Przebudzenie mocy?

Film, Kultura / 

Świat oszalał na punkcie Gwiezdnych Wojen. I to już siódmy raz! Premierze każdej z części sagi Star Wars towarzyszyło wielkie poruszenie i szum medialny. Jednak w przypadku Przebudzenia mocy maszyna marketingowa weszła na jeszcze wyższe obroty. Plakaty, zwiastuny i gadżety dotyczące VII części Gwiezdnych Wojen można było spotkać na każdym kroku i nawet największy ignorant wiedział, że w połowie grudnia w kinach będzie działo się coś wyjątkowego. Przebudzenie mocy przed seansem sprawia wrażenie filmu, na który fani Star Warsów (i nie tylko fani), czekali długo, ale czy seans potwierdza to przekonanie?

Gdy w 1977 roku na ekranach kin pojawiła się Nowa Nadzieja nikt, włącznie z reżyserem i aktorami nie wierzył w jej sukces. Jednak publiczność pokochała świat i bohaterów stworzonych przez Lucasa, a wpływy z biletów w jednej chwili uczyniły reżysera bardzo bogatym człowiekiem. Szybko powstały kolejne części tzw. starej trylogii, która dzisiaj jest już absolutnie kultowa, przynosząc kolejne olbrzymie zyski. Wszystko byłoby dobrze, a mit Gwiezdnych Wojen żyłby własnym życiem, gdyby Lucas nie postanowił stworzyć trzech filmów opowiadających o przemianie Anakina Skywalkera w Dartha Vadera. Mroczne Widmo, Atak Klonów i Zemsta Sithów to produkcję, których fani uniwersum Star Warsów nie mogą wybaczyć Lucasowi.

Miłośnicy gwiezdnej sagi ponownie mogli okazać swoje niezadowolenie, gdy okazało się, że w 2012 roku markę Gwiezdne Wojny przejął Disney. Nie dość, że ich ukochaną serią filmów mieli zająć się „ludzie od Myszki Miki to od razu zapowiedziała powstanie trzech kolejnych części cyklu oraz kilku produkcji niezwiązanych z główną fabułą, ale rozgrywających się w uniwersum Star Wars. Wyglądało to, że wielki koncern chce bezpardonowo „wycisnąć” jak najwięcej pieniędzy ze świata stworzonego przez Lucasa.

Jednak czy można świetnie sprzedać legendę ignorując żądania oddanych fanów? Disney wolał tego nie sprawdzać. A jakie były postulaty miłośników Gwiezdnych Wojen? Przede wszystkim powrót do tego, co mieliśmy okazje zobaczyć w „starej trylogii”. No właśnie fani chcieli powrotu, a nie inspiracji na granicy plagiatu. Znacie taką historię? Podczas ataku mały, sympatyczny robot dostaje misję dostarczenia ważnych informacji, które chcą zdobyć siły zła. Robot przypadkowo spotyka człowieka, który mimo początkowej niechęci postanawia mu pomóc i rusza w galaktyczną tułaczkę, by odnaleźć bazę rebeliantów. Po drodze pojawia się galaktyczny szmulgler z szelmowskim uśmiechem i włochatym towarzyszem. Nie, to nie opis fabuły Nowej Nadziei tak właśnie zaczyna się Przebudzenie Mocy.

Oczywiście jest jeszcze wątek szturmowca, który postanawia zakończyć swoją karierę w armii Nowego Porządku (odpowiednik złowrogiego Imperium), oraz kilka szczegółów, które sprawiają, że VII część nie jest jedynie odświeżoną wersją części IV. Jednak widząc na ekranie głównego antagonistę w czarnym kostiumie ze stylową peleryną i zamaskowaną twarzą, czy atak rebeliantów na „nową gwiazdę śmierci” można odnieść wrażenie, że granice inspiracji poprzednimi odsłonami Gwiezdnych Wojen zostały przekroczone.

No tak, fabuły są BARDZO podobne, ale czy to sprawia, że film jest zły? Tego  na szczęście nie można powiedzieć. Rozmach, z jakim zrobiono Przebudzenie mocy, jest niewiarygodny. Setki milionów dolarów, które miał do dyspozycji reżyser J.J Abrams zdecydowanie nie zostały zmarnowane i widać to nie tylko po jakości efektów specjalnych, ale też w kostiumach czy scenografii. Na tym polu nowe Gwiezdne Wojny nie zawodzą – mamy olbrzymi, różnorodny świat, ciekawe postacie i masę gadżetów, które od zawsze były siłą serii. Mamy też wybuchy, spektakularne walki w przestrzeni kosmicznej, czy fenomenalnie wyglądające miecze świetlne. A wszystko to podane w taki sposób, że trzyma w napięciu do ostatniej minuty. W ogóle Abrmsa trzeba pochwalić za to, w jaki sposób przeplata bardzo dynamiczne sceny, fragmentami pozwalającymi się wyciszyć, a później znów przyśpiesza. Szaleńczy bieg, ale bez zadyszki!

Zmęczenia nie widać też po aktorach będących filarami całych Gwiezdnych Wojen. Harrison Ford i Carrie Fisher w rolach Lei i Hana Solo, są bezbłędni i to głównie na nich czekaliśmy. Dzięki postaciom znanym ze starej trylogii, VII część, ma pełne prawa nazywać się kontynuacją poprzedniej historii. Nowi Bohaterowie, których poznajemy w Przebudzeniu mocy, wypadają również całkiem nieźle, a szczególną uwagę należy zwrócić na Daisy Ridley w roli Rey. Jednak czy bez pomocy swoich starszych kolegów byliby w stanie unieść ciężar Gwiezdnej Sagi? Trzeba mieć nadzieje, że kolejne części pozwolą nam odpowiedzieć na to pytanie twierdząco.

Najnowsza część Gwiezdnych Wojen trudno oceniać jak każdy inny film. Przebudzenie mocy to mała część olbrzymiego uniwersum, w który wchodzą nie tylko kanoniczne filmy, ale też komiksy, książki, czy gry komputerowe. Na tle powstałych już opowieści VII część nie wydaję się zbyt oryginalna, ale jest to też przemyślany zabieg, którego celem jest przyciągniecie do kin młodszych widzów, dla których będzie to pierwsze zetknięcie ze Star Warsami. Zagorzali fani mogą być nieco zawiedzeni wtórnością filmu, ale jakość realizacji i wieloaspektowy „powrót do źródeł” z pewnością przyjmą z radością. Nowe Gwiezdne Wojny to też czyszczenie i przygotowywanie uniwersum na kolejne odsłony, z tego powodu można mu wiele wybaczać, a ostateczna ocena zapewne zostanie wystawiona po premierze wszystkich trzech części wyprodukowanych przez Disney’a.

Nasza ocena:5Autor: Mateusz Stachura

Komentarze

  1. Szkoda tylko, ze nie zdecydowano sie an kontynouwanie serii wedlug watkow uznanych za kanoniczne. Wedlug swiata Star Wars, Han Solo mial trojke dzieci, natomiast w filmie ma jedno, w dodatku zupelnie inne i o innym imieniu. Wprowadza to troche chaosu osobom „siedzacym w klimacie” Star Wars.

  2. Rzeczywiście wiele wątków w filmie zostało wziętych z poprzednich części. Nie da się natomiast niestety dogodzić każdemu. Film z zupełnie inną fabułą mógłby zdenerwować fanów, film z tymi samymi bohaterami głównymi mógłby nie wygenerować sobie odpowiedniej marki na kolejne lata. Myślę, że tutaj postawiono na dobry i zdrowy kompromis.

    Tak poza opinią to George Lucas tak naprawdę zarobił swoje miliony na prawie do sprzedaży… zabawek ;) dobrze jest to opisane tutaj : http://www.celebritynetworth.com/articles/entertainment-articles/how-one-genius-decision-made-george-lucas-a-billionaire/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Jak prawidłowo wznosić toast?

Alkohol, Dla Ciała, Lifestyle, Savoir Vivre / 

Wielu ludziom wznoszenie toastu niezmiennie kojarzy się z banalnym okrzykiem „na zdrowie” i wychyleniem kieliszka czystej wódki. Nic bardziej mylnego! Toast, według klasycznych zasad savoir-vivre, wznoszą najważniejsze osoby na przyjęciu i jest on krótką mową poświęconą osobie, na cześć której go wznosimy. Kończy się go wspólnym wypiciem szampana lub wina. Na pozór wydaje się, że to nic trudnego. Jest jednak kilka zasad, które warto poznać, by uniknąć kompromitacji, gdy dane nam będzie wznosić toast.

toast3_31.12

Odrobina historii

Zwyczaj wznoszenia toastów najprawdopodobniej wywodzi się jeszcze ze starożytnych obrządków religijnych. Grecy i Rzymianie w czasie posiłków lub uczt wznosili toasty za bogów lub bliskich zmarłych. Przed wychyleniem kielicha wylewali niewielką ilość wina na ziemię, by w ten sposób oddać cześć i szacunek tym, za których pito.

W naszym kraju tradycja wznoszenia toastów upowszechniła się za czasów króla Zygmunta I Starego. Z biegiem lat zadomowiła się na dworach magnackich, szlacheckich, a także wśród mieszczaństwa. Na staropolskich ucztach alkohol lał się strumieniami (wystarczy przypomnieć sobie sceny biesiad z Ogniem i mieczem) z czasem więc wznoszenie toastów, picie za zdrowie czy wiwaty stały się nieodłącznym elementem uczt i biesiad. Toasty w czasach staropolskich często były pite z jednego kielicha, który krążył dookoła stołu biesiadników. Gdy zaś wznoszono i pito toast z osobnych kielichów, stukano się nimi tak zamaszystym ruchem, by przelać część trunku do kielicha sąsiada (było to oznaką podania gościom doskonałego alkoholu). Często jeden z biesiadników na znak tego, że nikt nie jest godzien pić po nim z jednego pucharu, po wychyleniu toastu rozbijał go o ziemię lub …. swoje czoło. Był to znak wielkiego szacunku dla współbiesiadników. W czasach sarmackich toasty wznoszono za pomyślność ojczyzny, za władcę lub za zdrowie dam.

toast5_31.12

Mimo upływu lat tradycja wznoszenia toastów wciąż jest żywa. Oczywiście, dziś nikt już nie stuka się zamaszyście kieliszkami ani nie rozbija ich o głowę, współczesne toasty są eleganckie i wyrafinowane. Najczęściej wznosi się je na weselach, przyjęciach lub ważnych uroczystościach rodzinnych.

Jak wznosić toast?

Oglądając różnorodne filmy, niejednokrotnie spotykamy się z sytuacją, gdy bohater chcąc wznieść toast stuka nożem o kieliszek, aby zwrócić na siebie uwagę gości. Nigdy tego nie róbmy! Takie zachowanie uznawane jest za ogromny nietakt! Jeżeli chcemy wznieść toast, powinniśmy wstać nie trzymając kieliszka w dłoni. Jeżeli na przyjęciu panuje gwar, należy poprosić gości o chwilę ciszy. Gdy towarzysze zabawy skierują swoją uwagę na nas, możemy rozpocząć krótką przemowę. Toast nie powinien być dłuższy niż 90 sekund. Pamiętajmy, że toast nie ma być pokazem naszych oratorskich umiejętności, dlatego darujmy sobie długie i zagmatwane wywody. Jeśli nie chcemy zanudzić gości naszą przemową, powinna ona być krótka, ciekawa, z dużą dawką humoru. Wskazane jest przytoczenie zabawnej historyjki lub anegdoty dotyczącej osoby, na część której wznosimy toast. Co najistotniejsze, nasza wypowiedź musi zakończyć się (a nie rozpocząć) sformułowaniem: „Chciałbym wznieść toast na cześć…” wówczas należy sięgnąć po kieliszek i (trzymając go za nóżkę) podnieść do góry, dając w ten sposób sygnał gościom, że należy wstać. Gdy wszyscy goście mają kieliszki w dłoniach, razem unosimy je w górę i pijemy. Popularne stukanie się kieliszkami nie jest wielkim faux-pas, jednak w dzisiejszych czasach raczej rezygnuje się z tego zwyczaju. Uwaga, w złym tonie jest wypicie na raz całego kieliszka alkoholu! Przy wznoszeniu toastu wypijamy tylko łyk!

toast4_31.12

A co z osobami, które z różnych powodów nie piją alkoholu? Otóż, powinny one wznieść toast alkoholowy razem ze wszystkimi, oczywiście bez obowiązku picia. Odmowa wzniesienia toastu lub wznoszenie go wodą, sokiem lub pustą szklanką uznawane jest za niegrzeczne.

2

Nawiązując do staropolskiej tradycji toast wznosi się tylko alkoholem, może to być szampan lub wino. Toastu, w klasycznym znaczeniu nie wznosi się wódką.

Kto i kiedy powinien wznosić toast?

Jednym z najważniejszych elementów toastowego savoir-vivre’u jest zasada, że toast wznosimy w przerwie między daniem głównym a deserem. Nie wygłaszajmy swojej mowy przed posiłkiem. Dajmy gościom czas na spokojną konsumpcję, w przeciwnym razie głodni uczestnicy będą myślami przy daniu głównym, a nasza przemowa nie spotka się z ich zainteresowaniem. Niedopuszczalne jest także wznoszenie toastu podczas jedzenia. Warto wznieść toast pod koniec przyjęcia, by w ten sposób podziękować gościom za przybycie i dobrą zabawę.

toast_31.12

Ważny jest fakt, że pierwszy toast zawsze wznosi gospodarz. Jeśli jesteśmy na weselu rolę gospodarza pełni ojciec Panny Młodej. Kolejne toasty wygłaszają goście według ważności, naprzemiennie z obu stron.

Jeśli nie jesteśmy na weselu, a na naszym przyjęciu jest gość honorowy, pierwszy toast powinien być wzniesiony na jego cześć. Jeżeli przyjęcie nie ma ważnego gościa, zwykle pierwszy toast wznosi się za spotkanie. Na przyjęciu może być wznoszonych kilka toastów, jednak planujmy je z rozwagą, aby co chwile nie „bombardować” gości kolejną przemową, bo najzwyczajniej w świecie ich zanudzimy.

Jeżeli toast wznoszony jest na naszą cześć, my jedynie unosimy kieliszek, ale nie pijemy swojego zdrowia. Nie musimy wylewnie dziękować za wygłoszony toast, w zupełności wystarczy „dziękuję” i życzliwy uśmiech.

Wznoszenie toastów jest trudną sztuką. Wystarczy jednak odrobina zdolności oratorskich i zastosowanie się do kilku zasad, aby ją opanować i oczarować gości . Podstawowe zasady toastowego savoir-vivre’u już znacie. Następne przyjęcie należy do Was!

O autorze:

koszula3_22.05-1

Tomasz Miler – twórca firmy MILER skupiającej takie marki jak: Miler Spirits & Style, Miler Bespoke Tailoring, Manufaktura Miler, a także media takie jak Gentleman’s Choice, MilerPije i MilerSzyje. Z wykształcenia biotechnolog i tłumacz konferencyjny. Mąż, pasjonat whisky, dobrego krawiectwa, komunikacji wizualnej i werbalnej oraz marketingu. Miłośnik książek, kina, podróży, cygar, motoryzacji i gotowania.

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

7 eleganckich pokrowców na telefon

Hobby, Technologia / 

Przy wyborze etui do telefonu należy zadać sobie ważne pytanie: czy ma być ono funkcjonalne, a może powinno się odznaczać niepowtarzalnym wyglądem? O tym, że cena nie zawsze idzie w parze z wyglądem (a nierzadko nawet z jakością) wiemy nie od dziś. Skoro jednak takie produkty nadal są w sprzedaży, to widocznie jest na nie popyt. Luksusowe marki wyczuły pismo nosem i postanowiły wyprodukować własne etui do elektronicznych gadżetów. Wszak skoro jesteśmy skłonni wydać kilka tysięcy na nowy telefon, to może poświęcimy część wypłaty na elegancki pokrowiec?

A jest w czym wybierać

Producenci oferują zarówno mocno wyróżniające się wyglądem case’y (główny prym wiedzie tu marka moschino ) jak i te klasyczne, eleganckie. Dzisiaj skupimy się na tej drugiej kategorii. Poniżej prezentujemy etui, na które przeciętny Kowalski będzie musiał trochę zaoszczędzić. Większość z nich jest unisex i będą pasować zarówno do kobiety jak i mężczyzny.

Michael Kors 'Jet Set Travel’ phone wallet

Etui, które pomieści telefon, monety i kartę kredytową? Czemu nie! Mimo, iż pokrowiec jest bardziej damski niż męski, na pewno niejeden miłośnik mody zwróci na niego uwagę i będzie gotowy wydać nieco ponad 100 euro.
Cena: 110 euro

Dolce & Gabbana Sicilian man patch

Dla zwolenników case’ów z odrobiną humoru, Dolce & Gabbana proponuje skórzane plecki z Sycylijskim gentlemanem. Etui ochroni tył telefonu przed zarysowaniem. Taki case z sympatycznym bohaterem będzie dobrym uzupełnieniem nieformalnych stylizacji.
Cena: 295 euro.

Gresso Regal Case

Czarny kolor tytanu uzyskany został dzięki zastosowaniu powłoki PVD, która zwiększa odporność case’a na zarysowania. Technika ta, wykorzystywana jest przy produkcji drogich szwajcarskich zegarków. Jakby tego było mało, etui zostało ozdobione wstawką z 18-karatowego złota (3 g). Produkt nie jest dostępny dla wszystkich i to nie tylko ze względu na swoją wysoką cenę (od 1000 dolarów wzwyż). Wyprodukowane zostało tylko 999 egzemplarzy, a szczęśliwy nabywca może poprosić o wygrawerowanie indywidualnego numeru.
Cena: od ok. 910 euro

Burberry Grainy Leather case

Marka Burberry postawiła na ponadczasową klasykę i prostotę. Skórzany pokrowiec spełnia swoje zadanie: ma chronić telefon przed zarysowaniami i jest wykonany z wysokiej jakości materiałów, które wyglądają na całkiem trwałe. Dodatkowo case posiada ręcznie malowane krawędzie. Każdy znajdzie coś dla siebie, bowiem w ofercie znajduje się 12 wersji kolorystycznych.
Cena: ok. 177 euro

Isaac Reina case

Dla fanów nieco bardziej designerskich etui również coś się znajdzie. Ten pokrowiec wykonany został z cielęcej skóry. Jest to produkt unisex, dlatego będzie pasował  zarówno kobietom jak i mężczyznom. Srebrny kolor doda blasku każdemu smartfonowi, a jego właściciela z pewnością wyróżni spośród tłumu.
Cena: 308 euro

Louis Vuitton

Luksusowy francuski dom mody postawił w swoim etui na prostotę. Zamykany, skórzany pokrowiec chroni telefon z obydwu stron. Na okładce i wewnątrz sygnowany jest logiem marki. Co ciekawe, telefon przymocowuje się za pomocą specjalnej przylepnej powierzchni, dzięki czemu mamy dostęp do wszystkich gniazd i przycisków.
Cena: ok. 300 euro

BookBook case

Ostatnia propozycja przeznaczona jest dla typowych gadżeciarzy, którzy chcą mieć wszystko pod ręką. W pokrowcu oprócz telefonu schować można wszystkie niezbędne karty i pieniądze. Etui posiada aż pięć kieszeni. Pozwala również na ustawienie telefonu pod różnymi kątami, co ułatwia oglądanie filmów, prowadzenie wideo rozmów, czytanie a nawet robienie zdjęć. A wszystko to, zamknięte w pokrowcu do złudzenia przypominającym starą księgę.
Cena: ok. 55 euro

Autor: Agata Bączkiewicz

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top