Stadiony pełne politycznych emocji

Hobby, Sport / 


Stadiony piłkarskie to miejsca, na których nie tylko rozgrywają się mecze i obserwuje się jak 22 zawodników konfrontuje swoje umiejętności futbolowe. 90 minut gry i koniec widowiska. Dla wielu to coś o znacznie wyższej randze. Niektórzy kibice traktują obiekty sportowe jako miejsca do manifestowania swoich emocji i poglądów politycznych.

Poza kontrolą

Na kartach historii wydarzeń odbywających się na boiskach zapisał się prawdziwy rollercoaster uczuć. Na tych samych obiektach dochodziło do wspaniałych sportowych uniesień, ale też ludzkich tragedii. Choć mówi się, że piłka nożna powinna stać ponad wszelkimi podziałami, to do dziś zdarzają się sytuacje, kiedy futbol staje się jedynie przykrywką do wszczęcia burdy, prowokacji, czy demonstracji siły.

Dlaczego tak się dzieje i jak często w grę wchodzą kwestie polityczne? Przenosząc się lata wstecz nie uświadczymy zaawansowanego systemu monitoringu stadionowego i szczegółowej weryfikacji uczestników spotkań. Anonimowość i poczucie bezkarności są niczym woda na młyn dla osób chcących wywołać zamieszki. Organizatorzy, służby ochronne i policja nie są w stanie w pełni kontrolować i zapanować nad kilkunasto-, czy nawet kilkudziesięciotysięcznym tłumem. Bardzo często, zwłaszcza w Europie, źródłem zamieszania na obiektach piłkarskich były podziały polityczne, niechęć do władzy i partii politycznych. Reakcje, zazwyczaj podszyte fanatyzmem, nie znosiły sprzeciwu i gotowe były do otwartej konfrontacji czy to z drużyną gości, czy kimkolwiek innym, kto akurat wpisywał się w myśl zasady „kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam”.

Włoska fascynacja Mussolinim i Che Guevarą

Nie ma na Starym Kontynencie drugiego takiego państwa, gdzie akcenty polityczne byłyby tak regularnie i wyraźnie eksponowane. Italia wiedzie prym wśród europejskich ultrasów (niegdyś grupy polityczne, a obecnie zorganizowane i zaangażowane w widowisko i oprawę meczową grupy kibiców), zachwycając pomysłowością i kolorytem opraw meczowych. W te natomiast wkomponowywane są różnego typu symbole dyktatorów, powiewające charakterystyczne flagi czy wreszcie jednoznaczne okrzyki i reakcje kibiców.

Na obiektach Serii A i niższych klas rozgrywkowych bez trudu znajdzie się nawiązania do komunizmu i faszyzmu. Jako ikony tych ideologii przedstawia się Che Guevarę i Benito Mussoliniego, a trybuny ukazują sztandary z sierpem i młotem, swastyką oraz krzyżem celtyckim.

Zapatrzeni w faszystowskiego przywódcę są fani Lazio, a ich mistrzem na boisku był Paolo di Canio, znany z radykalnych poglądów. Piłkarz ten zasłynął jedną ze swoich wypowiedzi: na pytanie co zrobiłby, gdyby ktoś nazwał go komunistą, odpowiedział, że zaskarżyłby go o zniesławienie. Na wielu fotografiach utrwalono też, jak włoski gracz pozdrawia fanów słynnym rzymskim salutem. Gest ten spodobał się wnuczce II Duce, a skomentowała go tak: „Byłam poruszona, to wspaniały salut. Napiszę do niego i złożę podziękowania”. Mussolini był częstym gościem na Stadio Olimpico i kibice chętnie pokazują jego podobizny podczas spotkań. Na wszelkiego typu odwołania do faszyzmu reagowała FIFA, a rodzima federacja nakładała kary na klub. Za każdym razem okazywało się to jednak bezskuteczne.

Z drugiej strony, do komunizmu chętnie odnoszą się fani Livorno. Oprócz wspomnianego argentyńskiego rewolucjonisty nie stronią od eksponowania wizerunków Stalina i Lenina. Najbardziej kontrowersyjny, czy wręcz skandaliczny jest jednak fakt, że przed potyczkami tej ekipy odśpiewuje się hymn Związku Radzieckiego. Bożyszczem publiczności na Armando Picchi był Cristiano Lucarelli, który określił się mianem komunisty z krwi i kości. W jednym z meczów młodzieżowej drużyny narodowej, po zdobyciu gola, wskoczył na barierki, podciągnął koszulkę i zaprezentował t-shirt z podobizną Che Guevary. Po tym wyskoku mógł zapomnieć na lata o występach w dorosłej reprezentacji.

Dodajmy, że wiele grup kibicowskich z półwyspu Apenińskiego zaangażowanych jest w kwestie potyliczne także poza stadionem. Przywdziewają oni charakterystyczne emblematy, odbywają regularne spotkania, posiadają konkretną ideologię i prowadzą indoktrynację potyliczną.

Spośród kilkudziesięciu zorganizowanych grup kibicowskich we Włoszech, warto odnotować kilka o bogatej historii i wywierających wpływ na całe tamtejsze środowisko:

  • Brigate Autonome Livornesi (Livorno) – poglądy skrajnie lewicowe, zapatrzeni m.in. w Stalina i Lenina
  • Fossa dei Leoni (Milan) – jedna z najstarszych grup we Włoszech, powstała w 1968 roku, ma zdecydowanie więcej wrogów niż przyjaciół
  • Warriors Ultra (Palermo) – Sycylijczycy, wspierający Palermo, bardzo głośni i zauważalni na domowym obiekcie
  • Brigata Ultra (Perugia) – obecnie największa grupa w Perugii, jej poprzedniczką była Armata Rossa (lata ’70)
  • AS Roma Ultras (Roma) – świetnie zorganizowani, rozpoznawalni nie tylko w Italii, ale i w całej Europie, poglądy polityczne trudne do zidentyfikowania
  • Ultra Tito Sampdoria (Sampdoria) – ich główni rywale pochodzą z Genoi, spotkania tych zespołów to prawdziwa uczta kibicowska (głośne przyśpiewki, okazałe oprawy)
  • Freak brothers (Ternana) – najstarsza i najpopularniejsza lokalnie grupa, nie skrywająca swoich lewicowych poglądów
  • Ragazzi della Maradona (Torino) – słynna grupa z Turynu, w latach ’70 wdali się w spektakularne zamieszki z sympatykami Atalanty

„Nigdy więcej wojny, nigdy więcej faszyzmu, nigdy więcej trzeciej ligi”

Pora przenieść się znacznie bliżej, bo za naszą zachodnią granicę. Spoglądając na Niemcy każdy ma świadomość, że jest to państwo o olbrzymim naznaczeniu historycznym. Pod lupę weźmiemy klub St. Pauli, czyli ośrodek, o co prawda niewielkim znaczeniu sportowym, za to stanowiący świetny przykład dla tego tekstu.

Sympatycy tej drużyny hołdy składają Che Guevarze, a swoim rozpoznawalnym hasłem uczynili motto „Nigdy więcej wojny, nigdy więcej faszyzmu, nigdy więcej trzeciej ligi”. Rywale uznają ich za klub bardziej polityczny niż sportowy. Stali się przyjaźni i tolerancyjni dla wszystkich ludzi w Niemczech i wszelakich postaw, przez co zmieniali obraz niemieckiego fana-chuligana. Szok wywołała sytuacja, kiedy protestowali przeciw zagranicznemu inwestorowi, który chciał wybudować innowacyjny moloch. Oni woleli swój nieco przestarzały stadion, będący dla nich azylem i ważną częścią historii klubu. Szeroko rozumiana tolerancja jest kwestią równie ważną, co samo credo ekipy zrzeszonej pod piracką banderą. Najlepiej świadczy o tym obecność na meczach St. Pauli anarchistów, punkowców, choć to tylko kropla w morzu różnorodności. Na trybunach można też znaleźć całujących się homoseksualistów, dżentelmenów w dredach, a całe to dziwne środowisko firmuje osoba prezesa Corneliussa Littmanna, zdeklarowanego transseksualisty. Jedno trzeba przyznać: w portowej dzielnicy Hamburga nie wieje nudą. Przeciwieństwem Piratów w sferze światopoglądowej są przede wszystkim dwie ekipy: HSV oraz Schalke 04 Gelsenkirchen. Sympatycy tych drużyn emanują przekonaniami narodowymi.

Do ciekawego zdarzenia doszło niedawno w Lipsku. Podczas kampanii wyborczej, w dniu meczu ligowego, zorganizowano happening i rozdawano na stadionie broszury wskazujące najlepszą opcję polityczną dla kibica Lokomotivu. Podobną akcję propagandową, skierowaną do fanów Dynama, przeprowadzono w Dreźnie. W obu przypadkach zachęcano do oddania głosu na partię NDP (Narodowodemokratyczną Partię Niemiec).

Generał Franco i uciszanie Katalonii

„Catalonia is not Spain” rozbrzmiewa od czasu do czasu na Camp Nou, by podkreślić odrębność regionu, który – de facto – nadal jest częścią Hiszpanii. Nadal, bo zrywa się coraz większa nawałnica mająca na celu uzyskanie całkowitej autonomi dla obszaru, z którego wywodzi się Blaugrana. Zaszłości historyczne nie ułatwiają stronom (Hiszpania – Katalonia) dojścia do konsensusu. Wątek piłkarski nie jest tu bez znaczenia, gdyż mamy do czynienia z zagorzałymi zwolennikami F.C. Barcelony i Realu Madryt. Podczas rządów generała Franco nie dopuszczano żadnych symptomów destabilizacji państwa. Położono na to ogromny nacisk i w rezultacie zabroniono nawet używania języka katalońskiego. Zdecydowane obostrzenia dotknęły także Baskonię i oba te regiony nie zapomniały o sposobie, w jaki ich traktowano. Dlatego też tamtejsi mieszkańcy do dziś domagają się większych praw, używając argumentów historycznych.

Zwaśnieni są również piłkarze największych zespołów Primera Division. Gerard Pique dumny z katalońskiej tożsamości z satysfakcją wsadza kij w mrowisko w relacjach z Królewskimi. „Zawsze chcę, by Real przegrywał i nie zamierzam za to przepraszać” – nie przebiera w słowach piłkarz, ale na tym nie koniec. W zeszłym sezonie w półfinale Ligi Mistrzów drużyna z Madrytu rywalizowała z Juventusem Turyn. Jak myślicie, czy Pique przeszedł obojętnie obok tego wydarzenia? „Ten mecz oglądałem w koszulce Buffona (bramkarza Juve – dop. red.)” – wypalił zawodnik Barcelony i dodał: „Na stadionie Realu mogą na mnie gwizdać do woli. Te gwizdy są dla mnie jak symfonia” – zakończył w niezmiennym tonie. Jeśli czołowe postaci tych drużyn udzielają takich wypowiedzi publicznie, to nie należy się spodziewać, że relacje obu środowisk ulegną poprawie. Należałoby raczej zadać sobie pytanie, jak długo jeszcze trwać będzie sztuczna atmosfera jedności w Hiszpanii.

W przypadku odłączenia się Katalonii zespół Luisa Enrique nie mógłby liczyć na udział w tamtejszych rozgrywkach ligowych. W tym przypadku sytuacja nie jest patowa. Barcę z otwartymi ramionami gotowi są bowiem przyjąć Francuzi i włączyć ją do rywalizacji w Ligue 1. Na podobnej zasadzie przecież funkcjonuje tam już AS Monaco.

Antysystemowo i patriotycznie

Do paradoksalnych zjawisk dochodzi również na polskich stadionach. To miejsca, które tętnią życiem nie ze względu na poziom sportowy, ale właśnie przez kibiców. Prawdziwa eskalacja i tworzenie swoistej subkultury narodziło się w czasach realnego socjalizmu. Obiekty sportowe służyły m.in. do wyrażania swojego sprzeciwu wobec panującego reżimu. Rozemocjonowani kibice zaraz po meczach gotowi byli na konfrontację z ZOMO, czy manifestację antykomunistyczną. Wtedy, ale i dziś, widowisko na stadionach odbywało się często w duchu antysystemowym i patriotycznym.

Polscy fani swoje poglądy wyrażają głównie poprzez wyraziste, bezpośrednie i dosadne transparenty i sektorówki (dużych rozmiarów płótno rozciągane przez kibiców stanowiące oprawę lub część oprawy meczu). Oprawy wielu spotkań stoją na wysokim poziomie, a ich przygotowanie jest czasochłonne i skrupulatne. Nie da się też ukryć, że zdecydowana większość budzi kontrowersje, przez co kluby narażane są na kary finansowe i dyscyplinarne.

W 2013 roku Lechia Gdańsk musiała zapłacić grzywnę za zachowanie swoich kibiców, którzy na pokaźnych rozmiarów sektorówce przedstawili podobizny Jaruzelskiego, Kiszczaka, Urbana, Michnika i Ciastonia. Poniżej widniał transparent o następującej treści: „System upadł, myślenie pozostało, lata mijają, a drzew wciąż za mało”.
Polacy słyną z głośnego dopingu i oryginalnych przyśpiewek. Normą jest, że fani Lecha czy Legii zagłuszają swoich rywali przy każdej okazji. Przypomnijmy, że w trakcie finału Pucharu Polski rozgrywanym ostatnio na Stadionie Narodowym, publiczność wzniosła gromkie okrzyki: „Nadeszła pora by zdjąć ze stołka Komora”. Trudno wyrokować, w jakim stopniu takie sytuacje przynoszą wymierne efekty, jednak faktem jest, że niedługo po tym zajściu prezydent Komorowski przegrał walkę o reelekcję.

Ostatnimi laty wzmogła się determinacja federacji futbolowych, które nakładają coraz dotkliwsze sankcje na kluby. Miejmy nadzieję, że ludzie odpowiedzialni za walkę z rozmaitymi zachowaniami stadionowymi, za sposób nie będą więcej obierać sobie zamykania obiektów, wszak sport bez kibiców nie ma najmniejszego sensu.

Autor: Marcin Konieczny

Komentarze

  1. W zeszłym sezonie to właśnie Barcelona grała w finale z Juventusem, więc jak Pique mógł oglądać mecz w koszulce Buffona?

    1. Rzecz jasna chodzi o półfinał. Mea culpa i gratuluję bystrego oka.
      Pozdrawiam!

  2. zapewne chodziło o półfinał, tam grał Real z Juve

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Kawiarka – klasyka w dobrej formie

Dla Ciała, Kawa / 

Prawdopodobnie nie ma bardziej ikonicznego urządzenia do przygotowywania kawy niż kawiarka. Metalowy imbryczek stawiany na kuchence potrafi odwdzięczyć się pyszną, intensywną kawą, w sam raz na poranną rozgrzewkę. Aby przygotowany napój był idealny, wystarczy wziąć pod uwagę kilka, prostych wskazówek.

Włoska historia – współczesny smak

kawiarka-06m

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Kawiarka, zwana też mokką albo kafetierą, to włoski wynalazek z lat 30. XX wieku. Zaprojektowana dla Antonio Bialettiego szybko zdobyła uznanie i popularność w wielu domach. Prosta konstrukcja parząca esencjonalną kawę porównywalną do espresso to niewątpliwy atut tego urządzenia. Włochom zawdzięczamy wiele, jeśli chodzi o kawę. Co prawda współcześnie odchodzi się od wyznaczników kawowych forsowanych przez Włoski Instytut Espresso (INEI – Istituto Nazionale Espresso Italiano) zarówno tych dotyczących zasad parzenia, jak i sposobu wypalania kawy, jednak kawiarka i ekspres ciśnieniowy nadal są doskonałymi sprzętami w drodze do dobrej kawy.

Jaka kawiarka

Nim przejdziemy do samego procesu parzenia kawy, trzeba dokonać wyboru samej kawiarki. Na rynku dostępne są dziesiątki typów, modeli i firm produkujących te urządzenia. Kwoty zaczynają się od dwudziestu – trzydziestu złotych aż po okolice dwustu. Czy są między nimi różnice? Owszem i to znaczące. Zdecydowanie odradzam oszczędzanie. Myślenie typu: ta tańsza na pewno jest taka sama jak droższa, różnią się tylko metką jest błędne. Niestety, w przypadku tego sprzętu cena w większości przypadków przekłada się na jakość i bezpieczeństwo użytkowania.

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Gorąco zachęcam do wydania większej kwoty na markową i sprawdzoną kawiarkę. Przykładem może być tu Bialetti, GAT czy Top Moka. Ich ceny zaczynają się od 70 – 80 złotych, w zależności od rozmiaru i modelu. Biorąc pod uwagę żywotność liczoną w latach, nie są to wygórowane kwoty, w których zamian wiele zyskamy. Po pierwsze, aluminium lub stal, z której się je wykonuje, jest wysokiej jakości i bezpieczna dla zdrowia. Najtańsze kawiarki są wykonane z metalu dużo niższego sortu, w którym nie wiadomo, jakie domieszki mogą się znajdować, a to może powodować zanieczyszczenie smaku kawy metaliczną nutą. Drugą kwestią są uszczelki. W tanich kawiarkach najczęściej używa się takich, które szybko parcieją, a ich gumowy zapach skutecznie dominuje nad aromatem kawy. Wcześniej wspomniałem także o bezpieczeństwie. Zła jakość metalu to nie tylko kwestia dotycząca zdrowia. Nie można zapomnieć także o niewielkim elemencie w dolnej części kawiarki – zaworze bezpieczeństwa. Ten niewielki cypelek powinien zadziałać w przypadku, gdyby ciśnienie podczas parzenia w dolnej komorze byłoby zbyt wysokie. Może to być spowodowane na przykład zbyt dużą mocą palnika przy zbyt drobno zmielonej kawie. Intensywnie gotująca się woda, produkująca duże ilości pary, nie może przedostać się przez sitko i kawę. W tym momencie zawór powinien automatycznie otworzyć się i wypuścić nadmiar pary. Kilkukrotnie słyszałem historię wśród znajomych, którzy kupili tanie kawiarki, o tym, że te nagle z hukiem eksplodowały. Na szczęście jedyne koszty, jakie ponieśli, to cena farby potrzebnej do odmalowania kuchni. Gorzej byłoby, gdyby akurat ktoś pochylał się nad urządzeniem.

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Kolejnym etapem doboru kawiarki jest wybranie odpowiedniego rozmiaru. Na rynku znajdują się modele zarówno na kilkadziesiąt mililitrów kawy jak i na kilkaset. Najczęściej podaje się pojemność wyrażoną w filiżankach (ang. cups), które według nomenklatury mają objętość około 50ml. Wydawać by się mogło, że najlepiej wybrać dużą, bo w razie potrzeby możemy nią obsłużyć większą ilość osób. Niestety, z kawiarką sprawa jest o tyle skomplikowana, że aby móc przeprowadzić poprawną ekstrakcję, trzeba użyć nominalnej ilości kawy oraz wody. Czyli zawsze przygotowuje się taką ilość, na jaką dana kawiarka została stworzona. Niektóre firmy proponują specjalne reduktory, które zmniejszają o połowę te wartości. Można wziąć to pod uwagę. Proszę jednak pamiętać, że kawa z kawiarki jest dość mocnym, skondensowanym naparem i osobiście najmocniej czuję to kofeinowe kopnięcie właśnie przy tej metodzie parzenia. Nawet stosując czyste arabiki, które nie mają w sobie zbyt dużo kofeiny. Dlatego nie polecam rzucać się na pełny, kilkuset mililitrowy kubek takiej kawy.

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Na koniec pozostaje kwestia rodzaju używanej kuchenki. Jeśli w Waszej kuchni używacie indukcji, koniecznie trzeba sprawdzić, czy upatrzony przez Was model będzie współpracował z tym typem palnika. No i oczywiście kształt oraz kolor – tu naprawdę jest w czym wybierać.

Przygotowanie

Jak wspomniałem, konstrukcja kawiarki jest banalnie prosta – dolną część wypełniamy wodą, na to nakładamy sitko, do którego wsypujemy kawę, a na górę przykręcamy sam imbryczek, w którym znajdzie się gotowa kawa. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Pierwszym błędem, jaki ludzie popełniają przy obsłudze kawiarki, jest wypełnianie jej zimną wodą i prawie po same brzegi. Najlepsze efekty uzyskamy, gdy do zbiornika wleje się już gorącą wodę. Skróci to czas parzenia, przez co zminimalizuje ryzyko wprowadzenia do smaku kawy zbyt dużej dozy goryczy. Natomiast ilość wody zawsze powinna być poniżej zaworu bezpieczeństwa. W dobrych kawiarkach jest wyraźnie zaznaczona linia, do której powinna sięgać woda.

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Kawę, jak przy każdej metodzie parzenia, należy zmielić tuż przed użyciem, w dobrym młynku żarnowym, ręcznym lub elektrycznym. Dla kawiarki najlepszym ustawieniem będzie dość drobny przemiał, ale nie może być to pył, który zatka nam sitko. Drobny piasek będzie tu dobrym punktem odniesienia. Zmieloną kawę wsypujemy do sitka i wyrównujemy ręką, żeby poziom kawy był równy rantowi. Nie ubijamy kawy! Wystarczy ją tylko równomierne rozłożyć w sitku i zadbać, by brzegi sitka oraz kawiarki były czyste, bez drobinek.

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Ten sposób parzenia ma wiele wspólnego z espresso, ze względu na objętość i intensywność naparu. Stąd też dobrze sprawdzi się kawa dedykowana właśnie pod espresso, czyli nieco ciemniejsze palenie, ale mogą to być także mieszanki. Oczywiście świeże i z dobrych palarni, wcale nie włoskich. Polecam także eksperymenty z jaśniej wypalanymi ziarnami jednorodnymi, dedykowanymi do metod alternatywnych. Czyli w profilu smakowym będą one zdecydowanie bardziej rześkie, słodkie, owocowe i subtelniejsze. W połączeniu z kawiarką mogą to być naprawdę zaskakujące efekty!

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Woda jest, kawa jest, teraz nie pozostaje nic innego, jak dobrze zakręcić górną część i postawić całość na palniku. Polecam ustawić jak najmniejszą moc i zostawić otwartą pokrywkę, by móc kontrolować proces parzenia. Używając gorącej wody, skracamy czas, w jakim musimy pilnować kawiarki. Pierwsze strumienie kawy powinny się pojawić już po kilku minutach. Należy obserwować to, co się dzieje wewnątrz kawiarki. Kawa powinna zacząć wypływać powolnym, gęstym strumieniem po ściankach wewnętrznego słupka i swobodnie po nim spływać na dno. Absolutnie nie może być to fontanna tryskająca wewnątrz imbryka. Oznacza to, że albo moc palnika była zbyt duża, albo kawa została zmielona zbyt grubo. W zależności od wielkości kawiarki, napełnienie jej kawą trwa w okolicach minuty – dwóch. Natomiast nigdy nie czekamy, aż skończy się woda w kawiarce. Parzenie należy przerwać wcześniej. Jak tylko do naszych uszu dojdzie charakterystyczne bulgotanie, to znak, że czym prędzej kawiarkę trzeba ściągnąć z kuchenki i albo wsadzamy jej dolną część pod bieżącą, zimną wodę, aby przerwać parzenie, albo od razu nalewamy kawę do przygotowanych filiżanek. Dlaczego jest to tak ważne? Chodzi o to, by do gotowej kawy nie dostała się ta z końcowej fazy parzenia, która nada kawie przepalony, gorzki smak. Tego należy unikać, bo nie jest to prawidłowa cecha dobrze zaparzonej kawy.

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog

Teraz wystarczy wyciągnąć świeżą gazetę, ciepłe pieczywo i wystawić twarz do włoskiego słońca, nawet w środku polskiej jesieni.

Smacznego!

Autor: Marcin Rzońca, PopularCoffee Blog.

popularcoffee-logo-png

Rocznik ’89. Z wykształcenia dziennikarz i operator. Z zawodu operator i fotograf. Z zamiłowania wszystko naraz, do tego oblane skrupulatnie kawą. Tą dobrą i tą jeszcze lepszą. Bloger. Fan mediów tradycyjnych i nowych, a także gadżetów i nowinek technologicznych. Niepoprawny liberalny konserwatysta i konserwatywny liberał. I najlepiej, gdy to wszystko można wykorzystać do działania, do życia i cieszenia się nim.

portfel

Komentarze

  1. A dlaczego nie można ubić kawy tamperem w sitku?

    1. Ubicie kawy w sitku może spowodować to (zwłaszcza przy zbyt drobno zmielonej kawie), że woda nie będzie mogła przejść przez kawę. W połączeniu z wysokim ciśnieniem, które jest generowane przez parę, może dojść do uszkodzenia kawiarki. Albo zadziała zawór bezpieczeństwa. Niezależnie od tego, efekt będzie jeden – brak przygotowanej kawy ;)

  2. dwie rzeczy, które robiłam źle: wlewałam zimną wodę do zbiorniczka z – jak się okazuje błędnym – przekonaniem, że właśnie im bardziej zimna tym lepsza. druga: poważnie zdejmujemy z gazu kawiarkę w chwilę po usłyszeniu bulgotania? być może to kolejna rzecz, którą robię źle, gdyż ja po usłyszeniu bulgotania czekam jeszcze kilka chwil. i z reguły z taką metodą się spotykałam, czy to na blogach czy w reklamówkach tego właśnie sprzętu. rozwiej raz jeszcze moje wątpliwości ;-)

    ps. z wpisu na wpis jest tutaj coraz ciekawiej. oznacza to po prostu bardzo dobry dobór autorów!

    1. Cieszę się, że mogłem jakoś pomóc.

      Tak, to „bulgotanie” oznacza, że kawa „ma już dość”. Kiedy kończy się parzenie w kawiarce, wypływa piana i słychać wspomniane bulgotanie. Ta część kawy jest już mocno gorzka, niedobra w smaku. Ponadto dłuższe trzymanie tej kawy na gazie powoduje jej „przypalenie”, co też owocuje wprowadzeniem do smaku tychże nut, zupełnie zbędnych w dobrej kawie :)

  3. smak kawy z kawiarki jest dla mnie o niebo lepsza od jej smaku z ekspresów za 200-300 zł, dlatego radzę zamiast takiego ekspresu kupić kawiarkę

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Jak wybrać wino na prezent?

Alkohol, Dla Ciała / 

Święta za pasem, a czas na przedświąteczne zakupy kurczy się nieubłaganie. Co mamy zrobić, jeżeli w kwestii win jesteśmy zupełnymi laikami, a wśród naszych bliskich znajdują się miłośnicy tego trunku? Czym się kierować przy zakupie wina, aby zachwycić zarówno koneserów jaki i tych, którzy dopiero zaczynają przygodę z nektarem Bachusa? Nie sposób stać się ekspertem z dnia na dzień, dlatego przed zakupem warto zapoznać się z poniższymi wskazówkami.

AOC, DOC, DOCG?

wino4_11.12

Upraszczając, większość win dzieli się na trzy kategorie: stołowe, regionalne i posiadające apelację. Kupując wino na prezent, raczej należałoby unikać win stołowych. Są to trunki mało prestiżowe, a kupno ich przypomina zakup kota w worku – nie możemy być pewni co do ich jakości. Jednymi z bardziej cenionych win są te, która posiadają apelację. Apelacja to ściśle określony rejon produkcji wina, w którym obowiązują rygorystyczne ustalone zasady uprawy winorośli. W przypadku takich trunków znamy miejsce pochodzenia wina i mamy pewność, że przy jego produkcji przestrzegano zasad produkcji. Przykładem apelacji jest gmina Pauillac we Francji, w której produkowane są czerwone wytrawne wina, głównie ze szczepu Cabernet Sauvignon i Merlot. Zbiór winogron zawsze odbywa się ręcznie, a sam trunek musi obligatoryjnie leżakować w dębowej beczce. Jak rozpoznać, czy wino posiada apelację? To proste — po etykiecie. Na butelkach z francuskim trunkiem znajdziemy AOC – Appelacion d’Origine Controlée, na hiszpańskich DOC – Dominación de Origen Controlada, natomiast najwyżwszy wyróżnik win włoskich to DOCG -Denominazione di Origine Controlada e Garantita. Inne znane apelacje to: Saint-Emilion, Chianti, Chablis,Châteauneuf-du-Pape,Brunello di montalcino, Priorat, Margaux, Sauterns, Rioja, Douro

Koszt: Wyżej wspomniane wina możemy dostać w całkiem przystępnych cenach. Już 40 – 50 zł wystarczy, aby móc cieszyć się trunkiem.

Szampan…

Na temat szampana powstało wiele powiedzeń. I nic dziwnego. Szampan jest ikoną w świecie alkoholi tak jak Marliyn Monroe w świecie kina czy Elvis Presley w świecie muzyki. Madame de Pompadour zwykła mawiać, że „Szampan jest jedynym winem, po wypiciu którego kobieta pozostaje piękną”. Jeżeli wierzyć słowom słynnej organizatorki balów, na francuskim dworze królewskim, trunek ten jest nie tylko prezentem dla kobiety, ale i dla jej męża ;) Trzeba jednak pamiętać, że „nie wszystko złoto, co się świeci”. Nie każde wino “z bąbelkami” jest szampanem. Wprost przeciwnie – większość z nich nim nie jest. Należy jednak pamiętać, że prawdziwy szampan jest produkowany tylko i wyłącznie na terenie Szampanii we Francji.

wino2_11.12

Koszt: Prawdziwego szampana niestety nie kupimy tanio. Za przyzwoity produkt przyjdzie nam zapłacić minimum 100 zł. Na cenę wpływa prestiż trunku, a także pracochłonny i kosztowny  proces produkcji.

Wina – legendy

2

Na rynku istnieje niewielka ilość legendarnych win, które zawsze będą nadawały się na prezent. Nawet jeżeli nie trafimy w gust obdarowanego, to każdy szanujący się miłośnik wina, prędzej czy później powinien postawić sobie za punkt honoru spróbowanie jak największej ilości trunków z listy legendarnych win.

wino1_11.12

Do włoskich legend bez wątpienia należy Amarone z regionu Valpolicella, którego nazwa  zastrzeżona jest dla win produkowanych z podsuszanych winogron, spełniających szereg innych norm jakościowych. Jest to potężne wino o złożonym aromacie i potencjale do długoletniego dojrzewania.

Barolo –  jedno z najsłynniejszych i najbardziej cenionych włoskich win, produkowane w regionie Piemont. To długowieczne wino nadaje się do konsumpcji po ok. 10 latach od winobrania i bez wątpienia zachwyci każdego wielbiciela win.

Tokaj Aszú słowo Aszú oznacza “suszony” i jest określeniem dla słodkich węgierskich win. Białe Tokaje zawdzięczają swoją słodycz winogronom, które dotknięte są szlachetną pleśnią, odpowiedzialną za ubytek wody. Kupując wina typu Tokaj warto zwrócić uwagę na ilość puttonów, które znajdziemy na etykiecie (maksymalnie może ich być 6). Puttony to nic innego jak wiadra z esencją z podsuszonych winogron, które dodaje się do beczki z winem. Im jest ich więcej, tym trunek jest bardziej ekstraktywny i bogaty w smaki.  

wino3_11.12

^BBC59F460C4B39973C1214093741EE89EB7C1FCA02C9AC2004^pimgpsh_fullsize_distr

Wina Gran Cru – sformułowanie Grand Cru oznacza najznakomitsze parcele francuskie, których, gleba i odpowiednie sadzonki sprzyjają tworzeniu Wielkich Win. Pojęcie zostało stworzone we Francji w 1855 r. i początkowo objęło 85 win z regionu Bordeaux. Dziś nazwę Grand Cru mogą nosić wina z Bordeaux, Burgundii i Alzacji. Jest to najwyższy poziom klasyfikacji.

Koszt: najtańsze z legendarnych win możemy zakupić od około 150 zł, a najdroższe mogą stanowić równowartość nowego samochodu.

wino5_11.12

Wybór wina na prezent nie należy do najprostszych zadań. Starożytni Rzymianie mawiali, że szczepów winorośli jest tyle, ile gwiazd na niebie. Podobnie sprawa ma się dzisiaj z ilością etykiet – nie sposób je zliczyć. Jeżeli ciągle nie czujemy się pewnie na “winnym gruncie” zawsze można poprosić o radę doradcy w specjalistycznym sklepie z winami – z pewnością okażą się pomocni.

O autorze:

^2B9DFD79EB8228F0032289032F950AD90A6479BBE5EEDE4B3B^pimgpsh_fullsize_distr

Anita Więckowiak – Pasjonatka wina i whisky. Pierwsze kroki stawiała pracując w muzeum wina w Bordeaux, gdzie prowadząc liczne degustacje, zbudowała silne fundamenty w tej tematyce. Jedna z członkiń zespołu Miler Spirits & Style.

portfel

Komentarze

  1. ja bardzo lubię dawać wino w prezencie i uważam że odpowiednio dobrane jest uniwersalnym i eleganckim prezentem, na przepisnaszycie teraz czytałam bardzo fajny poradnik o tym jak zrobić kubraczek na wino i sprawa jest zupełnie nieskomplikowana więc wydaje mi się, że to miły sposób na spersonalizowanie prezentu i pokazanie obdarowywanej osobie, że faktycznie nam na niej zależy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top