Motoryzacyjny koniec roku najczęściej kojarzy się nam z wyprzedażami nowych aut w salonach, z kończącego się roku produkcyjnego. Natomiast w rajdach terenowych, przełom roku jest chyba najważniejszą datą w kalendarzu ze względu na rozgrywany wtedy Dakar.
Początkowa impreza, odbywająca się od 1979 roku, była nazywana rajdem Paryż-Dakar. Jej pomysłodawcą jest francuz Thierry Sabine, który wymyślił sposób jej zorganizowania, gdy zgubił się na Libijskiej pustyni w 1977, na jednym z odcinków zawodów Abidżan-Nicea. Do 2001 roku (z nielicznymi wyjątkami) trasa wiodła z Paryża, przez afrykańskie bezdroża do Dakaru. W latach 2002-2008 rajd startował też z wielu innych europejskich miast, dalej jednak jego trasa prowadziła przez Afrykę. Punkt zwrotny nastąpił w 2008 roku, kiedy to został on odwołany z powodu zagrożenia terrorystycznego.
Po tych wydarzeniach organizatorzy postanowili, w imię bezpieczeństwa, złamać zasadę rozgrywania rajdu na terenie Europy i Afryki. W 2009 roku Dakar zadomowił się w Ameryce Północnej i jest rozgrywany na tym kontynencie do dziś. Tegoroczna edycja rozpoczyna się 2 stycznia startem z Buenos Aires. Zawodnicy osiągną metę 16 stycznia w argentyńskim Rosario, po przejechaniu ponad 9 tys. km.
Nie bez powodu Dakar jest uznawany za najtrudniejszy rajd na świecie. Długość trasy przebiegająca przez góry, dzikie bezdroża i pustynie oraz temperatura i warunki atmosferyczne często zbierały śmiertelne żniwo wśród startujących. Praktycznie w każdej edycji rajdu ginął jeden z jego uczestnik. Niestety, w zeszłym roku najwyższą cenę za marzenia o starcie w Dakarze zapłacił polski motocyklista Michał Hernik. Poniósł on śmierć, w wyniku przegrzania organizmu podczas trzeciego etapu rajdu, 14 km przed metą odcinka.
Dakar to śmiertelne wyzwanie nie tylko dla kierowców i ekip, ale i dla sprzętu, którym ci podróżują. Wśród samochodów prym od kilku lat wiedzie ekipa Mini, wystawiając na tą morderczą próbę model All 4 Racing. Auto ma jednak niewiele wspólnego z tymi pojazdami marki, które możemy podziwiać na miejskich ulicach. Praktycznie poza wyglądem zewnętrznym, samochody dakarowe nie mają cech wspólnych z tymi produkowanymi masowo w fabryce.
All 4 Racing to w całości konstrukcja rurowa. Szkieletem auta nie jest samonośna karoseria, lecz spawana konstrukcja rurowa. Zapewnia ona większą sztywność, niższą masę i większe bezpieczeństwo niż klasyczna blaszana konstrukcja auta. Poszycie nadwozia wykonane jest z kompozytów, w większości z lekkiego i wytrzymałego włókna węglowego. Szklane szyby zastąpione są odpowiednikami z plastiku i nie opuszczają się w dół, tak jak w klasyczny aucie. Posiadają jedynie mały, odsuwany wizjer, którym można wpuścić trochę powietrza z zewnątrz… jednak na niewiele się to zdaje. Temperatura powietrza na większości odcinków często wynosi prawie 50 stopni, a „rajdówki” nie posiadają klimatyzacji. Nie trudno więc sobie wyobrazić, jaka temperatura panuje w środku auta podczas odcinka specjalnego. Otwieranie wspomnianych wizjerów niewiele pomaga, a dodatkowo do terenówki wpadają przez nie spore ilości wznieconego pyłu i piasku.
W wentylacji przy szybkiej jeździe pomagają przemyślanie zaprojektowane liczne wloty powietrza w aucie, wbudowane w jego przód, dach i boki. Gorzej jest w przypadku wolniejszych odcinków, gdy z powodu niższego pędu powietrza wentylacja nie działa tak sprawnie.
Takie warunki wymagają od konstruktorów terenówek stosowania specjalnych systemów chłodzenia mechanizmów auta. Dlatego np. tylne hamulce Mini chłodzone są zarówno standardowo – powietrzem, jak w autach cywilnych oraz wodą. Wszystko to, dla obniżenia temperatury pracy układów i zapewnienia im większej niezawodności. Również zawieszenie All 4 Racing nie przypomina tego stosowanego w zwykłych autach. Układ oparty jest na systemie wielu wahaczy, w których zamiast gumy zastosowano poliuretanowe tuleje lub metalowe unibale. Za pracę i odpowiedni skok każdego z kół, odpowiadają po dwa amortyzatory ze sprężyną śrubową, które są wyposażone w cały szereg regulacji i nastawów, takich jak twardość, wysokość, siła tłumienia, wbicia czy wybicia.
Kokpit auta bardziej przypomina ten znany z samolotów niż z drogowych modeli Mini. Tutaj przeważa jednak nie estetyka a funkcjonalność, ponieważ wszystko musi być łatwe w obsłudze w ferworze walki na odcinku specjalnym. Ergonomia i funkcjonalność jest więc tutaj bardzo istotna. Zwłaszcza że przełączników jest kilka razy więcej niż w autach drogowych i obsługują o wiele więcej systemów, takich jak rozbudowany GPS i monitoring parametrów rajdówki. Za bezpieczeństwo podróżnych odpowiadają nie poduszki powietrzne, a kubełkowe fotele, wielopunktowe pasy bezpieczeństwa, kaski, niepalne kombinezony, specjalna bielizna i oczywiście wspomniana wcześniej klatka bezpieczeństwa, będąca szkieletem auta.
Sercem terenówki jest silnk… diesla. Tak, motor wysokoprężny lepiej radzi sobie w Dakarze niż „benzyniak”. Zarówno ze względu na swoją budowę, jak i parametry. W rajdach terenowych, od ilości koni mechanicznych, ważniejsza jest wartość momentu obrotowego i jego dostępność w zakresie prędkości obrotowej silnika. W dieslach jest po prostu o wiele więcej niutonometrów niż w silnikach benzynowych i dostępne są w niższych partiach obrotów, przez co silnika nie trzeba „kręcić tak wysoko”. Dzięki temu nie pracuje on na skraju swojej wytrzymałości, jest mniej awaryjny i… ekonomiczniejszy. Tak, ekonomia w Dakarze, jak w każdym sporcie długodystansowym jest ważna. Mini zostało wyposażone w ponad 400 litrowy bak paliwa, który daje pewność, że nie zabraknie nam paliwa na środku trasy – choć w historii rajdu również zdarzały się takie przypadki. Najczęściej z powodu usterki czy wycieku lub błędu nawigacyjnego załogi, która gubiąc się wyjeżdża nieplanowane kilometry (w latach 80. w rajdzie nie stosowano układów GPS i łączności, załoga mogła liczyć tylko na mapę i własne umiejętności).
Silnik diesla powstał przy współpracy sportowego oddziału marki BMW – M GMBH (Mini jest własnością BMW). Jest to sześciocylindrowa jednostka rzędowa o pojemności 3 litrów, wspomagana turbodoładowaniem, 24 zaworami w głowicy i zasilana systemem Common Rail marki Bosch. Takie rozwiązania pozwoliły uzyskać ponad 300 KM i aż 700 Nm! Gwarantuje to odpowiednią dzielność auta na trudnym terenie czy piaszczystych wydmach.
Silnik sprzężono z kołami za pomocą sekwencyjnej skrzyni biegów o 5 lub 6 przełożeniach i metalowym, 3 tarczowym sprzęgłem. Mini oczywiście posiada stały napęd na cztery koła, wsparty dodatkowo rozbudowanymi elektronicznymi systemami zmiany charakterystyki pracy czy rozdziału siły. O odpowiednią przyczepność dbają specjalne, wyczynowe opony, dobierane do charakterystyki odcinka specjalnego. All 4 Racing maksymalnie może zabrać ze sobą 3 koła zapasowe, na ulicy taka ilość jest zbyteczna, w Dakarze czasem i trzy „zapasy” nie wystarczają, szczególnie na kamienistych i dziurawych trasach. Chociaż, czasem na polskich drogach jeden „zapas”, to też za mało.
O odpowiednio skuteczne zatrzymywanie dbają wspomniane wcześniej, chłodzone wodą, sześciotłoczkowe, wentylowane hamulce AP Racing. Całe, gotowe do ścigania auto waży regulaminowe 1900 kg. Załoga zabiera ze sobą również odpowiedni zestaw narzędzi, którym w pewnym stopniu udaje się naprawić rajdówkę nawet na środku pustyni.
Mini od kilku lat wiedzie prym w Dakarze, opisane rozwiązania okazały się skuteczne i trwałe. Jednak firma X-raid, produkująca we współpracy z tą brytyjską marką dakarówki, nie spoczywa na laurach i ciągle udoskonala swój twór. Jak poradzi sobie Mini w najbliższej edycji Dakaru? Tego dowiemy się już 16 stycznia na mecie w Argentynie. W tym roku w kategorii samochodów za kierownicą All 4 Racing startuje, doświadczony już w Dakarze, najbardziej utytułowany polski skoczek Adam Małysz oraz uczestnik poprzednich edycji rajdu, w kategoriach motocykli, Kuba Przygoński. Za obu Panów, jak i całą polską reprezentację w Dakarze (we wszystkich kategoriach – auta, motocykle, quady i ciężarówki) cała redakcja Gentleman’s Choice, włącznie ze mną, mocno trzyma kciuki i życzy sukcesów.
Wam, drodzy czytelnicy działu Moto, dziękuję serdecznie za mijający rok i życzę pomyślności, szczęścia, radości oraz przede wszystkim wymarzonego auta w Waszym garażu, w nadchodzącym 2016 roku. Do zobaczenia już za chwilę w kolejnych artykułach – chętnie dowiem się z komentarzy, o czym chcielibyście poczytać w najbliższym czasie w moich moto-artykułach.
Autor: Adrian Walkiewicz
Inne wpisy z tej kategorii
Dodaj komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
Michal
Szkoda tylko, ze nie zdecydowano sie an kontynouwanie serii wedlug watkow uznanych za kanoniczne. Wedlug swiata Star Wars, Han Solo mial trojke dzieci, natomiast w filmie ma jedno, w dodatku zupelnie inne i o innym imieniu. Wprowadza to troche chaosu osobom „siedzacym w klimacie” Star Wars.
Dawid Bodych
Rzeczywiście wiele wątków w filmie zostało wziętych z poprzednich części. Nie da się natomiast niestety dogodzić każdemu. Film z zupełnie inną fabułą mógłby zdenerwować fanów, film z tymi samymi bohaterami głównymi mógłby nie wygenerować sobie odpowiedniej marki na kolejne lata. Myślę, że tutaj postawiono na dobry i zdrowy kompromis.
Tak poza opinią to George Lucas tak naprawdę zarobił swoje miliony na prawie do sprzedaży… zabawek ;) dobrze jest to opisane tutaj : http://www.celebritynetworth.com/articles/entertainment-articles/how-one-genius-decision-made-george-lucas-a-billionaire/