Pluton – wojna inna niż wszystkie

Film, Kultura / 

Amerykańska kinematografia słynie z tego, że gloryfikuje wszystkie wojny w jakich udział brali ich dzielni żołnierze. Jednak istnieje jeden wyjątek – konflikt wietnamski. Interwencja wojsk amerykańskich w Azji była mocno krytykowana przez media i społeczeństwo. Te antywojenne nastroje mocno odbiły się na produkcjach filmowych, a temat filmów w latach 70 XX wieku zdominowała wojna w Wietnamie. Powstało wiele obrazów, które uważane są za kamienie milowe filmów wojennych. Jednym z najważniejszych obrazów traktujących o konflikcie w Wietnamie jest Pluton Olivera Stone’a  z 1986.

Na front przybywa młody i niedoświadczony Chris Tylor (Charlie Sheen). Chłopak zostaje przydzielony do plutonu, którym dowodzi pułkownik O’nil, ale prawdziwą władze sprawują tam sierżanci. Słaby dowódca nie ma żadnego autorytetu, a jego rozkazy są negowane przez niższych stopniem żołnierzy. Dodatkowo pluton podzielony jest na dwa obozy, z których każdy sympatyzuje z innym sierżantem. Tylor początkowo zagubiony, zaczyna poznawać na czym tak naprawdę polega wojna i jaki ma wpływ ma na ludzką psychikę. Szybko też odkrywa, że musi opowiedzieć się po jednej ze stron – albo za twardym, pozbawionym skrupułów Barnes (Tom Berenger)  albo za dobrym, kierującym się zasadami moralnymi Eliasem (Willem Dafoe). Do konfrontacji między sierżantami dochodzi w wietnamskiej wiosce, a jej konsekwencje będą tragiczne.

Rozwiązania, które doceni każdy mężczyzna.

Konflikt wietnamski doczekał się wielu bardzo dobrych ekranizacji, wystarczy wspomnieć o Czasie Apokalipsy czy Łowcy Jeleni. Jednak to obraz Olivera Stone’a w najbardziej realistyczny sposób pokazuje codzienne życie zwykłego żołnierza. Nie znajdziemy tu ani trochę patosu czy idealizacji amerykańskiej armii. Jest tylko strach, codzienne obowiązki i narastające szaleństwo. Żołnierze nie idą z ochotą na kolejny patrol, ale głośno zastanawiają się nad sensem tej wojny i odliczają dni do końca służby. Ciągłe napięcie i strach o własne życie mocno odbija się na psychice mężczyzn i powoli ich zachowanie staje się coraz mniej ludzkie. Stone w mistrzowski sposób pokazuje jak granice moralności rozmywają się i szaleństwo przejmuje władze nad rozsądkiem. Nawet Tylor, który starał się zachować człowieczeństwo, na samym końcu balansuje na granicy moralności.

Mocną stroną Plutonu jest obsada aktorska. Na ekranie zobaczymy popularnych w latach osiemdziesiątych aktorów takich jak: Willem Dafoe czy Tom Berenger. Obaj panowie wykonali naprawdę godną pochwały pracę, a ich postacie są wyraziste i ciekawe. Szczególnie ciekawy wydaje się Barnes, nie jest stereotypowym sadystycznym żołnierzem, jego postać jest dużo bardziej skomplikowana. Wszystko co robi, robi po to by jego podwładni przeżyli wietnamskie piekło. Są to zwykle trudne do zaakceptowania decyzje, ale wynikają one z bądź co bądź pokręconej, ale jednak moralności. W Plutonie role drugo i trzecio planowe są obsadzone aktorami, których dzisiaj można nazwać gwiazdami. Wystarczy wspomnieć o: Johnny’m Depp’ie, Foresicie Whitakerze oraz oczywiście Charlie’m Sheen’ie. Pluton na pewno pomógł im w zrobieniu kariery, szczególnie, że ich kreacje to solidna praca, która naprawdę może się podobać.

Film, który musisz obejrzeć!

Z przyjemnością zapraszamy Państwa do obejrzenia filmu o koszulach Miler Luxury Shirts, który powstał z wykorzystaniem najnowszych technologi pozwalających na rejestrowanie 500 klatek na sekundę. Film został nakręcony przez operatora jednej z największych stacji telewizyjnych w Polsce, a głos podłożył jeden z najlepszych polskich lektorów. Zamiast pustych słów ukazaliśmy proces produkcji naszych koszul od kuchni. Każdy może teraz zajrzeć do profesjonalnej szwalni i zobaczyć jak powstają najwyższej klasy koszule

Miłośników filmów wojennych nie trzeba przekonywać do obejrzenia Plutonu, bo zapewne znają go na pamięć. Jednak jest to bardzo dobra pozycja dla każdego, niezależnie od zainteresowań. Stone przedstawia realistyczny obraz wojny i spustoszeń jakie wyrządza w ludzkim umyśle. To trzeba zobaczyć by zrozumieć tragedie jaką niesie za sobą każdy konflikt zbrojny. A o tym, że reżyser wie o czym robi film powinno świadczyć, że sam służył w Wietnamie, a o tym, że jest to obraz wysokiej klasy cztery zdobyte Oscary.

Autor: Mateusz Stachura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Współczesna interpretacja roadstera z lat 50. – BMW Z8

Hobby, Motoryzacja / 

Dzisiaj, na Gentleman’s Choice, prezentuję Państwu po raz pierwszy auto, które było produkowane również w XXI wieku. Do tej chwili „najświeższym” autem w naszym dziale MOTO było Lamborghini Diablo, jednak jego wytwarzanie zakończono w 2000 roku. Produkcja opisywanego dzisiaj przedstawiciela niemieckiej motoryzacji trwała dość krótko – od 1999 do 2003 roku. O jakim aucie mowa?

Część czytelników może kojarzyć to BMW z serii filmów o Jamesie Bondzie – bardzo słusznie. Pierce Brosnan zasiadał bowiem za kierownicą tego auta w filmie „Świat to za mało”. Mowa oczywiście o BMW Z8, retro wariacji roadstera bawarskiego koncernu, odwołującej się do historycznego modelu 507 z lat 50.

Henrik Fisher, projektując Z8, wziął co najlepsze z legendarnego roadstera i umiejscowił w realiach XXI wieku. Choć niektórzy twierdzą, że stworzył „mydelniczkę na kołach”, osobiście jestem innego zdania. Autor designu tego auta stworzył pojazd niepowtarzalny, będący niemałym zaskoczeniem dla fanów marki z Monachium i nie tylko.

Z8 pierwszy raz pokazano w 1997 roku  na salonie samochodowym w Tokio jako concept car. Po ciepłym przyjęciu prototypu zdecydowano się na produkcję seryjną. Pierwsze egzemplarze zaczęły wyjeżdżać z niemieckiej fabryki BMW w 1999 roku. Przez cztery lata produkcji bramę zakładu opuściło 5703 sztuk roadstera – względnie niedużo, jednak na zakup Z8, ze względu na cenę, mogli pozwolić sobie tylko nieliczni. Przyjrzyjmy się więc, co oferowało BMW w zamian za równowartość np. Ferrari Modeny.

Najważniejszy w tym aucie był styl i retro elegancja. Obu tych cech zapewniono nabywcom pod dostatkiem. Grill wzięty prawie „żywcem” z modelu 507, charakterystyczne reflektory zachodzące wysoko na błotniki auta i długa maska. Krótkie drzwi oraz stosunkowo długi tylny zwis potęgują wrażenie filigranowości samochodu. Jednak to tylko złudzenie, auto, mimo że jest tylko dwuosobowe, mierzy aż 4,4 metra długości.

Tylna, obła część auta z wąskimi, poziomymi światłami to również nawiązanie do modelu 507. Oczywiście po bokach auta nie mogło zabraknąć charakterystycznych dla BMW skrzeli, wkomponowanych w błotniki auta. Miały za zadanie odprowadzać ciepłe powietrze z komory silnika, w której drzemał nie byle jaki silnik.

Pod maską Z8 spotkamy jednostkę wziętą wprost z modelu M5 E39! Widlasta, ośmiocylindrowa jednostka generuje 400 KM i 500Nm. Ten wynik jest gwarancją tego, że kierowcy bawarskiego roadstera nigdy nie zabraknie mocy pod prawą nogą. BMW mimo wagi ponad 1500 kg rozpędzało się do „setki” w jedyne 4,7 sekundy. Prędkość maksymalna została, niestety, elektronicznie ograniczona do „jedynych” 250 km/h.

Moc przenoszona była na asfalt, standardowo dla BMW, przez tylną oś auta. Na rynku europejskim jej połączenie z silnikiem zapewniała sześciostopniowa skrzynia biegów Getrag. Amerykanie, oprócz standardowej roadstera, dodatkowo mogli nabyć Z8 w wersji Aplina ze zmniejszoną mocą i pięciobiegowym „automatem”. O odpowiednią przyczepność dbały szerokie opony oraz wielowahaczowe zawieszenie.

Eleganckie rozwiązania sprawdzą się też w kawiarni.

Pasek do spodni to nieodzowny element garderoby każdego mężczyzny. Nie ważne, czy przy okazji noszenia jeansów, chinosów czy garnituru powinien wyglądać elegancko i szykownie. Nowość w ofercie Miler Accessories – skórzany pasek do spodni spełnia te wymagania w 100%, dodatkowo jest wykonany z jednego kawałka najwyższej jakości skóry z bydlęcego kruponu. Połączenie wszystkich tych cech gwarantuje elegancję niezależnie od sytuacji i stopnia formalności naszej garderoby. Po więcej informacji zapraszamy tutaj

paski

BMW nie oferowało listy opcji wyposażenia dodatkowego do modelu Z8. Roadster z założenia wszystko na swoim pokładzie miał w standardzie, włącznie z najwyższą jakością wykonania (auto składano ręcznie) oraz najlepszymi materiałami. Wnętrze Z8 również odbiega wyglądem od tych spotykanych w innych BMW z tamtych lat – centralnie umieszczone zegary, retro kierownica czy smaczki w postaci przycisku do odpalania auta – tego nie spotka się w BMW serii 3,5 czy nawet 7.

Auto posiadało oczywiście składany elektrycznie dach. Dodatkowo do auta dodawano aluminiowy (z tego materiału wykonywano całe poszycie Z8) hardtop, przewidziany na chłodniejsze pory roku. Opisując to auto, nie warto wspominać o jego pojemności bagażnika czy spalaniu – kto by zwracał na to uwagę w  czterystukonnym, dwuosobowym pięknym retro BMW.

„Zet ósemka” posiada w sobie „to coś”, dzięki czemu jest poszukiwanym kąskiem. Znaczek BMW, osiągi oraz niepodrabialny styl sprawiają, że już teraz zadbane egzemplarze osiągają ceny wyższe niż będąc nowymi autami w salonie. Na pewno nie można powiedzieć o tym w przypadku egzemplarza Jamesa Bonda. Agent Jej Królewskiej Mości, słynący z destrukcyjnego stylu życia, zapewnił mu niezwykły koniec drogowego żywota… auto skończyło przecięte na pół.

Czy Z8 to więc materiał na legendę? Cóż, ten bawarski roadster już jest legendą, obok której nikt nie przejdzie obojętnie. Czyżby idealne auto dla gentlemana? Na to pytanie każdy z nas musi odpowiedzieć sobie sam, ale zachęcam do podzielenia się swoją opinią w komentarzach poniżej.

Autor: Adrian Walkiewicz

portfel

Komentarze

  1. Styl, elegancja, moc, prowadzenie, jakość wykonania i materiały, ręczna produkcja na zamówienie klienta – jak najlepszy garnitur na miarę wprost z pracowni krawieckiej. Idealne auto dla gentlemana!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Ikona elegancji: Gary Cooper

Ikony Stylu, Moda / 

Jedna z największych gwiazd złotej ery Hollywood, kilkukrotny zdobywca Oscara, wspaniały aktor i największy kobieciarz Fabryki Snu – Gary Cooper.

Urodził się 7 maja 1901 roku, w małej miejscowości Helena w Montanie jako Frank James Cooper. Jego rodzice pochodzili z Anglii, a sam Cooper część swojego dzieciństwa spędził w Wielkiej Brytanii, co bez wątpienia wpłynęło na jego charakter, a co za tym idzie późniejszy wizerunek idealnego Amerykanina – honorowego, prawego i odważnego. Rodzice Coopera byli posiadaczami ziemskimi. To właśnie na dużym ranczu, na którym Gary dorastał, nauczył się jazdy konnej, sztuki polowania i łowienia ryb. Umiejętności te przydały mu się niejednokrotnie na planie westernów, w których tak często grał. Po ukończeniu szkoły średniej, Gary chciał pójść do wojska, ale ze względu na wiek nie było to możliwe. W takim wypadku przyszły gwiazdor postanowił rozpocząć studia, które później wielokrotnie zmieniał. Już wtedy przejawiał pierwsze artystyczne zdolności, rysował komiksy dla jednej z największych regionalnych gazet – Independent.

Niedługo potem Cooper rzucił studia i zaczął pracować na ranczu, gdzie poznał Jimiego Galeena i Jimiego Callowaya, którzy pracowali jako statyści w niskobudżetowych westernach. Na jego prośbę przedstawili go swojemu znajomemu Jayowi Talbotowi, który umówił Garego na spotkanie z reżyserem. Jego pierwsze występy w filmie, to głównie role epizodyczne, ale to one umożliwiły mu angaż w większych produkcjach. Jednak za prawdziwy debiut kinowy Coopera, można uznać niemy obraz The Winning of Barbara Worth (1926). Mniej więcej w tym czasie, za namową przyjaciół i producentów zmienił imię z Frank na Gary. Od tej pory, film po filmie, rola po roli, budował swoją pozycję w Hollywood, zdobywając coraz więcej uznania krytyków i publiczności, która bardzo szybko go pokochała. Jednym z najważniejszych i do dzisiaj popularnych filmów, w których Cooper zagrał główną rolę, był western W samo południe Freda Zinnemanna (1952), w którym kreował postać Willa Kane’a odważnego i szlachetnego szeryfa, za zagranie którego otrzymał w 1953 roku Oscara i Złoty Glob.

Film, który warto obejrzeć.  

Zamiast pustych słów ukazano proces produkcji koszul MLS od kuchni. Każdy może teraz zajrzeć do profesjonalnej szwalni i zobaczyć jak powstają najwyższej klasy koszule

W latach 30. i 40. jako jedna z największych gwiazd Hollywood, stał się bogaty i sławny, co zaowocowało znajomościami z wieloma „wielkimi” ludźmi tamtych czasów (np. Ernestem Hemingwayem, Pablem Picassem czy Irvingiem Shawem), ale także popularnością, szczególnie wśród płci pięknej, co z chęcią wykorzystywał. Przez lata miał wiele romansów z czołowymi aktorkami Fabryki Snu, a także „zwykłymi” kobietami. Sytuacja zmieniła się, gdy zakochał się w dopiero debiutującej aktorce Veronice Balfe. Związek bardzo szybko stał się na tyle poważny, że para postanowiła się pobrać. 15 października 1937 roku na świat przyszło pierwsze i jedyne dziecko Coopera – Maria. Przez kilka pierwszych lat po narodzinach córki Gary był bardzo troskliwym ojcem, uczył ją jeździć na rowerze, na nartach i konno, a także grać w tenisa. Był przy niej i dbał o nią, niestety nie trwało to długo.

W 1953 roku Veronica i Gary rozstali się na dwa lata. Powodem rozejścia się małżonków były zdrady Coopera, który podczas kręcenia Komu bije dzwon (1943) nawiązał przelotny romans z Ingrid Bergman. Nie był to jednak związek oparty na trwałym uczuciu i szybko się rozpadł. W 1948 roku Cooper nawiązał kolejny romans tym razem z Patricią Neal, początkowo oboje ukrywali swój związek, starając się by nie plotkowano o nich w Hollywood. Jednak nie udało im się utrzymać tajemnicy na długo i już wkrótce każda gazeta rozpisywała się na ich temat. W tym czasie o romansie dowiedziała się również Veronica. Podczas konfrontacji Cooper wyznał jej, że kocha Patricię, chce z nią być i odchodzi od żony. Pod koniec 1950 roku, kochanka Garego zaszła w ciążę, jednak by uniknąć skandalu i utrzymać pozory, aktor zażądał aborcji dziecka. W 1953 roku związek Patricii i Coopera rozpadł się, a aktor wrócił do swojej żony.

W 1961 roku Cooper otrzymał Oscara za całokształt swojej kariery aktorskiej, jednak ze względu na zły stan zdrowia (rak prostaty), nagrodę odebrał za niego, jeden z jego najlepszych przyjaciół, James Stewart. W tym samym roku, kilka dni po sześćdziesiątych urodzinach – 13 maja – po wielu miesiącach choroby, Gary zmarł. Wystąpił w ponad 100 filmach, był świadkiem wielu przemian zarówno technologicznych jak i obyczajowych. Jako gwiazda grał w niemych filmach, potem dźwiękowych, a potem kolorowych, cały czas utrzymując się na szczycie – jako jeden z niewielu aktorów do samego końca był uwielbiany i podziwiany.

W swojej biografii córka Coopera, Maria, wspomina, że kiedy była mała, jej ojciec uwielbiał różnego rodzaju prace ręczne, np. tworzenie modeli samochodów i statków. Co ciekawe, pewnego razu postanowił zrobić dla siebie kurtkę z jeleniej skóry z frędzlami, inspirowaną kulturą indiańską. Ostatecznie stworzył dwie, jedną dla siebie i jedną dla swojej córki. Jak sama mówi, ma ją do dzisiaj.

Ikona stylu

Gary Cooper był znany również ze swojego stylu i wrodzonego poczucia smaku. Nie zatrudniał stylisty, na czerwony dywan, a nawet na oskarową galę ubierał się zgodnie z własnym, ponadczasowym stylem, który nie zawsze odpowiadał aktualnie panującej modzie. Ubierał się u najlepszych projektantów, jednak nie podążając za nimi ślepo, często dyktując im co mają dla niego uszyć. W jego strojach dojrzeć można było angielskie i indiańskie wpływy, które odróżniały go od pozostałych gwiazd czasów złotej ery Hollywood. Podczas oficjalnych okazji zawsze ubierał się elegancko, często nosząc dobrze skrojony trzyczęściowy garnitur z dość nietypowymi szerokimi klapami, które niemalże zakrywały brustaszę. Podczas mniej oficjalnych wydarzeń, również nosił garnitury, jednak w mniej formalnym, szarym kolorze, z dopasowanym do niego krawatem i kontrastującą kieszonką piersiową. Z rodziną, w domu, podczas zwykłych, codziennych sytuacji ubierał się bardzo swobodnie np.zakładając jeansy i kolorową koszulę. Z kolorami eksperymentował również podczas innych, bardziej formalnych wydarzeń, zakładając np. czerwoną marynarkę, a do niej błękitne spodnie.

Na jego ogromną popularność wpłynął nie tylko jego talent aktorski i wykreowany charakter, ale także wrodzona i niewymuszona elegancja, którą amerykańscy mężczyźni, przez lata, bez powodzenia próbowali naśladować. Mimo upływu lat wielu debiutujących artystów w Hollywood, ciągle stara się upodobnić do Coopera i powtórzyć jego sukces – spełnić swój amerykański sen.

Autor: Karolina Krzynówek

Inne wpisy z tej kategorii

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top