Rozrywka w dzisiejszych czasach przybiera czasem bardzo dziwne formy. Ludziom już nie wystarcza kino czy wyjazd na malowniczą wyspę, więc żeby się rozerwać czy wypocząć, szukają mocniejszych wrażeń. Najbogatsi mają jeszcze większy problem, w końcu dla nich wszystko jest na wyciągnięcie ręki, a każde marzenie natychmiast może stać się rzeczywistością. W takim razie co można podarować milionerowi na urodziny? Może grę, która całkowicie zmieni jego życie?
Smutny byt milionera
Nicholas Van Orton (Michael Douglas) prowadzi samotne życie w wielkim domu odziedziczonym po ojcu. Mimo wielu pieniędzy na koncie, jego życie wydaje się nudne i nieciekawe. Wszyscy bliscy już dawno się od niego odsunęli – żona odeszła do innego mężczyzny, a uzależniony od narkotyków brat od wielu lat nie daje znaku życia. Zbliżają się czterdzieste ósme urodziny Nicholasa, które mają dla niego szczególne znaczenie – jego ojciec popełnił samobójstwo, będąc właśnie w tym wieku. Co prawda Nicholas nie jest przesądny, ale ta sytuacja budzi w nim pewien niepokój. W dniu urodzin niespodziewany telefon zakłóca spokój jubilata. To młodszy brat Nicholasa, Conrad (Sean Penn), chce się z nim zobaczyć i ma dla niego nietypowy prezent urodzinowy – zaproszenie do firmy CRS, która specjalizuje się w zapewnianiu rozrywki na najwyższym poziomie. Nicholas mimo początkowej niechęci, postanawia udać się do siedziby tajemniczej firmy, by uzyskać więcej informacji o produkcie, jaki oferują. Na miejscu nie wyjaśnia się zbyt wiele, jednak mimo wszystko Nicholas postanawia wziąć udział w grze. Niemal od razu w jego życiu zaczynają dziać się dziwne i niezrozumiałe rzeczy. W miarę upływu czasu niepokój przechodzi w strach, a Nicholas musi walczyć o życie.
Mistrz suspensu
Po olbrzymim sukcesie Siedem z 1995 roku, David Fincher dostał wolną rękę w kwestii dobierania tematów swoich kolejnych filmów. Poprzedni obraz okazał się na tyle udaną inwestycją, że producenci uwierzyli w młodego twórcę i dosyć ochoczo powierzyli mu swoje pieniądze. Trzydziestopięcioletni wówczas Fincher postanowił stworzyć mroczny film o niebezpiecznej grze, w jaką został wplątany znudzony życiem, bogaty bankier. To, że potrafi budować nastrój, reżyser pokazał już w poprzednim filmie, a jego dokonania w Grze tylko to potwierdzają. Olbrzymie przestrzenie, w jakich żyje bohater, podkreślają tylko jego samotność, a jedyna życzliwa mu osoba to poznana przypadkowo kelnerka. Akcja filmu od samego początku płynie bardzo wartko i nie ma szans, by film kogokolwiek znudził, również dlatego, że na ekranie przewija się wiele wątków. To właśnie wielowątkowość jest kolejnym elementem, który mocno wpływa na klimat Gry – w filmie dzieje się tak wiele, że ciężko odróżnić co jest tytułową grą, a co zwykłym przypadkiem. Fincher mocno miesza i stosuje wiele zmyłek, by widz nigdy nie mógł być pewny, co dzieje się naprawdę. Aż do ostatnich minut Gra trzyma w napięciu, a zakończenia trudno się spodziewać.
Douglas w formie
Dla Michaela Douglasa rola w Grze raczej nie była wyzwaniem. Ten aktor bardzo często kreuje postacie bankierów czy polityków i jest w tym naprawdę dobry. W tym wypadku jest podobnie, Nicholas w jego wykonaniu to stereotypowy znudzony życiem bogacz, który nagle zmuszony jest walczyć o życie. Zarówno jako milioner z poukładanym życiem, jak i zaszczuty człowiek, Douglas jest przekonywujący, a postać Nicholasa Van Ortona z czasem nabiera coraz więcej ludzkich cech. Aktor zagrał bardzo solidnie, ale nie spodziewajmy się fajerwerków. Jego gra to po prostu rzemiosło na naprawdę wysokim poziomie.
W przeciwieństwie do Douglasa, „starego wygi” w przemyśle filmowym, Sean Pean w 1997 roku stał dopiero u progu kariery. Miał co prawda za sobą kilka ról, ale nie były one zbyt znaczące. Stwierdzenie, że to właśnie angaż w „Grze” stał się trampoliną do sławy Penna jest lekką przesadą, ale postać Conrada Van Ortona z pewnością pomogła aktorowi w dalszej karierze. Conrad jest postacią drugoplanową, ale każde jego pojawienie się zwiastuje ważny moment w filmie. Penn świetnie zagrał zbuntowanego i nieco porywczego brata głównego bohatera, który na dodatek jest czarną owcą rodziny. W jego kreacji widać zaangażowanie.
Daj się porwać Grze
Gra to niesamowicie hipnotyczny obraz, w którym momentami akcja osiąga niewiarygodną prędkość. Świetnie napisana historia i zakończenie, które zaskoczy niemal każdego, to największe atuty tej produkcji. Jedyną wadą może być to, że gdy już znamy zakończenie film staje się mniej atrakcyjny, dlatego każdy kolejny seans nie jest i nie będzie już tak wielka przyjemnością, jak pierwsza styczność z obrazem.
Komentarze
Dodaj komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
amaru
pamiętam, że gdy pierwszy raz obejrzałem Grę, jako młody chłopak – jakieś 15 lat temu, to po filmie czułem smutek, że już znam zakończenie i nie dane mi już będzie ponownie się ekscytować co się wydarzy.