Pizza – długa historia najprostszej potrawy

Dla Ciała, Jedzenie / 

Historia pizzy jest długa i niepewna – pierwsze zachowane wzmianki pochodzą z czasów starożytnych. Chociaż w literaturze znaleźć można informacje, oparte bardziej na przypuszczeniach niż na faktach, na temat greckiego pochodzenia pizzy, to dziś nikt nie ma wątpliwości, że ta prawdziwa narodziła się we Włoszech, a konkretniej w Neapolu.

Ponieważ historia pizzy sięga zamierzchłych czasów, łatwo się domyślić, że z biegiem lat zmieniał się również sposób i forma jej serwowania. Od płaskich chlebów z czosnkiem, oliwą i ziołami w czasach starożytnych, aż po wiek XVII pizza niczym nie przypominała przysmaku, który na stałe zagościł w menu większości z nas. W ówczesnych czasach, dzięki małej liczbie składników i prostocie wyrobu szybko została okrzyknięta mianem jedzenia ubogich. Jednym z przełomowych momentów dla pizzy, ze względu na sos, było sprowadzenie do Królestwa Neapolu pomidorów. Z czasem pizza zaczęła coraz bardziej zmieniać swój wygląd i smak, rosła również jej powszechność i popularność. Jeśli wierzyć źródłom, historia współczesnej pizzy rozpoczyna się w momencie odwiedzin Neapolu przez króla i królową Sabaudii – Umberto i Margheritę di Savoia. W pamiętnym roku 1889, nijaki piekarz Raffele Esposito zaserwował, do dziś najbardziej znaną i lubianą, pizzę Margheritę. Margherita stworzona na bazie białego sera mozzarella, sosu z czerwonych pomidorów oraz zielonej bazylii została stworzona nie tylko na cześć pięknej królowej, ale także w celu oddania czci nowo narodzonemu państwu włoskiemu i fladze republiki. Wiele osób uważa, że pizza jest, ze skromnością Włosi raczej nie mają problemu, przejawem geniuszu neapolitańskiego, który objawił się w możliwości stworzenia wielu dań w jednej potrawie, która będzie inna w zależności od sposobu wyrobienia ciasta i dołączonych do niego dodatków. Biorąc pod uwagę powyższą historię i wszystkim dobrze znany smak, nikogo nie dziwi fakt, że w 2010 roku pizza neapolitańska została zastrzeżona przez Komisję Europejską jako certyfikowany wyrób tradycyjny. W 2015 roku potrawa została kandydatką Włoch na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.

Typy pizzy

Często poszukując ideału w polskich pizzeriach zadziwia różnorodność oraz nazwy oferowanych pizz. O co chodzi z nazwami? A o to, że często pizza, którą pod daną nazwą zamówimy w Polsce, we Włoszech albo nie istnieje, albo składają się na nią całkowicie inne składniki. Pozostawmy schabowy schabowym, a margheritę margheritą. Wracając do tematu, pizzę możemy klasyfikować między innymi ze względu na: sposób podania, grubość ciasta oraz jej geograficzne pochodzenie. Ze względu na sposób podania wyróżniamy: pizzę okrągłą (pizza tonda), pizzę na kawałki (pizza al taglio, pizza a pezzi) oraz pizzę wielkich rozmiarów, często sprzedawaną na metry (pizza alla pala). W kwestii grubości ciasta, w większości przypadków placek na bazie: mąki, wody, drożdży, soli i ewentualnie oliwy, jest cienki i kruchy, a przygotowywanie go w drewnianym piecu sprawia, że jego krańce są delikatnie nadpalone. Przeciwieństwem takiego ciasta jest pasta neapolitańska, którą charakteryzuje grubość i puszystość. Rozróżniając pizzę ze względu na pochodzenie geograficzne, poza wspomnianą pizzą neapolitańską, możemy wyróżnić między innymi: cienką rzymską, grubszą sycylijską, białą oraz miękką i sprzedawaną na kawałki genewską. Jeżeli dokonać klasyfikacji ze względu na charakterystyczne dla niej dodatki, uda nam się wymienić co najmniej kilkadziesiąt. I chyba w tym tkwi cały urok pizzy, w zależności od upodobań smakowych, każdy może stworzyć taką, która jego zdaniem będzie najlepsza.

Włosi o polskiej pizzy

Jeśli zapytasz Włochów, co sądzą o polskiej pizzy, to ich pierwszą odpowiedzią będzie „Jest zupełnie inna od włoskiej, a różnice można by wymieniać w nieskończoność!”. Włosi uważają, że nasza rodzima pizza, ze względu na grubość ciasta, bardziej przypomina pizzę neapolitańską. Wielkim zaskoczeniem, które przyjmują z dość dużą przychylnością jest bardzo duża ilość dodatków oraz sosy, bez których znaczna część Polaków nie wyobraża sobie jedzenia narodowej potrawy Italii. Tak modne w ostatnim czasie oliwy (również te wymyślne, smakowe), którymi polskie pizzerie zalecają polewać pizzę są rzeczą nieznaną i nie spotykaną we Włoszech. Prawdziwa pizza sama w sobie jest robiona na bazie najlepszej oliwy z oliwek zatem nie ma sensu natłuszczać jej jeszcze bardziej niż to konieczne. Co drażni Włochów w Polskiej pizzy? Wszystkie zapytane osoby zgodnie odpowiedziały, że jakość dodatków. Każdy Włoch, ręcząc za tym własnym życiem, zapewnia, że w Italii nie istnieje taka możliwość, aby ktokolwiek zaserwował nam pizzę na bazie sera, który nie jest mozzarellą albo zamiast najlepszej jakości surowej szynki, przyozdobił ją szynką konserwową. Dużym zaskoczeniem dla przyjaciół z południa jest również cena. Zgodnie deklarowali, że gdyby w Italii pizza kosztowała 20-30 euro nikt by jej nie jadł. Dlaczego? Bo w tej cenie w dobrej restauracji zjesz przystawki, pierwsze i drugie danie, a to wszystko na bazie ryb i owoców morza. Podsumowując, większość Włochów, którzy mieli okazję spróbować naszego rodzimego placka z sosem i dodatkami, zgodnie twierdzą, że jest smaczny, choć ciężko nazwać go pizzą. Dlaczego? Bo prawdziwa pizza, to tylko pizza robiona na włoskiej ziemi, przez Włocha i z włoskich składników. Może brzmi to dość próżnie i wyniośle, jednak każdy kto spróbował wersji z południa, przyzna im rację.

Autor: Aleksandra Gimbut

Komentarze

  1. Pizza to nie pasta :)

    1. Pasta to po włosku po prostu ciasto, każdego rodzaju, natomiast z artykułu wynika, że królowa Margherita rządziła republiką :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

McLaren F1- niech żyje król lat 90.

Hobby, Motoryzacja / 

McLaren F1- auto, które ma w sobie jakąś niewytłumaczalną magię. Na pewno lwia część tych czarów bierze się z wizji Gordona Murray’a – twórcy tego nieszablonowego supersamochodu. Historia najszybszego, brytyjskiego auta lat 90. zaczęła się bowiem od przejażdżki owego Pana… autem wprost z kraju kwitnącej wiśni.

Murray początkowo za wyznacznik jakości dla swojego projektu, przyjmował takie marki jak Ferrari i Lamborghini – czar prysł już po pierwszej wycieczce do Japonii. Tam Gordon, jako pracownik McLarena, miał okazję przejechać się Hondą NSX. Tak narodziła się miłość od pierwszego wejrzenia, której owocem parę lat później stał się McLaren F1. Od pamiętnej wizyty w Tochigi Research Center Honda, to NSX była wzorem jakości i właściwości jezdnych dla projektu Murray’a. W swoich założeniach poszedł on jednak o krok dalej niż Japończycy, postanowił zbudować auto jeszcze lepsze. Dziś możemy stwierdzić że spełnił swoją wizję w 100%.

Nowe auto McLarena miało charakteryzować się niską masą i niewielkimi gabarytami. Dodatkowo miało niwelować błędy ówczesnej konkurencji wśród supersamochodów – małą ilość miejsca dla podróżnych, niewielką przestrzeń bagażową i nie ergonomiczne rozmieszczenie przyrządów w kokpicie kierowcy. Projekt od początku dysponował nieograniczonym budżetem, więc konstruktorzy nie musieli korzystać z półśrodków.

Bardzo wiele pieniędzy pochłonęły badania i testy prototypów, nie były to jednak zmarnowane środki. Początkowo rozwiązania techniczne, które miały zostać użyte w F1, testowano w dwóch nadwoziach kit caru Ultima MK3. W późniejszej fazie badań zbudowano pięć prototypów, już kompletnie gotowych F1 o oznaczeniach od XP1 do XP5.

Efekt pracy Murray’a po raz pierwszy oficjalnie pokazano światu 28 marca 1992 roku w Monako, gdzie wzbudził ogromne zainteresowanie. McLaren, jako pierwszy w drogowym aucie, zastosował znany z wyścigowych maszyn monokokpit z włókna węglowego, z którego wykonano również zewnętrze poszycie auta. Nadowzie F1 charakteryzowało się bardzo mały współczynnikiem oporu powietrza i doskonałą aerodynamiką. Aby maksymalnie “dokleić” auto do nawierzchni asfaltu podczas jazdy, zaprojektowano liczne wloty powietrza, przetłoczenia i aktywny spoiler, a w podłodze zamontowano dwa wentylatory zasysające powietrze spod auta, zwiększając jego docisk. Wentylatory zastosowano również we wspomaganiu chłodzenia ogromnych i skutecznych hamulców Brembo.

Jedynym z wyznaczników kunsztu F1 były właśnie jego hamulce i zawieszenie. Po raz pierwszy w drogowym aucie zastosowano jednoczęściowe, czterotłoczkowe zaciski wykonane z aluminium wspomagane przez wentylowane i nawiercane, pływające tarcze hamulcowe. W zawieszeniu McLarena zastosowano aluminiowe, podwójne, poprzeczne wahacze i leżące, regulowane amortyzatory – rozwiązanie skomplikowane, ale wymiernie poprawiające prowadzenie w stosunku do np. klasycznej kolumny McPersona. Auto wyposażone było w piasty z śrubą centralną, więc do wymiany koła wystarczyło odkręcić jedną nakrętkę – rozwiązanie wprost z torów wyścigowych. Projektując zawieszenie F1 konstruktorzy brali przykład oczywiście z Hondy NSX, poprawiając jej rozwiązania według własnej szkoły – uzyskany efekt był bardziej niż zadowalający.

Konstruktor F1 chciał stworzyć auto dla kierowcy, dlatego zrezygnowano z wszelkich układów wspomagających siedzącego za sterami. Nie zastosowano nawet ABS-u i wspomagania kierownicy, a pojęcie stabilizacji kontroli trakcji było dalece obce temu bolidowi – tutaj wszystko zależało od człowieka siedzącego za kierownicą…

…. ,która umieszczona była centralnie. Kierowca McLarena F1 zajmuje bowiem pozycję na środku auta, a po bokach przewidziano, lekko cofnięte w tył, dwa miejsca dla pasażerów. Jest to więc uniwersalne auto, zarówno do ruchu prawo, jak i lewostronnego. W myśl zasady, że wszystko w tym aucie zależy od kierowcy, zrezygnowano z wielu luksusów w jego wyposażeniu. Oczywiście zastosowano skórzaną tapicerkę czy klimatyzację, ale próżno szukać tutaj poduszek powietrznych, nawigacji czy radia, w zamian którego zamontowano odtwarzacz płyt CD, wspierany przez system dziesięciu głośników Kenwood – dostrajanych indywidualnie do klienta. Również pozycja fotela i kierownicy była dobierana “na miarę” pod każdego klienta. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że zamawiający mógł indywidualnie stworzyć kolor swojego F1, a przed faktycznym lakierowaniem auta otrzymywał mały model F1 w wybranym przez siebie kolorze. Mógł wtedy ostatecznie zdecydować czy auto ma być pomalowane w zamówiony kolor, czy jednak należy dokonać jego zmiany.

Brytyjski supersamochód i typowo brytyjskie nakrycie głowy.

Kaszkiet świetnie łączy się zarówno z dżinsami jak i garniturem dzięki czemu można nosić go praktycznie wszędzie! Detronizuje kompromitujące połączenie wełnianej czapki i garnituru oraz świetnie zastępuje kapelusz, który dzisiaj nie każdy chce nosić. Kaszkiety, które dla Was przygotowało Miler Spirits&Style, są całkowicie wyjątkowe i jestem przekonany, że szybko stracicie dla nich głowę. Ale najpierw warto się dowiedzieć o co tu w ogóle chodzi – klik

121

Przyszła pora żeby wspomnieć o najważniejszym elemencie McLarena – silniku. Początkowo w F1 zastosowany miał być motor produkcji Hondy o pojemności 4,5 litra w układzie widlastym 12 lub 14 cylindrów. Niestety japońska marka nie podjęła ostatecznie współpracy z Brytyjczykami, przez co McLaren zwrócił się o pomoc do BMW. Bawarczycy zaprojektowali 6.1 litrowy silnik S70 w układzie V12 – specjalnie dla Murray’a i według jego ścisłych wytycznych. “V-ka” legitymowała się mocą 627 KM i 650 Nm, co w przypadku wolnossącego motoru jest wynikiem, który robi wrażenie, zwłaszcza uwzględniając charakterystykę silnika widlastego – zapas mocy i momentu dostępny w dolnych partiach prędkości obrotowej powodował, że F1 można było ruszać bez dodawania gazu, wystarczyło łagodnie odpuścić sprzęgło. Uzyskanie takich właściwości zapewniły takie rozwiązania jak: zmienne fazy rozrządu, podwójny wtrysk paliwa czy tytanowe kolektory wydechowe – Panowie z działu M-Power dali więc McLarenowi od siebie to, co najlepsze. Dodatkowo wyposażyli auto w 6 stopniową, manualną skrzynię biegów o idealnie dobranych przełożeniach i niezwykłej precyzji, która oczywiście napędzała koła tylnej osi.

F1 zadziwiał również swoimi osiągami. Pierwsza “setka” pokazywała się na cyferblacie prędkościomierza już po 3,2 sekundy, a zatrzymywała się przy wartości 391 km/h! Takich osiągów w latach 90. nie zapewniało żadne inne auto. McLaren F1 był bezapelacyjnie najszybszym samochodem swoich czasów. Tytuł ten utrzymał, aż do 2005 roku, czyli siedem lat po zakończeniu swojej produkcji. Do 1998 roku wyprodukowano łącznie 64 szosowe egzemplarze F1. W czasie produkcji modelu powstało łącznie 100 egzemplarzy, wliczając w to prototypy i egzemplarze torowe. Każdy z nich został wyprodukowany ręcznie, pod indywidualne zamówienie i kosztował milion dolarów.

Mało kto mógł sobie pozwolić na przyjemność posiadana tego brytyjskiego supersamochodu, ale mogę śmiało powiedzieć, że jeśli już ktoś zdecydował się wydać owy milion na McLarena, to był to najlepiej wydany milion dolarów w jego życiu. Król szos lat 90. warty był każdego centa swojej ceny. Jak stwierdził sam Gordon Murray – lepszego auta nie byłby w stanie już zaprojektować – stworzył bowiem auto idealne w każdym calu, które do dziś, bije na głowę wiele nowych supersamochodów. Król jest tylko jeden i dalej jest żywą legendą, od której projektanci mogą się uczyć kunsztu budowania superaut. McLaren F1!

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Gadżety Gentlemana na październik

Hobby, Technologia / 

Jesień może nie sprzyja spędzaniu czasu na zewnątrz, ale długie wieczory są idealną okazją na przetestowanie nowinek technologicznych, które niedawno pojawiły się na rynku. Przygotowaliśmy dla Was przegląd gadżetów, które umilą zimne i ciemne wieczory.

Surface Pro 4

Poprzednia generacja Surface okazała się niemałym sukcesem i zbierała bardzo pozytywne recenzje. Microsoft postanowił iść za ciosem i już po roku wprowadził nowy model swojego tableta. Surface Pro 4 rożni się znacznie od swoich konkurentów, głownie ze względu na funkcjonalności, które sprawiają, że można go traktować jak pełnoprawny laptop. Jeżeli urządzenie podłączymy do dedykowanej klawiatury, do dyspozycji otrzymujemy: 4 porty USB 3.0, wejście Ethernet oraz dwa DisplayPort 4K. Dodatkowo świetnie zaprojektowana klawiatura pozwoli komfortowo pisać nawet długie teksty.

Tablet Microsoftu jest wyposażony w podzespoły, które gwarantują wysoką wydajność przy użytkowaniu nawet najbardziej wymagających aplikacji. Sercem Surface jest ośmiordzeniowy procesor Intel szóstej generacji. Ilość RAMu i pojemność pamięci zależy od modelu, ale w najwyższej wersji dostaniemy 16GB pamięci operacyjnej i 1 TB na nasze pliki. Czwarta generacja ma 12,3 calowy ekran pokryty Gorilla Glass 4. Surfece wydaje się świetną propozycją, dla każdego kto potrzebuje mobilnego urządzenia, które ma możliwości desktopa.

iPhone 6s

Jak co roku Apple prezentuje nowy model swojego smartfona. Najnowsza edycja, tak jak poprzednia, została oznaczona numerem 6, ale dostała dopisek s. iPhone dostępny jest w dwóch wersjach z 4,7 oraz 5,5 calowym ekranem Retina HD. Większy model – 6s Plus – ma również bardziej pojemna baterię. Na pierwszy rzut oka nowy telefon Apple niewiele rożni się od swojego poprzednika, ale oddani fani marki pewnie i tak zdecydują się na wymianę smartfona.

iPhone 6s ma 2 GB pamięci RAM oraz wydajniejszy niż „zwykła” szóstka procesor. Wymiary urządzenia zmieniły się w niewielkim stopniu, ale nowa generacja wydaje się bardziej „zgrabna”. Najbardziej interesującą nowością jest jednak system 3D Touch, który wynosi obsługę smartfona na nowy poziom – iPhone rozpoznaje silę nacisku palca, a także pozwala używać ekranu jako przycisku. Nowością jest też kolor obudowy w jakim możemy zamówić smartfon – różowe złoto. My chyba pozostaniemy przy klasycznej czarnej obudowie.

Laptop dla fanów Star Wars

Premiera najnowszej części Star Wars coraz bliżej. Z tego faktu zdają sobie sprawę również producenci sprzętu elektronicznego i oferują najróżniejsze urządzenia dedykowane fanom Gwiezdnych Wojen. Dzisiaj przedstawiamy Wam propozycję laptopa od HP, której nie powstydziłby się nawet Jedi, chociaż design bardziej nawiązuje do ciemnej strony mocy.

Laptop prezentuje się naprawdę znakomicie. Na górnej pokrywie znajduje się wizerunek Dartha Vadera oraz stylizowane przetarcia, których zadaniem jest imitacja powłoki statku kosmicznego. Po otwarciu komputera uwagę przyciąga touchpad, który swoją stylistyką nawiązuje do systemu nawigacyjnego X-Winga oraz konturowe podobizny szturmowców. Dodatkowo klawiatura podświetlana jest na czerwono, co ma budzić skojarzenia z mieczami świetlnymi Sithów. Laptop jest piękny to fakt, ale jeżeli ktoś szuka bardzo wydajnego urządzenia niestety będzie zawiedziony. HP co prawda oferuje mocne procesory Intela szóstej generacji (do wyboru i3,i5 i i7) oraz pojemny 2 TB dysk, ale karta graficzna pozostawia wiele do życzenia. Na laptopie obejrzymy wszystkie części Gwiezdnych Wojen, ale w najnowsze gry komputerowe już nie zagramy.

Hautlence – Tourbillon 01

Niewielka szwajcarska manufaktura zaprezentowała nowy model zegarka. Tourbillon 01, jak sama nazwa wskazuje, jest wyposażony w precyzyjny mechanizm zamontowany wyłącznie w czasomierzach najwyższej jakości – tourbillon. W założeniach to zegarmistrzowskie dzieło sztuki ma za zadanie zwiększać precyzje zegarków, ale jego podstawową funkcją jest przede wszystkim zwiększenie atrakcyjności tarczy. Sprawdza się w tym idealnie!

Sercem zegarka jest mechanizm HMC 802 z trzydniową rezerwą chodu. Prace werku możemy podziwiać dzięki przezroczystemu deklowi, dodatkowo wnętrze ozdobione jest pasami genewskimi. Na tarczy zwraca uwagę umieszczony na godzinie 6 tourbillion oraz przymocowana na cztery śruby, wykonana z szafirowego szkła podziałka godzin. Najnowszy zegarek marki Hautlence wspaniale łączy klasyczne wzornictwo z nowoczesnymi trendami.

Omega Seamaster 300 “Spectre” Limited Edition

Wraz z premierą kolejnego filmu o przygodach Agenta 007, Omega zaprezentowała limitowaną edycję swojego kultowego modelu Seamaster, która nosi nazwę „Spectre” To właśnie ten zegarek będzie miał na ręce Daniel Craig wcielając się w postać Jamesa Bonda. Czasomierze tej marki pojawiają się w filmach o agencie Jej Królewskiej Mości już od dwudziestu lat.

Seamaster 300 „Spectre” powstanie w 7,007 egzemplarzach, a każdy z nich będzie miał wybity numer limitacji na deklu. Na tarczy uwagę zwraca wskazówka sekundnika z zaokrągloną końcówką pokryta warstwą luminescencyjną oraz świetne połączenie czarnego koloru i jasnobrązowych indeksów. Zegarek, jak przystało na „nurka”, jest wodoodporny i posiada obracany bezel – w tym wypadku w obie strony. Oprócz nylonowego paska NATO do zestawu dołączona jest metalowa bransoleta.

Stylowe i uniwersalne nakrycie głowy

Kaszkiet świetnie łączy się zarówno z dżinsami jak i garniturem dzięki czemu można nosić go praktycznie wszędzie! Detronizuje kompromitujące połączenie wełnianej czapki i garnituru oraz świetnie zastępuje kapelusz, który dzisiaj nie każdy chce nosić. Kaszkiety, które dla Was przygotowało Miler Spirits&Style, są całkowicie wyjątkowe i jestem przekonany, że szybko stracicie dla nich głowę. Ale najpierw warto się dowiedzieć o co tu w ogóle chodzi – klik

121

Light L16

Małe aparaty kompaktowe są już niemal na wymarciu. Każdy smartfon posiada funkcję fotograficzne, które pozwalają uzyskać całkiem niezłej jakości zdjęcia, więc noszenie drugiego urządzenia mija się po prostu z celem. Inną sprawą są cyfrowe lustrzanki, wykorzystywane głownie przez profesjonalistów, tam liczy się przede wszystkim jakość zdjęć, szybkość autofocusa i duża matryca. Jednak profesjonalny sprzęt jest ciężki, nieporęczny i drogi! Firma Light postanowiła połączyć jakość zdjęć i możliwości różnych obiektywów z lustrzanek z niewielkimi wymiarami kompaktów.

Light L16 jest urządzeniem niewiele większym od smartfona, ale jego możliwości są zadziwiające. Aparat wyposażony jest w 16 obiektywów, z których każdy ma własną matrycę. W proces robienia zdjęcia zaangażowanych jest 10 obiektywów, dzięki czemu nawet po zapisaniu go w pamięci możemy zmienić ekspozycję, głębię czy ostrość. Jednak największym atutem sprzętu jest oprogramowanie, które pozwala na tego typu manipulacje, a nawet wstępną obróbkę na dużym dotykowym ekranie. Light L16 oferuje również możliwość nagrywania materiałów wideo w rozdzielczości 4K, a podczas filmowania mamy do dyspozycji ogniskowe od 35mm do 150mm.

Microsoft Band 2

Microsoft od dawna szturmuje rynek mobilnych technologii. Smartfony, które proponują nie cieszą się wielka popularnością i przegrywają walkę z iPhonami oraz urządzeniami wyposażonymi w system Google, ale korporacja stworzona przez Billa Gatesa nie ma zamiaru się poddać. Na swojej konferencji Microsoft zaprezentował między innymi „inteligentną opaskę” Microsoft Band 2. Smartbandy wydają się ciekawą propozycją dla każdego, kto nie wyobraża sobie dnia bez treningu.

Band 2 wyposażony jest w zakrzywiony kolorowy ekran pokryty wytrzymałym szkłem Gorilla Glass 3, który nie tylko ułatwia obsługę urządzenia, ale też pokazuje powiadomienia z naszego smartfona. Jeżeli jednak na jogging czy rower nie chcemy zabierać telefonu, to opaska sama sobie poradzi ze śledzeniem naszej trasy, a nawet policzy puls i ilość spalonych kalorii, a po treningu wszystkie informacje prześle do smartfona.

Autor: Mateusz Stachura

portfel

Komentarze

  1. Lepiej napiszcie w czym nosić takiego surfaca żeby pasowao do gentlemana. Aktówka? Torba? Skórzane etui? Jaki notatnik będzie się elegancko komponował z np. tweedowa marynarką, jakie pióro do tego, itp. Jak będę chciał poczytać o iPhonie czy Surface to mam od tego setki innych blogów. Nie idźcie ta drogą ;-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top