Choć tytuł brzmi przewrotnie, bo jak alternatywa może być klasyczna, to wcale nie jest on pozbawiony sensu. W świecie kawy jesteśmy obecnie na etapie trzeciej fali, której założeniami jest używanie ziaren najwyższej jakości, najlepiej segmentu specialty. Zwykle wykorzystuje się kawy jasno wypalane, o intensywnych smakach, które bardzo dobrze sprawdzają się podczas parzenia metodami alternatywnymi. Właśnie taką klasyczną alternatywą jest drip V60.
Alternatywnymi metodami parzenia kawy określa się sposoby parzenia inne od ekspresu ciśnieniowego i espresso, który to jest jedną z… najmłodszych metod przygotowywania kawy. Trochę to kuriozalne, ale określenie nie odnosi się do wieku poszczególnych sposobów, a do wspomnianej trzeciej fali, która jest w dużej mierze negacją drugiej. Poprzedni nurt sprawił, że dobra kawa równała się włoskiemu espresso przygotowywanemu według tamtejszych standardów, na ciemno palonej, niezbyt wysokiej jakości kawie z Italii. Trzeba było znaleźć alternatywę dla tego przekonania.
Tak oto powrócił do łask drip, czyli bardzo proste urządzenie, które na pewno wielu z Was zna. To naczynie przypominające lejek, do którego wkłada się papierowy filtr, wsypuje zmieloną kawę i przelewa się gorącą wodą. Wersja, która stała się najbardziej rozpoznawalnym elementem trzeciej fali rożni się nieco od tych dripów sprzed kilkunastu lat – kształt trapezu zastąpił stożek. Dziś to urządzenie to absolutne „must have” wszystkich dobrych kawiarni serwujących kawę speciality. W większości z tych miejsc bariści wykorzystują produkty japońśkiej marki Hario, a ich ulubieńcem stał się model V60. Obecnie wersja ta występuje w wielu odmianach, które różnią się materiałem, z którego są wykonane – począwszy od tworzywa, przez klasyczną ceramikę, szkło aż po metal. Wszystkie dripery mają te same wymiary (do wyboru są dwa rozmiary) i takie same właściwości zaparzające, jedynie wykończenie urządzenia jest kwestią naszych upodobań i gustu. Gwoli uściślenia, pojęcie dripa można byłoby użyć do każdej kawy, która jest kawą przelewową, bo pochodzi ono od angielskiego słówka drip, które znaczy kapać. Przyjęło się jednak, że mówiąc o kawie z dripa lub dripie, ma się na myśli właśnie V60. Urządzenie poprawnie zwie się dripperem, ale i tak powszechnie stosuje się pojęcia drip i kawa z dripa.
W ostatnich latach powstało wiele podobnych urządzeń, działającej na tej samej zasadzie co klasyczny dripper. Różnią się kształtami (na przykład bardzo popularna Kalita ma płaskie dno i falowane filtry), dając czasami nieco odmienne efekty smakowe, mimo wszystko to V60 jest niekwestionowanym faworytem wśród urządzeń tego typu.
Niezwykłą zaletą kawowej alternatywy jest łatwość, z jaką możemy dobrą kawę przygotować we własnym domu. Nie trzeba dużych nakładów finansowych na ekspres i drogi młynek, by cieszyć się niezwykle aromatycznym kubkiem kawy. Wystarczy kilkaset złotych, żeby rozkoszować się pyszną kawą w kawiarnianym stylu nie wychodząc z domu.
Drip jest moją podstawową metodą parzenia kawy w domu. Kiedy zabieram się za nową paczkę ziaren, zawsze sięgam po V60, a smak jaki uzyskuję jest punktem wyjścia do ogólnej oceny kawy. Będąc gdzieś w dobrej kawiarni, mój wybór najczęściej także pada na dripa. Najwięcej kaw smakuje mi zaparzonych właśnie tą metodą, dzięki dripowi napój uzyskuje najlepszy balans słodyczy, rześkości i innych pożądanych nut. Jednocześnie jest ona najemnej czasochłonna.
Aby kawa z drippera miała najlepszy smak, niezbędne są dobrej jakości ziarna wypalane specjalnie pod metody alternatywne (na opakowaniu, bądź w sklepie znajdziecie kawy z opisem Filter lub pod przelewy). Użycie mieszanek lub kaw sklepowych dedykowanych espresso nie dostarczy przyjemnych doznań smakowych. W przeważającej mierze ziarna wypalane pod metody alternatywne to tzw. single, czyli kawy jednorodne, z jednego państwa, regionu, nieraz z jednej farmy lub tylko z jej części (tzw. microlot), ze znaną metodą obróbki, datą zbioru oraz datą palenia (nie dłuższą niż trzy miesiące wstecz). Mając taką kawę do dyspozycji, możemy spodziewać się fuzji smaków i aromatów.
Przejdźmy zatem do samego parzenia kawy w dripperze. Poza młynkiem do kawy oraz samą, dobrą kawą, potrzebujemy drippera, filtrów oraz dzbanka lub kubka, do którego trafi zaparzona kawa. Przyda się też waga. Cały proces jest niezwykle prosty i łatwo opanować podstawowe czynności, dzięki czemu nawet wczesnym rankiem będzie można szybko przygotować sobie pyszny napój. Papierowy filtr zaginamy wzdłuż karbowanej części i umieszczamy go w postawionym na dzbanku dripperze. Bardzo ważne jest, by teraz filtr ten przelać gorącą wodą. Po pierwsze, dzięki temu pozbywamy się wszelkich zanieczyszczeń, papierowych pyłków oraz przede wszystkim, papierowego posmaku, który przeniósłby się do smaku kawy. Po drugie, filtr wówczas dobrze układa się wewnątrz naczynia, a po trzecie, rozgrzewamy cały zestaw, co przełoży się na lepszą stabilność temperaturową i lepszy smak kawy.
Wspomniałem o przygotowaniu wagi. Jest to bardzo ważny element przy alternatywnych metodach parzenia, bo aby kawa zaprezentowała swoje prawdziwe walory smakowe, trzeba pamiętać o dobrych proporcjach. Najlepszym punktem wyjścia jest trzymanie się stosunku 60g kawy na jeden litr wody. Odmierzamy odpowiednią ilość kawy i mielimy tak, by uzyskać konsystencję grubego piasku. Przesypujemy kawę do drippera z filtrem i cały zestaw stawiamy na wadze. Tak przygotowani mamy pewność, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. A plan jest następujący – warto uruchomić stoper, polać zmieloną kawę kilkudziesięcioma gramami gorącej wody (nigdy wrzątkiem!), odczekać pół minuty. To tak zwana preinfuzja, czyli namaczanie kawy, by się otworzyła i w czasie parzenia oddała do naparu wszystkie smaki w niej zawarte. Po upływie trzydziestu sekund ponownie polewamy kawę wodą. Najlepiej jest to robić okrężnymi, spiralnymi ruchami od środka na zewnątrz, niedużymi porcjami, aż do uzyskania prawidłowej wagi (bo pamiętamy, że 1ml wody to 1g na wadze). Jeśli wszystko dobrze zrobiliśmy, w około trzy minuty od rozpoczęcia zalewania powinniśmy uzyskać pożądaną ilość kawy. Gdyby czas wyraźnie się wydłużał, trzeba zmielić kawę grubiej, a gdy zdecydowanie poniżej tego czasu, drobniej.
Początkującym ta cała procedura może się wydawać skomplikowana. Uwierzcie jednak, że nie ma w tym większej filozofii, a odmierzenie odpowiedniej ilości kawy i wody wchodzi w nawyk tak, że nie trzeba już nic przeliczać, tylko pamięta się, ile powinno się użyć składników.
Czego można spodziewać się po takiej kawie? Na pewno nie uzyskamy konsystencji ani espresso, ani zalewajki. Kawa będzie lekka, czysta w smaku, nieco herbaciana. Oczywiście dużo zależy od użytych ziaren, bo występować tu mogą zarówno nuty czerwonych owoców, pestkowców czy czekolady, orzechów bądź przypraw. Niemniej dzięki takiej metodzie jak drip, bardzo łatwo w kawie wyczuć te różne nuty, nawet jeżeli nie potraficie zidentyfikować. Czy jest to bardziej profil czarnej porzeczki czy żurawiny bądź mlecznej czekolady, nie macie co się martwić, bo z czasem i z kolejnymi wypitymi kawami coraz łatwiej to przychodzi!
Autor: Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog.
Rocznik ’89. Z wykształcenia dziennikarz i operator. Z zawodu operator i fotograf. Z zamiłowania wszystko naraz, do tego oblane skrupulatnie kawą. Tą dobrą i tą jeszcze lepszą. Bloger. Fan mediów tradycyjnych i nowych, a także gadżetów i nowinek technologicznych. Niepoprawny liberalny konserwatysta i konserwatywny liberał. I najlepiej, gdy to wszystko można wykorzystać do działania, do życia i cieszenia się nim.
Dodaj komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.