Szkocka czy irlandzka? Spór o whisky!

Alkohol, Dla Ciała / 

Whisky nierozłącznie kojarzy nam się ze Szkocją, wszystko wskazuje jednak na to, że pionierami w jej produkcji byli Irlandczycy. A dokładnie zamieszkujący tamtejsze opactwa mnisi, którzy produkowali whisky głównie w celach leczniczych. Pierwsza oficjalna wzmianka o aqua vitae, czyli wodzie życia, znajduje się w irlandzkiej Kronice Clonmacnoise i pochodzi z 1405 roku. Z kolei pierwszą informację o whisky szkockiej odnotowano dopiero 90 lat później, bo w 1494 roku. Była to wzmianka o oficjalnym zamówieniu króla Jakuba IV na słód jęczmienny dla pewnego zakonnika, który zajmował się produkcją uisge beatha (z gaelickiego: uisge beatha – woda życia)

Przez długie lata trunek z Zielonej Wyspy był najbardziej znaną whiskey na świecie, który w XIX wieku konkurował tylko z koniakami. Na rynku dostępnych było kilkaset gatunków irlandzkiej whisky, a za jej wielbicieli uchodzili m.in. królowa Anglii Elżbieta I oraz car Rosji Piotr I. Dlaczego zatem w obecnych czasach scotch whisky jest bardziej popularna od tej irlandzkiej? Co spowodowało, że na Zielonej Wyspie znajduje się tylko 12 destylarni, a w Szkocji ponad 100? Przyczyn było kilka, ale początek upadku przemysłu gorzelniczego miał miejsce na początku XX wieku. Pierwszym ciosem dla sprzedaży whisky było wprowadzenie prohibicji w Stanach Zjednoczonych, które były potężnym rynkiem zbytu dla wody ognistej. O ile zakaz ten miał wpływ na cały przemysł alkoholowy, tak wybuch wojny domowej w 1916 roku, która doprowadziła do podzielenia kraju na Irlandię Północną i Południową, dotknął lokalnego rynku. Podobnie miała się sprawa z wojną handlowa z Wielką Brytanią, która do tego stopnia utrudniała życie Irlandzkim gorzelnikom, że ci zmuszeni byli zmniejszać produkcję i ostatecznie zamykać swoje destylarnie.

whisky Bushmills

Podobieństwa i różnice między whisky a whiskey

Utarło się stwierdzenie, że jedną z głównych różnic między Szkocją a Irlandią jest ilość przeprowadzanych destylacji alkoholu. Według obiegowej opinii ci pierwsi destylują whisky dwa razy, a drudzy trzy. Odwieczna rywalizacja między tymi krajami spowodowała nawet uszczypliwe uwagi mówiące, że Szkoci oszczędzają nawet na destylacji, a z kolei Irlandczycy nie potrafią stworzyć dobrej whisky, robiąc to dwukrotnie. Niestety już od dłuższego czasu ta popularna opinia nie powinna być traktowana jako wyróżnik. Przykładem są największe w Irlandii, sprzedające rocznie ok. 25 mln butelek trunku, destylarnie Cooley i Kilbeggan, które na przekór obiegowej opinii stosują… podwójną destylację.

Kolejne popularne stwierdzenie mówi, że Irlandia produkuje whiskey bez użycia torfu, co sprawia, że aromat i smak jest delikatniejszy i pozbawiony dymnych niuansów. Niestety ten pogląd także jest daleki od prawdy, a doskonałym przykładem jest irlandzka destylarnia Connemmara. Trunek tam powstający określany jest mianem peated single malt, co oznacza, że powstaje ze słodu suszonego torfowym dymem, a nie, jak to na ogół w Irlandii bywa, gorącym powietrzem. Zdecydowana większość produkowanej w Irlandii whiskey to trunki typu blended, będące wynikiem mieszania spirytusów zbożowych. Rzadziej produkuje się whiskey single malt, które produkowane są w 100% ze słodu jęczmiennego.

butelka szkockiej whisky

Kolejną różnicą jest sposób pisowni obu trunków. W Szkocji na etykietach butelek znajdziemy napis whisky, a w Irlandii i USA whiskey. Termin whiskey został wymyślony przez Irlandzkich gorzelników, aby odróżnić swoje towary od trunków ze Szkocji, które to ich zdaniem były niższej jakości. Należy jednak pamiętać, że wymowa słowa whisky/whiskey jest zawsze taka sama.

W Irlandii, ze względu na stosunkowo niewielką ilość gorzelni, nie istnieje tak jak w Szkocji podział na regiony produkcyjne. Jeszcze do niedawna  Zielona Wyspa mogła pochwalić się jedynie trzema działającymi destylarniami: Bushmills, Midleton oraz Cooley. Przez ostatnie lata zwiększający się popyt na whisky spowodował, że otwierają się kolejne gorzelnie i jest ich w tym momencie aż 12. Tylko w ostatnich 10 latach otwarto sześć nowych destylarni (Alltech, Dingle, Echlinville, Tullamore D.E.W., West Cork Distillery oraz Teeling w Dublinie) i jedną reaktywowano (Kilbeggan zamknięta w 1957 i otwarta ponownie w 2010 r.).

Od czego zacząć?

butelki whisky

Irlandzka whiskey wydaje się być świetną propozycją, aby rozpocząć przygodę z tego typu alkoholem. Zazwyczaj trunki z Zielonej Wyspy są bardzo aromatyczne i łatwe w piciu. Te poddane potrójnej destylacji mają zazwyczaj delikatniejszą alkoholowość oraz bardziej krągły smak niż ich szkockie odpowiedniki. Dla osób początkujących świetną propozycją będzie Tyrconnel Single Malt. Dla osób bardziej zaawansowanych, szukających irlandzkiej whiskey najwyższej jakości, rzeczą godną polecenia jest Yellow Spot 12 yo. 

Zatem Sláinte (na zdrowie)!

MaurycyMichalak

Maurycy Michalak – pasjonat win i mocnych alkoholi. Wieloletnie doświadczenie w branży alkoholowej zdobywał w całej Europie. Posiada trzeci poziom certyfikatu WSET (Wine & Spirit Education Trust). Na co dzień odpowiedzialny jest za dobór portfolio win w sklepie Miler Spirits & Style.

Prezentowane w artykule wina oraz inne alkohole mogą Państwo nabyć w sklepie stacjonarnym Miler Spirits & Style w Poznaniu na ul. Podgórnej 4 (10:00-19:00 pon-pt, 11:00-16:00 sobota) lub wysyłkowo pod numerem telefonu 61 22 66 323. 

Zapisz

Zapisz

Komentarze

  1. „Pasjonat win i mocnych alkoholi”. Czyli po naszemu alkoholik. Zgadza sie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Deszcz vs Gentleman

Lifestyle, Moda / 

Początek wiosny i koniec jesieni to bardzo problematyczne okresy dla każdego eleganckiego mężczyzny. Niespodziewane zmiany temperatur i nieoczekiwany deszcz wymuszają ponadprzeciętną dbałość o ubiór i dodatkowe akcesoria. O czym powinien pamiętać prawdziwy gentleman w tym czasie?

Płaszcz czy kurtka ?

Kurtka wykonana z poliestru, z odpowiednim wypełnieniem, nie wygląda tak elegancko jak płaszcz. W porze deszczowej sprawdzi się jednak lepiej ze względu na nieprzemakalność, jaką oferuje. Na szczęście okrycia wierzchnie również charakteryzują się pewną różnorodnością, dzięki czemu mężczyźni nie są zmuszeni do noszenia tylko i wyłącznie pikowanych kurtek.

kurtka

Ponadczasowym płaszczem, który jednocześnie jest najwyżej w hierarchii formalności, jest dyplomatka. Może być jedno- i dwurzędowa. Dyplomatka charakteryzuje się wycięciem przypominającym wycięcie marynarki, ukazującym koszulę i krawat, a także jest dość mocno dopasowana do ciała. Takiego płaszcza zwykle nie szyje się z grubej wełny, dzięki czemu świetnie sprawdzi się on w roli okrycia przejściowego.

dyplomatka

Innym, wartym uwagi fasonem płaszcza, jest bosmanka – wyżej wycięta niż dyplomatka i przede wszystkim znacznie krótsza. Dobrze dopasowana bosmanka powinna przykryć marynarkę i kończyć się w połowie uda, dzięki czemu będzie dobrze chronić przed wiatrem. Jeżeli jednak ktoś poszukuje typowo przejściowego płaszcza, powinien zainteresować się trenczem.

Trencz jest zazwyczaj wykonany z bawełny, ma fason dwurzędowy i jest spinany paskiem w talii. Ten krój płaszcza jest dobrze znany wszystkim miłośnikom filmów noir (jednym z nich jest Chinatown). Trencz został rozpowszechniony po wojnie wśród pań i panów. Jest odzieniem wierzchnim idealnie współgrającym zarówno z garniturem jak i zestawem smart-casualowym. Najpowszechniejszy kolor trenczu to beż, dziś jednak bez problemu można znaleźć płaszcze w pełnej kolorystycznej gamie.

Gdzieś pomiędzy płaszczem a kurtką znajdziemy jeszcze parki (dłuższe kurtki z futrem przy kapturze) oraz budrysówki (dłuższe kurtki zapinane na drewniane kołki). Obydwa okrycia jednak są raczej typowo zimowe i będą po prostu za ciepłe na okres przejściowy. Jeżeli żaden z płaszczy nie przypadnie do gustu, warto zastanowić się nad powrotem do ponadczasowej i klasycznej, pikowanej kurtki typu husky.

Okrycie wierzchnie nie jest najważniejsze

Poza płaszczem lub kurtką należy pamiętać o odpowiednim zabezpieczeniu najbardziej narażonych na deszcz miejsc naszego ciała – szyi oraz głowy. Jeżeli jest za ciepło na wełnianą, dzianinową czapkę, warto zdecydować się na grubszy kapelusz lub stylowy i nietuzinkowy kaszkiet. W przypadku kaszkietu należy pamiętać o zausznikach – nie wpływają one na wygląd, kiedy są schowane, a wielokrotnie przydają się w dniach, w których dopada nas niespodziewany mróz. Kaszkiet wykonany z dobrej jakości materiałów (jak np. Harris Tweed) nie dość, że jest ponadczasowy i bardzo uniwersalny, to bardzo dobrze utrzymuje temperaturę.

kaszkiety

Kiedy robi się cieplej, wełniany szalik może już bardziej przeszkadzać niż być użytecznym. Jeżeli jedwab wydaje się zbyt szlachetny i nieadekwatny do sytuacji, warto rozważyć zakup szala wykonanego z czystego kaszmiru. Kaszmir również jest szlachetnym surowcem, zazwyczaj nie jest tak ciężki i lepiej sprawdza się w okresach przejściowych niż typowa, gruba szalikowa wełna. Niestety swoje kosztuje, kiedy jednak raz ubierze się kaszmirowy szal, ciężko jest później wrócić do jakościowo gorszych szalików.

szalik

Z uwagi na nieoczekiwany deszcz niektórzy preferują noszenie bluz lub kurtek z kapturem. Prawda jest taka, że nic nie zastąpi dobrego i dużego parasola – nie tylko ochroni on przed deszczem całą sylwetkę, a nie tylko głowę, jak i również pozwoli obronić partnerkę przed nieprzyjemnym zmoknięciem. Należy pamiętać, aby parasol był wykonany z mocnych materiałów takich jak włókno węglowe, aby nie został złamany przy mocniejszym wietrze.

Jak widać deszcz nie jest dużym problemem, ale należy w odpowiedni sposób się przed nim zabezpieczyć. Zbliżające się miesiące z pewnością przysporzą Wam wielu sytuacji, w których będzie mogli sprawdzić, które rozwiązanie jest najlepsze.

Autor: Kamil Brycki

Pasjonat muzyki, literatury i mody. Klasyczną męską elegancją interesuje się od 18 roku życia i od tego czasu jego ciekawość tylko przybiera na sile. Redaktor serwisu muzycznego Music To The People.

portfel

Komentarze

  1. W tym zdjęciu w deszczu coś się w obiektywie odbija.

  2. A co z prochowcem? Czemu nie napisaliscie to tym, niewątpliwie ponadczasowym odzieniu?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Powrót do korzeni – Alfa Romeo 8C Competizione

Hobby, Motoryzacja / 

Na łamach naszego portalu często goszczą włoskie auta, nie bez powodu, naród ten ma się czym chwalić w kategorii aut dla gentlemana. Myśląc o temacie nowego artykułu w dziale Moto, zdałem sobie sprawę, że jest jeszcze minimum jedna motoryzacyjna marka z kraju „buta”, która zapisała się złotymi zgłoskami w historii automobilizmu.

Niektórzy zapewne domyślili się, że chodzi o… Alfę Romeo. W historii tej marki powstało wiele wspaniałych i nietuzinkowych aut, które zawsze zachwycały swoim wyglądem i ” włoską duszą”. Dzisiaj chciałem jednak skupić się na współczesnym modelu marki, która po latach dziwnych rozwiązań i zaniku niezwykłej „osobowości”, w kolejnych autach koncernu, wraca do tego, co najlepsze – do korzeni.

Model 8C Competizione swoje podwaliny czerpie bowiem z Alf lat 30. i 50. – serii aut z rzędowymi, 8- cylindrowcami i aut gamy Competizione.

8C to bez wątpienia najbardziej sportowy model Alfy. Bez kompleksów może konkurować z autami pokroju konkurentów od Ferrari czy Lamborghini. Stylistykę auta uznano za prawdziwy majstersztyk i ciężko się z tą opinią nie zgodzić. We „Włoszkach” zawsze było coś pięknego i charakterystycznego, ale w przypadku Competizione projektanci osiągnęli „kolejny poziom wtajemniczenia”. Nie ma chyba osoby, która nie obejrzałaby się za tym pojazdem, zwłaszcza za charakterystycznym dla marki ciemnym odcieniem czerwieni, o ile uda się go spotkać na ulicy…, powstało bowiem jedynie 500 sztuk zamkniętej wersji 8C (drugie 500 szt. to kabriolety). Większość trafiła do kolekcjonerskich garaży zamożnych biznesmenów. Wyjątkowość auta sprawiła, że już przed produkcją zapewniło sobie miejsce w historii, które w ciągu mijających lat będzie zwyżkowało cenę auta.

Competizione pozwoliło Alfie Romeo wrócić aktywnie na rynek Stanów Zjednoczonych, gdzie marka, zaliczyła ponad 12- letni niebyt, spowodowany słabymi wynikami finansowymi. Sprawdźmy jednak, ile, tak naprawdę, jest Alfy w Alfie.

Początkowo miano Alfie za złe, że skorzystała z silnika… Maserati. Ale co by o tym rozwiązaniu nie mówić, wyszło ono temu autu na dobre. W końcu jednostka „konkurencyjnej” włoskiej marki to sprawdzona w dwóch modelach konstrukcja, o niemałych parametrach i dźwięku, który ciężko opisać słowami. Motor V8 generuje 450KM i 480Nm, co pozwała 8C rozpędzać się do „setki” w 4,2 sekundy i pędzić maksymalnie 306 km/h.

Włosi nie byliby sobą, gdyby nie zrobili czegoś w niekonwencjonalny dla reszty świata sposób. Padło na układ napędowy, w którym zastosowano układ TransAxle, czyli rozwiązanie, w którym skrzynia biegów znajduje się z tyłu auta, w zespole zawieszenia i napędza oczywiście tylną oś. Co daje to stosowane już przez Alfę nie raz rozwiązanie? Chodzi głównie o lepsze rozłożenie masy auta, co wiąże się z poprawieniem prowadzenia. Skrzynia jest oczywiście sekwencyjna (standard w produkowanych obecnie supersamochodach) i posiada 6 przełożeń.

Zerknijmy na chwilę do wnętrza 8C. Tutaj producent pozwala nam się poczuć faktycznie jak w sportowym aucie. W wyposażeniu standardowym znajdziemy… brak zbędnych bajerów. Ma być prosto, funkcjonalnie i surowo – nie jest to jednak surowość znana z aut poprzedniego wieku, takich jak Lamborghini Countach. Niestety, przebywając trochę dłużej we wnętrzu Competizione, mamy wrażenie, że wnętrzu auta brakuje trochę designerskiego kunsztu, w porównaniu do tego, co auto prezentuje sobą na zewnątrz.

Nie przeszkodziło to jednak w zdobyciu przez 8C paru trofeów, takich jak tytuł Najpiękniejszego Kabrioletu 2009 roku dla odmiany Spyder, oraz całkowicie zasłużony tytuł Najlepiej Brzmiącego Samochodu. Na pewno nie można temu autu odmówić sukcesu, który spowodował, głównie wizerunkowe odżycie Alfy i, jak się okazało, był świetnym motorem napędowym zmian w tej włoskiej marce. Wystarczy popatrzeć na aktualną ofertę dealerów tego producenta i gołym okiem widać, że jest zdecydowanie lepiej niż przed rokiem 2007.

Co jeśli komuś właśnie trochę za bardzo spodobała się 8C i postanowił sobie taką sprawić? Niestety, napotka na ogromny problem znalezienia modelu na sprzedaż. Competizione rzadko zmieniają właścicieli, a jeśli już muszą, to za niemałe kwoty – o wiele wyższe niż w momencie zakupu nowego auta. To trochę tak jak z Fiatem 126p w PRL-u, wyjeżdżał z salonu i od razu zyskiwał na wartości. W sumie, koncert motoryzacyjny obu marek jest ten sam.

Alfy Romeo to ponoć auta pełne miłości i temperamentu, w przypadku 8C zestawienie tych i jeszcze paru innych cech gwarantuje, że nie zostanie kolejnym, masowym i zapomnianym autem. Historia we współczesnym wydaniu? Jak widać, Włosi pokazali, że się da.

Autor: Adrian Walkiewicz

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top