Powiadomienie o plikach cookie - Gentleman's Choice korzysta z plików cookie. Pozostając na tej stronie, wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookie.Zamknij
Twórcy Konesera wybrali bardzo zły czas na premierę swojego filmu. W 2013 roku na ekranach kin mogliśmy zobaczyć hity takie jak: Wilk z Wall Street, Hobbit, Wielki Gatsby, Grawitacja czy choćby świetną, polską Drogówkę. W natłoku bardzo dobrych i mocno promowanych filmów nie trudno jest zostać zapomnianym i trzeba przyznać, że z filmem Giusppe Tornatore trochę się tak stało. Jednak my w poszukiwaniu świetnych i nie zawsze oczywistych produkcji postanowiliśmy przypomnieć Wam ten obraz.
63 letni Vergil Oldman jest jednym z najbardziej cenionych znawców sztuki. Potrafi bezbłędnie rozpoznać czy dane dzieło jest oryginałem, czy zaledwie kopią. Poza tym bohater organizuje licytacje dzieł sztuki, a także sam jest kolekcjonerem i posiada galerie bezcennych portretów kobiet. Pewnego dnia dostaje telefon od młodej kobiety Claire z prośbą o wycenę pozostawionych jej w spadku antyków.
Oldman, wbrew swoim zasadom, zgadza się przyjąć zlecenie od nieznajomej i zaczyna pracę w jej posiadłości. Pomimo wielu prób spotkania się z kobietą, jej tożsamość ciągle pozostaje zagadką dla Vergila. Okazuję się, że zleceniodawczyni cierpi na lęk przed otwartą przestrzenią i mieszka w ukrytym pokoju w posiadłości.
O dziwo, cała sytuacja zaczyna fascynować poukładanego i powściągliwego Oldmana, dodatkowo mężczyzna wśród wielu szpargałów znajduje ciekawy mechanizm. Po konsultacji z młodym konstruktorem Robertem, dochodzi do wniosku, że jest to element zbudowanego w XVIII wieku androida. Oldman coraz mocniej angażuje się w sprawę. Z jednej strony chce poznać Claire, z drugiej znaleźć pozostałe części bezcennej maszyny.
Koneser od pierwszych minut wciąga nas w świat sztuki i przedstawia ją w ciekawy sposób – informacje o artystach czy dziełach chłoniemy jak gąbka. Kontrastuje z tym nudne życie, jakie wiedzie główny bohater – jest on samotnym, starszym człowiekiem, który otoczył się murem zbudowanym z konwensów i przyzwyczajeń. Spotkania z ludźmi sprowadza do aspektów biznesowych i nawet rozmowy z jedyną bliską mu osobą, niespełnionym artystycznie malarzem Robertem, są zdawkowe i zwykle dotyczą sztuki. Jedyną rozrywką Oldmana wydaje się podziwianie olbrzymiej kolekcji kobiecych portretów jaką zgromadził w ukrytym pokoju.
Jednak gdy główny bohater poznaje Claire i zaczyna angażować się w łączącą ich relacje, jego postać przechodzi przemianę. Oldman odkrywa w sobie spontaniczność, optymizm i zaczyna cieszyć się życiem. Vergil zaprzyjaźnia się z Robertem, który pomaga mu nie tylko przy odbudowie androida, ale również zaczyna doradzać w sprawach sercowych. Dzięki fenomenalnej roli Rusha, ta przemiana wydaje się całkowicie naturalna, a widz zaabsorbowany wydarzeniami na ekranie nie zwraca uwagi na pułapkę w którą powoli wchodzi jego postać.
Zakończenia filmu oczywiście nie zdradzimy, ale gwarantujemy, że po jego obejrzeniu będziecie skonsternowani. Z jednej strony to co się stało było oczywiste, ale film pochłania do tego stopnia, że stara sztuczka działa kolejny raz. Klimat, aktorstwo, fascynująca historia, sprawiają, że niemal zapadamy się w film Giuseppe Tornatore.
Dla Geoffrey Rush rola Vergilla Oldmana jest chyba najlepszą w karierze i to ona w dużej mierze zadecydowała o sukcesie filmu. Dziwić może fakt, że Rush nie dostał nawet nominacji do Oscara, ale jak wszyscy wiemy, decyzje jury tej najważniejszej z filmowych nagród, nie zawsze są zrozumiałe. Reszta obsady prezentuje się całkiem nieźle, ale kreacje aktorska Australijczyka przyćmiła wszystkich pozostałych.
Koneser ma jeszcze jeden niezaprzeczalny plus. Historia, którą opowiada pozostawia wiele miejsca dla wyobraźni widza. Fabuła nie jest do końca oczywista i możemy interpretować ją na wiele sposobów. Dodatkowe elementy, które pojawiają się jako wątki poboczne, mogą stać się zupełnie nowymi tropami, kierującymi nas na zupełnie inny poziom rozumienia filmu. Tego typu wycieczki polecamy osobom, które zwykle szukają nieoczywistych dróg – proponujemy zacząć od biografii wspominanego w filmie konstruktora Jacquesa de Vaucansona, lub chociaż spojrzenie na portret XVII wiecznego inżyniera -jego twarz nie przypomina Wam kogoś? :)
Jeżeli potrafisz zatracić siec całkowicie w filmie i nie szukać na siłę realizmu w każdym wydarzeniu, to Koneser z pewnością Cie zauroczy. Pewne wątki są nieco naciągane, ale pozostałe elementy filmu rekompensują to z nawiązką. Świetne zdjęcia, fenomenalna rola Rusha i ciekawa fabuła są największymi, choć niejedynymi zaletami Konesera. Polecamy tą produkcję z czystym sumieniem, zarówno na wieczór we dwoje, jak i seans w gronie znajomych! Nasza ocena:
Podobał Wam się Koneser? Znacie jakieś inne filmy, które warto przypomnieć?
Już w niedzielę walentynki. Dzień, o którym żaden gentleman zapomnieć nie może. Nieodzownym elementem tego święta są prezenty, więc panowie często prześcigają się w pomysłach, czym obdarować swoje drugie połówki. Większość wybiera najczęściej klasyczne rozwiązania – kwiaty, upominki, kolacja we dwoje. Motomaniacy najprawdopodobniej, gdyby tylko mieli możliwość, obdarowaliby swoje dziewczyny, narzeczone czy żony, „czterema kółkami”. W takiej sytuacji pojawiłby się jednak problem, jaki model wybrać, aby przypadł do gustu osobie obdarowanej?
Stereotypowe auto kobiety – przestronne a zarazem małe, aby dało się łatwo parkować. Z dobrą widocznością i ergonomiczne, ale o finezyjnym i modnym designu, komfortowe i oszczędne. Przede wszystkim musi się jednak Jej podobać. Nieważne jak dobry to będzie samochód, jeśli jej się nie spodoba, to prezent okaże się klapą.
Kobiety postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i same wskazać najbardziej pasujące do nich auta. Z tego powodu, co roku, organizują konkurs „Kobiecy Samochód Roku„, w którym to 25 sędziów płci pięknej, związanych z branżą motoryzacyjną, wybiera najbardziej kobiece auta, w kilku kategoriach. Pod uwagę brana jest oczywiście uroda pojazdu, łatwość obsługi, bezpieczeństwo i przyjazność dzieciom, pakowność, funkcjonalność oraz kolorystyka i aspekty ekologiczne. Sprawdźmy zatem, jakie auta przypadły Paniom do gustu najbardziej, w ostatniej edycji plebiscytu.
Jak się za chwilę przekonacie, stereotypy mają czasami mało wspólnego z rzeczywistością…
Najlepsze ekonomicznie auto: Toyota Auris
Auris został doceniony głównie za swoją wielozadaniowość i uniwersalność. Przestronne, nieduże auto, które idealnie radzi sobie zarówno w mieście, jak i na dłuższych trasach. Paniom przypadł do gustu wygląd Toyoty, jej ekonomiczność, jakość wykonania i niezawodność oraz możliwość zakupu wersji hybrydowej.
Rodzinny samochód roku: Renault Espace
Samochód rodzinny musi być pojemny i pakowny. Espace taki jest, przy okazji prezentując świetny design. Kobiety doceniły projektantów za ciekawy i nowoczesny wygląd, który współgra z ergonomią i pozwala w komfortowych warunkach przemieszczać się całą rodziną, bezpiecznie docierając do celu.
Luksusowy samochód roku : Mercedes klasy S
Mercedes został doceniony za swój prestiż. W końcu nie bez powodu nazywany jest królem limuzyn, ma wszystko, czego dusza zapragnie – styl, luksus, komfort i bezpieczeństwo oraz niezawodność. „S” przyciąga do siebie jednak głównie swoją elegancją i monumentalnością, która robi wrażenie na każdym, bez wyjątku. Dodatkowo, jeśli często się spieszymy, możemy zakupić wersję AMG – wtedy żadne spóźnienia na spotkania biznesowe nam nie grożą.
Sportowy samochód roku: Mercedes GT AMG
Drugi Mercedes doceniony przez płeć piękną. Trudno się im dziwić, wprowadzony rok temu model, zaprojektowany przez inżynierów z AMG, jest hitem sprzedaży. Płacąc ponad 550 tys. zł za podstawową wersję, otrzymujemy 462 KM, dostępne na skinienie prawej nogi. GT to idealne połączenie komfortu, piękna i prędkości, dodatkowo idealnie nadaje się jako auto na co dzień, pod warunkiem, że przemieszczamy się tylko we dwójkę.
Ekologiczny samochód roku: BMW i8
Pierwsze takie auto w ofercie BMW, sportowa hybryda, o niezwykle nowoczesnym wyglądzie. Dzięki połączeniu silnika benzynowego oraz elektrycznego zespołu napędowego, potrafi spalić jedyne 2,1 litra benzyny na 100 km. Wynik świetny, zważywszy na to, że auto dysponuje łączną mocą ponad 350 KM.
Kobiecy samochód roku 2015: Volvo XC90
Zwycięzca plebiscytu kategorycznie podważył słuszność tego, że kobiece auto musi być małe. Ogromny szwedzki SUV skradł serca sędzin bezpieczeństwem, jakie oferuje, ogromnym komfortem podróżowania i ciekawym, wpadającym w oko, lekkim, mimo swoich gabarytów, designem. Kobiety doceniły również wyposażanie ułatwiające poruszanie się tym kolosem – czujniki parkowania, kamerę cofania, asystenta pasa ruchu i odległości itp.
Patrząc na zwycięzców w swoich kategoriach, zaczynamy zastanawiać się, skąd wziął się stereotyp kobiecego auta. Żadne z sześciu zwycięskich auta nie mieści się w jego ramach. Być może gust motoryzacyjny kobiet coraz bardziej ewoluuje, stają się pewniejsze za kierownicą, a producenci auta dostrzegają ich wymagania, potrzeby i Panie nie muszą, i nie chcą ograniczać się do aut pokroju Fiata 500 czy Mini. Co o tym sądzicie?
Drogie Panie, pochwalcie się w komentarzach, jakie auto chciałybyście dostać od swoich partnerów na walentynki. A wszystkim, niezależnie od płci, dział Moto życzy udanych walentynek i spełnienia motoryzacyjnych marzeń.
Najbardziej ucieszyłabym się z auta które mnie zauroczyło ostatnio, czyli Infiniti Q30, dla mnie idealny samochód miejski, komfortowy i niepowtarzalny, zupełnie inny niż te które dotąd oglądałam.
Tylko ryba nie bierze – takie powiedzenie funkcjonuje a propos korupcji i prania pieniędzy. Nie tylko w sporcie, choć to właśnie na tej dziedzinie życia skupimy się tym razem. Postaramy się odpowiedzieć także na pytanie, czy można obecnie mówić o czystej i uczciwej rywalizacji.
Korupcja jest formą patologii społecznej, a jej korzenie sięgają starożytności. Jednak przez lata stała się powszechna w wielu dziedzinach, w których obraca się dużymi pieniędzmi (tymi mniejszymi w zasadzie też). Utarło się nawet stwierdzenie, że wszystko ma swoją cenę, a obrazuje je dobrze film „Niemoralna propozycja” z Demi Moore i Robertem Redfordem w rolach głównych. Główna bohaterka twierdzi, że miłości nie można kupić, na co miliarder odpowiada: „naiwna”. Ludzie są naiwni i łatwo ulegają pokusom.
Z drugiej strony czy myślenie na zasadzie „mam dużo, ale chcę jeszcze więcej” może jakkolwiek być korupcjogenne?
Pazerność i chciwość to przecież grzechy główne i to nie jest żadna nowość. Człowiek jest regularnie wystawiany na pokusy. Nawet Kościół złagodził swoje stanowisko w sprawie chciwości – uleganie mu dawniej nazywał grzechem, teraz z kolei mówi, że to zaledwie wada. Co by jednak nie powiedzieć, jest ono wpisane w konstrukcję człowieka. Samo pragnienie posiadania nie jest złe, ale może w zło się przerodzić. Jest to niezwykle cienka granica, która wymaga dbałości i pielęgnacji – mówi Robert Rutkowski, psychoterapeuta współpracujący z żołnierzami po misjach w Iraku, znanymi politykami i sportowcami.
Afera Calciopoli i polskie szwindle
W najwyższej klasie rozgrywkowej we Włoszech (Serie A), jak również na jej zapleczu (Serie B) handlowanie meczami było zjawiskiem powszechnym. Kluby dobierały sobie konkretnych sędziów na swoje spotkania, a oni “gwizdali” na ich korzyść. Ta sielanka nie mogła trwać w nieskończoność i wiosną 2006 roku tamtejsza policja zajeła się sprawą korupcji. W środowisku piłkarskim nastąpiło trzęsienie ziemi, gdyż – jak się później okazało – w sprawę zamieszana była cała liga włoska z Juventusem, Milanem, Lazio i Fiorentiną na czele. Ta patologiczna działalność nie ograniczała się tylko do ustawiania samych meczów. Dyrektorowi generalnemu Juve postawiono zarzut m.in. nielegalnego ingerowania w ruchy transferowe na korzyść swojego klubu.
Kary dla wielu ośrodków były dotkliwe. Najbardziej jednak ucierpiał klub z Turynu, który zdegradowano i któremu odebrano dwa tytuły mistrzowskie. W jednej z rozmów, szefowie Juventusu przyznali, że liga była skorumpowana do tego stopnia, że nawet mając najsilniejszy skład musieli kupować mecze, bo w przeciwnym wypadku mogliby zapomnieć o wygraniu ligi, a nawet o zakwalifikowaniu się do Champions League. To dobitnie pokazało skalę zjawiska.
Polacy nie muszą wcale zaglądać na Półwysep Apeniński, żeby poznać problem korupcji. Ponad 10 lat temu ruszyła bowiem lawina afer w naszym rodzimym środowisku futbolowym. Prawie 650 osób usłyszało zarzuty, a blisko 500 skazano. Sprawa wstrząsnęła polską piłka, gdyż zamieszane w nią były topowe postaci z naszych boisk, włączając kadrowiczów. Korupcja nie ograniczała się do piłkarzy, zatrzymano także arbitrów, trenerów (w tym byłego selekcjonera Kadry) i działaczy. Z dnia na dzień lista oskarżonych się wydłużała, a w zakładach karnych przybywało osadzonych. W związku z aktywnym i wielopłaszczyznowym udziałem w aferze Amiki Wronki, przyjęło się takie powiedzenie: duże więzienie i małe domki – to Wronki.
Z tą niewielką, za to prężnie funkcjonującą, podpoznańską miejscowością wiąże się osoba Ryszarda F. Przez wielu uznawany był za mózg operacji korupcyjnych, a na jego polecenie sędziowie mocno wpływali na wyniki spotkań z udziałem Amiki. Wice naczelny tygodnika „Piłka Nożna” i autor książki „Spowiedź Fryzjera” – Adam Godlewski – opisywał go tymi słowami: „Był najlepszym informatorem w tamtym czasie. Wiedział naprawdę wszystko co się działo w polskiej piłce”. Ryszard F. o swoich rozległych kontaktach w środowisku futbolowym powiedział tak: “Tu mam ciotkę, tam mam wuja, znajomości mam od… metra”. Rolę „Fryzjera” w aferze marginalizował były trener reprezentacji Polski, Janusz Wójcik: “Fryzjer to tylko włosy może obciąć” – mówił. Wydaje się jednak, że te słowa były odpowiedzią na fakt , iż Ryszard F. nie oszczędzał selekcjonera Kadry i postawił go w negatywnym świetle jako wielokrotnego uczestnika korupcji.
Niemożliwym jest, żeby po tej aferze nagle zaprzestano procederów korupcyjnych w polskiej piłce. Według mnie po prostu mafijne kontakty zostały bardziej uszczelnione – opiniuje psycholog Rutkowski.
Wielka plama na białym sporcie
Kto by pomyślał, że takie patologie można znaleźć również w tenisie nazywanym przecież białym sportem. W 2007 roku podczas turnieju Orange Prokom Open w Sopocie doszło do jednego z najbardziej kuriozalnych pojedynków w historii tenisa. Nikołaj Dawydienko (ówczesna 4. rakieta świata) potykał się z Martinem Vassallo Arguello. I choć rosyjski zawodnik był zdecydowanym faworytem, to tuż przed początkiem meczu bukmacherzy zauważyli zaskakujące ruchy swoich klientów. Zaczęli oni obstawiać zwycięstwo Argentyńczyka, na którego kurs był bardzo wysoki. Spotkanie przebiegało pod dyktando Dawydienki, a liczba osób stawiających na Arguello niesamowicie rosła. Ostatecznie faworyt skreczował (oddał mecz walkowerem) i rozpętała się burza. Brytyjska firma bukmacherska posądziła tenisistę o korupcję, a późniejsze raporty jednoznacznie go obciążały.
To jednak nic w porównaniu z tym, o czym niedawno donieśli dziennikarze BBC. Wyniki śledztwa, w których posiadaniu się znaleźli jasno pokazują, że cała dyscyplina znalazła się w poważnych tarapatach. Zgromadzone materiały dowodzą, że męski tenis przesiąknięty jest korupcją, a podejrzani znajdują się w „TOP 50” rankingu ATP. Zawodnicy mieli ściśle współpracować z bukmacherami z Włoch i Rosji, za co przysługiwało im co najmniej 50 tysięcy euro. Aby nie wzbudzać podejrzeń, ustalano różne strategie, np. przegrywanie celowo pierwszego lub ostatniego seta, czy odpuszczanie konkretnych setów.
Najbardziej w tym wszystkim dziwi fakt, że władze organizacji ATP podobno od siedmiu lat wiedziały o tych procederach, ale pozostawały bierne. Być może korupcja w tzw. białym sporcie ma jeszcze większą skalę. Oburzenie w środowisku wywołały wypowiedzi Andy’ego Murraya i Novaka Djokovicia, którzy przyznali, że sami otrzymali propozycje ustawienia meczów.
Mam wrażenie, że w przypadku tenisa to jest tak, że wśród sportowych dziwek szukamy dziewicy. Czysty sport jest wtedy i tylko wtedy, gdy zajmujesz się nim na poziomie amatorskim. W momencie kiedy pojawia się zawodowstwo i do gry wkraczają wielkie pieniądze kończy się jego czystość – uważa Rutkowski i dodaje: Kibic teraz musi czuć się jak zdradzona żona, ale chyba sportowcy w ogóle się tym nie przejmują.
Studnia bez dna
Podobnie sprawa wygląda w innych dyscyplinach – mimo że obraca się mniejszymi pieniędzmi, to nie brakuje tam działań korupcyjnych. Doskonale pamiętamy sukces polskich siatkarzy w 2014 roku. Biało-czerwoni wywalczyli wówczas tytuł mistrzów świata w turnieju rozegranym w naszym kraju. Jak się później okazało, organizacja tej imprezy nie przebiegła w sposób uczciwy i przejrzysty, a głównym oskarżonym został ówczesny prezes PZPS. Z czasem doszło też do wielu zatrzymań.
Oskarżony prezes związku wiele razy stawiał moją osobę w negatywnym świetle i właśnie mnie podawał jako przykład sytuacji patologicznej. Dzięki temu człowiek znikąd, przyniesiony w teczce biznesmen został prezesem PZPS. Przy okazji zawsze miał usta pełne frazesów, mówił o uczciwości i transparentności oraz wielokrotnie podkreślał, jak za jego kadencji związek jest znakomicie prowadzony – mówił były prezes Związku Janusz Biesiada, któremu najpierw zniszczono reputację bezpodstawnymi zarzutami, by później całkowicie go uniewinnić. W krótkim czasie wizerunek władz siatkówki zmienił się o 180 stopni.
Kilka lat temu głośno zrobiło się o piłce ręcznej w kontekście ustawiania spotkań. Podejrzany był jeden z najlepszych zawodników globu – Nikola Karabatić oraz jego koledzy z drużyny. Montpellier, którego barw bronili, miało już zapewnioną wygraną ligi i rywalizowało ze znacznie słabszym przeciwnikiem. Faworyci mieli celowo przegrać mecz, a osoby obstawiające takie rozstrzygnięcie miały zgarnąć blisko 300 tysięcy euro.
Syndrom zbrodni i kary
Były prezes Bayernu Monachium, Uli Hoeness, został skazany na 3,5 roku więzienia za dokonywanie oszustw podatkowych przez 7 lat pracy w klubie. Hoeness odsiedział zaledwie nieco ponad półtora roku i niebawem wyjdzie na wolność. Mało tego, nie było to zwyczajne wykonywanie wyroku, gdyż Niemiec w tym czasie działał społecznie w… Bayernie! Teraz nie dość, że zostanie zwolniony z więzienia, to zanosi się na jego wielki powrót do klubu z Monachium. Niebywałe.
Ten przykład tylko paradoksalnie nie wiąże się stricte z korupcją, bo w rzeczywistości problem i mechanizm jest ten sam. Musi być pokuta i musi boleć, a później dopiero może nastąpić błaganie o wybaczenie. Bez tych pierwszych elementów nie ma szans na poprawę – przekonuje Robert Rutkowski. Poza tym sami przedwcześnie usprawiedliwiamy karygodne zachowania. Nie dajemy nawet ludziom, którzy dopuścili się przewinień i matactw, szansy się oczyścić. To przykre i niepokojące – zauważa nasz rozmówca.
Powiedzenie, że: duże pieniądze deprawują, a bardzo duże deprawują bardzo, znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Kiedy euro, funty, czy jeny biorą górę nad ambicją, chęcią zwycięstwa i walką z własnymi słabościami – wtedy to nie jest już sport. Wtedy jedyne czego się chce, to wyjść z kina.
briana
Najbardziej ucieszyłabym się z auta które mnie zauroczyło ostatnio, czyli Infiniti Q30, dla mnie idealny samochód miejski, komfortowy i niepowtarzalny, zupełnie inny niż te które dotąd oglądałam.