Postanowienia noworoczne. Dlaczego je robimy, czemu nie udaje się nam ich dotrzymać i jak to zmienić?
Zacznę się odchudzać lub zdrowiej odżywiać. Zmienię pracę. Rzucę palenie. Zacznę regularnie chodzić na siłownię. Będę bardziej zorganizowany. To postanowienia noworoczne, które w naszych głowach, a potem kalendarzach, pojawiają się najczęściej. I to one, zwykle pod koniec roku są skreślane z listy, jako „niezrealizowane”. Dlaczego zatem robimy noworoczne postanowienia? Czemu, mimo wcześniejszych doświadczeń, wciąż sięgamy po długopis i wypisujemy postanowienia, choć wiemy że nie uda na się ich wypełnić?
Zamierzenia noworoczne robimy przede wszystkim dlatego, że sprawia nam to przyjemność. Jest to zwyczajnie przyjemne zajęcie. Możemy stworzyć bardzo pozytywną wizję swojej przyszłości. Snujemy plany i marzenia o lepszych nas. I mimo iż postanowienia mogą dotyczyć wielu różnych elementów naszego życia, to jednak najczęściej (o ile nie zawsze) mają najwięcej wspólnego z nami. Decydujemy się na zmiany, których zadaniem jest poprawienie lub stworzenie zupełnie nowego – w naszej opinii lepszego, wizerunku naszej osoby. Chcemy pracować zarówno nad psyche (dusza) jak i physis (ciało). Dlatego, co roku stawiamy sobie nowe cele lub z uporem maniaka powtarzamy zeszłoroczne, by usilnie dążyć do bycia lepszym. Co roku mamy mocne postanowienie, że „tym razem się uda”, „w tym roku będzie inaczej”.
Potrzeba zmian?
Powodem do robienia postanowień noworocznych jest też nasze podświadome przeświadczenie, podsycane przez media czy Internet, że zmiana cyferki w dacie (tak jak w wieku), to coś wielkiego i wymaga od nas wielkich rzeczy, wielkich postanowień, wielkich zmian. To trochę tak, jakbyśmy zapominali o tym, że przecież 2 stycznia i tak musimy wstać do pracy i nasze ewentualne postanowienia musimy wpleść w codzienne obowiązki. Jednak presja i bombardujące nas zewsząd informacje o tym, że warto coś sobie postanowić w nowym roku, sprawiają, że rodzi się w nas usilna potrzeba zmian na kolejne 365 dni. To trochę, jak z reklamami, które potrafią nam wmówić, że potrzebujemy nowego telewizora, samochodu czy wakacji za 5 tysięcy złotych, gdy tak naprawdę POTRZEBUJEMY jedynie pożywienia, snu, seksu, dachu nad głową, wody itp.
Jakby tego było mało, najczęściej postanowienia noworoczne wiążą się z rezygnacją z czegoś przyjemnego (np. z jedzenia słodyczy) lub wręcz katowaniem się („będę chodzić 7 razy w tygodniu na siłownię”). Bardzo rzadko umiemy przekształcić je w coś, co nie będzie brzmiało strasznie, a przyniesie podobny skutek (np. „przerzucę się na gorzką czekoladę i będę pić tylko colę zero”). Efekt będzie podobny, a my nie będziemy myśleć o czekoladzie z orzechami każdego wieczoru.
Okazuje się, że statystycznie dotrzymujemy jedynie 10% postanowień. To bardzo mało, biorąc pod uwagę, że robimy je co roku i za każdym razem brzmią one dokładnie tak samo lub wprowadzamy jakieś drobne, kosmetyczne zmiany. Reszta gdzieś się „rozmywa” w ciągu roku. Okazuje się, że albo trudno jest je pogodzić z codziennością lub tracimy chęci już na starcie.
Wszystko opiera się na odpowiedniej motywacji, samokontroli i silnej woli, którą mamy w sobie lub nie. Jeśli szybko rezygnujemy z wszelkich, nawet drobnych postanowień, a zjedzenie czterech burgerów na kolację w każdy dzień parzysty jest od nas silniejsze, niż zachowanie zdrowia i zgrabnej sylwetki, to… nic straconego. Wszystkiego można się nauczyć. Wyćwiczyć. I wyrobić sobie zupełnie nowe nawyki. Nie tylko żywieniowe czy związane ze sportem, ale także te życiowe.
Jak zrealizować postanowienia noworoczne?
Co zatem zrobić, by zwiększyć szanse na dotrzymanie słowa samemu sobie? Jak podejść do sprawy postanowień noworocznych, by tym razem wreszcie się udało? Sposobów na to jest kilka. Przyjrzyjmy się im.
Kilka mniejszych zamiast jednego dużego
Pierwszą rzeczą, którą powinniśmy zrobić, jeśli chcemy poważnie i rzetelnie podejść do postanowień noworocznych, to rozbicie trudnych celów na mniejsze. Dużo łatwiej będzie nam osiągnąć cokolwiek metodą tak zwanych małych kroków. Jeśli już uprzemy się na chodzenie na siłownię, to może zamiast kupować karnet na cały 2016 rok, warto kupić na miesiąc i 31 stycznia podjąć decyzję, czy chcemy chodzić dalej czy może w lutym spróbujemy basenu, a w marcu lekcji tańca z partnerką lub jogi. W naszej głowie od razu stworzy się przyjemna wizja próbowania czegoś nowego, eksperymentów, nowych doświadczeń, zamiast przerażających myśli o 12 miesiącach na bieżni i ławeczce do wyciskania ciężarów.
Realizm
Nasze postanowienia nie powinny kolidować z codziennością. Po Świętach i urlopie w okolicach nowego roku, trochę wypadamy z rytmu pracy i łatwo nam zapomnieć, że choćbyśmy stanęli na rzęsach, to nie damy rady wcisnąć 1,5 godziny siłowni przez 7 dni w tygodniu, gdy pracujemy po 8 godzin w biurze, potem mamy 2 godziny angielskiego, odbieramy dzieciaki z przedszkola i idziemy na obiecaną randkę z żoną. Weźmy pod uwagę codzienne obowiązki i to pod nie dopasowujmy i ustalajmy noworoczne postanowienia.
Obserwacja i opis postępów
Kolejnym sposobem na to, by łatwiej było nam dotrzymać noworocznych postanowień, jest rzetelna obserwacja i opisywanie postępów. Zerknięcie na koszulkę, która jeszcze miesiąc temu była obcisła, a dzisiaj lekko wisi w okolicach brzucha, na pewno nas podbuduje i da dodatkowego kopniaka motywacyjnego, bo okaże się, że nie tylko warto się zmieniać, ale też nasza ciężka praca przynosi wymierne efekty.
Wsparcie bliskich
Można również o swoich planach powiedzieć komuś bliskiemu. Jest to jednak dość ryzykowne. Niektórzy, kiedy już np. powiedzą wszystkim znajomym, że mają zamiar napisać książkę czy ćwiczyć, wypowiedzą ten cel na głos, to natychmiast tracą nim zainteresowanie, gdyż nasza podświadomość rejestruje to, jako zadanie wykonane lub w trakcie realizacji. Dlatego już nam się „nie chce” tak bardzo tego robić i próbować. Jednak, jeśli będziemy się trzymać założeń i planów, to rozmowa z przyjacielem czy bliskim, który podpyta o progres i będzie wspierał nas w kryzysach, może być bardzo dobrą pomocą w utrzymaniu się na ścieżce ku dobrym zmianom.
Predyspozycje
I jeszcze last but not least to o czym często zapominamy, czyli nasze indywidualne predyspozycje, zarówno fizyczne, które mogą nam uniemożliwić np. przebiegnięcie 40 maratonów w pół roku albo zostać pilotem odrzutowca, jak i psychiczne, jak np. brak silnej woli, niska samoocena, obniżone poczucie własnej wartości, brak wiary w siebie i we własne możliwości, wieczne poczucie porażki i skuteczności.
Jak zatem dotrzymać postanowień noworocznych? W dużym skrócie. Dla przypomnienia i do zapamiętania: wziąć pod uwagę własne możliwości, regularnie notować postępy, połączyć je z codziennością i poprosić o wsparcie bliskich. To do dzieła. I powodzenia!
Autor: Monika Kotlarek
Psycholog i psychoterapeuta. Autorka bloga www.psycholog-pisze.pl. Fascynuje ją człowiek. Prywatnie lubi podróże, kocha Australię i kilogramami czyta książki. Lubi merytoryczne dyskusje do rana, sushi i dobre wino.
Dodaj komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
Michal
Szkoda tylko, ze nie zdecydowano sie an kontynouwanie serii wedlug watkow uznanych za kanoniczne. Wedlug swiata Star Wars, Han Solo mial trojke dzieci, natomiast w filmie ma jedno, w dodatku zupelnie inne i o innym imieniu. Wprowadza to troche chaosu osobom „siedzacym w klimacie” Star Wars.
Dawid Bodych
Rzeczywiście wiele wątków w filmie zostało wziętych z poprzednich części. Nie da się natomiast niestety dogodzić każdemu. Film z zupełnie inną fabułą mógłby zdenerwować fanów, film z tymi samymi bohaterami głównymi mógłby nie wygenerować sobie odpowiedniej marki na kolejne lata. Myślę, że tutaj postawiono na dobry i zdrowy kompromis.
Tak poza opinią to George Lucas tak naprawdę zarobił swoje miliony na prawie do sprzedaży… zabawek ;) dobrze jest to opisane tutaj : http://www.celebritynetworth.com/articles/entertainment-articles/how-one-genius-decision-made-george-lucas-a-billionaire/