Kilka kroków do lepszego wina

Alkohol, Dla Ciała / 

Powodów otwarcia butelki z winem jest wiele. Niektórzy z nas szukają chwili relaksu i odpoczynku po długim dniu w pracy. Często też kieliszek wypełniony bordowym trunkiem staje się kompanem przy książce, dobrym filmie lub innych codziennych czynnościach, przyjmując niezobowiązującą formę. Dla innych wino będzie nierozłącznym elementem posiłku. Choćby niewielka jego ilość, gdy jest dobrze dobrane i podane, potrafi zwielokrotnić doznania kulinarne, a w najlepszym przypadku osiągnąć przez wielu efekt synergii. To „niebiańskie połączenie” ma miejsce wtedy, gdy złączenie wina i jedzenia daje lepszy smak niż te same elementy spożywane oddzielnie. Jeśli tego nie doświadczyliście, to najlepsze przed Wami. Jeszcze inni lubią po prostu świętować przy akompaniamencie tego, a nie innego alkoholu. 

wino Rioja Navajas

Inwestując nierzadko kilkadziesiąt, a nawet kilkaset złotych, chcemy, by dany trunek pokazał nam to, co ma w sobie najlepszego. Należy jednak pamiętać, że w przypadku prostszych win odpowiednie podanie potrafi zdecydowanie polepszyć jego odbiór, ale także ukryć ewentualne wady. I obojętnie w jakiej sytuacji widzisz siebie najczęściej, sugeruję by poświęcić parę minut na proste przygotowania, tak aby alkohol, po który sięgasz, pokazał swój największy potencjał i klasę oraz oddał to, co ma najlepszego do zaoferowania. 

Odpowiednia temperatura 

Większość osób uważa, że wino białe należy podawać schłodzone, a czerwone w temperaturze pokojowej. Niestety, te obiegowe prawdy nie są zbyt dokładne, a rozumiane dosłownie mogą wręcz wyrządzić więcej szkód niż pożytku. Należy pamiętać, że czerwone wino powinno być delikatnie schłodzone. Obecnie temperatura w naszych domach sięga 20-24 stopni i picie tak ciepłego trunku na pewno nie sprawi nam odpowiedniej przyjemności. Chyba, że mówimy o temperaturze pokojowej średniowiecznego zamku, czyli 16-18 stopni. Lekko schłodzony trunek spowoduje, że alkohol będzie mniej lotny i nie przytłoczy właściwych aromatów. Chłodniejsze wino ma także świeższy charakter i jest delikatniejsze w odbiorze.

Z białym sytuacja wydaje się prostsza. Zazwyczaj wkładamy je do lodówki na kilka godzin przed otwarciem butelki. Jednak serwowanie wina w temperaturze “lodówkowej”, to nie najlepszy pomysł. Należy pamiętać, że zbyt mało stopni zamyka aromaty i trunek najzwyczajniej przestanie pachnieć. Nie każdy jednak ma chęci by mierzyć jego temperaturę termometrem. W mojej opinii najprostszym i najbardziej uniwersalnym sposobem na odpowiednie schłodzenie tego trunku jest tzw. “zasada 20 minut”. Mówi ona o tym, żeby białe wina trzymać w lodówce, a czerwone poza nią. Kiedy najdzie nas ochota na otwarcie butelki, białe wyciągamy 20 minut przed piciem, a czerwone na 20 minut wkładamy do lodówki. Tym sposobem większość win doprowadzimy do prawie idealnej temperatury.

 barman z kieliszkiem wina

Odpowiednie szkło

Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, jak ważny w odbieraniu wina jest odpowiedni kieliszek. W domowym zaciszu często nie zwracamy uwagi na to, z czego pijemy. Warto jednak poświęcić temu większą uwagę, gdyż różnica potrafi być znacząca. Więcej o szkle przeczytasz tutaj.

barman nalewający wino do kieliszka

Dekantacja i napowietrzanie

Sięgając po starsze wina, bardziej dojrzałe, z tak zwanym “potencjałem”, które często nie są poddawane filtracji, istnieje ryzyko, że w środku butelki znajduje się osad. Jest to nic innego jak koncentracja cząsteczek stałych, garbników oraz substancji kolorystycznych, które wytrącają się z trunku. Te składniki dają bardzo dużo dojrzewającemu winu, ale nie są pożądane podczas samego picia. Trunek ten należy wtedy poddać procesowi dekantacji, czyli zlania cieczy znad osadu. Polega to najczęściej na delikatnym przelaniu go do szklanej karafki, uważając, by stałe cząstki z resztką trunku pozostały w butelce. Jeszcze jednym powodem, dla którego warto przelewać czerwone wino do karafki, jest jego napowietrzanie. Dojrzałe i leciwe wina, które przez lata były zamknięte w butelce, potrzebują powietrza, aby uwolnić skondensowane aromaty. Jednakże w przypadku prostszych i bardziej codziennych win napowietrzanie również przynosi pozytywne efekty. Przelanie ich do karafki uwydatnia owocowość, ukrywa ewentualne wady oraz powoduje, że staje się ono delikatniejsze w odbiorze. Należy jednak pamiętać, że po pewnym czasie powietrze zaczyna mieć destrukcyjny wpływ na wino. Pewne aromaty zaczynają bezpowrotnie ulatywać i trunek staje się płaski. Dostęp powietrza sprzyja także rozwojowi mikroorganizmów, co może doprowadzić do jego zepsucia. 

butelki wina

Co z otwartą butelką?

Jeśli zdarzy się, że zostanie nam trochę wina w butelce, powinniśmy je jak najszybciej zamknąć i włożyć do lodówki. Niestety trunek ten po otwarciu, w odróżnieniu do mocniejszych alkoholi, ma bardzo krótką zdatność do spożycia. Już po kilku dniach możemy zauważyć znaczący ubytek smaków i aromatów. Oczywiście istnieją pewne sposoby na wydłużenie jego życia. Najbardziej popularnym jest używanie pompek, które tworzą w butelce próżnie i konserwują wino. Jeżeli jednak nie mamy takich akcesoriów, sugeruję wypijać trunek maksymalnie dwa dni po jego otworzeniu.

Pamiętajmy, że pić powinniśmy tak, jak lubimy. Jeżeli jednak będziemy pamiętać o wyżej wymienionych zasadach, to w prosty sposób możemy zintensyfikować doznania lub po prostu uniknąć niepotrzebnych rozczarowań. Nie chcemy bowiem, aby zbyt wysoka temperatura lub osad w cennym i rzadkim trunku spowodowały, że jego odbiór będzie przeciętny.

Dotyczy to także prostych i codziennych win, które odpowiednio podane potrafią zaoferować zdecydowanie więcej niżeli bez tych kilku prostych zabiegów. Czynności niewiele a różnica ogromna.

O Autorze:

MaurycyMichalak

Maurycy Michalak – pasjonat win i mocnych alkoholi. Wieloletnie doświadczenie w branży alkoholowej zdobywał w całej Europie. Posiada trzeci poziom certyfikatu WSET (Wine & Spirit Education Trust). Na co dzień odpowiedzialny jest za dobór portfolio win w sklepie Miler Spirits & Style.

Zapisz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Black Friday – święto wyprzedaży

Lifestyle / 

Tłumy ludzi, śpiących pod sklepami, czekających na wybicie godziny 0. Szturmowanie drzwi, regałów i kas sklepowych. Filmiki przedstawiające przepychanki, a nawet poważne bójki o nowy telewizor czy telefon. Koszyki wypchane ubraniami, zabawkami i jedzeniem. Nie, to nie otwarcie nowego hipermarketu w Polsce lecz Black Friday – nieoficjalne, amerykańskie święto wyprzedaży.

Po dziękowaniu

Pierwszy piątek po święcie Dziękczynienia to raj dla wszystkich zakupoholików. Czarny piątek już na dobre zagościł w amerykańskiej tradycji, choć nie jest oficjalnym świętem, to w kilku stanach stał się dniem wolnym od pracy. Oczywiście nie dla pracowników sklepów. Zakupowe szaleństwo ściśle wiąże się z poprzedzającym je świętem. Między amerykańskimi handlowcami istnieje niepisana zasada, według której nie mogą reklamować swoich bożonarodzeniowych produktów i obniżek z nimi związanych, przed zakończeniem parady odbywającej się w dniu Dziękczynienia. Sama nazwa, Black Friday, nie jest przypadkowa. Wywodzi się z Filadelfii, gdzie w ten sposób opisywano sytuację na drogach, kiedy w piątek po święcie dziękczynienia ulice zapełniały się samochodami. Z biegiem lat określenie stało się coraz bardziej popularne i zaczęto go oficjalnie używać. Druga teoria, dotycząca nazwy związana jest z tuszem jakim handlowcy oznaczali przychody. Czerwonym zapisywano straty a czarnym zyski. Black Friday oznaczał czysty profit, więc tego dnia wszystkie rachunki i podliczenia były zapisywane na czarno.

 

Zakupowy American Dream

70% zniżki na laptopy, tablety, ubrania czy gry, to marzenie każdego. Amerykanie mogą korzystać z niej tylko jeden dzień w roku. Wielu z nich dokładnie go planuje i właśnie wtedy kupuje nie tylko świąteczne prezenty, ale ubrania, dekoracje czy upominki na cały przyszły rok. Do tej pory, w ten dzień przed sklepami ustawiały się długie kolejki na wiele godzin przed otwarciem, a w momencie wybicia godziny 0 tłum napierał na drzwi i po trupach (niestety czasem dosłownie) biegł do celu, czyli najdroższych, elektronicznych gadżetów. W dobie internetu sklepy on-line mają równie atrakcyjne oferty i część Amerykanów z nich korzysta, choć wyczekiwanie pod sklepami, dla niektórych rodzin, stało się już tradycją. 

Chaos jaki panuje w sklepach nie uchodzi uwadze samych Amerykanów. W związku z czarnym piątkiem pojawia się wiele kontrowersji. Są one związane przede wszystkim z tym, że pracownicy sklepów muszą pracować nie tylko w sam piątek, ale także w święto Dziękczynienia. Poza tym większość hipermarketów, pomimo prognoz, nie jest gotowa na tak dużą ilość ludzi, co wiąże się też z wypadkami do jakich dochodzi podczas przepychanek.

Czy czarny piątek przyjmie się w Polsce?

Chociaż nie obchodzimy święta dziękczynienia, to czarno-piątkowe zniżki zaczynają pojawiać się w naszych sklepach. Znajdziemy je głównie w internecie, chociaż centra handlowe również korzystają z okazji do przyciągnięcia klientów. Dla niektórych to dość kontrowersyjny pomysł, który zaliczają do tej samej kategorii, co Halloween. Jednak to nie zwykłe naśladownictwo, a pojawienie się zjawiska, jakim są globalne zakupy, zmusiły do tego handlowców. Zakupy przez amerykańskie serwisy internetowe są coraz łatwiejsze, dlatego polskie oddziały sklepów w ten sposób walczą o klienta. Co prawda zniżki nie sięgają 70% jak w USA a 30-40%, lecz dostawa jest o wiele szybsza i często darmowa. Każdy lubi kupować po niższych cenach, ale czy Black Friday nie jest zwykłym oszustwem?

Sprzątanie magazynów

Wiele sklepów wyprzedaje stare (2- albo 3-letnie) kolekcje lub sprzęty. O ile przy ubraniach nie jest to tak dużym problemem, to ma znaczenie, gdy chcemy kupić elektronikę. Roczne urządzenie będzie znacząco odbiegało od rynkowych nowości i powinno być przecenione bez względu na czarno-piątkową tradycję. Poza tym sprzedawcy często fabrykują obniżki. Na kilka dni przed wyprzedażami podnoszą wartości produktów, aby później obniżyć je do pierwotnej stawki. Na metki nakleja się kilka cen, jedna na drugą, co sprawia wrażenie dużych zniżek. Dla tych, którzy przygotowują się do czarnego piątku takie triki nie stanowią zagrożenia, bo monitorują ceny aby nie dać się oszukać. Poza tym duże upusty prowokują kupowanie rzeczy, których nikt nie potrzebuje, często niskiej jakości, więc to swoiste sprzątanie magazynów przed świątecznym szaleństwem.

W tym roku nie trzeba daleko szukać, aby znaleźć atrakcyjne oferty. Największe przeceny znajdziemy w sklepach z zabawkami, księgarniach i na stronach z biletami lotniczymi. Sklepy z ubraniami, także obniżają swoje ceny, które często są aktualne nie tylko dzisiaj, ale przez cały weekend. Choć Polacy nieufnie podchodzą do tego amerykańskiego „święta”, to ilość promocji z roku na rok rośnie i być może za kilka lat uda się nam doczekać obniżek rzędu 70%. Oprócz czarnego piątku, drugim dniem, w którym wszystko kupimy za pół ceny jest Cyber Monday, który, jak nazwa wskazuje, odbywa się w poniedziałek po święcie Dziękczynienia i wszystkie zakupy można robić tylko przez internet. Ze statystyk GENIUS wynika, że w Polsce tradycja pełnego zniżek poniedziałku jest lepiej przyjmowana niż słynny czarny piątek.

 

Korzystacie z promocji podczas Black Friday?

 

Autor: Julia Adamska

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Czytaj kolejny artykuł

Mercedes-Benz CLK GTR- z toru wprost na ulicę

Hobby, Motoryzacja / 

FIA – skrót kojarzony przez każdego, kto przynajmniej raz w życiu oglądał Formułę 1. Jeśli jakimś cudem, ktoś jeszcze nie doświadczył tej przyjemności, to już spieszę z wyjaśnieniem. Jest to nic innego, jak Międzynarodowa Federacja Samochodowa, organizacja zarządzająca światowym sportem motorowym. Wśród pasjonatów i uczestników, czy to wyścigów czy rajdów, niezbyt lubiana, głównie za swoje dziwne regulaminowe „wymysły”, często mocno oderwane od rzeczywistości. Co by o FIA jednak nie mówić, to w latach 90. w regulaminach wielu serii wyścigowych, stosowała bardzo ciekawy i korzystny, dla fanów niezwykłych aut, przepis. Aby projekt nowej „wyścigówki” został dopuszczony do startów musi zostać wyprodukowany w wersji cywilnej, w ilości określonej dla danej serii zawodów. Był to wymóg niezbędny do uzyskania homologacji auta do startów m.in. w klasie GT1 wyścigów długodystansowych, takich jak np. słynny 24h Le Mans.

Wspomniany zapis w regulaminie musiał spełnić np. Mercedes-Benz planując wystawić w serii GT swoją nową broń – CLK GTR. Dzięki doskonałemu lobbingowi panów ze Stuttgartu, FIA zgodziła się odwrócić kolejność procesu homologacji, dlatego torowe GTR-y powstały szybciej niż wersje drogowe. Do startów w klasie GT1 wymagane było wyprodukowanie 25 sztuk wersji cywilnej. Producent spełnił daną obietnicę, nawet z pewną nawiązką, powstało bowiem 28 ulicznych CLK. Dzięki temu regulaminowemu zapisowi „motoświat” stał się bogatszy o wiele perełek na kołach. Jedną z nich jest właśnie wspomniana, lekko ugrzeczniona wersja Mercedesa.

CLK GTR, mimo iż jest autem drogowym, ma niewiele wspólnego z tym, co można zobaczyć na co dzień w miejskim ruchu. Konstrukcja tego samochodu opiera się na kompozytowo-stalowym szkielecie, zredukowanym do minimum pod względem masy i zajmowanego miejsca. Kabinę chroni mocny, carbonowy monokok, zapewniający sztywność konstrukcji i bezpieczeństwo podróżnych. Stanowi on również punkt mocowania całego przedniego zawieszenia i układu kierowniczego. Z tyłu auta element nośny stanowi natomiast… skrzynia biegów. To do niej przykręcone zostało całe tylne zawieszenie. Rozwiązanie w standardowych autach niespotykane, ale w wyścigówkach i wielu motocyklach nikogo nie dziwi, że zespół napędowy jest elementem konstrukcyjnym. Pozwala to zaoszczędzić sporo cennych kilogramów i miejsca oraz znacząco ułatwia, poprzez swoją prostotę, np. szybką naprawę podczas 24 godzinnego wyścigu.

supercars.net

Zawieszenie Mercedesa również mocno odbiega od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w swoim zwykłym aucie. Wielowahaczowa, aluminiowa konstrukcja zawieszenia obu osi, działa w systemie Pullrod (drążek przenoszący ruch zawieszenia jest pchany ku dołowi a w normalnych autach porusza się w górę) i jest oczywiście w pełni regulowana w kwestii wysokości, twardości oraz tłumienia i charakterystyki pracy. O odpowiednio efektywne wytracanie prędkości CLK dbają tarczowe, wentylowane i pływające (tarcza hamulcowa składa się z 2 skręconych ze sobą części) wielotłoczkowe hamulce.

To, co może niektórych zaskoczyć, to możliwość wyboru aż trzech silników z oferty Mercedesa. Pierwszym z nich jest wyjęty żywcem z wersji wyścigowej motor V12 o pojemności 6 litrów. Produkował 600 KM i 701 Nm i… był najsłabszą dostępną do tego auta jednostką. Jak widać, ten samochód ma w sobie coś magnetycznego, zwłaszcza gdy podstawowa dostępna „w salonie” wersja rozpędza się do 307 km/h. Im dalej w ofertę Mercedesa, tym ciekawiej, kolejny silnik, który można było dobrać do swojego GTR-a to również V12. Różni się od poprzedniej jednostki pojemnością 6,9 litra i mocą o 12 KM większą (po zdjęciu zwężek w dolocie, silnik uzyskiwał podobno aż 700 KM!) oraz masą mniejszą aż o 140 kg. Zmieniono jednak przełożenie skrzyni biegów na dłuższe, zwiększając „vmax” do 322 km/h, tracąc przy tym dużo na przyśpieszeniu do „setki”- z 3,4 sekundy wzrosło aż do 3,8 s.

Ostatnim silnikowym wariantem z oferty koncernu była 7,3 litrowa jednostka, o mocy 664 KM, oczywiście w układzie V12. Dzięki paru dodatkowym koniom mechanicznym sprint do 100 km/h zajmował teraz tylko 3,5 sekundy a po chwili na prędkościomierzu ukazywało się 320 km/h. Wielkiego wyboru nie dawano jednak klientom w kwestii wyposażenia. O ile mogli wybierać spośród materiałów i koloru wykończenia wnętrza, to w przypadku osprzętu kabiny musieli zdać się na to, co wybrał sam Mercedes a nie było tego wiele. Prostota, surowość i funkcjonalność, tak można podsumować wnętrze GTR-a. Jedynym luksusem, jakiego możemy doświadczyć za kierownicą CLK jest klimatyzacja i radio. Producent, o dziwo, wyposażył auto w układ ESP dla ułatwienia prowadzenia, na szczęście można go całkowicie wyłączyć. Wsiadania do kabiny nie ułatwiają natomiast unoszone do góry, bardzo małe drzwi oraz wysoki i szeroki próg. Dbając o bezpieczeństwo podróżnych, seryjnie montowano dwie poduszki powietrzne.

Mercedes poszedł w swoim projekcie o krok dalej niż można by to sobie w latach 90. wyobrazić, stworzył bowiem dwie szczególne wersje i tak już nietypowego auta. Pierwsza z nich to wersja z otwartym dachem. Roadstera wyprodukowano w 6 egzemplarzach (pięć z silnikiem 6,9 i jeden 7,3 litrowy) i każdy z nich był prawdziwym generatorem wiatru we włosach. Ostatnią szczególną wersją jest najmocniejsza odmiana SuperSport. Powstały jej jedynie dwie sztuki, z czego pierwsza to przebudowana „zwykła” wersja 7,3 litra a dopiero drugi egzemplarz został od podstaw zbudowany jako SuperSport. Oba auta legitymowały się mocą 720KM i potrafiły pędzić aż 346 km/h.

Sukcesy w wyścigach i nietuzinkowość tego auta stworzyły legendę. Mimo że ma już prawie 20 lat, to cały czas ekscytuje zarówno fanów motoryzacji, jak i przypadkowo napotkane na ulicy osoby. Jeśli komuś uda się spotkać GTR-a w ruchu to jest prawdziwym szczęściarzem i na pewno będzie to jedno z jego piękniejszych wspomnień, nie wspominając już o możliwości poprowadzenia tego auta. Żaden z kupujących nowego CLK nie żałował przez moment swojej decyzji, mimo że kosztował on ponad milion euro.

Pamiętajcie, że już jutro Black Friday, czekajcie na promocje zarówno w Miler Spirits & Style, oraz na ciekawe oferty branży motoryzacyjnej (niestety na CLK GTR w promocji nie ma co liczyć). Tymczasem, motoryzacyjna interpretacja Czarnego Piątku, od Panów z amerykańskiej Formula Drift.

Stylowe nakrycie głowy.

Kaszkiet świetnie łączy się zarówno z dżinsami jak i garniturem dzięki czemu można nosić go praktycznie wszędzie! Detronizuje kompromitujące połączenie wełnianej czapki i garnituru oraz świetnie zastępuje kapelusz, który dzisiaj nie każdy chce nosić. Kaszkiety, które dla Was przygotowało Miler Spirits&Style, są całkowicie wyjątkowe i jesteśmy przekonani, że szybko stracicie dla nich głowę. Ale najpierw warto się dowiedzieć o co tu w ogóle chodzi.

121

Autor: Adrian Walkiewicz

portfel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Miler Menswear
Top