W miarę jak zmieniają się zwyczaje spożycia alkoholu w Polsce, zmienia się także świadomość konsumentów. Pojawia się chęć spróbowania czegoś nowego, poszukiwania nowych smaków i aromatów. Inny jest również poziom wiedzy na temat wybieranego trunku. Dotyczy to również mojej dziedziny – piwa. Przez lata narosło wiele mitów związanych z piwem, w niniejszym artykule postaram się rozwiać niektóre wątpliwości.
Prowadząc przez wiele lat szkolenia dla pasjonatów piwa i piwowarstwa nie mogłem nie zauważyć pewnego, nomen omen, garnituru standardowych pytań dotyczących możliwych oszustw ze strony browarów, producentów piwa i knajp. Dzisiaj zajmę się tymi, według mnie, najpopularniejszymi.
Mit 1 – „Zawiera słód jęczmienny” – oznaką obecności całej Tablicy Mendelejewa w piwie
Prawda jest o wiele bardziej prozaiczna. W świetle prawa, receptury trunku alkoholowego mogą być tajemnicą handlową. Nic dziwnego, bo w niektórych przypadkach są one wręcz wielowiekowe. Nie zmienia to jednak faktu, że producenta nadal obowiązują przepisy spożywcze, a to z kolei wymusza wymienienie na etykiecie alergenów, które mogą znaleźć się w piwie. Podobnie jest w przypadku czekolady, która może być gorzka (99 procent kakao), ale na opakowaniu będzie napisane „wyprodukowano w zakładzie przetwarzającym orzechy, soję, truskawki itp.”. Co jest jednoznaczne z „może zawierać śladowe ilości”.
Dlaczego słód jęczmienny? Jęczmień zawiera gluten, więc jest to ważna informacja dla osób na diecie bezglutenowej. Na rynku są oczywiście dostępne piwa dla celiaków, warzone na przykład ze słodu gryczanego.
To wszystko oznacza, że mit jest FAŁSZEM. Browar, w zgodzie z obowiązującymi przepisami, nie musi podawać pełnego składu trunku i nie oznacza to żadnych machlojek. Coraz więcej browarów decyduje się jednak na pełen opis, ponieważ coraz bardziej wymagający rynek konsumencki zaczął tego oczekiwać.
Mit 2 – Skoro nie oszukują na słodzie, to pewnie na chmielu. Co z byczą żółcią, o której tak często się słyszy/czyta?
Jest to mój ulubiony mit, zdążyłem nawet nakręcić na swoim vlogu materiał z nim związany. Sam wielokrotnie czytałem artykuły na ten temat na największych polskich portalach. Wspomniany wątek pojawiał się również przy wielu rozmowach. Próbowałem dotrzeć do źródła tego, przekazywanego z trwogą w głosie, stwierdzenia.
I wiecie co? Absolutnie nie udało mi się znaleźć ani jednego browaru, który by stosował żółć zamiast chmielu. Mit ma swoje korzenie w czasach pierwszej wojny światowej, wtedy rzeczywiście, ze względu na działania wojenne, występował niedobór surowców do produkcji piwa. W związku z powyższym znane są przypadki, gdzie surogatem słodu były ziemniaki. Pojawiały się też informacje na temat stosowania żółci bydlęcej przy produkcji piwa, tylko że zawsze były to stwierdzenia na zasadzie „zobaczcie co robi nasz przeciwnik”. Niemcy twierdzili, że tak robią Rosjanie, a Rosjanie, że Niemcy. W rezultacie nie ma ani jednego przykładu browaru, który stosowałby takie metody.
Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to mit oczywiście jest bez sensu. Cena chmielu, jego dostępność, łatwość zastosowania różnego rodzaju ekstraktów chmielowych oraz niskie chmielenie większości piw obecnych na rynku absolutnie nie zachęca do takich podstępnych zabiegów. Paradoksalnie tego typu surogat byłby droższy w zastosowaniu niż chmiel, który niby miałby zastępować właśnie ze względu na koszty.
FAŁSZ – nigdy żaden browar nie stosował żółci bydlęcej jako zamiennika dla chmielu, jak również nie widzę szans by zmieniło się to kiedykolwiek w przyszłości. Dodatkowo żółć jest enzymem tłuszczowym – dodawanie jej do piwa zawierającego 97-98% wody raczej byłoby dość łatwe do wykrycia.
Mit 3 – Żółć nie, ale spirytus to na pewno dodają
Nie dodają i jest to mit najłatwiejszy do obalenia. Podatki, a zwłaszcza akcyza, są restrykcyjnie nadzorowane przez organy państwowe. Gdyby producenci piwa wzmacniali je spirytusem, na kapslu bądź puszce musiałaby znaleźć się banderola. Jest to nie do uniknięcia.
Skąd więc czasami bierze się ten „alkoholowy” aromat i smak? Cóż, część słodu można zastąpić surowcami niesłodowanymi, np. cukrem, o ile słód nie jest w całości przekształcany w alkohol to inaczej dzieje się z cukrem. Warto wspomnieć o najpopularniejszej recepturze bimbru, czyli 1410 (tzw. Grunwaldówka: 1kg cukru, 4l wody i 10g drożdży). Dlaczego? Cukier w piwie zachowa się podobnie jak ten użyty do produkcji bimbru – zostanie on odfermentowany od alkoholu i dwutlenku węgla. Co te chemiczne reakcje mają do smaku? Właśnie one odpowiadają za to, że możemy wyczuć alkoholowe lub bimbrowe nuty w piwie. Jeżeli receptura nie jest dobrze przemyślana, trunek może być niezbalansowany. Ma za mało pełni i ciała co powoduje, że alkoholowy aromat jest łatwo wyczuwalny.
Kolejny mit, który możemy uznać za FAŁSZYWY.
Mit 4 – Woda, woda, woda
Mit niejako powiązany z poprzednim. Powszechnym jest przekonanie o rozwadnianiu przez restauratorów piwa w kegach. To stwierdzenie ma pewne podstawy, ale o tym zaraz.
Dolewanie wody do „beczki” – w teorii jest jak najbardziej możliwe. Ale to tylko teoria. Dlaczego? Piwo w kegu jest pod dużym ciśnieniem, dodatkowo do odkręcenia fittingu (zawór umożliwiający podpięcie kega do aparatury barowej), wymagany jest odpowiedni klucz. Dlatego by dolać wodę do tak przechowywanego piwa, należałoby najpierw całkowicie spuścić gaz, następnie odkręcić fitting, dolać wody, zakręcić i powtórnie nagazować. Zupełnie bez sensu. Tak samo jak zmienianie instalacji by z jednej beczki lało się piwo, z drugiej woda. Żeby proporcja piwa i wody nie była 50/50 trzeba by już mocniej pomyśleć, dodatkowo kara przy pierwszej kontroli byłaby bardzo dotkliwa.
Skąd więc taki pomysł? Przyczyn jest kilka. Pierwsza została wymieniona w poprzednim micie. Jeżeli piwo jest niezbalansowane, ma mało ciała i jeszcze zostanie podane w bardzo niskiej temperaturze (do 4 stopni Celsjusza), to jak najbardziej odczucia sensoryczne będą dawać nam efekt piwa „rozwodnionego”.
Drugą wyjaśnił mi kiedyś na szkoleniu barman. Większość chłodziarek używanych przy wyszynku piwa posiada bank lodowy. Żeby go stworzyć, trzeba nalać do niego najpierw całkiem sporo wody. Wspomniany barman miał okazję serwować piwo na jednej z popularnych w sezonie letnim imprez plenerowych. Chłodziarka poza wodą potrzebuje jeszcze jednej rzeczy do działania – prądu. I tego niestety zabrakło. Skończyło się na tym, że jeden z barmanów kursował między kranem z zimną wodą i rollbarem, by uzupełniać wodę w chłodziarce, jednocześnie spuszczając tą już ogrzaną. Jak to wyglądało dla klienta z pewnej odległości? Można się bardzo łatwo domyślić.
Kolejną kwestią jest zraszacz do szkła. Według sztuki barmańskiej, każde szkło do piwa przed napełnieniem powinno zostać wewnętrznie zroszone. I znowu – w lokalu nie ma z tym problemu, wystarczy podpiąć zraszacz pod istniejącą instalację. Ale co zrobić w przypadku pleneru bądź braku możliwości podłączenia do wody? Wykorzystuje się wtedy właśnie albo zwyczajne kegi wypełnione wodą, albo specjalne kegi serwisowe. Ktoś, nie znając meandrów instalacji do wyszynku piwa, widząc nalewanie wody do beczki, może mieć tylko jedno skojarzenie – rozwadniają.
Rozwadnianie piwa w kegach, jak widać, nie jest łatwe, ale istnieje kilka innych sztuczek dobrze znanych barmanom. Sam się z tym procederem już od dawna nie spotkałem, co oczywiście nie oznacza, że gdzieś nadal się nie zdarza. W myśl zasady „dobry barman z jednej połówki nalewa siedem setek”, wystarczy zostawić w szkle trochę wody. Taca barmańska z wysokim rantem może to dobrze ukryć, może to również maskować dłoń barmana. Taki „zabieg” barmański na kilku szklankach pozwala „zaoszczędzić” nawet pół litra piwa. Nie mniej jednak każdy renomowany lokal nic takiego nie będzie przeprowadzał.
To tylko cztery z całej listy piwnych mitów, które w większości ukazują jak bardzo rozwinięta jest ludzka wyobraźnia.
Autor: Michał Kopik, PiwnyGaraz.pl
Inżynier Ochrony Środowiska, specjalizacja żywnościowa. Od 2005 roku w branży. Zaczął jako piwowar domowy na pierwszym roku studiów, a potem potoczyło się już szybko: sklep zaopatrujący piwowarów i browary, praca na stanowisku piwowara w jednym z bardziej znanych browarów regionalnych, ukończenie indywidualnego kursu sensoryki piwowarskiej, rozwinięcie działalności o eventy i szkolenia. Posiada również certyfikat sędziowski PSPD.
Komentarze
Dodaj komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
Velahrn
Koncerny nie podają składu na swoich piwach, bo zastępują droższe substraty tańszymi, np. dają syrop glukozowo-gruktozowy zamiast słodu. Wstydzą się i nie chcą pisać tego na kontrze. Ot cała tajemnica.