Każda dziedzina naszego życia ma swoje sekrety i profesjonalizacje. Kuchnia nie kończy się na kotlecie schabowym, a w wersji „wykwintnej” na spaghetti po bolońsku, wino nie kończy się na różowej Sophii, design na meblach z Ikei, a kawa na włoskich mieszankach. Wszędzie można zejść głębiej, poznać coś bliżej i zobaczyć, że to, co z pozoru wydawało się szczytem możliwości jest raptem początkiem dobrego smaku i gustu.
Nie trzeba jednak rzucać się od razu na kuchnię molekularną i wina z wyższej półki. Tak samo nie trzeba kupować najdroższych i najbardziej subtelnych kaw segmentu specialty, żeby dostrzec różnice. Nawet lepiej zacząć od niższego pułapu i zmiany podstawowych przyzwyczajeń, żeby móc lepiej poznać pewne mechanizmy i zależności oraz wiedzieć, czego można się spodziewać po najlepszych produktach. Potrzebny jest punkt odniesienia.
Nim, w cyklu moich tekstów na łamach Gentleman’s Choice, przejdę do opisywania konkretnych metod parzenia, chciałbym zapoznać Was z podstawowymi prawidłowościami rządzącymi światem dobrej kawy. Niestety, jest w nich wiele wyjątków, zaprzeczeń i zaskoczeń, ale znając podstawy można śmiało kusić się o dalsze eksperymenty.
Kawa rozpuszczalna do kosza
Zacznijmy od pierwszej kwestii – odrzucamy kawę rozpuszczalną. To nie kawa. Zawiera w sobie dużo substancji chemicznych, jest robiona z kiepskiej jakości ziaren, a dodatkowo jest droga i bardzo, bardzo źle smakuje. Tyle w temacie, nie ma co nawet więcej się nad tym rozwodzić. Przecież nie oczekujemy testów i sposobów na najlepsze zupki chińskie, prawda?
Mielenie
Skoro to już zostało wyjaśnione, pora na właściwą kawę, czyli tę kupowaną w ziarnach, a następnie mieloną tuż przed przyrządzeniem. Niezależnie od tego jaką kawę obecnie kupujecie, ważne by była ona ziarnista i możliwie najświeższa (do trzech miesięcy od daty palenia). Po zmieleniu jej, w ciągu kilkunastu minut ulatnia się większość związków odpowiedzialnych za poprawny smak i aromat, domyślcie się zatem, co zostaje w kupowanej „mielonce”. Samo mielenie to dość złożona kwestia. Każda metoda parzenia wymaga innych ustawień młynka. Młynka żarnowego, rzecz jasna. Ekspres ciśnieniowy wymaga najdrobniejszego mielenia. Taka jest specyfika poprawnego espresso. Zmielona kawa musi stawiać opór wodzie podczas parzenia, a nie zrobi tego, gdy jej drobinki są duże i nie przylegają do siebie. Nieco grubiej zmielone ziarna, przypominające bardzo drobny piasek, idealnie sprawdzą się w popularnej kawiarce zwanej też moką – to ten metalowy, dwuczęściowy imbryczek. Do jego dolnej komory wlewamy wodę, nakładamy sitko z kawą i zakręcamy górną część. Tu opór wody powinien być mniejszy. Nada to kawie odpowiedniej faktury, gęstości i głębi. Natomiast korzystając z ekspresów przelewowych, najlepsza będzie kawa zmielona na piasek. Powinno się znaleźć takie ustawienie młynka, by cały proces parzenia zmieścił się w okolicach czterech minut. Podobnego mielenia warto użyć przy ręcznych dripperach, czyli popularnych w wielu miejscach „lejkach”, w których umieszcza się papierowy filtr i stawia na dzbanku lub kubku. Z kolei najgrubsze mielenie sprawdzi się we french pressie (prasa francuska). Przy takim ustawieniu do gotowej kawy dostaje się najmniej drobnej, pyłowej frakcji, która wpływa na gorycz kawy i brak czystości w smaku. Taki przemiał warto też stosować w momencie, gdy ktoś z Was robi sobie zwykłą „zalewajkę”.
Skoro mowa o „zalewajce”, zwanej także plujką, kawą po turecku, kawą po polsku, czyli po prostu kawą sypaną bezpośrednio do kubka i zalewaną. Nie jest to zła metodą parzenia kawy zwłaszcza, gdy użyje się dobrej jakości świeżych ziaren. Jednak ma to swoje wady. Przy takim sposobie przygotowania nigdy nie dochodzi do momentu przerwania procesu parzenia. Zmielona kawa ma ciągły kontakt z gorącą wodą, przez długie minuty czy czasami wręcz godziny, bo i w taki sposób ludzie pijają jeden kubek. W efekcie wypłukuje się z kawy wszystko, także te cząstki, które psują smak oraz działają drażniąco na nasz układ trawienny. W konsekwencji kawa staje się cierpka, ciężka w smaku i ciężka dla żołądka. Warto więc zainwestować nawet w najtańsze urządzenie do kawy przelewowej, filtrowanej, jak prosty dripper czy french press.
Temperatura
Wrogiem kawy jest wrzątek. Wiele osób dziwi się, gdy to mówię, ale taka jest prawda. Zalewanie kawy białym wrzątkiem (temperatura wody powyżej 95°) negatywnie wpływa na jej smak niezależnie od stosowanej metody. Wrzątek zwiększa poziom odczuwalnej goryczy, niszczy sporo struktur smakowych, nie pozwala kawie na rozwinięcie się i otwarcie. W związku z tym, w filiżance będzie coś o płaskim, gorzkim smaku a tak być nie powinno. Optymalne temperatury parzenia to okolice 90-95 stopni Celsjusza, czyli po zagotowaniu wystarczy odczekać kilka minut. Zaparzona już kawa otwiera się w niższych temperaturach. Proszę zauważyć, że w dobrych kawiarniach, gdzie kawę parzy się ręcznymi metodami przelewowymi najpierw trafia ona do dzbanka, w którym kawę miesza się, by ją nieco ostudzić aby otworzyła się, pokazując swój prawdziwy profil smakowy. Uprzedzając pytanie: nie uzyska się takiego samego efektu używając od razu dużo chłodniejszej wody, jak przez użycie bardzo ciepłej i późniejsze schłodzenie. Ciepła woda wydobywa odpowiednie aromaty z kawy, a studzenie pozwala nam je wyczuć.
Proporcje
Kolejną kwestią są proporcje. Zachowując odpowiednie, mamy możliwość porównywania kaw w różnych metodach, czy nawet w ramach tej samej, ale używając innych temperatur czy innych ziaren. Przy metodach przelewowych za standard uznawana jest proporcja 60g kawy na jeden litr wody. Czyli na dwustu pięćdziesięciu mililitrowy kubek wystarczy 15g ziaren. Aby uzyskać odpowiednie proporcje nie obejdzie się bez wagi. Najpierw należy odmierzyć ziarna, a potem już podczas parzenia, odpowiednią ilość wody. Niech ta czynność nie odstrasza Was od dążenia do dobrej kawy. To naprawdę niewielki wysiłek. Ważny jest także odpowiedni czas parzenia. Przy manualnych metodach przelewowych zaleca się czas w okolicach 2,5-4 minut. Wspomniany ekspres przelewowy to w okolicach 4-5 minut. Poprawne espresso mieści się w granicach 25-35 sekund.
Dodatek który pasuje zarówno do kawiarni jak i na… własny ślub.
Biała poszetka to najbardziej stylowy i jednocześnie bezpieczny dodatek męski. Tak brzmiała by nasza odpowiedź, gdyby ktoś zapytał, który z dodatków męskich jest bardzo stylowy, ale jednocześnie nie przykuwa zbędnej uwagi otoczenia, bez wahania wskazalibyśmy na białą, lnianą poszetkę. Po całe kompendium poszetkowej wiedzy, od tego jak powinna być wykonana do wizualizacji poprawnego jej składania i ułożenia, zapraszamy TUTAJ. W artykule czeka również na was bardzo ciekawa poszetkowa oferta od Miler Spirits&Style, jak zwykle w najwyższej jakości i stylu.
Woda
Na koniec zostawiłem rzecz niezwykle ważną a mianowicie wodę. W końcu stanowi ona 99 procent kawy! Im woda jest twardsza, zakamieniała, mocno zmineralizowana, tym gorszy smak gotowej kawy. Przede wszystkim wpływają na niego minerały i cząstki, które znajdują się w wodzie. Jeśli widzicie czajnik oblepiony grubą warstwą kamienia, pomyślcie, ile go trafia do Waszego organizmu… Więc to już jest szerszy problem i mocno zwracam uwagę na ten aspekt. Wracając do kawy, twarda, zanieczyszczona woda wpływa bardzo mocno na smak gotowego naparu. Nie ma rozwiniętego zapachu, smak jest spłaszczony, zduszony, bardziej szorstki. Obrazowo rzecz ujmując – w wodzie pływa tyle cząsteczek zanieczyszczeń, że nie ma w niej miejsca na cząstki kawy. Nie dochodzi do poprawnego parzenia i wypłukiwania z niej dobrych smaków. Gorąco zachęcam do stosowania filtrowanej wody. Inwestycja w czajnik do filtracji i miesięczny koszt filtrów na poziomie kilkunastu złotych to nie są wysokie kwoty, a realnie przekładają się na smak kawy, herbaty, zup i innych potraw. A przede wszystkim na nasze zdrowie. Nie opłaca się kupować wody w baniakach. Przeliczałem kiedyś koszty na własny użytek i wychodzi drożej od zakupu filtra na miesiąc użytkowania. A do tego trzeba doliczyć wysiłek włożony w dźwiganie tych kilkunastu baniaków i potrzebę miejsca do ich przechowywania.
Tak więc przedstawiłem podstawowe aspekty, które mają wpływ na smak i jakość kawy, niezależnie od użytych ziaren – woda, jej temperatura, świeżość kawy, sposób mielenia oraz parzenia. Niewiele elementów, ale ich wpływ na efekt końcowy jest wielki. Polecam sprawdzić i przekonać się samemu!
Autor: Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog.
Rocznik ’89. Z wykształcenia dziennikarz i operator. Z zawodu operator i fotograf. Z zamiłowania wszystko naraz, do tego oblane skrupulatnie kawą. Tą dobrą i tą jeszcze lepszą. Bloger. Fan mediów tradycyjnych i nowych, a także gadżetów i nowinek technologicznych. Niepoprawny liberalny konserwatysta i konserwatywny liberał. I najlepiej, gdy to wszystko można wykorzystać do działania, do życia i cieszenia się nim.
Inne wpisy z tej kategorii
Komentarze
Dodaj komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.
Michał Stachowiak
Wszystko ładnie pięknie oprócz fragmentu o twardej wodzie. Twarda woda jest akurat zdrowa dla organizmu, gdyż dostarcza minerałów. Spróbujcie gotować w czajniku porządne wody mineralne, zobaczycie ile w nich jest kamienia, ten kamień to właśnie magnez, wapń i inne minerały. Taka woda jest niezdrowa dla pralki, zmywarki czy też czajnika, ale dla ciała jak najbardziej.
Pozdrawiam
Marcin Rzońca
Dzień dobry! Panie Michale, nie zgodzę się z Pana tezą. Wody mineralne, owszem, są zdrowe dla organizmu, ale, po pierwsze, w odpowiednich ilościach. Mówię o dobrych wodach mineralnych, o których Pan wspomina. Jest to wtedy rodzaj 'herbatki ziołowej’ pitej dla zdrowotności. Tego typu wody mają odpowiedni balans mineralny. Nie nadają się one w żaden sposób do innych zastosowań takich jak gastronomia. Właśnie przez zbyt duże nasycenie mineralne.
Po drugie, pomiędzy wodą mineralną wysokiej jakości a wodą z kranu jest jednak diametralna różnica. Przecież z kranu nie leci woda typu Perrier czy Evian. W wodzie kranowej ten balans już nie jest tak optymalny. W zależności od regionu może być mocno zażelaziona czy zawierająca za dużo wapnia. Do tego należy dołączyć często przestarzały system wodociągowy i w efekcie mamy wodę, która w surowym stanie nie wpływa pozytywnie na nasz organizm. A także na nasze czajniki, garnki, pralki, zupy, kawy, herbaty.
Nie bez powodu w kawiarniach stosuje się systemy filtrujące i nie bez powodu zawodnicy startujący w zawodach typu Mistrzostwa Świata Brewers Cup, gdzie należy zrobić jak najlepszą kawę czarną metodą przelewową, stosują wody o odpowiednim składzie chemicznym, filtrowane, wzbogacone o magnez (który w ODPOWIEDNIEJ ILOŚCI pozwoli lepiej rozwinąć smak kawy), a obniżone o inne minerały.
Pozdrawiam!
Michał Stachowiak
Do kawy może faktycznie nie jest taka twarda woda najlepsza, ale na pewno jest dobra dla organizmu. W Skandynawii (Finlandia bodajże) utwardzają wodę, gdyż mają miękką wodę polodowcową i w ten sposób ograniczyli znacznie zapadalność na choroby układu krążenia.
Można zresztą zauważyć trend, że w barach czy restauracjach pojawia się woda z kranu podawana za darmo, zamiast wody mineralnej w butelkach.
Michał Zalicki
Mam pytanie do autora- jakie substancje chemiczne zawiera kawa rozpuszczalna? Przecież jest to liofilizat?
Gentleman's Choice
Odpowiedź autora:
Tak. Kawa rozpuszczalna powstaje w drodze liofilizacji. Są ku temu dwie drogi – poprzez suszenie mielonej kawy, a następnie mrożenie i sublimację, czyli odparowywaniu drobinek lodu z kawy. Drugą opcją jest suszenie zmielonej kawy w specjalnych komorach, ujmując to najprościej, gdzie kawa ta jest rozpylana w gorącym powietrzu.
Tak to wygląda w teorii. Jednak to, co dzieję się podczas tego procesu i czy na tym etapie nie są dodawane żadne wspomagacze, wzmacniacze smaków bądź konserwanty zapobiegające rozwojowi pleśni (bo w kawach najniższego sortu nie jest niczym dziwnym, że występują defekty w postaci grzybów), jest nie do sprawdzenia. Zwłaszcza w potężnych koncernach, do których z założenia warto stosować zasadę ograniczonego zaufania. W końcu liczy się zysk, a nie smak. Wiem, brzmi to spiskowo, ale tak to po prostu działa. Niestety, nie potrafię w tej chwili dotrzeć do artykułu, który czytałem już dłuższy czas temu, gdzie sprawdzano dokładny skład kaw rozpuszczalnych. Kawa tam była, ale nie tylko. Nie wspomnę już o rozpuszczalnych kawach smakowych, ze sztucznymi składnikami. Kwestia jest jeszcze taka – skoro mamy możliwość kupienia normalnych, całych ziaren, gdzie wiadomo, że nie jest nic dodane (nie mówię o kawach smakowych), czyli można korzystać z najprostszego produktu, bez kolejnych etapów przetwórstwa, to dlaczego tego nie robić? Z korzyścią dla smaku i własnego zdrowia. Bo nawet, jeśli potraktować moje zdanie, że kawa rozpuszczalna zawiera substancje chemiczne jako przesadę, to nie można zaprzeczyć iż smak tej kawy nijak ma się do prawdziwej kawy, jest użyty najsłabszy surowiec do tego procesu, zawierający najwięcej substancji drażniących, z licznymi defektami. Kawa rozpuszczalna zawiera też sporą ilość, ze względu na proces produkcji i koncentrację, akrylamidu – substancji uznanej za rakotwórczą. Więc nadal zostaję przy zdaniu, że kawę rozpuszczalną należy zostawić w kącie.