Najciekawsze wydarzenia kulturalne w grudniu

Kultura / 

Grudzień to miesiąc, w którym myśli każdego z nas zaprzątają nadchodzące święta. Jednak w czasie przedświątecznej gorączki warto znaleźć odrobinę czasu i aktywnie uczestniczyć w życiu kulturalnym. Poniżej zestawienie wydarzeń, na które zdecydowanie należałoby zwrócić uwagę.

MOSCOW CITY BALLET

Gdzie: największe miasta w Polsce
Kiedy: od 2 do 20 grudnia
Za ile: bilety od 100 złotych

Tradycją stało się, że w okresie wczesnozimowym na deskach polskich teatrów pojawia się niezwykły zespół – MOSCOW CITY BALLET. Założony został przez wybitnego choreografa – Victora Smirnova i uznawany jest za najlepszy zespół tancerzy klasycznych na świecie. W Polsce widzowie będą mogli zobaczyć dwa spektakle: Jezioro Łabędzie (w Bydgoszczy, Warszawie, Krakowie, Kielcach, Łodzi, Katowicach, Poznaniu, Wrocławiu, Gdyni i Białymstoku) oraz Dziadka do Orzechów (w Krakowie, Łodzi, Szczecinie, Wrocławiu i Gdyni). Przedstawienia przygotowane przez grupę zachwycają nie tylko perfekcją tancerzy, cudowną muzyką, ale również niepowtarzalnym klimatem, którego właściwie nie da się opisać – trzeba to poczuć samemu.

EDITORS

Gdzie: Progresja Warszawa/ Hala MTP 2 Poznań
Kiedy: 10 – 11 grudnia
Za ile: bilety od 110 złotych

EDITORS, to brytyjski zespół grający muzykę rockową. Ich najnowsza płyta In Dream ukazała się 2 października tego roku. Czy powtórzy sukces krążka The Back Room, który pokrył platyną? Pewnie tak, w końcu piosenka Munich przypadła do gustu nie tylko fanom, ale również twórcom gier – wykorzystana została w grach Saints Row oraz w FIFA Street 2. W 2012 roku nastąpiły zmiany w składzie zespołu – opuścił ich gitarzysta Chris Urbanowicz, a na jego miejsce do grupy dołączyło dwóch muzyków. Występy w Polsce związane są oczywiście z promocją najnowszej płyty. Fani, którzy nie mają jeszcze biletów będą musieli wybrać się do Poznania, ponieważ wejściówki na koncert w Warszawie zostały już wyprzedane.

FLORENCE AND THE MACHINE

Gdzie: Atlas Arena Łódź
Kiedy: 12 grudnia
Za ile: bilety od 185 złotych

FLORENCE Welch gwiazdą muzyki pop stała się już w 2009 roku, kiedy ukazał się jej pierwszy album. Uznanie na całym świecie przyniosły jej między innymi, takie utwory jak: Dog Days Are Over, czy You’ve Got The Love.  Koncert w Łodzi jest jednym z wielu wystąpień w ramach trasy koncertowej promującej najnowszą, trzecią już płytę Florence + The Machine How Big, How Blu, How Beautiful.  Ten krążek znacznie różni się od dwóch poprzednich, ponieważ opowiada o tym jak żyć i kochać w realnym świecie. Wszystkich fanów, którzy nie mają jeszcze biletów musimy zmartwić – wejściówki zostały już wyprzedane. Warto dodać, że zgodnie z życzeniem zespołu równowartość 1 euro z zakupu każdego biletu przekazana zostanie organizacji charytatywnej.  

GLEN MILLER ORCHESTRA

Gdzie: Poznań/Wrocław/Warszawa/Białystok/Gdańsk Kraków
Kiedy: 14/15/16/17/18/20 grudnia
Za ile: bilety od 125 złotych

ORKIESTRA GLENA MILLERA to najpopularniejsza swingowa kapela na świecie. Nawet Beatlesi, czy Elvis Presley nie mogą pochwalić się tak dużą liczbą hitów królujących na pierwszych miejscach list przebojów. Ten zespół, jako jedyny ma na swoim koncie czterdzieści światowych tras koncertowych, na które bilety wyprzedano w ciągu jednego dnia. Koncertowali między innymi z Frankiem Sinatrą, czy Ericem Delaneyem. Muzyczną wizytówką zespołu jest Moonlight Serenade, której historia powstania jest niezwykła. To jak brzmi ten utwór stało się dziełem przypadku – podczas jednego z koncertów trębacz doznał kontuzji a brakujące dźwięki uzupełnił klarnet. Przypadek przyczynił się do powstania utworu, z którego orkiestra słynie od ponad 60 lat.

WYSTAWA MALARZE NORMANDII. DELACROIX, COURBERT, RENOIR, MONET I INNI.

Gdzie: Poznań, Sala Wystaw CK Zamek
Kiedy: od 24 października 2015 do 14 lutego 2016
Za ile: bilety od 10 złotych

Ekspozycja ta, to wybór 80 obrazów z liczącej ponad 120 prac kolekcji stworzonej przez Radę Regionu Dolnej Normandii. Na wystawie mamy szansę zobaczyć obrazy artystów, których twórczość stworzyła podwaliny do wielkich przemian w sztuce na przełomie XIX i XX wieku. Normandia ze względu na wyjątkowe światło cieszyła się ogromną popularnością wśród malarzy. To tam narodził się impresjonizm – główny nurt malarstwa XIX wieku. Wystawa MALARZE NORMANDII od ponad dwudziestu lat podróżuje po świecie i była prezentowana między innymi w Stanach Zjednoczonych, Japonii, na Ukrainie, w Słowenii, czy Chorwacji. Do 14 lutego mamy okazję podziwiać ją w poznańskim Centrum Kultury Zamek. Miłośnicy sztuki na żywo będą mogli zobaczyć prace takich artystów jak Monet, Delacroix, Renoir, czy Boudin. Wystawa czynna jest od wtorku do niedzieli w godzinach 12-20.

Autor: Patrycja Kasterska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Piwna rewolucja w Poznaniu

Alkohol, Dla Ciała, Lifestyle / 

Piwo to nie tylko kilka najpopularniejszych marek produkowanych przez wielkie koncerny i dziś nie trzeba już o tym nikogo przekonywać. Świadomość konsumentów alkoholu wzrasta i zdają sobie z tego sprawę nawet osiedlowe sklepiki, które coraz częściej mają w ofercie wyroby z niewielkich lokalnych browarów. Z kolei dla prawdziwych piwoszy, głodnych nowych i nietuzinkowych smaków, powstają specjalistyczne sklepy z piwami z całego świata. W takich miejscach nie tylko zaopatrzymy się w rzadko spotykane trunki, ale równie porozmawiamy o naszej pasji z ludźmi, którzy o tym alkoholu wiedzą niemal wszystko. Jednak sklepy mają dosyć ograniczoną powierzchnię i mimo bardzo bogatej oferty nie zawsze mogą spełnić każde życzenie klienta. Na szczęście jest miejsce gdzie nawet najbardziej obeznany i wymagający koneser znajdzie coś dla siebie. To targi piwne!

14

W drugiej połowie listopada w Poznaniu odbyła się trzecia edycja Targów Piwnych. Wydarzenie trwało trzy dni, w trakcie których ponad 60 wystawców prezentowało swoje wyroby. Pojawiło się około 50 największych niezależnych browarów z Polski oraz kilkanaście zagranicznych, które oferowały zarówno najpopularniejsze piwa jak i edycje sezonowe, czy nawet trunki warzone specjalnie na tę imprezę. To właśnie piwne premiery budziły największe zainteresowanie a kolejki, jakie ustawiały się do kranów z podpiętymi nowościami potrafiły zadziwić nie jednego. Gigantyczny sznur ludzi czekających na orzeźwiający napój wcale nie zniechęcał do „odstania swojego”. Głównie, dlatego że atmosfera panująca na targach była znakomita – na każdym kroku spotykaliśmy lekko podchmielonych uczestników, chętnie dzielących się swoimi wrażeniami oraz polecających piwa, które „trzeba spróbować”. Było w czym wybierać, bo tylko premierowych wyrobów pojawiło się prawie 40 a to tylko kropla w piwnym morzu, bo oferta wszystkich wystawców przekraczała kilkaset pozycji.

13

Targi były świetnym miejscem zarówno dla znawców, którzy mieli już wyrobiony gust i szukali piw warzonych w konkretnym stylu, jak i dla zupełnych laików wkraczających dopiero na chmielową drogę. Wykwalifikowana obsługa potrafiła świetnie doradzić najciekawsze wyroby ze swoich browarów, jednak tłumy szturmujące stanowiska uniemożliwiały dłuższą rozmowę, na przykład o tajnikach produkcji piwa. Pozostało nam rozkoszować się smakiem chmielowego napoju. Najciekawsze propozycje, jakie mieliśmy okazję spróbować to Session brown IPA z Nepomucena i Imperial Stout od Beer Bros a amatorom smakowego piwa możemy polecić czekoladowy trunek z browaru EDI. Jesień jest czasem, gdy mamy okazję spróbować piwa dyniowego i faktycznie na targach znaleźliśmy je na kilku stanowiskach, ale trzeba przyznać, że najlepsze uwarzył czeski browar. To ich wyrób najbardziej przypadł nam do gustu.

Szczególnie zawiódł fakt, że na imprezie przeznaczone dla miłośników piwa można było dostać ten napój w temperaturze mocno odbiegającej od prawidłowej. Ciemne piwo, które ma zaledwie kilka stopni nie pozawala cieszyć się bogactwem aromatów a po spróbowaniu w ustach wyczuwalna jest jedynie goryczka. W ten sposób zaserwowano nam jednego z sezonowych porterów i nawet ogrzewanie pokala w dłoniach nie pomogło – ze świątecznych aromatów nie zostało nic. Drugą, równie bolesną, kwestią były małe zapasy premierowych piw. Niektóre pozycje skończyły się po kilu godzinach od otwarcia beczki. Szkoda, ale widocznie tłumy zaskoczyły również wystawców.

11

Poznańskie Targi Piwne były świetnym miejscem dla spragnionych nowości entuzjastów tego alkoholu, ale też dla ludzi poszukujących kontaktów biznesowych. Właściciele barów mieli możliwość, zapoznania się z najnowszymi technologiami chłodzenia piwa. Natomiast przedstawiciele sklepów mogli pozyskać nowych dostawców, z kolei browarnicy i amatorzy samodzielnego warzenia piwa zapoznawali się z chmielami z całego świata. Atmosfera na tych stanowiskach może nie była tak swobodna, jak przy pozostałych stoiskach, ale klimat panujący na targach z pewnością ułatwił niejedne negocjacje.

^BBC59F460C4B39973C1214093741EE89EB7C1FCA02C9AC2004^pimgpsh_fullsize_distr

Na terenie targów znajdowali się również wystawcy oferujący artykuły „około piwne” – była możliwość zakupu koszulek, czapeczek czy innych tego typu gadżetów. Pojawiły się też stoiska luźno powiązane z alkoholem, na których można było na przykład skorzystać z oferty barbera, sprawdzić poziom alkoholu w wydychanym powietrzu czy zjeść regionalne potrawy. Na targach znalazła się nawet scena, na której odbywały się koncerty. Stoiska z kuflami i pokalami kusiły bardzo atrakcyjną ofertą, która umożliwiała uzupełnienie kolekcji szkieł do piwa za niewielkie pieniądze.

12

Z każdą edycją Poznańskie Targi Piwne przyciągają coraz więcej zwiedzających i wystawców. Zainteresowanie tematyką chmielowego napoju ciągle rośnie a wraz z nią nasza świadomość jako konsumentów. Pozostaje nam się cieszyć, że piwna rewolucja trwa i ma się bardzo dobrze.

15

Autor: Mateusz Stachura

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Imperium słońca oczami dziecka

Film, Kultura / 

Steven Spielberg to nazwisko znane każdemu, a dzisiaj jest nawet symbolem kina najwyższych lotów. Trudno się dziwić, w końcu filmy stworzone przez Amerykanina od lat zajmują najwyższe miejsca w rankingach filmowych, a krytycy i widzowie nie bez powodu zachwycają się produkcjami takimi jak: Szeregowiec Ryan, Szczęki czy Indiana Jones. Jednak czy każdy film, za który zabiera się Steven automatycznie zamienia się w złoto? Oczywiście, że nie, ale w dorobku Spielberga trudno znaleźć produkcje, które jednoznacznie można uznać za porażkę. Świetny warsztat reżyserski i wspaniale komponowane plany zwykle windują ocenę filmu w górę, nawet jeżeli pozostałe elementy produkcji nie są najlepsze. Czy Imperium Słońca jest po prostu świetnym obrazem, czy talent Spielberga był tu niezbędny by uniknąć klapy?

Rok 1941. Mimo szalejącej wojny, biali osadnicy czują się bezpiecznie w Szanghaju. Narastające społeczne niepokoje nie przeszkadzają dobrze sytuowanym Europejczykom w prowadzeniu normalnego życia i urządzaniu wystawnych przyjęć. Jednak wkroczenie japońskich wojsk do Chin zmusza ich do opuszczenia kraju. Jedną z rodzin, która stara się uciec, z ogarniętego wojną Państwa Środka, są Grahamowie, ale z powodu zamieszania podczas ewakuacji rodzina zostaje rozdzielona i 11 letni Jamie (Christian Bale) zostaje sam zdany na pastwę losu. Chłopiec musi zadbać o siebie i przetrwać ciężkie czasy. Gdy w poszukiwaniu jedzenia bohater błąka się po najgorszych dzielnicach, na swej drodze spotyka Amerykanina Basiego (John Malkovich). Człowiek ten, jest pozbawiony skrupułów, a dzięki sprytowi potrafi poradzić sobie w każdych warunkach. Chłopiec i mężczyzna zostają złapani przez Japończyków i trafiają do obozu dla internowanych, który okazuje się być prawdziwym szkołą życia. W tak ciężkich warunkach Jamie musi dorosnąć i z chłopca zmienić się w mężczyznę.

Druga wojna światowa jest tematem mocno wyeksploatowanym, jednak spojrzenie na nią z perspektywy Azji wydaje się dosyć innowacyjnym pomysłem. Nie raz na ekranie widzieliśmy heroicznych alianckich żołnierzy walczących o wolność czy pogrążoną w cierpieniu Europę. Jednak udział Japonii w II wojnie światowej zwykle był marginalizowany do ataku na Perl Harbor. Spielberg postanowił zrobić film nieco inny – o chłopcu, który co prawda pochodzi z Wielkiej Brytani, ale nigdy nie widział jej na oczy, a całe dzieciństwo spędził w Chinach. Jamie mimo, że od lat mieszka w Sznaghaju nie rozumie, ani języka, ani miejsca, w którym żyje. Jeszcze, gdy oglądamy szczęśliwe życie rodziny Grahamów w ich willi, chłopiec jawi się jako rozpieszczony dziecko. Jednak wojenne wydarzenia sprawiają, że musi dorosnąć i stawić czoła trudnej sytuacji. Jedyne, co w Jamiem się nie zmienia to miłość do samolotów, która staje się o tyle bolesna, że za ogrodzeniem obozu znajduje się Japońskie lotnisko, z którego startują ukochane przez chłopca Mitsubishi Zero. Imperium Słońca to z jednej strony opowieść o wojnie widzianej oczami dziecka, a z drugiej o pasji, która jest silniejsza niż wszystko inne, i to własnie ona trzyma przy życiu.

Film zachwyca wizualnie. Wspaniałe plenery i przemyślane ujęcia, to chleb powszedni w Imperium Słońca, ale scena nalotu amerykańskich myśliwców na japońską bazę jest majstersztykiem. Czegoś tak wspaniałego nie zobaczycie w żadnym innym filmie, gdy ogląda się nisko lecące Mustangi, to można w pełni  zrozumieć pasję Jamiego. Wiele dobrego należy również powiedzieć o muzyce, którą do filmu skomponował John Williams, i za którą był nominowany do Oscara. Ścieżka dźwiękowa podkreśla dramatyzm wydarzeń i wzbudza emocje nie mniejsze niż obraz. Jednak największe wrażenie robi młody Christian Bale w roli głównej. Dzisiaj oglądając jego popisy z perspektywy czasu i wiedząc jaką zrobił karierę przyglądamy mu się dużo baczniej. Bale mimo, że na planie filmu miał 13 lat, gra bardzo dojrzale, a jego ekranowe przejście w dorosłość wypada bardzo przekonujący. Czytając o tych wszystkich zaletach, można by dojść do wniosku, że Imperium słońca jest filmem wybitnym, jednak fabuła należy do przeciętnych i akcja momentami dłuży się niemiłosiernie. Postacie często są przerysowane i bazują raczej na stereotypach niż realnych postaciach. Tak na prawdę mamy do czynienia ze średnim kinem, zrealizowanym na bardzo wyskokom poziomie, które próbuje nas przekonać o swojej wyjątkowości.

Przed wojną niezbędny atrybut każdego gentlemana, dziś powraca…

Kaszkiet świetnie łączy się zarówno z dżinsami jak i garniturem dzięki czemu można nosić go praktycznie wszędzie! Detronizuje kompromitujące połączenie wełnianej czapki i garnituru oraz świetnie zastępuje kapelusz, który dzisiaj nie każdy chce nosić. Kaszkiety, które dla Was przygotowało Miler Spirits&Style, są całkowicie wyjątkowe i jesteśmy przekonani, że szybko stracicie dla nich głowę. Ale najpierw warto się dowiedzieć o co tu w ogóle chodzi – klik

121

Film ze wspaniałą stroną wizualną i godną uwagi rolą młodego Bale, opowiada o wojnie z trochę innej perspektywy. Ogląda się go całkiem przyjemnie, ale po seansie czegoś brakuje. Imperium słońca nie wstrząsa, nie budzi emocji, ani nie skłania do głębszej refleksji. Miłośnikom filmów wojennych można go polecić, ale pozostali będą ziewać.

Nasza ocena: 

5

Autor: Mateusz Stachura

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top