Tak się wygrywa!! 10 polskich sukcesów sportowych

Hobby, Sport / 

Nie ma drugiej dziedziny, która wzbudzała by tyle emocji, co sport. My, Polacy, mamy to szczęście, że na brak sukcesów w rozmaitych dyscyplinach narzekać nie możemy. Wybranie dziesięciu z tak wielu wydarzeń nie było łatwe. Sprawdźcie, co znalazło się w naszym zestawieniu.

Mając na uwadze fakt, że dla większości sportowców najwyższym celem w karierze jest medal olimpijski, warto wspomnieć kilka dat stanowiących początki udziału Polski w tej zaszczytnej imprezie:

  • 1912 rok – Sztokholm – pierwszy Polak (Wacław Ponurski) na Olimpiadzie. Pewnie niewiele osób wie, że występował on w barwach austriackich. Dlaczego? Otóż Karta Olimpijska dopuszczała wyłącznie drużyny narodowe, więc dopóki Polska nie odzyskała niepodległości, nie mogła wystawić swojej reprezentacji.
  • 1924 rok – Paryż – reprezentacja Polski zadebiutowała na letnich Igrzyskach i od razu odniosła sukces. Srebrny medal wywalczył bowiem zespół kolarzy torowych w składzie: Tomasz Stankiewicz, Józef Lange, Franciszek Szymczyk i Jan Łazarski.
  • 1928 rok – Amsterdam – Pierwsze upragnione złoto dla Polski. Halina Konopacka w rzucie dyskiem nie miała sobie równych i zdobyła medal z najcenniejszego kruszcu.
  • 1928 rok – Amsterdam – Złoto Kazimierza Wierzyńskiego w Olimpijskim Konkursie Sztuki za poematy „Laur Olimpijski” (do 1948 roku równocześnie z Olimpiadą odbywały się konkursy literackie).

Gest Kozakiewicza

Konkurs skoku o tyczce na igrzyskach w Moskwie w 1980 roku został zdominowany przez Polaków – Władysława Kozakiewicza i Tadeusza Ślusarskiego. Mimo wielu nieprawidłowości i oszustw ze stornu gospodarzy Olimpiady, pokonali oni zawodnika ZSSR, który był faworytem tych zawodów. Władysław Kozakiewicz nie miał tego dnia łatwego zadania. Przy każdej próbie towarzyszyła mu ogromna porcja gwizdów, a gospodarze robili naprawdę wszystko, by utrudnić rywalom życie. Radzieccy kibice wspierali Konstantina Wołkowa, który startował w roli faworyta.

Historyczny moment nastąpił przy drugiej próbie Polaka na wysokość 5,74. Zakończyła się ona powodzeniem, a nasz zawodnik pokazał gest ręki zgiętej w łokciu, co dziś określa się mianem gestu Kozakiewicza. Gdyby tego było mało, polski sportowiec pokonał jeszcze wysokość 5,78 i ustanowił tym samym nowy rekord świata. Publiczność sprawiała wrażenie jakby miała zaraz wybuchnąć ze złości. Ależ nieprawdopodobnej próbie charakteru poddany został Kozakiewicz!

Wembley – remis, który obiegł świat

Kmiotki znad Wisły – tak o Polakach pisały brytyjskie media w przededniu słynnej potyczki na Wembley (17 października 1973 roku). Anglicy nie czuli najmniejszego respektu przed przeciwnikiem i jak się później okazało, zostali za to przykładnie ukarani. Nadmieńmy, że starcie odbyło się w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata w piłce nożnej, które obyły się w RFN w 1974 roku. Gospodarze potrzebowali zwycięstwa do awansu, natomiast biało-czerwonym wystarczał remis, by uzyskać przepustkę do turnieju finałowego. Atmosfera od samego początku była bardzo napięta, a prymitywne zachowania Anglików jeszcze bardziej nakręcały drużynę Kazimierza Górskiego. Podczas Mazurka Dąbrowskiego, angielscy fani wykrzykiwali: Animals!.

Gra była bardzo zacięta, ale do przerwy żadnej z ekip nie udało się trafić do bramki rywala. Pierwszy gol padł dopiero w 57. minucie, gdy podanie Grzegorza Laty wykorzystał Jan Domarski. Polacy próbowali jeszcze podwyższyć wynik, ale kilka minut później sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy, a jedenastkę na bramkę zamienił Allan Clarke. Więcej goli kibice już nie obejrzeli, choć do końca było bardzo gorąco – bynajmniej nie za sprawą angielskiej pogody. Bohaterem spotkania okrzyknięty został Jan Tomaszewski, którego do dziś określa się mianem człowieka, który zatrzymał Anglię.

Złoty Kulej w Tokio

W styczniu 1964 w potyczce reprezentacyjnej Jewgienij Frołow zapewnił zespołowi Związku Radzieckiego wygraną w walce bokserskiej z kadrą biało-czerwonych. Kilka miesięcy później na Igrzyskach Olimpijskich nadarzyła się znakomita okazja do rewanżu. Tym razem na ringu w Tokio rękawice skrzyżowali wspomniany Frołow i Jerzy Kulej. Mając w pamięci styczniową porażkę, trener Polaka Feliks Stamm postanowił zaskoczyć rywala.

Doradził on swojemu podopiecznemu: Zmieniamy twój styl walki. Tym razem nie zaatakujesz, a poczekasz na niego. Po konfrontacji Kulej wspomniał: Byłem znany z tego, że idę do przodu, a tymczasem miałem udawać kogoś, kto się boi. Właśnie ta taktyka okazała się kluczem do sukcesu. Polski pięściarz wywalczył złoty medal, a swój wyczyn powtórzył jeszcze cztery lata później w Meksyku.

Niedościgniona Szewińska

W biegu na 200 metrów nie miała sobie równych Irena Szewińska. Na Olimpiadzie w Meksyku (1968) we wspomnianym dystansie zdeklasowała rywalki i świętowała triumf. Była wybitną lekkoatletką, która w swojej karierze zgromadziła aż siedem medali IO.

To był dla mnie najlepszy spośród wszystkich moich występów. Głównie dlatego, że oprócz wywalczenia złota pobiłam jeszcze rekord świata. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło pójść jeszcze lepiej. Do wirażu co prawda ostro rywalizowałam jeszcze z Australijką i Amerykanka, ale ostatnie 50 metrów należało już do mnie – sięgała pamięcią Irena Szewińska w rozmowie w Polskim Radiu.

Korzeniowski zaszedł na szczyt

Australijska ziemia okazała się bardzo przychylna dla jednego z najlepszych polskich lekkoatletów w historii – Roberta Korzeniowskiego. W Sydney w 2000 roku nasz chodziarz został podwójnym złotym medalistą. Triumfował zarówno na dystansie 20 jak i 50 kilometrów.

Jego dorobek mógł być bogatszy, ale w 1992 roku na igrzyskach w Barcelonie chodziarz został zdyskwalifikowany za, jak to sędziowie określili, “nieprawidłowy krok”, co budzi kontrowersje do dziś. Na przestrzeni całej kariery Korzeniowskiemu zarzucano podbieganie na niektórych odcinkach i domagano się dla niego kary, ale oficjalnie niczego podobnego mu nie udowodniono.

Motylem po tytuł

200 metrów motylkiem to koronny dystans Otylii Jędrzejczak. Właśnie dlatego polska pływaczka była pretendentką do złota w Atenach w 2004 roku. Rekordzistka świata sprostała oczekiwaniom i wygrała pomimo ogromnego zmęczenia wynikającego z wcześniejszych finałów. Nie sposób nie wspomnieć, że nasza wyśmienita sportsmenka na tej samej imprezie sięgnęła jeszcze po dwa “srebra”: na dystansie 100 metrów stylem motylkowym oraz na 400 metrów stylem dowolnym.

Na wypadek niepowodzenia Polka miała plan awaryjny: – Mówiłam, że gdyby się nie udało wygrać, to wrócę do rodziców i będę miała okazję poimprezować, a później to się chyba powieszę. Narzeczony razem ze mną, bo przecież nie może beze mnie żyć (śmiech).

Wynieśli skoki na wyżyny

Trio skoczków narciarskich zapisało się złotymi zgłoskami w historii polskiego sportu. Mowa o Wojciechu Fortunie, Adamie Małyszu i Kamilu Stochu. Pierwszy z nich w 1972 roku w Sapporo dokonał rzeczy, której wtedy nikt po nim się nie spodziewał, a już na pewno nikt nie oczekiwał. Fortuna pofrunął po olimpijskie złoto, choć niewiele brakowało, a na Igrzyska w ogóle by nie pojechał! Jego dyspozycja przed tą imprezą była daleka od ideału i nominacja dla tego akurat skoczka nie była przesądzona.

Kolejnym wielkim skoczkiem był człowiek, który zapoczątkował „małyszomanię”. W 2001 roku na zawodach w Lahti Adam Małysz odniósł swój pierwszy ogromny sukces zdobywając tytuł Mistrza Świata w skokach narciarskich. Od tamtego czasu Polacy wpadli w narodowy szał, a późniejszy komentarz Włodzimierza Szaranowicza „leć Adam, leć!”, stał się prawdziwym klasykiem.

Mało kto się spodziewał, że po erze Małysza tak szybko przyjdzie nam świętować kolejne triumfy w skokach narciarskich. W ślad za swoim starszym kolegą ruszył Kamil Stoch. Prawdziwa eksplozja jego formy nastąpiła na Olimpiadzie w Soczi w 2014 roku. Dokonał tego, co przez całą karierę nie udało się nawet Orłowi z Wisły – wywalczył mistrzostwo olimpijskie. Jakby tego było mało, na tej samej imprezie zdobył drugie złoto i dokonał rzeczy bez precedensu w polskim narciarstwie. Dziwne, że po tych sukcesach skocznie w Soczi nie zostały nazwane jego imieniem…

Antiga i spółka na wagę złota

Jeśli ktoś odniósł wrażenie, że niniejszy artykuł wspomina wyłącznie odległą przeszłość, to spieszymy z sukcesem bliższym naszej pamięci. W 2014 roku Polska była organizatorem siatkarskiego mundialu i spisała się w tej roli w wyśmienicie. Nie dość, że goście czuli się dobrze nad Wisłą, to fani biało-czerwonych z wypiekami na polikach śledzili rywalizację do ostatniego meczu turnieju. Tak daleko zawędrowali bowiem podopieczni Stephana Antigi.

W finale stanęli w szranki z herosami z Brazyli, którzy bronili tytułu. Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują i niesieni kapitalnym dopingiem swojej publiczności Polacy rozbili Canarinhos 3:1. Pierwsze skrzypce w naszej drużynie grał powracający po wielu nieporozumieniach do kadry Mariusz Wlazły i od razu sięgnął do nagrodę MVP mistrzostw. Nasi siatkarze powtórzyli tym samym sukces reprezentacji Huberta Wagnera z Meksyku z 1974 roku.

Jesteśmy przekonani, że na tym nie koniec wielkich sukcesów polskich sportowców. Okazje do kolejnych medali za pasem, wszak zbliżają się Letnie Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro i… Mistrzostwa Europy w piłce nożnej we Francji. Pomyśli ktoś, że to drugie, to spóźniony żart prima aprillisow. Być może, choć jak mawiał Kazimierz Górski: „Dopóki piłka w grze…”, dokończcie sami.

Autor: Marcin Konieczny

Inne wpisy z tej kategorii

Komentarze

  1. Klasyki! Bardzo fajne zestawienie.

  2. Ostatnie zdanie jak przepowiednia ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Trzej mordercy, którzy zapisali się w popkulturze

Lifestyle / 

Seryjni mordercy to temat, który od zawsze rozpalał wyobraźnię masowych odbiorców, stając się przedmiotem wielu filmów, utworów muzycznych czy książek. Choć było ich naprawdę wielu, zdecydowaliśmy się przedstawić Wam trzech najbardziej przerażających seryjnych morderców, którzy weszli do kanonu popkultury.

Potwór z Florencji

Pietro Pacciani, nazywany Potworem z Florencji, został oskarżony o zamordowanie co najmniej 14 osób pomiędzy 1974 a 1985 rokiem. W latach 90-tych Pacciani został skazany na karę czternastokrotnego dożywocia(!), a oprócz niego do więzienia trafiło jeszcze dwóch oskarżonych o tę samą zbrodnię — Mario Vanni oraz Giancarlo Lotti.

Modus operandi sprawcy było zawsze podobne — zabójca mordował samotne pary, które w ciemne, bezksiężycowe noce przebywały w oddalonych od miasta obszarach, często oddając się igraszkom w swoich samochodach. Morderca swoje ofiary zabijał oddając strzały z włoskiego pistoletu Beretta 22, a następnie za pomocą noża rozczłonkowywał ciała denatek. Świadectwa jego zbrodni znajdowano w różnych, niekiedy znacznie od siebie oddalonych, wiejskich obszarach dookoła Florencji.

Sprawa Potwora z Florencji z wielu powodów została uznana za unikatową dla historii światowej kryminologii. Zabójca wypracował swój własny model zabijania — działał w oddalonych od miasta obszarach, podczas ciemnych, bezksiężycowych nocy. Atakował nieregularnie — pomiędzy kolejnymi uderzeniami mijało od roku do nawet siedmiu lat. Morderca ze swoimi ofiarami podejmował niejednokrotnie czynności seksualne, zarówno przed jak i po ich śmierci, a swoje zbrodnie planował ostrożnie i racjonalnie. Niewinne, idylliczne krajobrazy środkowych Włoch kontrastowały z brutalnością popełnionych tam zbrodni.

Pacciani został ostatecznie skazany 1 listopada 1994 roku wyrokiem czternastokrotnego dożywocia. Oskarżony wpadł wówczas w histerię powtarzając, że jest niewinny. Wtórowała mu Anna Maria Mazzari, siostra zakonna, która odwiedzała skazańców w więzieniu Sollicciano we Florencji. Publicznie przyznała, że wierzy w niewinność Pacianiego, z którym odbyła wiele rozmów podczas jego odsiadki. W procesie pojawiało się coraz więcej wątpliwości co do faktycznej winy Pietro, dzięki czemu 13 lutego 1996 roku Pacciani został oczyszczony z zarzutów i wypuszczony na wolność. Proces został jednak wznowiony dwa lata później, w związku z wykryciem nowych dowodów w sprawie morderstw popełnionych w Toskanii w latach 1968-1985. Ustalono wówczas, że zbrodnie zostały dokonane przez co najmniej trzy osoby, których przywódcą był właśnie Pacciani — 70-letni Mario Vanni i 54-letni Giancarlo Lotti zostali uznani za wspólników Pietra i trafili do więzienia.

Kilka dni po rozpoczęciu procesu Pacciani zmarł na zawał serca, tym samym pozbawiając śledczych możliwości doprowadzenia procesu do końca. W 2001 roku ponownie wszczęto śledztwo, w którym pojawiło się domniemanie, że za ówczesnymi zbrodniami mogła stać grupa dziesięciu zamożnych osób przynależących do sekty — organy ofiar miały być przez nich rzekomo używane do odprawiania rytuałów. W związku z nowym wątkiem, który pojawił się w tej sprawie, w 2007 roku aresztowano domniemanego członka sekty, 66-letniego farmaceutę Francesco Calamandreli. Zarzuty wycofano jednak rok później, tym samym uznając sprawę Potwora z Florencji za ciągle nierozwiązaną.

Potwór z Florencji na stałe zagościł w świecie popkultury. Jego figura częściowo przyczyniła się do wykreowania postaci Hannibala Lectera. Thomas Harris, twórca postaci kultowego kanibala, był świadkiem procesu Paccianiego, który zainspirował go do umieszczenia akcji swojej powieści Hannibal we Florencji. Co ciekawe, w III sezonie serialu o tym samym tytule, grany przez Madsa Mikkelsena Hannibal Lecter jest utożsamiany właśnie z Mostro di Firenze. Z kolei Douglas Preston i Mario Spezi napisali o tej postaci kultową książkę — The Monster of Florence: A True Story, a w 2013 roku we Florencji miała miejsce pierwsza Narodowa Konwencja w sprawie Potwora z Florencji.

Charles Manson

Charles Manson urodził się w latach 30. ubiegłego wieku. Był nieślubnym dzieckiem prostytutki, która została skazana za napad z bronią w ręku i zostawiła swojego syna z jego fanatycznie religijną babcią. Sam Manson wielokrotnie trafiał za kratki, a pod koniec lat 60. założył i stał się przywódcą własnej grupy religijnej — Rodziny.

W swojej ideologii odwoływał się do nauk Process Church, które zakładały pojednanie się Szatana z Chrystusem i ich ponowne przyjście na koniec świata, żeby ostatecznie osądzić ludzkość. Wierzył, że on i jego wyznawcy są reinkarnacją pierwotnych chrześcijan, a on sam Jezusem Chrystusem. W swojej ideologii kierował się m.in. spaczoną interpretacją piosenek… Beatlesów. Teoria spiskowa, w którą święcie wierzył, nosiła taką samą nazwę, jak jedna z piosenek tego zespołu – Helter Skelter. Była to nazwa apokaliptycznej wojny, która miała powstać z napięć pomiędzy rasą białą a czarną. Do jej wywołania miały przyczynić się rytualne morderstwa, które Rodzina zaplanowała z inspiracji samego Mansona. W zamierzeniu wizjonera, winą za całe zło mieli zostać obarczeni czarni obywatele. Czarnuchy nigdy nie robią niczego bez białasów, którzy im coś pokażą. Wygląda na to, że musimy im pokazać, jak to zrobić – powiedział Manson.

Jedną z pierwszych ofiar grupy padła ówczesna żona Romana Polańskiego, Sharon Tate. Zginęła w nocy z 8 na 9 sierpnia 1969 roku. Wraz z nią banda Mansona zamordowała również kilkoro ich znajomych: Wojciecha Frykowskiego, Abigail Folger, Jaya Sebringa oraz Stevena Parenta. Na miejscu zbrodni policjanci zastali zmasakrowane ciała ofiar i napis Pig, wymalowany krwią denatów na drzwiach willi. O morderstwo z inspiracji Charles’a Mansona oskarżono Charles’a „Tex” Watsona, Patricię Krenwinkel, Susan Atkins i Lindę Kasabian. Rodzina dokonała również innych zbrodni, w tym m.in na małżeństwie państwa LaBianca czy nauczycielu muzyki Gary’m Hinmanie. Sam Manson został ostatecznie skazany na karę dożywotniego więzienia. Zmarł w 2017 r.

Motywy zbrodni Mansona są nieznane, choć mówi się o tym, że inspirował się on piosenkami The Beatles.  Sam nagrał kilka utworów z pogranicza rocka psychodelicznego i bluesa, a na początku lat 70. wydał album zatytułowany Lie: The Love and Terror Cult, którym chciał opłacić własnych adwokatów. Cała dyskografia Mansona jest bardzo bogata i obejmuje kilkadziesiąt pozycji. O Charlesie Mansonie powstało wiele książek, filmów, a nawet opera i musicial. Telewizja Lifetime wypuściła produkcję Manson’s Lost Girls, która opowiada o kobietach będących pod wpływem diabolicznego przywódcy. W serialu Aquarius wyprodukowanym przez amerykańską stację NBC jeden z głównych bohaterów śledzi bandę Mansona. Na temat mordercy powstało również kilkadziesiąt książek — wystarczy wspomnieć takie pozycje jak Helter Skelter: The True Story of the Manson Murders Vincenta Bugliosi czy The Family Eda Sandersa.

Ted Bundy

Uznawany za jednego z najkrwawszych seryjnych morderców w USA, Ted Bundy zapisał się w historii kryminologi jako bezwzględny zabójca i nekrofil. Urodził się w latach 40-tych ubiegłego wieku i żył raptem 43 lata. Pomimo młodego wieku został oskarżony o ponad 30 zbrodni, których dokonał pomiędzy 1974 a 1978 rokiem.

Bundy urodził się jako Theodore Robert Cowell w Domu Samotnej Matki jako syn sprzedawczyni Eleanor Louise Cowell. Spekulowano, że dziecko mogło być owocem kazirodczego związku Eleanor z jej ojcem Samuelem Cowellem. Ted został adoptowany przez dziadków i przez wiele lat ukrywano przed nim fakt, że osoba, którą uważał za własną siostrę, była w rzeczywistości jego matką. Odkrycie prawdy zaważyło na całym późniejszym życiu mordercy.

Jego ofiarami padały młode kobiety, które pozbawiał życia dusząc lub zabijając tępym narzędziem. Często rozcinał je i usuwał im narządy wewnętrzne. Zdarzało się również, że wykorzystywał je seksualnie, zarówno przed, jak i po śmierci. Wszystkie ofiary miały ciemne włosy z przedziałkiem w środku. Były szczupłe, atrakcyjne i inteligentne. Przypominały ukochaną Bundy’ego – cytat pochodzi z fragment z filmu „Morderca Wszechczasów – Ted Bundy„. Spekuluje się, że Bundy wybierał na swoje ofiary kobiety podobne do swojej pierwszej wielkiej miłości, która złamała mu serce.

Bundy był bardzo inteligentnym mężczyzną, każde morderstwo planował niczym operację wojskową. W połowie lat 60-tych skończył szkołę średnią i rozpoczął studia na University of Puget Sound, a następnie przeniósł się do University of Washington w Seattle, żeby studiować orientalistykę i psychologię. W ramach praktyki studenckiej pomagał jako wolontariusz w centrum pomocy kryzysowej dla osób myślących o samobójstwie. W 1972 roku uzyskał tytuł na kierunku psychologii i udał się do Utah, żeby studiować prawo. W czasie jego pobytu w obu miastach w tajemniczy sposób zaczęły znikać mieszkające tam kobiety. W 1975 roku Bundy został aresztowany za napaść na Carol DaRonch, jedną z nielicznych ocalałych z jego napaści kobiet. Dwa lata później został oskarżony i skazany za morderstwo innej młodej kobiety z Colorado. Dzięki temu, że w tej sprawie występował jako własny adwokat, miał dostęp do biblioteki i pewnego razu po prostu wyskoczył przez okno. Po ośmiu dniach został złapany i ponownie trafił do placówki. W 1972 roku udało mu się zbiec po raz drugi. Ostatecznie został ujęty i skazany na karę śmierci na krześle elektrycznym.

W popkulturze Bundy zaistniał po raz pierwszy w 1986 roku za sprawą książki i filmu telewizyjnego The Deliberate Stranger. Dwa lata później powstał o nim utwór zespołu Jane’s Addiction Ted, Just Admit It…. Jako bohater utworów muzycznych pojawiał się jeszcze kilkukrotnie m.in w Stay Wide Awake Eminema czy Bundy’s DNA zespołu Acid Drinkers. W 2002 roku Matthew Bright nakręcił film o Bundym pod tytułem Bezlitosny Morderca.

Wszyscy seryjni mordercy wzbudzali w społeczeństwie mieszane uczucia – od panicznego strachu aż po zachwyt i chęć naśladowania swoich mrocznych idoli. Bez względu na to, czy zbrodnie, które popełniali, były prawdziwe, czy też stanowiły jedynie wytwór zbiorowej fantazji, dzięki obecności w popkulturze zapisali się w pamięci szerokiego grona odbiorców.

Autor: Alicja Szwarczyńska

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Polacy (nie)znani

Lifestyle / 

Najbardziej rozpoznawalni Polacy za granicą to bezsprzecznie Jan Paweł II i Lech Wałęsa. Jednak w naszej bogatej historii zapisało się wielu innych wybitnych, choć z różnych powodów zapomnianych, rodaków. Część z nich, mimo niewątpliwych zasług dla ludzkości, znana jest tylko niewielu zainteresowanym.

A szkoda.

Antoni Patek

Nazwisko Antoniego Patka znane jest szerszym kręgom głównie dzięki zegarkom sygnowanym Patek Phillipe. Zanim jednak powstała luksusowa marka, Antoni Patek podejmował się wielu różnorakich zajęć.

Urodził się w 1812 roku w Piaskach Szlacheckich. Burzliwe czasy, w jakich dorastał, silnie ukierunkowały jego życie. W 1831 roku wziął udział w powstaniu listopadowym, za co został odznaczony Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari. Jednak po upadku powstania rozpoczęły się represje ze strony Rosjan, które zmusiły go do opuszczenia ojczyzny – Patek osiadł we Francji, gdzie dołączył do Wielkiej Emigracji. Początkowo pracował jako zecer w drukarni, został jednak oskarżony o działalność rewolucyjną, przez co musiał przenieść się do Szwajcarii. Przygodę z zegarmistrzostwem rozpoczął od kupowania mechanizmów starych zegarków i oprawiania ich w eleganckie koperty. W 1839 roku, wraz z innym polskim emigrantem, Franciszkiem Czapkiem, założył manufakturę zegarków o nazwie „Patek, Czapek & Cie”. Firma produkowała zegarki głównie dla emigrantów, a najbardziej popularna była seria z grawerunkami wielkich Polaków, takich jak Adam Mickiewicz czy Jan III Sobieski.

W 1844 roku, podczas wystawy w Paryżu, Patek poznał francuskiego zegarmistrza Jeana Adriena Philippe’a. Philippe wynalazł przełomowy mechanizm naciągu zegarka bez klucza, oraz opracował ręcznie regulowane funkcje kalendarza. Ich współpraca zaowocowała powstaniem firmy Patek Philippe & Cie, która wkrótce stała się ulubioną marką arystokratów. Jeden z egzemplarzy zakupiła nawet królowa Wiktoria podczas Wystawy Światowej w Londynie w 1851 roku. „Patek Philippe” uchodzi za markę królów właśnie dzięki klienteli, do której zaliczyć można między innymi: Piusa IX, króla Włoch Wiktora Emanuela III, czy współcześnie Władimira Putina. Antoni Patek pomimo sukcesu pozostał żarliwym patriotą. Aktywnie wspierał rodaków podczas Wiosny Ludów, a także działał na rzecz stowarzyszeń katolickich.

Jacek Karpiński

Jacek Karpiński to postać jednocześnie bohaterska i tragiczna. Współcześnie jego sylwetka jest coraz częściej przypominana i ożywiana w społecznej świadomości. Karpiński jako czternastolatek (fałszując datę urodzenia) wstąpił do Szarych Szeregów i uczestniczył w Powstaniu Warszawskim. Walczył w plutonie „Alek” wraz z Krzysztofem Kamilem Baczyńskim. Podczas walk został ciężko ranny w kręgosłup – odniesiona rana utrudniała mu poruszanie się do końca życia. Za zasługi został trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych.

Po wojnie, a dokładnie w 1951 roku, obronił dyplom na Politechnice Warszawskiej. Jego pierwszym wynalazkiem, który zyskał międzynarodowy rozgłos był AKAT-1 – analogowy komputer. Dzięki zaproszeniom ze Stanów Zjednoczonych miał możliwość studiowania na Harvardzie i MIT, ale w 1962 roku zdecydował się na powrót do Polski. Swoją decyzję tłumaczył chęcią pracy dla ojczyzny i wiarą w przyszłą niepodległość kraju.

Po powrocie do Polski skonstruował perceptron oraz skaner do analizy fotografii zderzeń cząstek elementarnych, wspomagany przez komputer KAR-6. Jego przełomowym wynalazkiem okazał się minikomputer K-202 – 16-bitowy komputer zbudowany z użyciem układów scalonych. Jego ówczesnymi konkurentami były tylko amerykańska Super-Nova i brytyjski CTL Modular One, choć i tak K-202 przewyższał je parametrami.

Niestety sukcesy techniczne nie szły w parze z materialnymi. Karpiński sam przyznawał, że nie był dobrym businessmanem. Jego popularność zrodziła zawiść w środowisku naukowym, a ze strony władz spotykały go nieustanne szykany. Nie mógł znaleźć pracy, a gdy odmówiono mu paszportu, osiadł na Mazurach, gdzie zajął się hodowlą drobiu. Gdy w końcu udało mu się uzyskać paszport, wyjechał do Szwajcarii, gdzie pracował dla Stefana Kudelskiego. W 1990 roku postanowił ponownie wrócić do kraju. Z powodu niepowodzeń w biznesie popadł w tarapaty finansowe. Do emerytury wynoszącej 800 złotych dorabiał sobie projektowaniem stron internetowych. Zmarł w 2010 roku w wieku 83 lat.

Ernest Malinowski

Chociaż w Polsce niewielu o nim słyszało, to w Peru jest bohaterem narodowym. Malinowski, podobnie jak Patek, brał udział w powstaniu listopadowym, przez co później został zmuszony do emigracji. Początkowo przebywał we Francji, jednak w 1852 roku wyjechał do Peru. Tam jako inżynier zajmował się nadzorem nad wykonywaniem prac budowlano-melioracyjnych, wytyczaniem dróg, konstruowaniem mostów, kreśleniem map topograficznych oraz kształceniem peruwiańskiej kadry technicznej.

W czasie wojny hiszpańsko-peruwiańskiej w 1866 roku została mu powierzona obrona wybrzeża. Malinowski okazał się uzdolnionym strategiem. Błyskawicznie sprowadził artylerię ze Stanów Zjednoczonych, a działa zamontował na platformach kolejowych. Między innymi dzięki temu rozwiązaniu udało się rozproszyć siły wroga.

Najdonioślejsze dzieło Malinowskiego, dzięki któremu zyskał ogólnoświatowy rozgłos, rozpoczęło się w 1869 roku. W tym właśnie roku peruwiański rząd przyznał mu fundusze na budowę Centralnej Kolei Transandyjskiej. Ze względu na trudności terenowe linia ta stanowi jedno z największych osiągnięć myśli inżynieryjnej. Budowa, która z założenia miała trwać sześć lat, jednak opóźniła się aż do roku 1893. Prace spowolnił wybuch wojny z Chile w 1878 roku. Linia ta jest najwyżej na świecie przeprowadzonym połączeniem kolejowym. Ma ona 219 km długości i wznosi się od poziomu morza na wysokość 4 769 m, przechodząc przez 62 tunele o łącznej długości ponad 6 000 m oraz 30 mostów.

W r. 1888 Malinowski objął katedrę matematyki uniwersytetu w Limie, a rok później wybrano go dziekanem wydziału matematyczno-przyrodniczego. Do dziś jest także jednym z symboli współpracy polsko-peruwiańskiej.

Abraham Stern

Stern to polski wynalazca żydowskiego pochodzenia. Żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku konstruktor opracował rewolucyjne maszyny. Niestety jego pomysły nie trafiły na podatny grunt. Niedoceniony za życia, dziś jest prawie zapomniany. Dużo bardziej rozpoznawalni są Antoni Słonimski i Nicolas Slonimsky (amerykański kompozytor i muzykolog), których był przodkiem.

Wynalazki Sterna były bardzo różnorodne. Jego pomysłowość zaowocowała między innymi na gruncie militarnym – stworzył urządzenie celownicze, pewnego rodzaju dalmierz dla artylerzystów. Jest też autorem wózka topograficznego do odwzorowywania ułożenia terenu. Jego zainteresowania usprawnić mogły także gospodarstwa rolne. To on opracował takie wynalazki jak młockarnia czy żniwiarka.

W roku 1813 opracował czterodziałaniowy arytmometr. Arytmometr to dawna maszyna licząca, poprzedzająca kalkulator. Było to pierwsze tego typu urządzenie na świecie. Wynalazek był do tego stopnia rewolucyjny, że musiano zbadać, czy nie został skopiowany. Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Warszawie stwierdziło, że Stern nie wzorował się na podobnej maszynie Gottfrieda Leibnitza, a nawet jej nie znał. To odkrycie rozsławiło jego imię. Podobno wraz ze swoim wynalazkiem gościł u cara, który zdumiony prędkością obliczeń, znacznie przewyższającą zdolności monarchy, miał powiedzieć: Maszyna dobra, ale Żyd zły.

Nie wiadomo co sprawiło, że maszyny Sterna nie cieszyły się światową popularnością. Żydowskie pochodzenie, a może myśl wyprzedzająca epokę – zapewne już się nie dowiemy. Jednak muszą istnieć jakieś głębokie przyczyny takiego stanu rzeczy, skoro nawet dziś tak niewielu o nim wie.

Wspomnieni Polacy to zaledwie mała cząstka naszej historii. Nie sposób wymienić wszystkich zasłużonych, a często zapomnianych rodaków. A kto według Was, zasługuje na szczególną pamięć?

Autor: Franciszek Świtała

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top