Odkrywamy na nowo: Ze smartfonem podróżuje się lepiej

Hobby, Technologia / 

Kupując topowy smartfon wydajemy na niego sporo pieniędzy. Na początku jesteśmy bardzo zadowoleni z zakupu. Przecież właśnie posiadamy jeden z najlepszych i najpiękniejszych telefonów jakie są dostępne na rynku. Dzień po dniu odkrywany nowe funkcje, których tak bardzo potrzebowaliśmy według producenta. Z czasem okazuje się, że to małe cacko staje się zwykłym telefonem, który wnika w naszą codzienność. Nie korzystamy z dobrodziejstw tego sprzętu, raczej skupiamy się na funkcjach stricte telefonicznych i Internecie.
Dziś odkryjemy na nowo funkcje związane z lokalizacją i planowaniem podróży. Ile to razy zdarza nam się zgubić w obcym mieście albo musimy szybko dostać się pod wskazany adres? Gdy cały świat jest przeciwko nam i stoimy bezradni warto wyjąć z kieszeni ostatnią deskę ratunku – smartfon.

Jeśli mamy własne auto, rower lub chęci do spaceru warto sięgnąć do standardowej aplikacji firmy z Mountain View, czyli Google Maps. Aplikację można pobrać za darmo ze sklepów na naszych telefonach. Oczywiście można użyć zamienników jak HERE od Nokii czy wbudowanych map firmy Apple na iOS.

Plik_006

Po uruchomieniu aplikacji naszym oczom ukazuje się obecna lokalizacja. U góry znajduje się wyszukiwarka, do której można wpisać naprawdę szczątkowe informacje i dojść do upragnionego celu. Przykładowo chcemy trafić do siedziby sklepu Miller Spirits&Style, jednak nie mamy pojęcia, gdzie się on znajduje. Wystarczy wpisać nazwę sklepu i kliknąć w propozycje i już wiemy, że to Podgórna 4 w Poznaniu, 18 min samochodem z lotniska i tylko 8min pieszo od Ratusza na starym mieście. Gdy klikniemy u dole ekranu zobaczymy szczegóły dotyczące otwarcia sklepu, stronę internetową, telefon oraz zdjęcia lokalizacji. Żeby jeszcze szybciej wybrać cel podróży, możemy dodać to miejsce do ulubionych. Ogrom informacji zaledwie w kilka sekund, teraz wystarczy się tylko ruszyć.

Plik_002(2)

Siedząc wygodnie w fotelu mamy czas na więcej, możemy sprawdzić parkingi w pobliżu, bądź po prostu zobaczyć to miejsce na żywo. Aby tak się stało wybieramy się w wirtualny spacer, klikając opcję Street View i właśnie zostaliśmy teleportowani do naszego celu. Możemy też zobaczyć mapy rozszerzone z natężeniem ruchu, transportem publicznym, ścieżkami rowerowymi, zdjęcia satelitarne, mapy terenowe.

Plik_007

Aplikacja ma też funkcje nawigacji samochodowej czy też pieszej, więc możemy być prowadzeni dosłownie za rękę. Będąc zalogowani do konta Google możemy z poziomu komputera odwiedzić witrynę z mapami, następnie dokonać działań typu wyznaczenie trasy i przesłać wynik bezpośrednio na smartfona jednym kliknięciem. Wygodę tych rozwiązań docenia się na co dzień, kiedy to błądząc w rzeczywistości, nie musimy robić tego samego w świecie wirtualnym.

Co jeżeli jesteśmy za granicą? Czy jesteśmy skazani na mapy papierowe? Wyjazd z kraju nie musi się wiązać z dużymi opłatami u operatora. Można temu zaradzić korzystając z map offline, czyli zupełnie bez dostępu do sieci. Jednak jest haczyk! Musimy się przygotować i należy pobrać aplikację wraz z mapami danego kraju. Tak, trzeba ściągnąć wszystkie mapy państw, w których będziemy szukać pomocy lokalizacyjnej. Mapy całego świata są bardzo obszerne, stąd w trosce o pamięć telefonów i by zostało jej trochę na wspomnienia z wakacji, musimy dokonać wyboru.

Plik_003(2)

Przyjrzymy się teraz aplikacji MAPS.ME dostępnej za darmo na Androida i iOS. Nie posiadając jeszcze żadnych map już możemy podróżować, jednak z widokiem bardzo mało przydatnym, gdyż po powiększeniu interesującego obszaru, aplikacja zmusza do pobrania map, bo brakuje jej danych. Po przebrnięciu przez mozolny proces pobierania możemy wyłączyć dostęp do sieci i wyruszyć w podróż.

Gdy tylko zapragniemy, możemy sprawdzić aktualną pozycję i wyszukać prostych punktów POI naniesionych na mapę. Jest to przydatne do znalezienia najbliższego sklepu, restauracji czy parkingu. Oczywiście możemy wyszukiwać znane miejsca jak zabytki, budynki, centra handlowe, parki czy nawet plaże. Wszystko dzieje się wewnątrz naszego telefonu i nic nie kosztuje, dlatego musimy być bardziej wyrozumiali, jeżeli czegoś nie możemy znaleźć.

Plik_003

Od niedawna wprowadzono także planowanie tras. Gdy wybierzemy dwa punkty, specjalne algorytmy starają się wyznaczyć najkorzystniejszą dla nas trasę. Operacja trwa chwilę w przypadku dłuższych odcinków, jednak zwykle wynik jest bardzo dobry.

Wracamy do kraju i przyjrzymy się komunikacji miejskiej. Czasem nawet tym, którzy posiadają auto zdarzy się podróż autobusem czy tramwajem, bo nic nie jest bezawaryjne. Jednak tu zaczyna się koszmar każdego podróżującego – rozkład jazdy. Na przystanku takowego brak, gdyż został zerwany, a ekranu informacyjnego nie ma, bo przystanek jest mało znaczący. Co robić?

Oczywiście skorzystamy z nowych technologii i sprawdzimy rozkład w Internecie. Jednak czy każdy wie, gdzie go znaleźć? Odejdźmy od negatywnych emocji związanych z bezskutecznym szukaniem rozpiski i przejdźmy od razu do meritum, czyli programu JakDojadę.

Plik_007(2)

Strona internetowa lub aplikacja to kierunki korzystania z usługi wyszukiwania najdogodniejszego połączenia. Posiadając wersję premium otrzymujemy wygodną aplikację, której wystarczy udzielić informacji o punkcie docelowym B podróży, a miejsce startu, jeśli tego nie zmienimy ręcznie, zostanie odczytane automatycznie. Klik i mamy listę połączeń z wszelkimi potrzebnymi informacjami. Aplikacja podpowiada nam o której powinniśmy wyjść, by zdążyć na rozkładowy postój. Może też poprowadzić do przystanku przy pomocy nawigacji. Dostępna jest mapa z zaznaczoną trasą i wszystkimi przystankami. Możemy dowiedzieć się ile będzie kosztował przejazd oraz mamy dostępny szereg filtrów, by dobrać lepsze trasy. Jeżeli pada deszcz i nie chcemy się zamoczyć można wybrać trasę wygodną – z przesiadkami na tym samym przystanku, a kiedy nam się śpieszy i możemy przejść odcinek pieszo – szybkie połączenie.

W trakcie podróży JakDoajdę także jest pomocne, bo śledząc naszą pozycję, ostrzega kiedy należy wysiąść ze środka komunikacji. Podaje także szczegóły o aktualnym przystanku czy ilości przystanków do końca.

Plik_009

Jeżeli nie ufamy algorytmom wyznaczającym trasy możemy sami sprawdzić rozkład, zobaczymy go tak jak na przystanku w formie tabeli. Można dodawać ulubione miejsca, jednak nie każde miasto może zostać wyszukane, obecnie mamy do wyboru 21 lokalizacji.

Rezygnując z transportu publicznego mimo braku auta możemy sięgnąć po taksówkę. Może nie będzie to taka zwykła, bo zamówiona i opłacona w pełni bezgotówkowo za pomocą naszego telefonu. Usługa Uber, bo o niej mowa, dostępna jest od sierpnia 2014 roku na rynku polskim.

Plik_003(3)

Tuż po szybkiej rejestracji możemy zamówić auto na kilka minut przed chęcią jazdy. Specjalnie użyto słowa auto, bo może przyjechać auto taksówkarza, bądź prywatnego kierowcy, który jest równoprawnym usługodawcą w tym serwisie. Po wybraniu miejsca startu – naszej lokalizacji GPS i docelowego punktu, możemy zobaczyć szacunkową wycenę trasy oraz podejrzeć aktualne pozycje aut i czas do przyjazdu taksówki. W razie jakichkolwiek zmian możemy skontaktować się z kierowcą, bądź bez konsekwencji przez 5 min zrezygnować z zamówionego kursu.

Płatności dokonujemy przez telefon rejestrując naszą kartę płatności. Możliwe są też kupony, które mogą obniżyć koszt przejazdu nawet do zera. W ramach szerzenia aplikacji, gdy zaprosimy kogoś do korzystania z usług, to otrzymamy 25 zł na przejazd, więc można śmiało wypróbować jak działa aplikacja. Przewidywany koszt przejazdu odcinka około 7 km z lotniska na Podgórną wynosi 16-20 zł, co jest stawką podobną do zwykłej taksówki. Największe plusy Uber’a to wygoda płatności bezgotówkowej i nowoczesność w dziedzinie transportu taksówek.

Plik_004

Na koniec przyjrzymy się usłudze BlaBlaCar skierowanej głównie do przejazdów na dłuższych trasach. Możemy korzystać z witryny internetowej oraz specjalnie dostosowanej aplikacji. Możemy zostać dwoma typami użytkowników: potrzebującym transportu lub oferentem przejazdu. Idea jest taka, by zmniejszyć koszt przejazdu, gdyż wielu kierowców podróżuje samotnie, mogąc potencjalnie zabrać kogoś ze sobą i być bardziej ekonomicznym. BlaBlaCar łączy tych ludzi ze sobą, pomaga w znalezieniu odpowiedniego połączenia, wystarczy dokonać prostego zapytania i już mamy listę osób udających się do naszego celu.

blba

W naszych głowach może zrodzić się strach, czy ta osoba jeździ odpowiedzialnie i czy można jej ufać. Nasze obawy uspokoić powinna historia danego użytkownika, ponieważ zawiera opinie pasażerów na temat wszystkiego, co nie spodobało się podróżującym. W usłudze tej wiele zależy od nas samych, bo decydujemy się na konkretnego kierowcę, z którym wymieniamy wiadomości lub rozmawiamy przez telefon. Przewoźnik podaje informacje o modelu auta, preferowanej wielkości bagażu czy stosunku do muzyki w samochodzie a nawet chęci rozmowy. Serwis nie zajmuje się płatnościami, zatem musimy sami temu zaradzić.

2

Istnieje wiele innych rozwiązań planowania podróży czy korzystania z GPS w telefonie. Zachęcamy Was do odkrywania tych i nowych aplikacji!

Autor: Szymon Markiewicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Głodówki i diety niskokaloryczne sposobem na zgubienie tkanki tłuszczowej?

Dla Ciała, Siłownia / 

Wśród powszechnej opinii krąży mit dotyczący odpowiedniej kaloryczności diety redukcyjnej. Otóż wiele osób uważa, że im mniej kalorii spożyjemy tym szybciej schudniemy. Jednakże prawda jest zgoła inna. Nasz organizm stanowi bardzo złożony twór, który ewoluował na przestrzeni tysiącleci po to, aby przetrwać w najcięższych warunkach. Gdy dostarczamy mu zbyt mało pożywienia, to zatrzymuje nasz metabolizm i spowalnia mniej istotne procesy np. redukcję tkanki tłuszczowej. Należy zwrócić uwagę, że tkanka ta stanowi jeden z ostatecznych zapasów energetycznych organizmu, który jest pewnego rodzaju kołem ratunkowym. Ciekawe jest to, iż w przypadku wszelkich drastycznych cięć energetycznych możliwe jest pozyskanie energii z mięśni. Trzeba w tym miejscu wspomnieć, że istnieje proces nazwany glukoneogenezą. W skrócie polega on na tym, iż tkanka mięśniowa może zostać przekształcona w cukier prosty, a konkretnie glukozę.

Co dzieje się w przypadku długotrwałego stosowania głodówek oraz diet ubogokalorycznych?

Oczywiście trzeba przyznać, że zauważymy pewne efekty takiej diety. Nieduże pozytywy w postaci ubytku wagi pojawią się na początku, ale bardzo szybko przebije je szala negatywów. W pierwszej kolejności takiego odchudzania dochodzi do zmniejszenia ilości wody w organizmie, ponieważ obniżenie kaloryczności to z reguły również zmniejszenie spożycia węglowodanów (1 gram węglowodanów, wiąże 3 gramy wody). Następnie niższa podaż białka (np. poniżej 1 g/1 kg masy ciała) ma kolosalne znaczenie dla poziomu tkanki mięśniowej. W tym miejscu następuje największy efekt odchudzający poprzez wyżej opisany proces glukoneogenezy oraz zmniejszone spożycie białka. Dochodzi do uszczuplenia mięśni, a pozostawienia tkanki tłuszczowej, która jest traktowana przez organizm jako zapas energetyczny, który będzie magazynował na wypadek kolejnego cięcia kilokalorii. Jeśli do tego dorzucimy brak aktywności fizycznej typowych fanów głodówek czy „diet cud” to możemy liczyć na sporą katastrofę sylwetkową i zdrowotną. Metabolizm drastycznie spada w dół, ciało traci na jędrności, sprężystości oraz sile, a tkanka tłuszczowa staje się jeszcze bardziej wyraźna poprzez zaburzenie proporcji. Musimy wziąć też pod uwagę niedobory witaminowo-mineralne, które powodują powolne osłabienie organizmu oraz nasilające się jego wyniszczenie.

Jakimi zasadami kierować się przy redukcji tkanki tłuszczowej?

Po pierwsze na pewno nie powinniśmy stosować żywienia z typowego czasopisma dla ogółu czy też forum. Dietę taką można porównać do ubrań z uniwersalnym rozmiarem, niby pasują na każdego, ale to jak się w nich wygląda to już zupełnie inna kwestia. Dieta taka nie rozpatruje indywidualizmu żywieniowego, typu budowy, wzrostu czy wielu innych czynników. Dochodzi do tego, że jednakową „dietę cud” poleca się osobie o wadze 80 kg, jak i tej o wadzę 50 kg oraz różnym wieku, płci czy typie przemiany materii.
Prawidłowe żywienie redukcyjne nigdy nie powinno być niższe niż podstawowa przemiana materii (PPM). Stanowi ona najmniejsze tempo przemiany materii zachodzące w organizmie człowieka, niezbędne do podtrzymania podstawowych funkcji życiowych. Składają się na nie procesy zachodzące w układzie nerwowym, wątrobie, nerkach, sercu i pozostałych narządach. (W tym miejscu pomyślcie jakie spustoszenie w organizmie mają osoby wielokrotnie odchudzające się typowymi głodówkami!)

Po drugie dobra dieta redukcyjna nie powinna powodować ciągłych napadów głodu. Jeśli co chwilę czujemy burczenie w brzuchu to znaczy, że jest nieodpowiednio ułożona. Podstawową każdej diety zmniejszającej tłuszczową masę ciała powinno być zapewnienie odpowiedniego najedzenia. Sytość powoduje odpowiedni poziom cholecystokininy, która wydzielana jest przez ściany jelita cienkiego. Cholecystokinina działa dość obszernie na cały ustrój m.in. sprzyja wydzielaniu enzymów tłuszczowych, przyspiesza metabolizm w komórkach trzustki, pobudza wydzielanie glukagonu przez co ma działanie lecznicze u osób z nadwagą. Mądre żywienie i stosowanie węglowodanów złożonych odpowiada także za właściwy poziom leptyny, która jest odpowiedzialna za rozkład komórek tłuszczowych.

Podsumowując żywienie powinno charakteryzować się:

– węglowodanami o niskich indeksach glikemicznych wpływających na poziom leptyny np. kasza gryczana, ryż brązowy, ryż basmati, makaron z mąki durum, bataty
– produktami bogatymi w tryptofan np.: mleko, sery, mięso, banany, soja, jaja, ziarna słonecznika. Zapewnią wysoki poziom serotoniny i zabezpieczą przed spożywaniem wszelkich słodkości.
– spożywaj produkty małokaloryczne o dużej objętości np. warzywa. Zagwarantują odpowiedni poziom cholecystokininy i tym samym sytości.

Odpowiednie żywienie redukcyjne stanowi fundament udanego zmniejszania masy ciała. Z pewnością sami wiecie, iż nie ma nic gorszego jak ciągły głód, zdenerwowanie, czy uczucie osłabienia. Tym bardziej jeśli wygląd ulega pogorszeniu, a tkanka tłuszczowa nadal zostaje widoczna. Powinniśmy wtedy wiedzieć, że robimy coś źle. W związku z tym proszę Was o racjonalność swoich wyborów, a tym samym unikanie wszelkich długotrwałych głodówek, czy diet poniżej podstawowej przemiany materii.

Autor: Albert Kośmider

Trener personalny i dietetyk z wieloletnim doświadczeniem.
Kreator fit-sylwetek nieugięcie uparty w dążeniu do celu.
Nieustannie szukający kolejnej dawki wiedzy szczególnie skrajnej i odmiennej od standardów.

portfel

Komentarze

  1. http://g-combat.pl/

    Zgadzam się w 100%. Czasami chcąc szybkiego efektu, ludzie rzucają się na głodówki. Przy tym zabierają się za nie bez przygotowania. Wczoraj zjedli 5 hambuksów z Maca, przez 3 dni głodówka (bo niby oczyszczenie organizmu), po czym znów wracają do śmieciowego jedzenia. Niby brzuch się spłaszczył ale finalnie, w późniejszych dniach łapiemy dodatkowy tłuszcz.

  2. Wszystko sie zgadza, tylko udana redukcje tkanki tłuszczowej mozna przeprowadzić także na węglowodanach o trochę wyższym indeksie glikemicznym. Nic sie nie stanie jeśli zamiast ryżu brązowego, zjemy ryż bialy, itd. Czasami mozna zjeść nawet typowo cukry proste, np. słodycze, jeśli wszystko jest robione z głowa i nie przekraczamy ustalonych makroskladnikow/kaloryki w ciagu dnia.

    1. Owszem, że można np. po treningu siłowym wyższy indeks jest jak najbardziej wskazany. Ogólnie dużo zasad jest bardzo indywidualnych i przy redukcjach u części osób wystarczy operowanie ilością, u innych ilością i „jakością”. Jednakże artem chciałem wskazać pewien ogół zasad, co nie zmienia faktu iż masz rację. Ps. z drugiej strony często taka „furtka” dla niektórych osób może być „nieustannym usprawiedliwieniem” :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Ikony stylu: Marilyn Monroe

Ikony Stylu, Moda / 

Seksowna blondynka, legenda kina, symbol kobiecości, ikona stylu i mody lat 50. – czyli Marilyn Monroe. Kobieta, która zdobyła wielką sławę, odniosła niebywały sukces, ale tak naprawdę nie była szczęśliwa. Wszyscy znają Marilyn w wydaniu medialnym, ale nie każdy wie, jaka była naprawdę.

Najsłynniejsza na świecie blondynka nie miała łatwego życia. Urodziła się 1 czerwca 1929 roku. Do dzisiaj nie wiadomo, kto tak naprawdę był ojcem Marilyn, czy Stanley Gifford, który nie chciał utrzymywać z nią kontaktu (choć to jego uważała za ojcaczy Edward Mortensen. Jej matka – Gladys Baker nie mogła się nią zajmować z powodu choroby psychicznej, dlatego Monroe większość dzieciństwa spędziła w sierocińcach i rodzinach zastępczych. Gdy miała 16 lat po raz pierwszy wyszła za mąż za Jamesa Dougherty’ego, jednak małżeństwo przetrwało tylko cztery lata.

Marilyn, karierę modelki rozpoczęła dzięki fotografowi Davidowi Cornerowi. Z kolei przygodę z aktorstwem zaczęła w 1946 roku, gdy podpisała kontrakt z wytwórnią 20th Century Fox. Wtedy też, zmieniła godność z Norma Jean Mortensen na Marilyn Monroe. Na tym się jednak nie skończyło, ponieważ aktorka przez całe życie używała wielu różnych nazwisk, kiedy była modelką przedstawiała się jako Jean Norman lub Mona Monroe. W hotelach przebywała pod nazwiskiem Zelda Zong a do kliniki psychiatrycznej zgłosiła się jako Faye Miller.

Za pozowanie do zdjęć w 1949 roku Marilyn dostała tylko 50 dolarów a po kilku latach jej fotografie zostały sprzedane Hugh Hefnerowi za dziesięć razy większą kwotę. W 1953 roku została pierwszą Dziewczyną Miesiąca w Playboyu, jednak pomimo wielkiej sławy i popularności była słabo opłacaną aktorką, zarówno w porównaniu do mężczyzn jak i do kobiet. Za rolę w filmie Mężczyźni wolą blondynki, która przyniosła jej ogromną popularność otrzymała dziesięciokrotnie mniejsze wynagrodzenie niż jej koleżanka – Jane Russel. Za swój ostatni występ w Something’s Got to Give odebrała zaledwie 100 tys. dolarów, podczas gdy jej ekranowy partner – Dean Martin zainkasował pół miliona. Marilyn odniosła duży sukces nie tylko jako aktorka. Była też pomysłowym i zaradnym producentem, będąc przy tym drugą kobietą, która prowadziła własną wytwórnię filmową. Niestety zdążyła wyprodukować tylko Księcia i aktoreczkę. Została doceniona nie tylko przez publiczność, ale także przez krytyków, o czym świadczą chociażby wielokrotne nominacje do nagród czy Złoty Glob, który otrzymała za rolę w filmie Pół żartem, pół serio.

W życiu prywatnym gwiazda nie miała tyle szczęścia, co w zawodowym. Po dwóch latach znajomości, w 1954 roku wyszła ponownie za mąż, tym razem za baseballistę – Joe’go DiMaggio, ale małżeństwo nie przetrwało nawet roku. Jej trzecim mężem był Arthur Miller, z którym wzięła ślub dwa lata później. Było to najdłuższy związek aktorki, ale nie bardziej szczęśliwy niż poprzednie. W tym czasie Monroe dwa razy poroniła, co bardzo przeżyła, gdyż lubiła dzieci i chciała zostać matką. Trwające 4 lata małżeństwo zakończyło się na początku 1961 roku. Jego konsekwencją był wspólnie zrealizowany film Skłóceni z życiem.

Wielką karierę zapoczątkował nie tyle talent, co wygląd gwiazdy. Jak sama stwierdziła:

Blond włosy i biust, oto jak wystartowałam. Nie umiałam grać. Wszystko, co miałam, to moje blond włosy i ciało, które podobało się mężczyznom. Ruszyłam z miejsca, bo miałam szczęście, spotkałam właściwych mężczyzn.

Monroe stała się kinową legendą i ikoną stylu. Seksowna blondynka z czerwonymi ustami i pieprzykiem na policzku była marzeniem i obiektem westchnień niejednego mężczyzny, lecz samej aktorce bardzo to przeszkadzało.

Nigdy nie mogłam pogodzić się z kreowaniem mnie na symbol seksu. Z seksu uczyniono przedmiot. Nienawidzę myśli, że mam być przedmiotem. Wszyscy po prostu się ze mnie śmieją. Nie znoszę tego. Czy nie mogę być kimś innym? Mój Boże, jak długo można być sexy?

Aktorka wbrew krążącym opiniom wcale nie była zarozumiałą, głupią blondynką. Miała bardzo złożoną osobowość, można wręcz stwierdzić, że istniały dwie Marilyn. Jedna ekranowa, wykreowana na potrzeby publiczności, która była seksowną, pewną siebie blondynką, uwodzącą mężczyzn swoim uśmiechem, i druga, ta prawdziwa, zupełnie inna. W rzeczywistości była wrażliwą i nieśmiałą kobietą. Mimo że nie miała wykształcenia, posiadała sporą wiedzę, którą zdobywała sama, bo bardzo lubiła czytać. Do grona jej ulubionych pisarzy należeli m.in. Albert Camus, John Steinbeck, Ernest Hemingway i Joseph Conrad, poza tym interesowała się też psychoanalizami Freuda. Wbrew pozorom była bardzo ambitna i często powtarzała: „nie zależy mi na pieniądzach i na sławie, chcę być tylko doskonała”. Z czasem Marilyn zaczęła nadużywać alkoholu i środków nasennych, z powodu bezsenności. Chorowała również na bulimię i często popadała w depresje, dlatego przez jakiś czas leczyła się w klinice psychiatrycznej.

Gwiazda Hollywood w 1954 roku poznała ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych – Johna Fitzgeralda Kennedy’ego, z który później miała romans. Związek Monroe i Kennedy’ego był jednym z najgłośniej komentowanych romansów Ameryki i z czasem obrósł w wiele legend. Do historii przeszedł występ Marilyn podczas przyjęcia urodzinowego głowy państwa. Aktorka, występując na hali widowiskowej Madison Square Garden zaśpiewała piosenkę Happy Birthday, dodając słowa – „Mr. President”. Później wykonałą jeszcze Thanks for the Memory, do którego także dodała kilka słów od siebie. Największe zaskoczenie wzbudził jednak nie sam występ a strój w jakim gwiazda się pokazała. MM wystąpiła przed 15 tys. gości, w obcisłej (niemal przezroczystej) pokrytej kryształkami sukni. W 1999 roku, kreacja ta, została sprzedana na aukcji za 1,26 mln dolarów.

Monroe, która jest symbolem kobiecości i ikoną stylu do dzisiaj stanowi inspirację dla wielu kobiet. Zawsze nosiła sięgające za kolano ołówkowe spódnice oraz dopasowane sukienki, podkreślające talię i eksponujące biust. Nie stroniła również od koszul, zwłaszcza gładkich, do których często zakładała spodnie typu capri. Aktorka bardzo lubiła biżuterię, ale jej ulubioną wcale nie były diamenty, w których zakochana była grana prze nią Lorelei z filmu Mężczyźni wolą blondynki. Monroe wolała bardziej subtelne ozdoby. Marilyn nie była naturalną blondynką. Brązowe włosy przefarbowała gdy zaczynała karierę, ponieważ uważała, że mężczyźni wolą blond. Charakterystyczny styl MM to nie tylko włosy i ubranie, ale również makijaż. Gwiazda na górnej powiece robiła czarną kreskę a rzęsy mocno tuszowała, natomiast usta podkreślała czerwoną szminką. Nie mogło również zabraknąć pieprzyka na lewym policzku. Aktorka kochała perfumy Chanel N°5 i zawsze chętnie je reklamowała. Najbardziej znane są sesje zdjęciowe półnagiej gwiazdy w łóżku z buteleczką tych perfum. Ekranowe stylizacje Monroe, które przeszły do historii, to te z filmów: Słomiany wdowiec i Mężczyźni wolą blondynki. W pierwszym Marilyn wystąpiła w białej sukience, którą uniósł podmuch wiatru. Z kolei w drugim, można ujrzeć aktorkę w różowej sukience z wielką kokardą, gdy śpiewa piosenkę.

Marilyn została znaleziona martwa 5 sierpnia 1962 roku w swoim domu. Oficjalnie jako przyczynę śmierci podano przedawkowanie środków nasennych, ale dziwne okoliczności śmierci gwiazdy do dzisiaj są nie wyjaśnione.

Autor: Agata Szymczak

Inne wpisy z tej kategorii

portfel

Komentarze

  1. Pingback: Czym ona się maluje? : Gentleman's Choice

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top