na lekarstwo. „Skyfall” to film w gruncie rzeczy bardzo podobny do „Casino Royal” i „Quantum of Solace” – realistyczny (jak na Bonda oczywiście), „brudny” wizualnie i przepełniony wątkami osobistymi głównego bohatera.
„Spectre” nawiązuje do tych produkcji, w których główny nacisk położono na akcję, nie do końca przejmując się realizmem. Mamy tutaj więcej gadżetów, Mannypenny głownie pracuje w biurze i ponownie pojawia się organizacja „Spectre”, nie mówiąc już o tak oczywistych odniesieniach do poprzednich części jak walka w pociągu.
M W
Odnoszę wrażenie, że osoba pisząca ten artykuł nie widziała filmu. Bond w odsłonie Spectre to najgorsze widowisko z Craigiem i bez wątpienia najsłabszy film w dwudziestoletniej karierze agenta 007. Tragiczna i przewidywalna fabuła. Żenująco słaba gra aktorska, epizod z Bellucci jest tak żałosny, że nawet nie warto o nim wspominać. Te niby super efekty specjalne – oprócz efektownego początku – są prawie niezauważalne. Craig wyraźnie wygląda na zmęczonego. Film pokazuje, że formuła z Craigiem się wyczerpała (choć uważam go za jednego z lepszych odtwórców agenta jej królewskiej mości). Tak Panie sprawozdawco – większość znawców dobrego kina po wyjściu z tego filmu powie, że to najgorzej wydane pieniądze na kino ostatnich lat.
Sceny, w których Monica Bellucci stoi podczas pogrzebu to jedne z lepiej zrealizowanych ujęć w całym filmie. Aktorka jest bardzo zmysłowa, a postać jaką wykreowała wydaje się ciekawa. Jedyny zarzut jaki można postawić to, tak jak wspomniałem wcześniej jej krótka obecność na ekranie.
Uogólnienie, że gra aktorska jest żenująca, wydaje się bardzo krzywdzące. Oczywiście są słabsze momenty i aktorzy, którzy nie wypadli najlepiej, ale np. Ralph Fiennes, Christoph Waltz czy Ben Whishaw poradzili sobie bardzo dobrze.
Daniel Craig, mimo tego, że ma 47 lat jest ciągle w świetnej formie. Sceny akcji nie sprawiają mu wielkich trudności. Nie widziałem w jego grze znużenia rolą, a plotki o tym są raczej chwytem marketingowym. Film jest z pewnością inny niż wcześniejsze produkcje z Danielem Craigem, ale czy gorszy? To już subiektywna opinia, każdego widza.
„Spectre” rozczarowało wielu widzów (trudno tego uniknąć przy tak wielkiej produkcji), ale twierdzenie, że to pieniądze wyrzucone w błoto to gruba przesada.
Bartek
Zastanawiam sie czy osoba pisząca tą recenzje widziała wogole film ? Nie jestem osoba która wszystko krytykuje dla samej krytyki ale uważam sie także za prawdziwego fana filmów o agencie 007, wiec muszę to powiedzieć.Film wypadł bardzo słabo na tle reszty, począwszy od muzyki do filmu ( sam smith ) całego wejścia (intro) które było żywcem skopiowane i zlepkiem innych oraz wielu wątków które reżyser poprostu zepsuł ( jak wątek vesper). Chciałbym tez także zapytać recenzenta jaka akcja ? Pościg który kończy sie tak samo jak w Casino royale – zniszczeniem auta czy skakanie po dachach jak w skyfall ? Walka w pociągu tez już była . Akcja jest nudna, jest jej mało, jest przewidywalna jest poprostu odgrzewanym kotletem. Gadżety ? Nic więcej poza astonem specjalnie stworzonym do filmu i zegarkiem agent nie posiada, wiec mówienie o gadżetach jest nie potrzebne . Nawet dialogi nie są w tym filmie błyskotliwe, nie wspominając o typowym dla tego filmu humorze. Powiem krótko jeżeli ktoś szuka filmu do oglądania na telefonie w trakcie oczekiwania na wizytę u lekarza- polecam, jeśli zacnego Bondowskiego kina- stanowczo mowię „Spectre” nie, mimo nazwy która sprawia wrażenie dobrego kina.
Akcja to nie tylko pościgi, ale też inne trzymające w napięciu fragmenty filmu. Wydaje mi się, że należy jeszcze wymienić pościg samolotem, świetnie zrealizowaną scenę otwierającą, czy chociażby wizytę Bonda na zebraniu Spectre, a to i tak nie wszystko. Faktycznie dla fana agenta 007, większość z wymienionych sekwencji może wydawać się nudna i niezbyt oryginalna, ale dwadzieścia trzy poprzednie filmy zapewniły tyle emocji i spektakularnych scen, że wymyślenie czegoś innowacyjnego nie jest łatwym zadaniem. W porównaniu ze „Skyfall”, „gadżetów” było zdecydowanie więcej i mam tu na myśli np. chip umieszczony we krwi Bonda, który pozwala go nie tylko śledzić, ale przesyła też informacje stanie o jego zdrowia, albo o „gadżecie” do torturowania, w który został wyposażony Blofeld. W kwestii muzyki, wymienił Pan jedynie otwierającą piosenkę, która w porównaniu z utworem Adele faktycznie wypada nie najlepiej, ale na tym nie kończy się warstwa muzyczna filmu. Dalej jest już całkiem dobrze.
Bartek
Z całą sympatią ciesze się Panie Mateuszu ze ktoś w sposób konstruktywny spróbował obronić tą cześć. Ma Pan racje zapomniałem wspomnieć o scenie z samolotem która rzeczywiście była ok i to w „Bond-woskim stylu” wszystko odpada a Bond twardo sunie po zboczu góry -jednak tak jak dobrze Pan wspomniał dużo brakuje do „Skyfall” :) Pozdrawiam
Przemek Semczuk
Z bólem i krwawiącym sercem muszę przyznać rację Panu Bartkowi. Zapowiedzią dramatu była właśnie piosenka. Mnie kojarzyła się z beczeniem kastrata (sory za brutalność). A co do fabuły. Coś niecoś o Bondzie wiem. I określenie „zlepek” lub „odgrzewany kotlet” bardzo pasują do tego obrazu. Ale co się dziwić? Po śmierci Fleminga możemy już liczyć tylko na zlepki (tak oczywiście kilku autorów popełnia kontynuacje, lepsze lub gorsze). Tym razem wyszło… Na szczęście radio się zlitowało i nie raczy nas najnowszym bondowskim „przebojem” tak jak po poprzednich filmach ;) Przemek Semczuk