PGA – poznańskie święto graczy

Hobby, Lifestyle, Technologia / 

Gry komputerowe w ciągu dekady przeszły ogromną transformację. To, co kiedyś uważano za niezbyt wymagającą rozrywkę i marnowanie czasu, dzisiaj świeci triumfy i przyciąga coraz więcej fanów, i to nie tylko tych najmłodszych. Nikogo już nie dziwi widok dorosłego mężczyzny z padem w ręku, który spędza kilka godzin wpatrzony w ekran. Zresztą bardzo często w gry grają też Panie i to nie tylko po to, by dotrzymać towarzystwa swemu partnerowi, ale również dlatego, że ta forma rozrywki sprawia im autentyczną frajdę. Ale gry elektroniczne to nie tylko zabawa, lecz też wielkie pieniądze –  zarówno dla producentów jak i profesjonalnych graczy. Tak, godziny spędzone przed komputerem mogą przełożyć się na realne pieniądze. I to nie małe! Nagrody w międzynarodowych konkursach to setki tysięcy, a nawet miliony dolarów. Dlatego nie ma co się dziwić, że targi branży gier wideo przyciągają rzesze wystawców i zwiedzających. Jednymi z największych wydarzeń tego typu w Polsce jest Poznań Game Arena.

Poznań – trzydniowa stolica gamingu

Od 16 do 18 października na Poznańskich Międzynarodowych Targach odbywała się dziesiąta edycja PGA. Z roku na rok zwiększa się liczba odwiedzających to wydarzenie i od kilku edycji targów, bilety trzeba rezerwować z wyprzedzeniem. W tym roku, Poznań Game Arena odwiedziło ponad 66 tysięcy osób oraz przyznano 850 akredytacji prasowych, jedna z nich trafiła do redakcji Gentleman’s Choice.

Pierwszy dzień przeznaczony był dla prasy oraz uczestników, którzy wykupili Vipowską wejściówkę, i była to jedyna okazja, kiedy było można spokojnie obejrzeć wszystkie stoiska, a nawet po krótkim oczekiwaniu samemu przetestować wystawione urządzenia i gry. W kolejne dni targi były oblężone przez uczestników, przez co czas spędzony na stanowiskach był mocno ograniczony. Jednak nie zrażało to oddanych fanów i czekali oni w olbrzymich kolejkach, by chociaż przez chwilę zagrać na konsoli, albo przetestować nową myszkę. Wiek zwiedzających był bardzo zróżnicowany – można było spotkać zarówno młodzież jak i ludzi w średnim wieku. Wśród tłumu mocno wyróżniali się cosplayerzy – uczestnicy przebrani za swoje ulubione postacie z gier. Z resztą jedną z atrakcji targów był konkurs na najlepsze przebranie, który odbywał się w ostatni dzień.

Trzeba przyznać, że organizatorzy zadbali by każdy odwiedzający znalazł coś ciekawego dla siebie, oprócz stoisk ze sprzętem przeznaczonym typowo dla graczy, mogliśmy obejrzeć profesjonalny sprzętu audio, najnowsze kamery GoPro czy gadżety skierowane dla fanów elektronicznej rozrywki. Przestrzeń wystawiennicza nie była bardzo duża, ale chociaż pobieżne obejrzenie wszystkiego co miało do zaoferowania PGA wymagało kilku godzin, a jeżeli sami chcieliśmy sprawdzić każdą nowinkę to jeden dzień zdecydowanie nie wystarczał.

Gry –  główny punkt programu

Gry i sprzęt do nich przeznaczony to wiodący temat tych targów. Do dyspozycji zwiedzających oddano aż 800 stanowisk przeznaczonych do gamingu, były to zarówno komputery wyposażone w najmocniejsze dostępne komponenty jak i niemal wszystkie dostępne na rynku konsole. Gracze mogli przetestować najciekawsze tytuły jakie znajdują się obecnie w sprzedaży m. in: Wiedźmin 3: Dziki Gon, Forza 6, Fifa 16 czy Metal Gear Solid V: Phantom Pain. 

Oprócz możliwości zagrania w najnowsze produkcje, na PGA odbywało się wiele zawodów w gry, które od lat święcą triumfy jako najlepsze pozycje e-sportowe. Zarówno amatorzy jak i profesjonalne drużyny brały udział w internetowych potyczkach w League of Legends, World of Tanks czy Counters Strike: Go.

Obok wielkich tytułów, na targach pojawiły się też gry tworzone przez niewielkie studia deweloperskie. Większe i mniejsze produkcje, które oferują raczej szybką rozrywkę, niż wielogodzinne sesje przed komputerem, w ostatnich latach zdobywają coraz większą popularność. Małe studia niejednokrotnie zaskakiwały nas swoją pomysłowością i nieszablonowym podejściem do tematu gier. Mieliśmy okazje wcielić się w drwala w Timber Man, piłkarza w nawiązującym do klasycznych gier z NES’a  Kopanito: All-Stars Soccer czy w galaktycznego kuriera w Bliżej Gwiazd.

Najnowsze tytuły zachwyciły nas grafiką, realizmem i dopracowanymi detalami. Forza 16 czy Far Cry  4 to tytuły, którym przyjrzymy się bliżej podczas długich zimowych wieczorów. Jednak to własnie gry Indie, są najciekawszą propozycją, na którą zdecydowanie warto zwrócić uwagę. Te małe aplikacje oferują szybką i przyjemną rozgrywkę, a przy tym zazwyczaj są dostępne za darmo.

Akcesoria dla wymagających

Stanowiska dla graczy oferowały nie tylko wirtualną rozrywkę, ale były polem testów dla najbardziej zaawansowanych akcesoriów komputerowych. Setki myszek, klawiatur i słuchawek tylko czekało, aby zachwycić ergonomią i designem nawet najbardziej wymagających graczy. Producenci tacy jak Thrustmaster, SteelSeries czy Logitech prezentowali akcesoria specjalnie zaprojektowane dla profesjonalnych graczy, ich cena często jest zabójcza, a tego typu targi są dla zwykłych graczy jedyną możliwością styczności z tego typu sprzętem. Jednak najwyższa jakość jest priorytem dla osób, które z gamingu uczyniły sposób na życie i to dla nich produkuje się myszki, z możliwością wyważenia, czy podświetlane klawiatury z regulacją skoku przycisków. Wszystko po to by rozgrywka była jak najbardziej komfortowa, a gracz bez przeszkód mógł się skupić na rozgrywce.

Na stanowiskach gdzie uruchomione były gry wyścigowe, często rolę kontrolera pełniła kierownica. Największe wrażenie zrobiła na nas kierownica stworzona we współpracy z Porsche, która wyposażona była w sześciostopniową skrzynię biegów i pedał sprzęgła. Taki sprzęt, wraz z ultra realistyczną grafiką, pozwala poczuć się jak w samochodzie wyścigowym. Do tego komfortowe fotele i wysokiej jakości słuchawki, uwierzcie, że nie chciało się przerywać gry.

Nowe tytuły wymagają sprzętu najwyższej jakości wyposażonego w najwydajniejsze procesory i karty graficzne. Te komponenty oprócz wysokiej mocy świetnie się prezentowały. Podświetlane, przezroczyste obudowy dodatkowo wzmacniały wrażenie, że obcujemy ze sprzętem najwyższej klasy. Widok dwóch mocarnych kart graficznych skąpanych w zielonej poświacie budził szacunek, ale nie to było tu najważniejsze, ale płynna praca gier na najwyższych ustawieniach graficznych. Pod tym względem nie zawiodły nas ani komputery stacjonarne, ani laptopy skontrowane specjalnie z myślą o grach komputerowych. Wydajność tych urządzeń będzie pozwalać cieszyć się najnowszymi produkcjami przez kilka kolejnych lat.

Jako kierunek rozwoju branży elektronicznej wielu wskazuje rzeczywistość rozszerzoną. Za pomocą okularów i trzymanych w rekach kontrolerów, gracz steruje postacią i wchodzi w interakcje z wirtualną rzeczywistością. Tego typu urządzenia są prezentowane od lat, ale ciągle to raczej ciekawostka niż coś, co faktycznie ma wartość użytkową. Niemniej na PGA można było na własnej skórze sprawdzić najnowsze dokonania w tej dziedzinie. Jeżeli chodzi o gry to cóż, jest jeszcze trochę do dopracowania, ale ciekawym pomysłem okazały się gogle do filmów 360°. Dzięki specjalnej technice nagrywania, widz może się rozglądać po całej scenie i obserwować to na co ma ochotę, a nie to co narzucił twórca.

Poznań Game Arena to wydarzenie obowiązkowe dla każdego miłośnika gier i sprzętu komputerowego. Jest to świetna okazja by zapoznać się z najnowszymi grami i akcesoriami najwyższej jakości, ale też by spotkać innych ludzi, którzy podzielają zainteresowanie branżą wirtualnej rozrywki. jednak nie jest to wydarzenie tylko dla ortodoksyjnych fanów i osoby, które nie grają w ogóle lub rzadko z pewnością znajdą coś dla siebie. Duża w tym zasługa wystawców, którzy zrobili wszystko by zainteresować uczestników targów swoimi produktami.

A Wy drodzy czytelnicy lubicie gry komputerowe?

Autor: Mateusz Stachura
Redaktor działu kino, pasjonat nowych technologi, ale również klasycznych, analogowych rozwiązań. Wolny czas poświęca na czytanie, oglądanie i słuchanie koniecznie w towarzystwie smacznej herbaty.
źródło zdjęć: gamearena.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Jak kupić dobrą kawę?

Dla Ciała, Kawa / 

Wchodząc do dużego sklepu w dziale z kawami i herbatami, półki najczęściej uginają się od wielu kolorowych paczek. Wszystko nęci stuprocentową Arabiką, brazylijskim pochodzeniem bądź głębokim i aksamitnym smakiem. Prawda jest, niestety, zgoła odmienna, bo próżno szukać tam dobrej kawy. Gdzie ją zatem można znaleźć i po czym rozpoznać?

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Jest niewiele rzeczy na świecie, które mogą tak uprzyjemnić poranek albo czas po pracy, jak świeża, dobrze przygotowana kawa. Można zanurzyć się w niej i napawać niuansami smakowymi bądź będzie nam towarzyszyć i tworzyć przyjemne tło do całej naszej krzątaniny. Jednak, aby kawa mogła zdobyć miano dobrej musi spełnić kilka warunków. I nie mam na myśli subiektywnego pojęcia tego, co jest dobre, bo tu w grę wchodzi osobisty gust. Chcę przekazać Wam kilka informacji na temat obiektywnych wyznaczników jakości kawy.

Każdy z nas lubi świeże pieczywo, warzywa prosto z targu bądź ogródka albo dopiero co przygotowanego steka. Wspólnym mianownikiem tych wszystkich wymienionych rzeczy jest świeżość, która nadaje im pełnię smaku i zapachu. Nie inaczej jest z kawą. Ta, by zachowała jak najwięcej swoich walorów smakowych i zapachowych musi być świeża pod dwoma względami. Po pierwsze, ze świeżych zbiorów (z ostatniego dostępnego sezonu), po drugie świeżo palona.

Stylowy kaszkiet na chłodny poranek.

Kaszkiet to zdecydowanie najbardziej uniwersalne nakrycie głowy jakie oferuje klasyczna męska elegancja! Świetnie łączy się zarówno z dżinsami jak i garniturem dzięki czemu można nosić go praktycznie wszędzie! Detronizuje kompromitujące połączenie wełnianej czapki i garnituru oraz świetnie zastępuje kapelusz, który dzisiaj nie każdy chce nosić. Kaszkiety, które dla Was przygotowało Miler Spirits&Style, są całkowicie wyjątkowe i jestem przekonany, że szybko stracicie dla nich głowę. Ale najpierw warto się dowiedzieć o co tu w ogóle chodzi.

121

Dobre palarnie nie wstydzą się tego, kiedy kawa została wypalona – zawsze na opakowaniu znajdzie się dokładna data, co do dnia. Optymalny czas spożycia kawy od momentu jej wypalenia wynosi do trzech miesięcy. Nie zaleca się jednak przygotowywać napoju ze świeżo wypalonych ziaren. Kawa potrzebuje kilku dni na odpoczynek i odgazowanie z nadmiaru dwutlenku węgla. Większe prawdopodobieństwo jednak jest, że trafi się na ziarna dużo starsze niż trzy miesiące, wówczas mogą one nosić znamiona zwietrzenia – mniej pełny smak, słabszy zapach, mogą pojawić się bardziej zatęchłe nuty. Oczywiście przy bardzo dobrych kawach nawet i cztery miesiące nie wpłyną bardzo mocno na jej smak. Jednak w sklepach i marketach najczęściej znajdują się ziarna palone nawet i rok wcześniej. To pierwszy powód dla którego powinno unikać się zakupów kawy w marketach. Poza tym, że najczęściej zalegają tam stare ziarna, w większości przypadków bardzo niskiej jakości,  to na półkach możemy znaleźć kawy mielone. Te drugie należy w ogóle skreślić ze swoich upodobań. Ziarna po zmieleniu wietrzeją w przeciągu kilkudziesięciu minut! Nawet zapakowane próżniowo błyskawicznie traci wszelkie walory smakowe. A wracając do niskiej jakości kaw, markety mają w swojej ofercie takie kawy, bo są one najłatwiej dostępne. Ziarna dystrybuowane są przez duże sieci i koncerny, które siłą rzeczy, nie są w stanie zapełnić potężnego rynku kawą wysokiej jakości, zresztą nie jest to dla nich opłacalne. Dobrych ziaren należy szukać bezpośrednio w palarniach. Funkcjonuje też kilka specjalistycznych sklepów internetowych. Stacjonarnie jest z tym dość trudno, ze względu na szybkie starzenie się towaru. Dużo łatwiej jest w większych miastach, jak Warszawie, Wrocławiu, Gdańsku, Krakowie czy Katowicach. Tam funkcjonują dobre kawiarnie, które sprowadzają kawę z palarni i mają ją na sprzedaż, są również kawiarnie należące do specjalistycznych sklepów kawowych bądź palarni, gdzie znajdziemy świeże ziarna – warto poszukać i popytać. Należy odpuścić sobie też wszelkie sklepy z kawą i herbatą, gdzie ziarna leżą nie wiadomo ile w szklanych słoiczkach. Tak samo, jak wszelkie kawy aromatyzowane. Są to ziarna sztucznie nasączane substancjami niewiadomego pochodzenia, które po pierwsze są paskudne w smaku, po drugie, tuszują niedobory właściwej kawy, a po trzecie niszczą młynek, bo olejki skutecznie osadzają się na żarnach, pozostawiają posmak na wiele następnych porcji, a po jakimś czasie po prostu jełczeją.

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Kiedy już uda się odnaleźć dobre źródło zaopatrzenia, nie warto rzucać się od razu na kilka kilogramów kawy. Spokojnie, nie zabraknie. Trzeba mierzyć swoje siły na zamiary i kupować taką ilość ziaren, jaką jest się w stanie realnie wypić, powiedzmy w przeciągu miesiąca. Zakładając, że na jeden kubek kawy parzonej metodami alternatywnymi bądź na dwie filiżanki espresso zużywa się średnio w okolicach 20g zmielonych ziaren, łatwo sobie obliczyć ile zużywa się w miesiącu. Oczywiście, warto próbować różnych rodzajów kaw, ale dobrze jest sobie to dozować, by nie zostać kilkunastoma dużymi, otwartymi paczkami.

Skoro jesteśmy już przy rodzajach kaw, tu też trzeba wiedzieć, czego szukać. Tak samo, jak z datami palenia, dobre palarnie na swoich opakowaniach podają bardzo szczegółowe informacje dotyczące kawy. Nie tylko kraj pochodzenia, ale także region, nazwę farmy bądź stacji, metodę obróbki ziaren, wysokość upraw czy datę zbiorów. Jest podany także profil smakowy (choć od tego wiele palarni obecnie odchodzi, by nie sugerować klientowi za dużo), konkretny, typu czarna porzeczka, nuty wiśni i czekoladowy finisz. Nie ma tu miejsca na jakiś marketingowy bełkot w stylu głęboka i aksamitna z wyrafinowanym finiszem, która zaspokoi potrzeby każdego konesera kawy.

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Kolejną informacją, na którą należy zwrócić uwagę jest styl wypalenia – pod espresso lub metody alternatywne (oznaczone też często na opakowaniu jako filter bądź przelewowe). Jest to w miarę umowne oznaczenie, bo dobre palarnie nigdy nie palą kawy zbyt ciemno i wiele ziaren można stosować we wszystkich metodach. Mocne, czarne, połyskujące ziarna mówią o tym, że to produkt niskiej jakości, bo prawdziwy smak kawy zostanie przysłonięty defektami pochodzącymi ze spalenia się ziaren – dym, gorycz, ostrość i szorstkość.

Eleganckie rozwiązania sprawdzą się też w kawiarni.

Przyjęło się też, że mieszanki kaw (na przykład kilku arabik) są stosowane do espresso, natomiast single, czyli kawy jednorodne (na przykład z Hondurasu, zebrana na konkretnej farmie i poddana obróbce na mokro) są używane do metod przelewowych (alternatywnych). Ale zdarzają się też single wypalane z myślą o espresso, rzadziej spotyka się mieszanki pod inne metody.

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Kończąc tekst, kończymy zakupy, a więc pora podejść do kasy. Czy rachunek zawsze musi być wysoki za dobre kawy? Niekoniecznie. Oczywiście, nie ma co się oszukiwać, że za trzydzieści złotych kupimy kilogram świetnych ziaren. Przykro mi, dobra kawa jest towarem wymagającym wielu zabiegów i pielęgnacji na każdym kroku, co mocno podbija cenę końcową. Kawy segmentu specialty z renomowanych upraw i palarni to koszt dwustu – trzystu złotych za kilogram (tego typu kawy kupuje się w paczkach po 250g). Nie jest jednak problemem znaleźć naprawdę dobre kawy, prosto ze znanych palarni, świeżych, świetnych jakościowo w cenach w okolicach osiemdziesięciu do nieco ponad stu złotych za kilogram. Czyli właściwie tyle, ile trzeba wydać w markecie na kawy rzekomo z górnej półki, najczęściej włoskiego bądź niemieckiego pochodzenia, gdzie po otwarciu paczki dobiegnie do nosa nieprzyjemny, pusty, szorstki zapach.

Zatem naprawdę gorąco zachęcam do poszukiwań!

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Autor: Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog.

popularcoffee-logo-png

Rocznik ’89. Z wykształcenia dziennikarz i operator. Z zawodu operator i fotograf. Z zamiłowania wszystko naraz, do tego oblane skrupulatnie kawą. Tą dobrą i tą jeszcze lepszą. Bloger. Fan mediów tradycyjnych i nowych, a także gadżetów i nowinek technologicznych. Niepoprawny liberalny konserwatysta i konserwatywny liberał. I najlepiej, gdy to wszystko można wykorzystać do działania, do życia i cieszenia się nim.

portfel

Komentarze

  1. Jak przystało na gentelmeńskie pismo i autora gentelmena to mało chwytliwy ten nagłówek „Jak kupować dobrą kawę?”

    W niemieckiej gazecie „FAKT” brzmiałby:

    99% Polskich Kawoszy JEST ROBIONYCH W KONIA przez Niemieckie i Włoskie Koncerny Kawowe!!! Fujj…. :).

    Ja gentelmenem nie będę i poprawiam ten nagłówek udostępniając na tekst na swoim Facebooku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Guinness – irlandzki skarb

Alkohol, Dla Ciała / 

Pierwsze skojarzenie z Irlandią? Dosyć oczywiste – czterolistna koniczyna, dzień świętego Patryka i malownicze portowe miasteczka. Jednak każdy piwosz na pierwszym miejscu wymieniłby legendarne irlandzkie piwo – Guinnessa!

3

Szczypta historii

W 1759 roku Arthur Guinness mając 100 funtów w kieszeni postanowił wydzierżawić browar i rozpocząć produkcje piwa pod własną marką. Od samego początku było jasne, że senior rodu Guinness’ów mocno wierzył w swój sukces ponieważ umowę najmu została podpisał na okres dziewięciu tysięcy lat! Szybko okazało się, że jego pieniądze zostały dobrze ulokowane ponieważ piwo które ważył zdobywało coraz większą popularność. Początkowo browar Guinness zajmował się lekkimi i jasnymi piwami, które pito głownie dla ochłody. Przełomem okazało się opracowanie receptury stouta irlandzkiego. Piwo było treściwe, gęste i wytrawne, co zapewniało niespotykane dotąd walory smakowe. Od 1803 roku rządy w firmie objął syn założyciela – Arthur II Guinness. To w czasie jego kierownictwa irlandzki czarny skarb stał się towarem eksportowym. Początkowo Guinness rozprzestrzenił się po wyspach brytyjskich, ale wraz z modernizacją browaru i ze zwiększeniem mocy produkcyjnych, transporty wysyłano w coraz odleglejsze zakątki globu. Już w drugiej połowie XIX wieku Guinnessa można było kupić nawet w Nowej Zelandii. Ogromny popyt wymusił stworzenie zakładów produkcyjnych w innych miejscach niż Irlandia, i tak browary Guinness powstały między innymi w Londynie, Nigerii, Malezji, Kamerunie, Ghanie, czy na Jamajce. Dzisiaj browary produkujące piwo z logiem złotej harfy znajdują się w ponad czterdziestu krajach, a samo piwo dostępne jest w ponad stu pięćdziesięciu państwach.

Arthur Guinness z pewnością był wizjonerem, ale tak olbrzymi sukces jego browaru wydzierżawionego kiedyś za 100 funtów z pewnością nawet mu się nie śnił.

Technologia

2

Znakiem rozpoznawczym Guinnessa jest jego kremowa, gęsta piana. Legenda głosi, że została ona odkryta w londyńskim barze, gdzie barman w czasie żałoby za królem Albertem II, wlał Guinnessa do kieliszka szampana. Miało to być „ubranie” szampana w żałobne szaty, ale ze zmieszania tych dwóch trunków powstało coś o wiele ciekawszego – legendarna piana. Browarnicy w Dublinie szybko opracowali technologie pozwalającą na uzyskanie piany bez zmiany smaku napoju. Początkowo do kufli rozlewano piwo z dwóch naczyń – jednego z dojrzałym piwem, a drugiego ze świeżym, jeszcze pracującym trunkiem. Dopiero zmiana beczek używanych w barach do wyszynku z drewnianych na metalowe pozwoliła uzyskać gęstą piane za pomocą mieszanki tlenu i azotu, która była wpompowywana do beczki wraz z piwem. Rozwiązanie takie umożliwiło cieszenie się gęstym Guinnessem w barach, jednak kolejnym krokiem, było opracowanie takiej technologii, która umożliwiałaby upajanie się wspaniałą pianką także w domowym zaciszu. Wtedy technolodzy Guinnessa wymyślili widget – mała plastikową kulkę, która po otwarciu napoju uwalnia azot, który jak już wiemy jest odpowiedzialny za piankę. Widgety są ciągle udoskonalane i do tej pory powstały ich już trzy generacje.

Typy piwa Guinness

Guinness jest ważony w kilku odmianach. Od najpopularniejszego, znanego na całym świecie Guinness Extra Stout po wersje dostępne wyłącznie w określonych rejonach. Wśród smakoszy dużym uznaniem cieszą się także sezonowe odmiany Guinnesa. Najważniejsze pozycje z portfolio irlandzkiego browaru to:

Guinness Extra Stout – najpopularniejszy Guinness na świecie. Receptura Extra Stouta jest najbardziej zbliżona do tej, którą opracował Arthur Guinness II w 1821 przynosząc swojemu browarowi olbrzymi sukces. Dostępny zarówno w butelkach jak i puszkach. Można znaleźć go też pod nazwą Guinness Original. Świetnie komponuje się z ostrygami. Temperatura podawania 12 stopni.

Guinness Foreign Extra Stout – mocniejsze od Extra Stout i produkowane głownie na rynki  Azji, Afryki i USA. Fermentacja i leżakowanie piwa odbywają się poza granicami Irlandii, ale ważone jest ono na bazie wytwarzanego w Dublinie w St. James’s Gate koncentratu brzeczki. Dostępny zarówno w butelkach jak i puszkach. Najlepiej podawać go w temperaturze pokojowej i komponować np. z  wędlinami.

Guinness Draught – barowa odmiana Guinnessa, która charakteryzuje się gęstą białą pianą, niskim wysyceniem i aksamitnym smakiem. Piwo jest dostępne w puszkach i butelkach z widgetem, który pozwala zachować odpowiednie walory smakowe. Podawać mocno schłodzony w połączeniu z mocnymi w smaku serami.

1200x500kieliszkipopr

Guinness Extra Smooth – trudne do zdobycia w Europie piwo przeznaczone na rynek afrykański. Ta odmiana to próba połączenia szlachetnej wytrawności Extra Stouta i aksamitnej piany Draughta.

1

Guinness słynie nie tylko z piwa, ale również ze swojej księgi rekordów Guinnessa, którą zlecił opracować jeden z dyrektorów browaru w latach pięćdziesiątych XX wieku. Podobnie jak sam browar w pierwotnych założeniach księga nie miała odnieść globalnego sukcesu komercyjnego – miała ona służyć pomocą barmanom w rozstrzyganiu zakładów. Guinness znany jest też ze świetnych kampanii reklamowych, które niejednokrotnie zdobywały prestiżowe nagrody i uznanie publiczności.

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top